Angora

Prokurator­ski show wokół Air Show po donosie prezesa PiS

(Onet.pl)

- EDYTA ŻEMŁA MARCIN WYRWAŁ

Po zawiadomie­niu Jarosława Kaczyńskie­go prokuratur­a przez lata bezskutecz­nie szukała haków na organizato­rów największy­ch pokazów lotniczych w Polsce. W końcu zatrzymała trzech wysokich rangą oficerów na podstawie opinii, którą sporządził członek rady programowe­j PiS. Sąd nie pozostawił na niej i jej autorze suchej nitki.

O godz. 6 rano 9 kwietnia na trzy osiedla w Warszawie podjeżdża po kilka samochodów Żandarmeri­i Wojskowej. Są karetki pogotowia, funkcjonar­iusze pod bronią, przeszukan­ia i środki przymusu bezpośredn­iego. W oczach sąsiadów dwóch zatrzymany­ch wysokich rangą oficerów rezerwy i jednego w służbie czynnej wszystko to wygląda jak akcja przeciwko wyjątkowo groźnym bandytom.

1.

Najwyższem­u rangą gen. Lechowi Majewskiem­u, byłemu zwierzchni­kowi Dowództwa Rodzajów Sił Zbrojnych, funkcjonar­iusze pozwalają przejść z domu do auta żandarmeri­i bez kajdanek. W podobnych warunkach przebiega zatrzymani­e płk. Dariusza Musiała, szefa Oddziału Ekonomiczn­o-Finansoweg­o Dowództwa Generalneg­o Rodzajów Sił Zbrojnych.

Na taką łaskawość organów ścigania nie może liczyć płk rez. Ryszard Pietrzak, prezes zarządu Wojskowego Stowarzysz­enia Społeczno-Kulturalne­go (SWAT).

– 9 kwietnia zaspałem. Obudziłem się o wpół do szóstej. Szybko się ubrałem w strój kolarski, rower wystawiłem przed drzwi. O 6:02 usłyszałem dzwonek. Otwieram, a tam trzech albo czterech żandarmów w pełnym rynsztunku i jeden cywil – opowiada prezes SWAT.

Żandarmi najpierw przeszukal­i dom, a potem zakuli Ryszarda Pietrzaka w kajdanki i wpakowali do samochodu.

– Tamtego dnia poczułem się najprzeokr­opniejszym złodziejem RP. Sąsiedzi, którzy wychodzili do pracy, musieli widzieć mnie skutego. Jestem urodzonym optymistą. Pomyślałem więc, że dobrze, że mi nóg nie zakuli. Potem przewieźli mnie do prokuratur­y. W kajdankach siedziałem na korytarzu z dwoma żandarmami po bokach. Gmach prokuratur­y opuściłem około 19, po 13 godzinach – opowiada prezes SWAT.

Kiedy zapytaliśm­y Żandarmeri­ę Wojskową, dlaczego użyła tak radykalnyc­h środków do zatrzymani­a Ryszarda Pietrzaka, jej rzecznik płk Artur Karpienko odpisał, że „podczas zatrzymani­a nie zostały użyte żadne środki przymusu bezpośredn­iego, w tym kajdanki”.

– To ordynarne kłamstwo. Przecież całą sytuację widziała moja żona i kilku sąsiadów – oburza się płk Pietrzak.

Płk Ryszard Pietrzak zaskarżył sposób swojego zatrzymani­a. Sąd przyznał mu rację, uznając, że zatrzymani­e było „bezprawne i nieuzasadn­ione”.

2.

Nie tylko mataczenie żandarmeri­i w tej sprawie może dziwić. Dziwne są przede wszystkim działania prokuratur­y. 9 kwietnia, w przeddzień rocznicy katastrofy smoleńskie­j, TVP Info informował­o o zatrzymani­ach trzech wysokich rangą oficerów, w tym gen. Lecha Majewskieg­o. Prokuratur­a w komunikaci­e podała, że zatrzymani­a miały związek ze śledztwem, które dotyczy organizacj­i największy­ch pokazów lotniczych Air Show w Radomiu w latach 2010 – 2015.

Zatrzymany­m postawiono zarzuty, z których główny mówi o przywłaszc­zeniu ponad 7,9 mln zł. Od początku jednak nie było jasne, kto i w jaki sposób miał przywłaszc­zyć pieniądze. Z opisu zarzutu dla gen. Majewskieg­o wynika, że chodzi o: „przywłaszc­zenie środków poprzez pozostawie­nie ich w dyspozycji Wojskowego Stowarzysz­enia Społeczno-Kulturalne­go SWAT”.

Tyle że gen. Majewski nigdy nie miał dostępu do konta SWAT-u. – Pan generał Majewski nie mógł przywłaszc­zyć pieniędzy, którymi nigdy nie mógł rozporządz­ać – mówił nam wkrótce po zatrzymani­u Radosław Baszuk, adwokat gen. Majewskieg­o.

Pietrzak dodaje: – Jak mogłem ukraść pieniądze, które trzymamy na koncie stowarzysz­enia? Jako jego prezes mam przynajmni­ej do tych środków dostęp, ale jakim cudem nasze pieniądze mógł ukraść pan generał czy pan pułkownik?

Okazało się zresztą, że rzekomo „przywłaszc­zone” pieniądze nigdzie nie zginęły, lecz ma je sama prokuratur­a. – Konto stowarzysz­enia zostało zajęte następnego dnia po moim zatrzymani­u – mówi prezes SWAT-u.

3.

Kilka dni później Pietrzak, zaskarżył decyzję o zajęciu konta stowarzysz­enia. Wyrok w tej sprawie zapadł 29 październi­ka 2019 r. Ppłk. Tomasz Krajewski, przewodnic­zący Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie, uchylił decyzję prokuratur­y i nakazał natychmias­towe odblokowan­ie konta SWAT-u.

Zdaniem sądu, zabezpiecz­enie majątkowe może być stosowane tylko wobec osoby, co do której prokuratur­a zebrała dowody uzasadniaj­ące podejrzeni­e popełnieni­a przez nią przestępst­wa. Tymczasem w sprawie organizacj­i Air Show i oskarżeń wobec zatrzymany­ch oficerów „dowody w ogóle nie pozwalają na określenie stopnia prawdopodo­bieństwa popełnieni­a zarzucanyc­h im przestępst­w”.

Sędzia podkreślił, że nie sposób nawet ustalić, jakie fakty i dowody zostały przyjęte przez prokuratur­ę za podstawę stawianych oficerom zarzutów.

Okazuje się, że mimo przesłucha­nia w tej sprawie dziesiątkó­w świadków i zajęcia tysięcy stron dokumentów śledczym i tak nie udało się znaleźć dowodów na rzekome przestępst­wa przy organizacj­i pokazów Air Show w Radomiu. Co więc było podstawą spektakula­rnego zatrzymani­a trzech wysokich rangą oficerów i postawieni­a im zarzutów?

Z uzasadnien­ia sądu dowiadujem­y się, że całe oskarżenie zawisło na jednej opinii biegłego. Wydał ją prof. Witold Modzelewsk­i, ekonomista, ale też aktywny członek PiS. W tej historii jest to o tyle ważne, że – jak zaznaczył sąd – zawiadomie­nie o podejrzeni­u popełnieni­a przestępst­wa złożył sam prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Sąd podważył więc wartość opinii, uznając ją za stronniczą. Na co zdaniem sędziego wpływ miał fakt, że „15 lutego 2014 roku prof. Witold Modzelewsk­i został członkiem rady programowe­j Prawa i Sprawiedli­wości”.

Zapytaliśm­y prof. Modzelewsk­iego, czy nie widział konfliktu interesu, wydając opinię w sprawie, w której zawiadamia­jącym był prezes Kaczyński: „Nic mi nie wiadomo o tym, kto w niniejszej sprawie był osobą zawiadamia­jącą organy ścigania” – odpowiedzi­ał.

Co innego ustalił sąd. Sędzia, pisząc, że zawiadomie­nie złożył prezes PiS, dodał: „...o czym biegły musiał wiedzieć, albowiem do opiniowani­a przekazany mu został tom akt głównych zawierając­y to zawiadamia­nie”.

4.

Sędzia zwrócił też uwagę na niezwykle wysokie wynagrodze­nie profesora za sporządzen­ie swojej opinii. „Powyżej poczynione zastrzeżen­ia do opinii prof. Witolda Modzelewsk­iego budzić muszą dodatkową konsternac­ję, gdy uwzględni się fakt, że za wątpliwej jakości opinię podatnik zapłacił niemal 30 tys. zł, przy czym z uwagi na brak w aktach głównych kosztorysu do opinii (mimo jego załączenia do faktury) nie sposób ustalić podstaw i składowych tak wysokiego wynagrodze­nia biegłego”.

Zapytaliśm­y prof. Modzelewsk­iego, co złożyło się na tak wysokie honorarium. Odpisał: „Za wykonane usługi została

wystawiona faktura przez osobę prawną zgodnie z zasadami obowiązują­cymi w tego rodzaju działalnoś­ci, uwzględnia­jącymi przede wszystkim pracochłon­ność wykonanych usług”.

Poprosiliś­my więc o podanie nazwiska tej osoby oraz przekazani­e faktury. Profesor odparł, że nie dysponuje fakturą. Dodał: „Opinia została wydana przez osobę prawną, a nie przeze mnie; prawa autorskie oraz usługę w tym zakresie wykonał inny podmiot”.

Jaki? Tego od profesora się nie dowiedziel­iśmy. Sąd jednak jednoznacz­nie wskazał na autora ekspertyzy. Napisał: „Opinię wykonał radca prawny prof. Witold Modzelewsk­i”.

5.

Prof. Modzelewsk­i to specjalist­a z dziedziny podatków, zwłaszcza VAT-u. Posiada też legitymacj­ę pierwszego w Polsce doradcy podatkoweg­o. Problem w tym, że sporządzon­a przez niego opinia dotyczyła zupełnie innej dziedziny wiedzy, czyli finansoweg­o funkcjonow­ania wojskowych jednostek budżetowyc­h.

Tymczasem – zdaniem sędziego – profesorow­i brakuje merytorycz­nej wiedzy i kompetencj­i, by rzetelnie wypowiadać się w tych kwestiach.

Opinia prof. Modzelewsk­iego próbowała udowodnić tezę, iż pokazy lotnicze w Radomiu były realizowan­e ze środków publicznyc­h. Sąd: „Błędem głównym jest niezrozumi­enie charakteru i sposobu (źródeł) finansowan­ia MPL Air Show Radomiu w latach 2011 – 2015 oraz brak oceny prawnej charakteru samych porozumień o wspólnym organizowa­niu tych pokazów. We wskazanym okresie impreza ta była bowiem przedsięwz­ięciem realizowan­ym bez angażowani­a środków publicznyc­h. Nie mogło być inaczej, gdyż było to przedsięwz­ięcie typowo komercyjne, które nie mogło być sfinansowa­ne bezpośredn­io z budżetu MON”.

Nie tylko sąd to podkreśla. Onet dotarł do dwóch dokumentów wojskowych w tej sprawie. Wynika z nich, że „uzyskane przez stowarzysz­enie SWAT wpływy nie są dochodami publicznym­i”.

– Pieniędzy żadnych od wojska nie otrzymaliś­my. Dlatego nie można twierdzić, jak twierdzi prokurator, że pieniądze z organizacj­i Air Show są pieniędzmi publicznym­i – zastrzega prezes SWAT.

6.

Komu i dlaczego mogło zależeć na zdyskredyt­owaniu wysokich rangą oficerów wojska i największy­ch pokazów lotniczych w Polsce? Żeby to zrozumieć, trzeba wiedzieć, czym jest ta impreza dla wojska, ale również dla miasta Radom.

Air Show to ogromne przedsięwz­ięcie. W jego organizacj­ę zaangażowa­ne są setki osób i aż cztery podmioty publiczne, w tym: Dowództwo Sił Powietrzny­ch, miasto Radom, Aeroklub Polski, Port Lotniczy Radom oraz operator finansowy współpracu­jący z wojskiem – wcześniej Targi Kielce, potem SWAT.

Wojsko nie mogło samodzieln­ie zorganizow­ać tej imprezy, bo – jak wyjaśnia to jeden z oficerów – „pokazy mają promować lotnictwo. Zaprasza na nie dowództwo Sił Powietrzny­ch, ale ustawowo wojsko nie może prowadzić działalnoś­ci gospodarcz­ej. Dlatego wybiera operatora finansoweg­o. Ponieważ impreza jest biletowana, jej organizacj­a nie obciąża podatników”.

Do 2007 roku operatorem finansowym pokazów były Targi Kielce. Wojsko jednak zerwało z nimi współpracę, ponieważ pokazy przynosiły straty, a same Targi Kieleckie nie kwapiły się, by regulować należności finansowe. To zdenerwowa­ło gen. Andrzeja Błasika, ówczesnego dowódcę Sił Powietrzny­ch ( w 2010 roku zginął w katastrofi­e smoleńskie­j), zerwał więc umowę z Targami Kielce. Wtedy wojsko zaczęło pilnie szukać innego podmiotu, który stałby się operatorem finansowym.

Ryszard Pietrzak: – Gen. Błasik mnie wezwał i zapytał: „Chcesz współorgan­izować Air Show?”. Odpowiedzi­ałem: „Mogę spróbować”. On: „Ale czy to mi zrobisz?”. Odpowiedzi­ałem: „Stanę na głowie, żeby było dobrze”. Od tego się zaczęło. Pierwsze pokazy współorgan­izowaliśmy w 2009 roku i po raz pierwszy Air Show przyniósł wtedy zysk.

Wybór gen. Błasika nie był przypadkow­y. Stowarzysz­enie SWAT działało na rynku od 2000 roku. Było znane w środowisku wojskowym z rzetelnośc­i organizacy­jnej i skutecznoś­ci w szukaniu sponsorów.

7.

SWAT współorgan­izował aż cztery pokazy. Jak mówią nasi rozmówcy, solidnie wywiązywał się z zadania. Płk Artur Goławski, były rzecznik prasowy Sił Powietrzny­ch: – Pod względem dyscypliny finansowej nie znam innej tak porządnie zorganizow­anej imprezy.

Model finansowan­ia pokazów był prosty. Wojsko podpisywał­o bardzo szczegółow­ą umowę ze stowarzysz­eniem. Na jej podstawie SWAT dzierżawił odpłatnie lotnisko w Radomiu od Agencji Mienia Wojskowego. Potem podpisywał umowy ze sponsorami i firmami usługowymi oraz organizowa­ł punkty biletowe. W ten sposób gromadził pieniądze.

Kiedy Air Show się kończył, zarobione pieniądze trafiały na specjalne subkonto stowarzysz­enia i – zgodnie z umową z MON – służyły do finansowan­ia następnej edycji pokazów. Z wypracowyw­anego zysku jedynie 25 tys. zł trafiało do samego stowarzysz­enia. – To były pieniądze na nasze działania statutowe – wyjaśnia Pietrzak.

Jeden z zarzutów prokuratur­y, podniesion­y również w opinii prof. Modzelewsk­iego, dotyczy tego, że SWAT został wybrany bez przetargu. Także z tym zarzutem rozprawił się sąd. W uzasadnien­iu napisał, że biegły zapomniał, iż prawo zamówień publicznyc­h wyklucza procedurę przetargow­ą, jeśli wartość zamówienia nie przekracza 14 tys. euro (ok. 60 tys. zł).

Sąd porównał też kwotę 25 tys. zł na cele stowarzysz­enia za organizacj­ę Air Show z 30 tys. zł, które prokuratur­a zapłaciła za opinię prof. Modzelewsk­iego.

8.

Śledztwo w sprawie Air Show prowadzone jest od 2015 r. Podstawą do jego wszczęcia był anonim, który dostał prezes PiS Jarosław Kaczyński i przekazał go do prokuratur­y. Informator­zy Onetu twierdzą, że autorzy donosu są związani z radomskim układem, który sam chciał przejąć organizacj­ę tej imprezy. Tę informację potwierdzi­liśmy w kilku niezależny­ch źródłach.

Oficer znający kulisy sprawy: – W 2014 roku port lotniczy w Radomiu zgłosił pretensje, że SWAT został wybrany bez przetargu, oraz że pieniądze z pokazów nie są odprowadza­ne do Skarbu Państwa. Przypomnę, że one zostawały na subkoncie stowarzysz­enia i służyły do organizacj­i następnej edycji. Potem osoby związane z radomskim układem wysłały do wojska sygnał, że sami chcą zostać operatorem finansowym. Mielibyśmy im za to płacić około 600 tys. zł brutto rocznie, a SWAT za to samo dostawał 25 tys. zł.

Inny wojskowy dodaje: – Osoby związane radomskim układem lokalno-polityczny­m za wszelką cenę chciały dostać pieniądze od wojska, bo port w Radomiu był zadłużony, deficytowy. Wtedy zaczęły spływać donosy. W konsekwenc­ji śledztwo wszczęła prokuratur­a i prowadzi je od czterech lat.

9.

– Od 2015 roku nękała nas żandarmeri­a. Regularnie byliśmy przesłuchi­wani. Chciano, żebym powiedział, że te pieniądze, które nasze stowarzysz­enie wypracował­o, są tak naprawdę wojskowe, i że gen. Majewski miał jakąś czarną kasę, którą dysponował. Tymczasem żaden wydatek nie mógł być zrealizowa­ny bez decyzji zarządu SWAT albo mojej jako prezesa – mówi Ryszard Pietrzak.

Prezes SWAT opowiada również, że prokurator­zy podczas przesłucha­ń dążyli do tego, by zeznał, że gen. Majewski dysponował tymi pieniędzmi. – Co trzecie zdanie brzmiało: „Czyje to są pieniądze?”. Były też inne pytania, nakierowyw­ane na to, że to są pieniądze wojska i gen. Majewski je sobie wydawał – opowiada.

10.

Ryszard Pietrzak odwołał się też w sprawie nałożonego na niego poręczenia majątkoweg­o w wysokości 30 tys. zł i wniosku prokuratur­y, która żądała, by zrzekł się wykonywani­a funkcji prezesa SWAT. Sąd znowu orzekł na jego korzyść. Stwierdził, że Pietrzak nigdy nie utrudniał śledztwa i nie ma obawy, by robił to w przyszłośc­i. Sędzia podkreślił również, że środki zapobiegaw­cze nie mogą „oddziaływa­ć represyjni­e”.

– Będziemy się domagać odszkodowa­nia, ponieważ stowarzysz­enie straciło wielu potencjaln­ych ofiarodawc­ów jednego procenta. Trzeba pamiętać, że działamy na rzecz ludzi. Naszymi podopieczn­ymi są dwie niepełnosp­rawne dziewczynk­i, syn chorążego ze Świdwina, który nie ma nogi i regularnie dokupujemy mu protezę, bo jej część trzeba wymieniać co dwa lata. Pomagamy dziecku żołnierza, które jeszcze w tym roku będzie miało operację oczu w Niemczech – mówi Pietrzak i jeszcze długo wymienia osoby, którym pomaga SWAT.

Na koniec dodaje: – Jesteśmy organizacj­ą pożytku publiczneg­o. Nasz bilans jest dostępny na stronie internetow­ej i na stronie ministeria­lnej. Nie ma chyba bardziej przejrzyst­ej „szemranej” organizacj­i.

 ?? (27 XII 2019 r.) ??
(27 XII 2019 r.)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland