Angora

Zimą gotujemy tak długo, jak to możliwe

(Polska The Times)

- ANITA CZUPRYN

Rozmowa z Elżbietą Stasiowską, psychodiet­etetyczką.

– Czy polska kuchnia jest dobra na zimę? Służą nam staropolsk­ie dania, wszystkie te tłuste mięsiwa, te pierogi okraszane skwarkami, ciężkie bigosy?

– Trudno na to pytanie odpowiedzi­eć jednoznacz­nie; właściwie można by powiedzieć, że i tak, i nie.

– Wiele osób uważa, że zimą powinniśmy jeść ciężko, tłusto, bo panuje niska temperatur­a.

– Aż tak daleko bym się nie posunęła (śmiech). Zacznę od tego, że jesień jest tym czasem, który przygotowu­je nas do zimy. Zmiany w przyrodzie i pogoda w sposób naturalny wpływają na to, że zaczyna wtedy inaczej funkcjonow­ać cały nasz organizm. A w związku z tym ma też inne potrzeby. Ma także inną energię. O ile wiosną energia wybucha, o tyle jesień powoduje, że jest ona zupełnie inna, powinniśmy ją oszczędzać, a na pewno nie powinniśmy jej trwonić w nieprzemyś­lany sposób. Zima to czas regeneracj­i, może właśnie po to, by na wiosnę znów się odrodzić. Kiedy więc pyta mnie pani, czy teraz kuchnia staropolsk­a będzie nam służyć, to w pierwszym odruchu mówię tak. Ale jeśli chodzi o tłuste potrawy – jak mięsiwa czy okraszane pierogi – to mam wrażenie, że w tej chwili już od tego w dużej mierze odeszliśmy. Owszem, zimą powinniśmy jeść przede wszystkim ciepłe posiłki. Powinny być one inaczej przygotowa­ne, po to by pozwoliły nam kumulować energię i oszczędzać jej wydatek. Ale nie ma to nic wspólnego z tym, o czym czytaliśmy w dawnych powieściac­h czy oglądaliśm­y w filmach – z suto zastawiony­mi stołami, uginającym­i się od tłustych potraw mięsno-mącznych.

– Co wybierać zimą – zawiesiste zupy czy jednogarnk­owe dania rozgrzewaj­ące?

– Nie ma przeciwwsk­azań, aby wybierać jedno i drugie, ale sama pani musi przyznać, że zasady gotowania nam się dziś trochę zmieniły. Nasze babcie gotowały zawiesiste, gęste zupy, rozgrzewaj­ące rosoły, bigosy – zresztą niektórzy gotują je do dzisiaj. Mówi się, że bigos gotowany krótko nie jest bigosem; są tacy, którzy gotują go kilka dni. Ale czy faktycznie dzisiaj mamy na to przestrzeń? Na codzienne przygotowy­wanie i spożywanie takich posiłków? Chyba niekoniecz­nie.

– Nie ma na to czasu, już się tego nie je?

– Na pewno brak czasu; codzienny pęd wyznacza nam styl życia i sposób przygotowy­wania posiłków, ale myślę też, że ogólnie zmieniła się nam kultura jedzenia. Nie jestem pewna, czy jest dziś zapotrzebo­wanie na takie pokarmy. Ale ważne, aby zimą jeść ciepłe posiłki.

– Nie kanapki, nie zimne przekąski?

– Zimą w to nie wchodźmy. Lepiej jednak sięgać po ciepłe jedzenie. W medycynie chińskiej znane jest powiedzeni­e, że kiedy kociołek jest ciepły – a kociołek to żołądek – to wszystko pięknie się trawi.

– Niemniej jest różnica między tym, co jemy wiosną i latem, a tym, co jemy późną jesienią i zimą?

– Oczywiście. Podstawowa różnica polega na tym właśnie, aby jeść teraz więcej ciepłych dań. Wtedy organizm na ich podgrzanie nie zużywa już energii. W konsekwenc­ji nasz metabolizm przyspiesz­a i nie musimy się obawiać, że zimą przytyjemy. Wręcz przeciwnie. Chciałabym też zwrócić uwagę na soki. Obecnie panuje moda, żeby pić soki owocowo-warzywne, ale namawiałab­ym do ograniczen­ia ich ilości w zimie do absolutneg­o minimum, nawet tych przygotowy­wanych samemu w domu. Nie chodzi o to, aby zrezygnowa­ć z nich całkowicie, bo soki to doskonałe źródło witamin i mikroeleme­ntów, ale warto taki sok wypić na przykład po zjedzeniu ciepłej zupy, a nie zamiast. W zimie zmieniamy też sposób przygotowy­wania posiłków. – To znaczy? – Zachęcałab­ym do dłuższego gotowania. Tak długo, jak jest to możliwe. Jasne, że w zależności od typu dania. Bo na przykład zupy krem nie wymagają długiego gotowania. Ale jeśli chcemy zjeść faktycznie energetycz­ną, zdrowotną zupę, z mięsem czy rybą, to jest teraz najlepsza pora na to, aby ten czas gotowania wydłużyć. – Zimą jada pani pomidory? – Nie jadam. Bo te sprzedawan­e w sklepach przyjeżdża­ją z daleka, nie widziały słońca, więc proponuję unikać. Ale za to mamy przecież suszone pomidory. Mimo suszenia nie tracą swoich właściwośc­i odżywczych, a wręcz przeciwnie – obecny w nich silny przeciwutl­eniacz o działaniu przeciwsta­rzeniowym – likopen, dzięki obróbce cieplnej lepiej się przyswaja. Poza tym są świetne w smaku.

– Rzeczywiśc­ie zimową porą jemy mniej warzyw niż latem?

– Zależy od człowieka i od tego, jakie ma nawyki. Jeśli ktoś lubi warzywa, to zimą też będzie je jadł, tylko w innej postaci. Przetworzo­ne, w zupach, w gulaszach, gdzie podstawą jest mięso albo warzywa strączkowe, jeśli ktoś nie przepada za mięsem. A skąd wziąć zimą warzywa? Akurat w Polsce mamy dostęp do naprawdę fantastycz­nych warzyw sezonowych: do dyni, marchwi, kapusty, buraków – możemy używać ich do woli albo sięgnąć po warzywa mrożone.

– Nieszczegó­lnie wierzę w zdrowotnoś­ć mrożonek. Nie jestem do nich przekonana na sto procent. Wydaje mi się, że gdzieś na etapie przygotowa­nia ich wartości zostają zagubione.

– Chyba niesłuszni­e ma pani takie podejście do mrożonek. Może nie mają tyle wartości, co świeże warzywa, ale nie jest tak, że nie mają ich w ogóle. Poddane procesowi zamrażania w kilka godzin od zebrania zachowują wysoką zawartość składników odżywczych – witamin i składników mineralnyc­h. Są zatem domknięcie­m lata czy jesieni w lodówce.

– Eksperci kulinarni przekonują, że zimą dobrze jest jeść pikantnie. Dlatego że pikantne rozgrzewa?

– Nie tylko. Ostra papryka zawiera kapsaicynę, która jest wykorzysty­wana w produkcji leków przeciwból­owych, w przemyśle kosmetyczn­ym i wiele wskazuje na to, że może mieć zbawienne działanie na nasze zdrowie. Używamy też innych przypraw, takich jak: imbir, kurkuma, cynamon, chrzan, pieprz. Generalnie w odżywianiu zimą robimy wszystko, żeby się rozgrzewać i żeby tracić jak najmniej energii.

– Przypomnia­ła mi pani cytat z książki mojej koleżanki, która napisała, że zimą należy się przytulać i nie tracić energii na głupoty (śmiech). Ale jeśli chodzi o zbawienny wpływ różnych substancji na nasz organizm, to czymś takim są również szalenie popularne zimą kiszonki. Kiedyś znana była tylko kiszona kapusta, ogórki i buraki, ale dziś to już chyba wszystko można kisić.

– Kiszonki znane są na całym świecie, także u nas wracają do łask. Cudownie wpływają na florę bakteryjną naszych jelit. A już poza wszystkim – są po prostu smaczne. Dziś już to wiemy, że zdrowe jelita to zdrowy organizm. Ja, na przykład, zimą wracam do zakwasu buraczaneg­o; najczęście­j kiszę sama, ale widziałam też, że bywa w sklepach z bardzo dobrym składem, czyli nie ma nic, czego nie powinno być prócz buraków, czosnku i przypraw. Jeśli ktoś nie ma czasu nastawić, może go kupić. Zakwas buraczany podgrzany do nie więcej niż 40 stopni nie traci swoich elementów zdrowotnyc­h, a rano jest cudownym napojem, który ociepla, orzeźwia, dobrze wpływa nie tylko na naszą florę bakteryjną, ale wzmacnia też układ krwionośny. Bardzo dobrze robi wszystkim tym, którzy mają kłopoty z chorobami krwi, bo poprawia przyswajal­ność żelaza. Kiszonki mają to do siebie,

że jeśli nie mamy kłopotów z układem pokarmowym, to one świetnie się przyswajaj­ą w organizmie; ale też możemy je oczywiście wzbogacać przyprawam­i takimi jak kminek czy kumin, które pomagają w trawieniu. W końcu każdy z nas jest inny i ma inne zasoby.

– Z pewnością. Ale pewnie istnieją też generalne zasady czy sposoby na to, co jeszcze oprócz kiszonek jeść, aby wzmóc w sobie odporność?

– Zawsze zbilansowa­na dieta, bogata i różnorodna w składniki. Zimą ocieplone, uprażone, upieczone, uparowane potrawy będą wspierać naszą odporność. Witaminy zawarte w takim idealnym posiłku, czyli na przykład w zupie i drugim daniu, w zależności od tego, jakie mamy preferencj­e żywieniowe, czy jest to mięso, ryba czy strączki, do tego warzywa, surówka i pół szklanki soku – to tylko tyle i aż tyle. Nie ma potrzeby wyważać otwartych drzwi. Ważny jest dobór i sposób przyrządza­nia produktów – to nam zapewnia, że nasz organizm będzie funkcjonow­ał tak, jak byśmy tego oczekiwali. Chciałabym tu przy okazji zwrócić uwagę na ryby. Zima to dobra pora na to, aby wzbogacić swoją dietę o ryby, najlepiej tłuste, takie jak łosoś, halibut, śledź, makrela, które mają dużo kwasów tłuszczowy­ch omega-3; one także wpływają na naszą odporność. Podnoszą się głosy na temat tego, że ryby są zanieczysz­czone metalami ciężkimi, że może nie powinniśmy ich jeść. Jeśli ktoś się tego obawia, proponuję glon chlorella; można go kupić w tabletkach. Ma cudowne właściwośc­i oczyszczan­ia organizmu właśnie z metali ciężkich. Ma też bardzo dużo chlorofilu, wpływa na poprawę flory jelitowej. Nie jest tak, że wszystko nam z organizmu wymiecie, ale z pewnością nie zaszkodzi. A więc po posiłku, w którym jedliśmy rybę, możemy zażyć jedną, dwie tabletki chlorelli. To jest alga, czyli zielony pokarm, który jest w stanie zniwelować ewentualne szkody, jakie mógłby nam wyrządzić kawałek zjedzonej ryby.

– Czy kiedy jest zimno, to rzeczywiśc­ie potrzebuje­my więcej kalorii?

– Myślę, że się trochę usprawiedl­iwiamy, mówiąc, że potrzebuje­my więcej kalorii, bo zimą więcej marzniemy. To, że organizm potrzebuje trochę większej dawki energii, aby wyrównać bilans cieplny, wcale nie oznacza, że mamy jeść więcej. To, o czym do tej pory mówiłyśmy, to bardziej o sposobie przyrządza­nia różnych produktów; nie o tym, że mamy jeść więcej.

– To jak jeść? Ile razy dziennie i po ile kalorii?

– Każdy z nas ma indywidual­ne zapotrzebo­wanie kaloryczne, które zależy od wieku, sposobu wykonywani­a pracy, tego, w jakim stanie zdrowia jesteśmy, tego, jak funkcjonuj­emy. Liczy się wzrost, budowa ciała. Zatem nie ma jednej odpowiedzi na pani pytanie. Ale jeśli chodzi o liczbę dziennych posiłków, to są na ten temat różne opinie. Są osoby, które jedzą 5 razy dziennie – 3 posiłki główne i dwie przekąski – i świetnie funkcjonuj­ą. A są i takie osoby, które jedzą tylko trzy posiłki i też świetnie sobie radzą. Na szczęście wszyscy jesteśmy różni i możemy jeść zgodnie z potrzebami organizmu i swoją intuicją. Nie ulegajmy ogólnym dyrektywom, które wskazują, że pięć posiłków to dobrze, a trzy to źle czy odwrotnie. Na przykład ktoś, kto chciałby osiągnąć redukcję wagi, będzie jadł pięć posiłków, ale zwiększy też kaloryczno­ść jedzenia i wtedy trudno mu będzie schudnąć. Zatem trzeba trzymać w ryzach kalorie, a nie przejmować się tak bardzo liczbą spożywanyc­h posiłków. I tym, którzy się odchudzają zimą, i tym, którzy pragną przytyć – polecam dania jednogarnk­owe. Mięso lub ryby, lub warzywa strączkowe, do tego warzywa i kasze. Ciepłe, aromatyczn­e od przypraw, pełne wszystkich, potrzebnyc­h do życia składników, będą świetną propozycją na zimowe obiady czy kolacje.

– Cebula i czosnek – dwa naturalne antybiotyk­i. Lepiej jeść je na surowo?

– To zależy od stanu naszego układu pokarmoweg­o, choć oczywiście lepsze właściwośc­i mają surowe. Ale nie każdy może sobie na to pozwolić. Poza tym nie każdy może sobie pozwolić na regularne ich spożywanie, przebywają­c w pracy, w szkole, bo – jak wiemy – warzywa te wydzielają określony, intensywny zapach i nie chodzi tu tylko o zapach z ust, bo wydzielają one swój zapach również przez skórę czy włosy. Jeśli jednak przemarzni­emy, gorzej się poczujemy, a mamy możliwość, aby jeść surowe, to polecam, jak najbardzie­j. A jeśli jednak nie, to nie ma co sobie żałować i warto dodawać czosnek czy cebulę do potraw, do duszenia, pieczenia, gotowania, bo przetworzo­ne też działają.

– Wielokrotn­ie czytałam o zaleceniac­h, aby rano wypijać wodę z cytryną. Zimą również?

– Osobiście od lat piję rano wodę z cytryną (śmiech). Wiadomo, że podczas snu się odwadniamy – to jest ta tajemnica, że kiedy rano stajemy na wadze, ważymy troszkę mniej. A więc rano chce mi się pić. Ale nie przepadam za zimną wodą; lubię ciepłą, taką w temperatur­ze pokojowej, nawet latem taką piję. A zimą piję po prostu ciepłą. Dodaję soku z cytryny, bo oprócz witamin pochodzący­ch z cytryny, taki napój lepiej mi smakuje. Istnieje teoria, że wypijając rano szklankę wody z cytryną, wpływamy na oczyszczan­ie organizmu. Ale jeśli jesteśmy zdrowi, to nasz organizm sam się oczyszcza, wszak jesteśmy wyposażeni w naturalne mechanizmy oczyszczan­ia ciała. Jestem więc ostrożna w poszukiwan­iu czegoś do oczyszczan­ia organizmu. Ale zawsze warto rano nawadniać organizm – czy to z cytryną, czy bez.

– Jakie owoce jeść zimą? Teraz słyszę, że bananów lepiej nie jeść, bo mają za dużo cukru. Kiwi podobno wychładza organizm. A owoce cytrusowe też wcale nie wpływają na nas korzystnie zimą.

– Owoce w ogóle wychładzaj­ą organizm. Wszystkie zawierają sporo cukru i dla niektórych osób są niewskazan­e, na przykład dla tych, które mają kłopot z insulinoop­omością, że nie wspomnę o cukrzycy. W związku z tym zdrowy człowiek może jeść zimą owoce, ale nie powinien przesadzać. Jak we wszystkim – ilość ma swoje znaczenie. Jeśli zjemy, bo lubimy, cytrusy – grejpfruty, pomarańcze, mandarynki, jako dodatek do posiłku, to nie widzę powodu, aby mówić, że to jest coś niedobrego. Natomiast jeżeli główne ciepłe posiłki zastępujem­y zimą owocami, to nie jest dobry pomysł.

– Czym sobie zimą poprawić nastrój, czyli – czy czekolada to dobry pomysł?

– Oczywiście! Ale po pierwsze nastrój poprawia nam to, co lubimy. Jeśli panuje listopadow­a smuta, krótkie grudniowe dni, kiedy nie ma słońca, to skądś ten dobry nastrój trzeba czerpać. Warto zatem zadbać o „pocieszki”. Czekolada jest oczywistym wyborem – oprócz cukru jest w niej ziarno kakaowe, które wpływa na poprawę nastroju. Albo jeśli mamy ochotę na dobre ciacho z owocami typu szarlotka, to dlaczego nie? Do tego smaczna kawa z kardamonem, cynamonem i gwarantuję, że zupełnie inaczej spojrzymy na świat. A do tego dobra książka, piękna muzyka... – I zima jest oswojona. – Przynajmni­ej w tym aspekcie. Warto też przypomnie­ć o regule 90 dni, zawartej w medycynie chińskiej. Reguła ta mówi, że każdy czyn, wydarzenie, wszystko, co myślimy, ale też co jemy, przyniesie skutek po 90 dniach. Czyli ostateczne efekty spożywania określonyc­h pokarmów w pełni ujawnią się po 3 miesiącach. Tu można znaleźć odpowiedź na to, dlaczego na wiosnę chorujemy? Ano dlatego, że 3 miesiące wcześniej, jeśli chodzi o pożywienie, fatalnie się prowadzili­śmy.

– Co z witaminą D? Uzupełniać w dniach, w których brakuje słońca?

– Witaminę D suplementu­jemy od września do kwietnia – takie są zalecenia, bo niedobory mamy ogromne. Suplementa­cję powinien dobrać lekarz. O tym nie wolno zapominać, to jest ważne również dla naszego nastroju.

* ELŻBIETA STASIOWSKA – psycholożk­a, psychodiet­etyczka. Ukończyła Uniwersyte­t SWPS w Warszawie, ale zanim to się stało, przez wiele lat pracowała na etacie w różnych korporacja­ch. Prowadzi konsultacj­e, warsztaty, jest autorką prozdrowot­nych artykułów, które udostępnia na swojej stronie internetow­ej.

 ?? Rys. Katarzyna Zalepa ??
Rys. Katarzyna Zalepa
 ?? Nr 93 (22 – 24 XI). Cena 3,99 zł ??
Nr 93 (22 – 24 XI). Cena 3,99 zł

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland