TELEWIZOR POD GRUSZĄ
W teatrzyku marionetek Kaczyńskiego wielkie panuje ożywienie i ruch wzmożony. Czuć w całym zespole pacynek przypływ świeżej energii, wzrost adrenaliny przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Od powodzenia tego spektaklu zależy zwycięstwo. Kolejne pięć lat występów w Pałacu Prezydenckim. Niekończące się tournée po kraju i świecie. Stąd ta wielka mobilizacja. Wszystkie światła skierowane są na grającego rolę prezydenta Dudę. Tekst ma Jędruś wykuty na blachę, miny, gesty przećwiczone, obietnice przygotowane. Dla każdego coś miłego, coś dobrego. Widzowie miast i wsi czekają na ten wyborczo-propagandowy spektakl. Każdy chce zobaczyć na żywo, wysłuchać tych opowieści pozbawionych treści, bajek z mchu i paproci w wykonaniu Andrzeja Dudy. Pierwsze prapremierowe występy zachwyciły zwolenników prezydenta i rozbawiły jego przeciwników. Należę do tych drugich. Andrzej Duda, aktor naturszczyk, przemawiając do widzów, nadużywa emocjonalnych środków wyrazu. Jest nabzdyczony, nadęty, robi groźne miny, zadziera głowę, macha rękami, przeszywa ostrym spojrzeniem i podnosi głos w przeświadczeniu, że dodaje sobie powagi, ważności, a nie śmieszności. Jędruś chce uchodzić za niezłomnego, niezależnego męża stanu. Stara się wmówić rodakom, że jest prezydentem wszystkich Polaków, a nie jednego Kaczyńskiego. Żałosny to widok. Jakiej klasy politykiem, jakiego formatu prezydentem jest Duda, najbardziej wymownie, obrazowo pokazuje sławne zdjęcie, gdzie Jędruś Krakowiaczek ci ja stoi jak lokaj, sługa uniżony obok biurka, za którym siedzi jego pan i WŁADCA Donald Trump! Ostatnio wielce zasmucił kaczystów i wprawił ich w minorowy nastrój ukochany przez nich amerykański sekretarz stanu Pompeo, który w trakcie kryzysu irańskiego zadzwonił do kilkudziesięciu przywódców krajów łącznie z Białorusią, a nie znalazł nawet jednej minuty, żeby porozmawiać z prezydentem Dudą. Zupełnie niezrozumiały, nieuzasadniony jest ten wielki smutek i żal. Wszak powszechnie wiadomo, że dzwoni się NA, a nie DO lokaja!