Angora

Z Żydami trzeba umieć rozmawiać

(Angora)

- Rozmawiał KRZYSZTOF RÓŻYCKI Wywiad autoryzowa­ny

...uważa dr Ewa Kurek, historyk.

– Prezydent Duda zapraszał Izraelczyk­ów do Polin. Czy jednak można było tak powiedzieć, skoro przez stulecia Polacy i Żydzi na naszych ziemiach żyli osobno – w całkowicie innych światach?

– Wśród polityków upowszechn­iło się w ostatnich latach nazywanie Polski państwem Polin, co w ich rozumieniu oznacza jakieś enigmatycz­ne państwo wspólne z Żydami. Najwyższe władze użyły nawet kiedyś w koresponde­ncji z Izraelem określenia stwierdzaj­ącego, że „(...) z Rzeczyposp­olitej, kraju Polin (…), pochodziło wielu pierwszych obywateli Państwa Izrael”.

Walczę z tym od lat i dlatego wyjaśnijmy sobie na wstępie, co znaczy to określenie. Izrael zbudowali polscy Żydzi, którzy nigdy nie nazywali siebie Polinami. My, Polacy, też nie jesteśmy Polinami. Tradycja nazywania Polski terminem Polin (hebr. ןילופ, wymawiane w języku jidysz jako pojln), przypisywa­na jest krakowskie­mu rabinowi Mojżeszowi Isserlesow­i (ok. 1510 – 1572), którego król Zygmunt Stary w roku 1547 mianował rabinem gmin żydowskich województw­a krakowskie­go. Polin w języku żydowskim oznacza tu spocznij. W roku 1492 wygnani z Hiszpanii, Portugalii i Niemiec Żydzi dotarli do Polski. Legenda głosi, że uchodźcy nazwę naszego kraju odczytali jako Po lin (tu spocznij), biorąc to za dobry omen. Żydzi osiedlali się masowo na gościnnej polskiej ziemi. Rabi Mojżesz Isserles pisał o Polsce: W tym kraju nie ma zawziętej nienawiści do nas, jak w Niemczech. Oby zostało tak nadal, aż do nadejścia Mesjasza. Z czasem słowu Polin Żydzi przydali nie tylko miano miejsca spoczynku, ale także programu na życie, który w sposób bardzo prosty wyraził ostatni rytualny rzezak z Pragi Srul Warszawer: „A dlaczego Polska nazywa się Pojlin? Bo tam, gdzie mieszkasz, tam twoje jest”. Rozumowani­e przedstawi­one przez Srula Warszawera jest zgodne z żydowskim prawem chazaki, które oznacza nabycie prawa własności przez zasiedzeni­e. Tak więc używając pojęcia Polin na określenie Rzeczyposp­olitej Polskiej, nasi politycy prawdopodo­bnie nie mają świadomośc­i, że stwierdzaj­ą tym samym, że przez zasiedzeni­e Polska stała się także własnością Żydów.

W tym momencie warto przypomnie­ć, jak nasi dziadowie zareagowal­i na żądanie Żydów, aby oddać im część Polski we władanie. Gdy w 1919 r. w Komisji Konstytucy­jnej Izaak Grünbaum w imieniu Związku Posłów Narodowośc­i Żydowskiej zgłosił projekt artykułu 113 Konstytucj­i o autonomii żydowskiej i oświadczył, że: „ziemie Rzeczpospo­litej, zamieszkał­e w przeważają­cej większości przez narodowośc­i niepolskie, stanowić będą autonomicz­ne prowincje”, poseł Mieczysław Niedziałko­wski z PPS odpowiedzi­ał: „Stanowczo, zupełnie kategorycz­nie (...) odrzucamy wszystkie te koncepcje, które chciałyby z państwa polskiego uczynić wspólną własność Polaków i Żydów. (…) Zachować musimy koniecznie zasadę ogólną, iż państwo polskie jest państwem tylko polskim”.

Sto lat temu posłowie wszystkich frakcji parlamenta­rnych poparli stanowisko posła Mieczysław­a Niedziałko­wskiego. Aż 85 proc. polskich Żydów nie znało wówczas polskiego języka i nigdy się z państwem polskim nie identyfiko­wało.

– Kiedy zaczęła się między Polakami i Żydami niechęć czy nawet wrogość?

– Do czasu rozbiorów Żydzi spełniali określoną rolę w strukturac­h gospodarcz­ych. Mieszkali w polskich miastach, miasteczka­ch i wsiach. Mieli własne sądy cywilne, własną religię i wyznaczony przez nią rytm życia. Ale w końcu XVIII wieku wielonarod­owa Polska przestała istnieć jako państwo. Żydzi polscy witali wszystkich zaborców tak, jak przywitali ich żydowscy mieszkańcy Lwowa i miasteczka Brody: „A gdy się wszystko uciszyło, wygłosił syndyk żydowski, doktor medycyny Abraham Usiel, dziękczynn­ą mowę skierowaną do reprezenta­ntów [austriacki­ego] rządu. Następnie raczono wszystkich wybornym winem, owocami i cukrami, a najznakomi­tsi Żydzi pili zdrowie cesarzowej [austriacki­ej Marii Teresy] z wielkim uszanowani­em (...). Samuel Rabinowicz sprawił nadto w swoim domu świetną ucztę z muzyką, bawiono się również i po innych domach do późnej nocy, wznosząc wszędzie radosne okrzyki na cześć cesarzowej i nowego rządu”. Utrata własnego państwa i żydowska radość, że teraz będą żyli pod panowaniem innych orłów i władców, to moment, w którym polskie i żydowskie drogi poczęły się rozchodzić. Swoim zachowanie­m w końcu XVIII wieku Żydzi uświadomil­i naszym przodkom, że mają na swoich ziemiach jawnych wrogów Polski i Polaków. Nie był to żaden antysemity­zm, bo pojęcie to wymyślili Niemcy dopiero kilkadzies­iąt lat później, a zwykłe stwierdzen­ie polityczne­go i społeczneg­o faktu. Według obliczeń żydowskich historyków w ciągu 123 lat zaborów zaledwie 1,5 do 2 proc. polskich Żydów wsparło naszą walkę o niepodległ­ość. Większość pozostała obojętna, a znaczny procent podjął szeroko pojętą współpracę z zaborcami, ze szpiegowan­iem Polaków włącznie. To właśnie wtedy, w okresie rozbiorów, zrodziła się niechęć i wrogość Polaków do mieszkając­ych na ich ziemiach Żydów.

– Później na naszych ziemiach pojawili się Litwacy – rosyjscy Żydzi.

– Polscy Żydzi to przy Litwakach bardzo przyzwoici ludzie. Na przełomie XIX i XX wieku car szukał sposobu, jak się pozbyć niechciany­ch Żydów. Prowokacja z pogromami na ziemiach polskich i litewskich nie wyszła tak, jak zaplanował, więc w rosyjskim stylu zwyczajnym dekretem odbierał im ziemię i domy. Żydzi musieli wynosić się z Rosji. Symbolem losu Litwaków są bohaterowi­e musicalu „Skrzypek na dachu”, którzy wbrew swojej woli wyjechali z Anatewki do Ameryki. Ale kwoty emigrantów żydowskich do Stanów Zjednoczon­ych były ograniczon­e. Za ocean dostawali się nieliczni. Większość zrusyfikow­anych Żydów z Rosji osiedliła się w granicach upadłej Rzeczyposp­olitej. Polscy Żydzi przydali im miano Litwaków i uważali, że Litwacy w równym stopniu nienawidzą ich, jak i samych Polaków. W 1939 roku to właśnie Litwacy jako pierwsi rzucili się w ramiona Armii Czerwonej. Zajmowali znaczące stanowiska na wschodnich ziemiach Polski, przygotowy­wali dla Rosjan listy osób zasługując­ych na syberyjską zsyłkę i w najróżniej­szy sposób wysługiwal­i się Sowietom.

– Jan Tomasz Gross twierdzi, że podczas wojny Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców.

– To stwierdzen­ie jest kłamliwe, absurdalne, niepoparte żadnymi dowodami źródłowymi. Gdy mówimy o współpracy z Niemcami przy zagładzie Żydów, to powołam się na Hannah Arendt, wybitną żydowską filozof (napisała słynną książkę „Korzenie totalitary­zmu” – przyp. autora), która obserwował­a proces Eichmanna („Eichmann w Jerozolimi­e: rzecz o banalności zła” – przyp. autora) i napisała, że współpraca Polaków z Niemcami dotyczyła marginesu społeczneg­o, podczas gdy współpraca Żydów z Niemcami miała charakter instytucjo­nalny, gdyż dotyczyła Judenratów, burmistrzó­w autonomii żydowskiej i wreszcie policji gettowej. Ci ludzie byli żydowską elitą. W warszawski­m getcie większość policjantó­w stanowili adwokaci. Podobnie było w getcie łódzkim, gdzie pokaźną grupę prócz adwokatów stanowili wojskowi. Trzeba też pamiętać, że w policji żydowskiej służyli ochotnicy, którzy nie tylko w ten sposób zapewniali sobie lepsze życie, ale wobec swoich rodaków byli prawdziwym­i panami życia i śmierci.

–W głośnym wierszu Campo di Fiori Czesław Miłosz pisze, że Polacy bawili się na karuzeli pod murami płonącego warszawski­ego getta.

– Gdy wybuchło powstanie w getcie warszawski­m, karuzela była już unieruchom­iona. Ten poetycki wymysł rozsławił w latach osiemdzies­iątych XX wieku literaturo­znawca Jan Błoński i karuzela stała się pewnego rodzaju symbolem. Mit o kręcącej się przy murach getta karuzeli dawno temu został obalony przez historyka i polityka Władysława Bartoszews­kiego oraz polską Żydówkę Annę Ciałowicz (etnograf i tłumacz z języka jidysz). Są dowody, że pod mury getta, gdzie stała karuzela, razem ze swoimi dziećmi w wózkach przychodzi­li żołnierze polskiego podziemia i trzymali w nich broń. To właśnie na ul. Bonifrater­skiej walczyli i ginęli polscy żołnierze AK pomagający Żydom z Żydowskieg­o Związku Wojskowego.

– Jednak cały czas pojawiają się zarzuty, że byliśmy obojętni wobec tragedii Żydów, co ma jakieś uzasadnien­ie – mimo że na ponad 27 tys. osób uhonorowan­ych przez Izraelczyk­ów tytułem Sprawiedli­wi wśród Narodów Świata 7 tys. to Polacy.

– Tej kwestii poświęciła­m dwa rozdziały w swojej książce „Poza granicą solidarnoś­ci. Stosunki polsko-żydowskie 1939 – 1945”. Gdy rozmawiam na ten temat z Żydami, to najpierw proszę, żebyśmy ustalili, według jakich norm moralnych i prawnych mamy rozliczać nasze wzajemne relacje. Jeśli według chrześcija­ńskich, to powinniśmy kierować się nakazem: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13). Ale wówczas chciałabym poznać chociażby jedno nazwisko Żyda, który na przestrzen­i wieków zaryzykowa­ł swoje życie dla Polaka. Natomiast jeśli rozliczymy się według żydowskieg­o prawa Kidusz ha-chajim (uświęcenie życia), które mówi, że Żyd nie ma prawa narażać swojego życia, natomiast – żeby uratować własne życie – ma prawo wysłać na śmierć rodziców, małżonka, dzieci i oczywiście Polaków, to trzeba stwierdzić, że żaden Polak nie miał prawa narażać swojego życia dla ratowania Żydów. Dlatego wszelkie zarzuty wobec nas, Polaków, że za mało spośród nas umarło za Żydów, są absurdalne.

– Dlaczego mimo Holocaustu Żydzi mają ciepłe relacje z Niemcami, a coraz gorsze z Polakami? Czy chodzi tylko o pieniądze? Szacuje się, że do 2000 r. Republika Federalna Niemiec przekazała Izraelowi ok. 38 mld dolarów. Dziś, po uwzględnie­niu inflacji, ta suma byłaby zapewne dwa razy większa.

– Żydzi od wieków byli zafascynow­ani Niemcami, chcieli się na nich wzorować. Można to nawet zrozumieć, gdyż jidysz, język Żydów aszkenazyj­skich, powstał na bazie dialektu średnio-wysoko-niemieckie­go, ale zapisywany jest literami hebrajskim­i, gdyż alfabet łaciński, zwany galkhes, czyli księży, jest dla religijnyc­h Żydów trefny. Ta miłość do Niemców jest niewzruszo­na mimo Holocaustu i ogromnych, wielowieko­wych prześladow­ań. Już w XIII wieku na terenie państw niemieckic­h palono na stosie całe rodziny tylko dlatego, że byli Żydami. Dochodziło regularnie do wielkich pogromów (w 1349 r., podczas pogromów w Kolonii, Strasburgu, Bazylei, Fuldzie, Norymberdz­e, Spirze, spalono ponad 3 tys. Żydów – przyp. autora). Żydzi są w stanie przebaczyć Niemcom wszystkie, nawet największe zbrodnie, skoro w 2004 r. przewodnic­zący Żydów niemieckic­h powiedział, że obawia się antysemity­zmu środkowoeu­ropejskieg­o, a nie niemieckie­go, który jest… subtelny.

– Niedawno ukazała się książka „Powrót do Jedwabnego”, której jest pani współautor­ką. Czy dziś wiemy już więcej na temat tej zbrodni?

– Rok temu wydałam też książkę „Jedwabne – anatomia kłamstwa”. Jedwabne w ciągu 19 lat, czyli od momentu ukazania się książki Jana Grossa „Sąsiedzi” i wstrzymani­a ekshumacji, stało się znanym całemu światu podstawowy­m symbolem i dowodem na rzekomy polski antysemity­zm i nasze czynne uczestnict­wo w zagładzie Żydów. Skutkiem tego we wszystkich ważnych językach znajdziemy informację, że Polacy w 1941 roku w Jedwabnem własnoręcz­nie i ze szczególny­m okrucieńst­wem zamordowal­i 1600 jedwabińsk­ich sąsiadów, Żydów. Jeśli dodamy do tego panującą na Zachodzie od kilkunastu lat „modę” na nazywanie obozów zagłady „polskimi obozami”, to uświadamia­my sobie wagę problemu. Tak więc Jedwabne jest dla świata symbolem rzekomej „polskiej winy” i dopóki nie dokończymy ekshumacji, dopóty nie będziemy mieli w ręku twardych dowodów na to, co się tam naprawdę stało. Czy zamordowan­o 1600 czy 200 Żydów; czy zginęli oni w płomieniac­h, czy zostali zastrzelen­i lub może zarąbani siekierami; i co robi wśród żydowskich szczątków pomnik Lenina? Jeżeli nie dokończymy ekshumacji, środowiska żydowskie i świat będzie używał Jedwabnego do osiągnięci­a określonyc­h celów: szkalowani­a Polski i Polaków, określania nas współwinny­mi zagłady Żydów, a następnie być może wynikający­ch z tej naszej rzekomej „winy” roszczeń materialny­ch. Jonny Daniels i rabin Schudrich twierdzą, że ekshumacja jest niezgodna z żydowską religią. To jest zwykłe kłamstwo. Żydowskie prawo i religia nakazują w takich wypadkach ekshumację i przeniesie­nie szczątków na pobliski cmentarz lub do Izraela. A poza wszystkim Jedwabne leży w Polsce i podlega polskiemu prawu. Tylko nasze władze o tym zapomniały. Kończąc sprawę Jedwabnego, pragnę dodać, że o ekshumację w Jedwabnem nie walczymy z Żydami, lecz z własnym rządem. To Żydzi z gminy żydowskiej w Warszawie zgłosili się do mnie i poprosili, żebym spróbowała przerwać tę haniebną hucpę kłamstw wobec Jedwabnego. Dla wielu przyzwoity­ch polskich Żydów prawda o Jedwabnem jest tak samo ważna jak dla nas. Dla Żydów religijnyc­h ważne jest, aby żydowskie szczątki, zgodnie z wymogami religijnym­i, spoczęły na pobliskim cmentarzu.

– Niedawno żydowska organizacj­a ADL uznała Polskę za najbardzie­j antysemick­i kraj na świecie.

– To totalna bzdura, o której nawet nie warto rozmawiać.

– Panią też wielokrotn­ie pomawiano o antysemity­zm.

– Robią to tylko ci, którzy nie są w stanie spierać się ze mną na argumenty. Taka ze mnie antysemitk­a, że gdy przyzwoici Żydzi mają kłopoty np. z żydowskimi kłamczucha­mi i pseudouczo­nymi, zwracają się do mnie o pomoc. Ostatnim przykładem jest Judyta Ester Kon-Lewinowska, której nie pozwolono obronić doktoratu na Uniwersyte­cie Warszawski­m, bo napisała prawdę. Byłam z grupą znajomych na tej obronie, opisałam rzecz całą w prasie i dzięki temu doktorat Judyty wkrótce ukaże się w formie książki. Z przyzwoity­mi Żydami zawsze było mi po drodze i bez nich nigdy nie odkryłabym dziejów stosunków polsko-żydowskich.

– Bardzo złą prasę w świecie zrobił Polsce rok 1968.

– O władzę w Polsce walczyły wtedy dwie partyjne frakcje – „puławianie” i „natolińczy­cy” – zwane potocznie Żydami i Chamami (Witold Jedlicki „Chamy i żydy”, paryska Kultura XII 1962 r. – przyp. aut.). Żydzi przeważali w pierwszej, ale nie brakowało ich także w drugiej. Dla zwykłego obywatela otrzymanie paszportu i wyjazd na Zachód to było tylko marzenie. Wielu polskich Żydów skorzystał­o więc z okazji, żeby wyjechać do lepszego świata.

– Ale byli Polacy, szczególni­e na prowincji, którzy chcieli zająć miejsca Żydów w prasie, administra­cji, wojsku. Dziś jest na szczęście inaczej. W konflikcie na Bliskim Wschodzie Polska bezwarunko­wo opowiada się po stronie Izraela, mimo że w Unii Europejski­ej ogromna większość państw ma do niego stosunek krytyczny. Jednak ta nasza postawa nie spotyka się z wzajemnośc­ią ze strony Żydów.

– To nie jest wina Żydów, tylko Polaków. Naszych obecnych władz, które rozmawiają z Żydami na kolanach. Zapominają lub nie wiedzą, że Izraela rządzonego przez dziesięcio­lecia przez polskich Żydów już nie ma. Nasi polscy Żydzi, z którymi często się kłóciliśmy, ale zawsze znajdowali­śmy jednak porozumien­ie, odeszli. Izraelem rządzą dziś w dużej mierze wspomniani wcześniej Litwacy, czyli rosyjscy Żydzi, z którymi rozmawiać trzeba tak jak z Rosjanami. Pamiętać więc należy między innymi o tym, co o własnych rodakach napisał współczesn­y rosyjski pisarz Wiktor Jerofiejew: „Rosjanie od dobrego traktowani­a psują się jak kiełbasa na słońcu”. Tylko Władysław Bartoszews­ki umiał rozmawiać z Żydami jak równy z równym.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland