Napad na sklep monopolowy
Było już dobrze po dwudziestej pierwszej. Inspektor Nerak zaparkował przed dwupiętrową kamienicą, której parter zajmował nocny sklep monopolowy. Jedyne okno wystawowe, obok drzwi wejściowych, oświetlało chodnik oraz skrawek jezdni. Kiedy inspektor wszedł do środka, zobaczył dwóch młodych mężczyzn. Gdy się przedstawił, jeden z nich zaczął zeznawać: – To ja wezwałem policję. Nazywam się Jacek Nowak. To było coś okropnego. Jeszcze teraz trzęsę się ze zdenerwowania. Zbliżała się godzina dwudziesta pierwsza. Kończyłem akurat podliczać utarg, a mój kolega Andrzej, który chwilę przed napadem przyszedł mnie odwiedzić, poszedł do toalety. Nie było już żadnego klienta. W pewnym momencie za rogiem budynku, w którym znajduje się nasz sklep, zaparkowało białe audi, z którego wysiadło dwóch mężczyzn. Mieli na głowie czapki bejsbolówki z długimi daszkami. Wbiegli do sklepu, przy drzwiach naciągnęli na twarze chusty, którymi mieli owinięte szyje. Jeden z nich sterroryzował mnie pistoletem, a drugi kazał, abym zawołał kolegę. Gdy ten wyszedł z toalety, bandyci, grożąc pistoletem, zaprowadzili nas do magazynu, kazali położyć się na podłodze, związali nas i wyszli. Po chwili usłyszałem pisk opon odjeżdżającego samochodu. Wyswobodziłem się z więzów i wybiegłem na salę sklepową. Rozbita kasa fiskalna zionęła pustką. Wróciłem do magazynu, uwolniłem Andrzeja, następnie zadzwoniłem pod numer alarmowy i powiadomiłem o napadzie.
Nerak podziękował ekspedientowi i poprosił jego kolegę, aby opowiedział swoją wersję wydarzeń.
– Gdy byłem w toalecie, usłyszałem, że woła mnie Jacek. Kiedy wyszedłem, zobaczyłem dwóch mężczyzn. Jeden z nich trzymał w ręku pistolet i terroryzował nim Jacka. Kazali nam wejść do magazynu, a tam związał nas ten, co nie miał broni.
Po wysłuchaniu mężczyzny inspektor rozejrzał się po sklepie. Było to niewielkie pomieszczenie, którego witryna, obok drzwi wejściowych, wychodziła na ulicę. Z tyłu na zapleczu sklepu znajdował się magazyn bez okien. Kiedy inspektor stamtąd wychodził, podszedł do niego technik z laboratorium kryminalistycznego, który akurat przyjechał: – Panie inspektorze, zabezpieczymy ślady i wyniki będą jutro na pana biurku.
– Nie ma potrzeby, abyście cokolwiek tu robili – oświadczył Nerak. – Nic się tu nie wydarzyło, a panowie wymyślili bajeczkę o napadzie, aby ukraść pieniądze. O tym, że ta bajka nie trzyma się kupy, świadczą dwa fakty.
O jakich faktach myślał inspektor Nerak?
Rozwiązanie zagadki za dwa tygodnie. Na odpowiedzi Czytelników detektywów czekamy do 6 lutego. Wśród osób, które udzielą poprawnej odpowiedzi, rozlosujemy nagrodę książkową.
Odpowiedzi prosimy przesyłać pod adresem: redakcja@angora.com.pl lub na kartkach pocztowych: Tygodnik „Angora”, 90-007 Łódź, pl. Komuny Paryskiej 5a.
Rozwiązanie zagadki sprzed dwóch tygodni „Kto zabił właściciela lombardu?”: Kowalski powiedział, że widział zamknięte oczy szefa i krew na jego koszuli oraz krawacie. Jak mógł to widzieć, skoro zastrzelony leżał na brzuchu?
Wpłynęło 17 prawidłowych odpowiedzi na kartkach pocztowych i 78 e-mailem.
Książkę Anny Trojanowskiej „Człowiek z brzytwą” (wydawnictwo Zysk i S-ka) wylosowała pani Grażyna Wozińska z Zielonej Góry.
Gratulujemy! Nagrodę wyślemy pocztą.