Do serca przytul pluskwiaka
(Angora)
Rozmowa z Dorotą Sumińską.
– Czy zwierzęta mają duszę? – Nie wiem, czy ktokolwiek ją ma. Ale jeśli tak, to zapewne zwierzęta. Co do ludzi mam pewne wątpliwości. – Nie jesteśmy wyjątkowi? – Egocentryzm naszego gatunku jest śmieszny. Biorąc pod uwagę czas spędzony na Ziemi, to raczej my, ludzie, jesteśmy w rozwojowych powijakach. Z punktu widzenia ewolucji człowiek to nieudany gatunek. Do tego głupi, bo piłuje gałąź, na której siedzi, czyli pcha planetę ku zagładzie.
Gdyby wyginęły komary, wraz z nimi wymarłaby cała masa różnych gatunków zwierząt. Gdyby zniknął człowiek, nikt by na tym nie ucierpiał. Dopiero wtedy planeta by odżyła, odetchnęła, zaczęła być piękna i zdrowa. Nie jesteśmy światu do niczego potrzebni.
– Ponura wizja, zwłaszcza przy wigilijnym stole.
– A kto powiedział, że nasze święta dla wszystkich są radosne? Każde obchody świąt to rzeź niewinnych stworzeń. Miliardy zwierząt muszą umrzeć, żebyśmy się cieszyli.
– Rośnie liczba ludzi, którzy rezygnują z jedzenia mięsa.
– To dobra moda. W dodatku zaraźliwa. Trzeba edukować, nawoływać, uświadamiać. Może uda się zasiać w kimś choć cień wątpliwości i wywołać refleksję. Sama wychowałam się w rodzinie mięsożerców, bardzo lubię mięso. Ale kładąc na szali własne upodobanie smakowe i czyjeś życie, wegetarianizm to niewielkie wyrzeczenie. Dołóżmy do tego fakt, że natura stworzyła człowieka jako istotę roślinożerną. Mięso nam po prostu szkodzi. Na szczęście dla wielu młodych ludzi na świecie wybór zaczyna być prosty. Podnosi się słuszny bunt wobec cierpienia zwierząt i niszczenia planety, co przywraca wiarę w zdrowy rozsądek.
– Ostatnio ukazała się pani książka dla dzieci „Skąd przyszedł pies?”. Miałam jednak wątpliwości, czy podarować ją synom pod choinkę. – Dlaczego? – Nie owija pani w bawełnę. – Dziecku należy się prawda, bo też myśli, czuje i ma prawo wyboru. Tymczasem wychowujemy najmłodszych w obłudzie, jesteśmy do bólu hipokrytami.
– Bo nie opowiadamy im o zabijaniu zwierząt?
– Powinny wiedzieć, że jedząc parówkę lub kotleta, tak naprawdę jedzą świnkę, krówkę czy indyka, którego ktoś zabił. To uczciwe. Zwierzęta domowe, które zwykliśmy nazywać przyjaciółmi, w praktyce są naszymi niewolnikami. To my przecież decydujemy o każdej minucie ich życia. Psy i koty to infantylne produkty udomowienia. Dziecko od maleńkości musi czuć odpowiedzialność za ich życie.
– Czy to prawda, że dzieci lepiej się rozwijają, gdy wychowują się wśród zwierząt?
– Dziecku potrzebny jest ktoś bliski, stabilny i zawsze dostępny. Ktoś, kto nie wyjedzie w delegację, nie będzie się kłócił, nie rozwiedzie się, nie porzuci, nie osądzi pochopnie. Często jedynym takim członkiem rodziny jest pies lub kot, zwłaszcza że ich kontakt jest idealny, bo jedno i drugie porozumiewa się na poziomie emocji. Zwierzęta kochają swoich właścicieli podobnie jak dzieci kochają swoich rodziców. Bezwarunkowo, ufnie, wiernie.
– Czy ludzie są zwierzętom coś winni?
– Mamy wobec nich dług, którego nie zdołamy już spłacić. Udomowienie
było największą krzywdą, jaką mogliśmy im wyrządzić. Zabraliśmy dzikim zwierzętom życie. Nazywamy ich przyjaciółmi, a schroniska pękają w szwach. Co gorsza, nie kastrując zwierząt domowych, nie pozbędziemy się problemu bezdomności. Gdyby każdy zamiast rasowego psa z hodowli adoptował kundelka, schroniska stałyby puste. Ale w przypadku bardzo dużych, prywatnych schronisk, to dochodowy biznes. Im większe schronisko, tym więcej przynosi pieniędzy. A więc po co likwidować bezdomność, skoro można na niej zarobić?
– Przynajmniej zaostrzyliśmy kary za znęcanie się nad zwierzętami. Kolejne kraje wprowadzają wobec nich tzw. status osoby nieludzkiej. Co to oznacza?
– Niektóre gatunki, jak walenie czy konkretne małpy, zyskały w wybranych krajach „prawo do życia” jako osoba nieludzka i prawo do spełniania wszystkich potrzeb gatunkowych, Już w 2013 r. Indie przyznały ten status delfinom. Za zabicie osoby nieludzkiej odpowiada się tak samo jak za zabicie każdej innej osoby. To dobry krok. Uważam, że zwierzęta powinny mieć swoje miejsce w każdej konstytucji, bo są niezaprzeczalnymi obywatelami danego kraju.
– Tymczasem w Polsce, wbrew europejskim praktykom, wciąż nie likwidujemy ferm zwierząt futerkowych.
– Jesteśmy potentatami w tej dziedzinie zbrodni. Jeśli można stopniować cierpienie, jakie człowiek zadaje zwierzęciu, to fermy futerkowe są szczególnie okrutne. Bardzo często zwierzęta są odzierane ze skóry na żywca. Lisy zabija się przed oskórowaniem, wsadzając jedną elektrodę do pyszczka, drugą do odbytu, i puszczając prąd. Fermy to wstyd i hańba przed resztą świata. I znowu tracę wiarę w gatunek ludzki. Kilka miesięcy temu urodził się mój wnuk. Martwię się o to, w jakim świecie będzie żył. W tej kwestii jestem pesymistką. Obawiam się, że przy tak dużej skali zniszczenia nie zdążymy odrobić strat. Zresztą nie zapowiada się, żebyśmy w ogóle próbowali coś naprawiać. Na razie gonimy na oślep tunelem, wypatrując złotego cielca. Pogubiliśmy się, oszaleliśmy. Gatunek ludzki naprawdę się nie udał.
– Czy zwierzęta są świadome śmierci?
– Dlaczego mają być nieświadome? Nie są idiotami i doskonale rozumieją, że coś się skończyło, ktoś odszedł. Ma to wpływ na ich życie. Nie jest rzadkością, że zwierzę umiera ze smutku i tęsknoty za opiekunem lub przyjacielem. Opowiem historię jednego z moich psów – Drapcia. Znalazłam go na śmietniku, gdy miał pięć tygodni. Kiedy trafił do naszego domu, Ciapek, ogromny, 80-kilogramowy pies, zaczął się nim opiekować, wychował go jak syna. Drapcio spędził dzieciństwo w ramionach Ciapka. Niestety, Ciapek umarł nagle i Drapcio był świadkiem pochówku przybranego ojca. Najpierw leżał na grobie i przez wiele dni nie chciał odejść. Później często odwiedzał to miejsce. Od tego czasu kompletnie się zmienił. Z sowizdrzała, lekkoducha, wesołka stał się smutnym, złośliwym i stetryczałym melancholikiem. Nigdy nie odzyskał radości życia, bo nie umiał już być szczęśliwy bez taty i przyjaciela.
– Wiele gatunków, np. słonie czy szympansy, przeżywa żałobę po bliskich.
– Nie trzeba szukać wśród naczelnych. Pewnego razu zerwałam gałązkę brzozy. Patrzę, a na listku siedzi pani pluskwiakowa i dogląda jajeczek. Ten gatunek bardzo dba o młode, karmi je dzióbek w dzióbek. Z czasem listki zwiędły, jajka wyschły, larwy umarły, a pani pluskwiakowa wciąż przy nich trwała. Nie umiała odejść od swoich dzieci, a ja nie mogłam sobie darować tej głupio zerwanej gałązki. To jest mikrokosmos, dla większości ludzi niezauważalny. Ale tam też jest życie i są emocje.
Dorota Sumińska – weterynarka, pisarka, z zamiłowania psycholożka zwierząt i obrończyni ich praw. Autorka wielu książek (m.in. „Do serca przytul psa”), poradników, programów telewizyjnych i radiowych. Prowadzi audycję „Wierzę w zwierzę” w Radiu Tok FM.