Hotel to namiastka domu
Niewiele jest branż w polskiej gospodarce, w których przez ostatnie trzydzieści lat nastąpiłby postęp tak gigantyczny jak w hotelarstwie.
W tej branży w Polsce nastąpił ogromny postęp.
W PRL-u wynajęcie pokoju, nawet jeżeli hotel był pusty, wymagało wielkich zdolności negocjacyjnych, gdyż wszystko zależało od kaprysu recepcjonisty. Nawet w miastach wojewódzkich pokój bez łazienki i telewizora był standardem. W tych wesołych czasach synonimem luksusu stał się sopocki Grand Hotel, a poza tym warszawska Victoria i zakopiański Kasprowy.
Dziś konkurencja jest tak duża (w samym Krakowie jest 147 hoteli, w tym 45 czterogwiazdkowych), że walczy się o każdego klienta, starając się go zachęcić cenami, rabatami, przeróżnymi atrakcjami, ale przede wszystkim jakością usług.
Ulica Berka Joselewicza to samo centrum Krakowa. Blisko stąd na Rynek Główny Starego Miasta i jeszcze bliżej na słynny Kazimierz, gdzie przez cały rok przelewają się tłumy krajowych i zagranicznych turystów. Jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych po zmroku nierozsądnie było zapuszczać się na tę ulicę. Dziś znajduje się tu czterogwiazdkowy Metropolitan Boutique Hotel, który w ocenie klientów światowych portali rezerwacyjnych został uznany za jeden z trzech najlepszych w Polsce.
Na świecie dominują hotele sieciowe: Mercure, Novotel, Sofitel, Sheraton, nie mówiąc już o Hiltonie, Ritzu-Carltonie czy Kempinskim. Może się wydawać, że tzw. hotele niezależne nie mają większych szans z korporacjami wartymi miliardy dolarów, tym bardziej że nawet niezależni zrzeszają się w sieci (największą jest brytyjsko-amerykański Magnuson). A jednak ci niezależni i niezrzeszeni na całym świecie zyskują coraz więcej klientów.
Metropolitan jest tzw. hotelem butikowym. To przeważnie niewielkie cztero- i pięciogwiazdkowe hotele nastawione na indywidualnego klienta, który ceni jakość, spokój i dyskretną, kameralną atmosferę.
Krakowski hotel jest spółką cywilną, której właścicielami są Paweł Baś i Krzysztof Stolarek.
– Przez trzy lata mieszkałem w Hongkongu, dużo jeździłem po świecie – wspomina Stolarek.
Biznes stary jak świat
Hotele istnieją, odkąd człowiek stworzył cywilizację i zaczął się przemieszczać po uczęszczanych szlakach.
W starożytnym Egipcie istniały już od początku państwa faraonów. Najstarszy, którego ślady znaleziono, ma 3 tys. lat i znajduje się w Memphis, jednej z pierwszych stolic Egiptu. W starożytnym Rzymie zajazdy i gospody, gdzie można było zjeść i przenocować, były istotną częścią gospodarki imperium. Niektóre miały łaźnie, pralnie, a nawet świadczyły usługi masażu.
Najstarszy istniejący do dziś hotel świata Hoshi Ryokan znajduje się w Japonii i od 718 r. jest prowadzony przez tę samą rodzinę (cena za pokój 400 – 800 zł).
W Isfahanie znajduje się Abbasi Hotel, który za czasów ostatniego szacha był uważany za najbardziej luksusowy na świecie. Wcześniej przez setki lat był tu karawanseraj, czyli zajazd dla karawan.
Dziś hotelarstwo to jedna z najbardziej dochodowych dziedzin światowej gospodarki. Chińczycy na wyjazdy zagraniczne wydają rocznie 257 mld dolarów, Amerykanie – 135, Niemcy – 84.
Mimo to rynek jeszcze nie jest nasycony. Powstaje więc coraz więcej coraz większych hoteli. W Mekce z wielkimi problemami dobiega końca budowa największego hotelu świata. Będzie miał 10 tys. pokoi umieszczonych w dwunastu 45-piętrowych wieżach (największy hotel w Polsce – Gołębiewski w Karpaczu – ma 880 pokoi), 70 restauracji, ogromne centrum konferencyjne, a na dachu cztery lądowiska dla helikopterów. Miał kosztować 3,5 mld dolarów, ale ostateczna kwota z pewnością przekroczy 4 mld dolarów. Nie będzie to jednak najdroższy taki obiekt, gdyż Marina Bay Sands w Singapurze (z imponującym basenem na dachu) kosztował 5,88 mld dolarów.
Podróżujemy coraz częściej i najbogatsi z nas mają coraz większe oczekiwania. Hotel President Wilson w Genewie dysponuje apartamentem o powierzchni 1700 metrów kwadratowych, którego wynajęcie kosztuje prawie 300 tys. zł za dobę. Ale w tej cenie mamy: 12 sypialni, salon z fortepianem marki Steinway, stół bilardowy, kuloodporne szyby, specjalną ochronę, osobną windę oraz widok na Jezioro Genewskie i Alpy.
– Ja także sporo podróżowałem i przez pewien czas kierowałem w Polsce niesieciowym hotelem. Potem poznaliśmy się z Krzysztofem, pracując w Warszawie w międzynarodowej korporacji – dodaje Baś. – Uznaliśmy, że mamy już dość życia korporacyjnego i postanowiliśmy założyć hotel. W tym pomyśle utwierdzała nas moja żona, która od ponad 20 lat zajmuje się tą branżą. Miał to być taki hotel, w jakim sami chcielibyśmy mieszkać, który dla gości byłby namiastką domu.
Właściciele zrobili biznesplan, wyłożyli oszczędności, ale w dużej części musieli posiłkować się kredytem. Znaleźli dużą kamienicę przy Joselewicza 19, która była w opłakanym stanie i w 2011 rozpoczęli adaptację, którą zakończyli w 2013.
Sezon przez cały rok
Powstał hotel, który ma 51 luksusowych pokoi, 8 apartamentów (największy ma 82 metry kwadratowe), 2 sale konferencyjne, restaurację (serwującą potrawy polskiej kuchni oraz międzynarodowej fusion), lobby bar, letnie patio, fitness club, monitorowany parking.
Ile to wszystko kosztowało? Właściciele nie zdradzają zbyt wielu szczegółów dotyczących finansów, jednak według portalu e-hotelarz.pl: wysokość środków niezbędnych do wybudowania czterogwiazdkowego hotelu wynosi do 500 tys. zł na pokój (pod klucz).
Jak szybko taka suma może się zwrócić?
Ceny pokoi, jak przystało na miasto i kategorię, nie mogą być niskie i wynoszą od 300 zł (ze śniadaniem) do niemal 1000 zł za ten sam pokój. Wszystko zależy od pory roku i tego, co ważnego dzieje się w mieście. Apartamenty są droższe i za spędzenie w nich jednej doby trzeba zapłacić 1400 zł.
Obłożenie hotelu jest bardzo duże (w Krakowie nie ma martwego sezonu) i wynosi 80 – 90 proc.
– Tort jest duży, ale trzeba wiedzieć, jaki kawałek chce się zjeść – mówi z uśmiechem Paweł Baś. – Nie można być dobrym w każdym segmencie: grupowym, korporacyjnym, indywidualnym, bo każdy ma inne oczekiwania. Gdy na śniadaniu spotkają się ubrani w garnitury pracownicy korporacji z wycieczką, gdzie przeważają osoby w klapkach i tenisówkach, to ani jedni, ani drudzy nie będą dobrze się czuli. Dlatego pod konkretnego klienta przygotowywany jest wystrój i wielkość restauracji, pokoi oraz sposób obsługi.
Tak jak większość hoteli butikowych Metropolitan od początku nie nastawiał się ani na grupy, ani na gości korporacyjnych. Przeważają indywidualni turyści zagraniczni w wieku 40 – 60 lat
Hotel to namiastka domu
(najwięcej z Wielkiej Brytanii i Skandy- nawii), przede wszystkim pary. Niestety, ten rodzaj gości rzadko wraca drugi raz w to samo miejsce.
– Na ocenę hotelu duży wpływ mają jego restauracje. Nasza nie nastawia się tylko na gości hotelowych – twierdzi pan Krzysztof. – Ma własny charakter i to dostrzegane jest także przez mieszkańców naszego miasta. Na ponad 1200 restauracji, które działają w Krakowie, w różnych rankingach zawsze znajdujemy się w drugiej, czasem trzeciej dziesiątce, a to rewelacyjny wynik.
Wielki wpływ na stan i rozwój krakowskiego hotelarstwa ma komunikacja lotnicza. Gdy pojawiają się nowe połączenia, od razu turyści z tych krajów są widoczni w Krakowie i pojawiają się też w Metropolitan. Bardzo dobrze było to widać po uruchomieniu w kwietniu 2018 r. połączenia na trasie Kraków – Dubaj linii Flydubai ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
– Sukces hotelu w mniejszym stopniu opiera się na lokalizacji czy liczbie gwiazdek, ale przede wszystkim na relacjach z gośćmi ( w hotelu pracuje 36 osób, a do tego dochodzi 10 zatrudnionych sezonowo – przyp. autora) – zapewnia Baś. – I na tym polega przewaga hoteli butikowych nad wielkimi sieciowymi molochami, nawet jeżeli mają 5 gwiazdek. Klient musi być zauważony, dopieszczony, i to się nam jak na razie udaje, ale wymaga dbania o każdy szczegół i naszej stałej obecności na miejscu. Dlatego porzuciliśmy pomysł otworzenia drugiego hotelu w innym mieście.
– Kilka razy różni inwestorzy pytali nas, czy nie sprzedalibyśmy hotelu. Ale my kochamy to, co robimy, i na razie nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy robić co innego – mówi Krzysztof Stolarek.