Kto będzie strażnikiem żyrandola
Rozmowa z prof. Antonim Dudkiem.
Znamy już wszystkich liczących się kandydatów w wyborach prezydenckich. Jeszcze niedawno wydawało się, że ubiegający się o reelekcję Andrzej Duda nie ma z kim przegrać, ale mimo słabości jego konkurentów zwycięstwo obecnego prezydenta wcale nie jest przesądzone.
Od początku było wiadomo, że kandydatem rządzącej Zjednoczonej Prawicy może być tylko Andrzej Duda. W Platformie, a właściwie w Koalicji Obywatelskiej, najpierw liczono, że zgodzi się wystartować Donald Tusk. Jednak sondaże nie dawały mu szans na zwycięstwo. W tej sytuacji zdecydowano się wystawić kobietę. Jednak Małgorzata Kidawa-Błońska nie została wybrana przez aklamację, gdyż w ostatniej chwili przewodniczącemu PO Grzegorzowi Schetynie udało się namówić Jacka Jaśkowiaka, prezydenta Poznania, żeby wystartował w partyjnych prawyborach. Jaśkowiak przegrał z kretesem (345 do 125), ale Schetyna zyskał czas, żeby ponad miesiąc dłużej kierować Platformą.
Na lewicy było jeszcze gorzej. Żaden z trzech liderów nie chciał kandydować, gdyż słaby wynik podkopałby ich pozycję. Rozważano więc wystawienie mało znanej działaczki, z góry skazując ją na pożarcie. Ostatecznie na start w wyborach zdecydował się Robert Biedroń, gdyż koalicjant z SLD dał mu propozycję nie do odrzucenia, a ponieważ Wiosna faktycznie już nie istnieje, europoseł musiał się zgodzić. W PSL-u, a właściwie Koalicji Polskiej (PSL-Kukiz’15) od początku wszystko było jasne. Kandydat może być tylko jeden i jest nim szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz.
Najciekawiej było w Konfederacji, która zorganizowała prawybory na wzór amerykański. Konwencje wojewódzkie, elektorzy, dobra organizacja. Kandydaci zawierali taktyczne sojusze, potem je zrywali i zawierali nowe. Podobnie było z ich elektorami. Ostatecznie dość nieoczekiwanie, ale wyraźnie, wygrał Krzysztof Bosak (115 głosów elektorskich), przed Grzegorzem Braunem (77) i Arturem Dziamborem (51). Dwaj doświadczeni politycy ponieśli sromotną klęskę, choć niektórzy wróżyli im zwycięstwo. Janusz Korwin-Mikke uzyskał 21 głosów, a Jacek Wilk – 9.
Duda miałby szanse na zwycięstwo w pierwszej turze.
– Ale przez tę twardą retorykę prezydent może stracić wyborców niezdecydowanych i centrowych.
– Ta strategia jest obliczona na zwycięstwo w pierwszej turze. Ale gdy to się nie uda, prezydent może mieć problem, jak w dwa tygodnie wszystko odkręcić i pozyskać centrowych wyborców. Rozumiem, że sztab Dudy dokonał wyboru i gra na zwycięstwo w pierwszej turze.
– Konfederacja straszy nas konsekwencjami amerykańskiej ustawy 447 „ o niezwłocznym uczynieniu sprawiedliwości ocalonym z Holocaustu, którym nie zadośćuczyniono ich strat”. Duda nie pojechał do Jerozolimy. Czy to także próba neutralizacji rywala z prawej strony sceny politycznej?
– Myślę, że Duda nie będzie grał tą kartą, gdyż byłoby to niezręczne w kwestii naszych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Za to przypuszczam, że PiS i sztab Dudy już niedługo ostro zaatakują Konfederację i Bosaka za prorosyjskość. I nie będzie miało znaczenia – faktyczną czy rzekomą. Jeszcze przed wystąpieniem Putina w Jerozolimie premier Morawiecki w wywiadzie dla TVP zaatakował Konfederację za „wymowne milczenie” i „związki z Rosją”. Mimo że 23 stycznia w Izraelu Putin nie zaatakował Polski, należy się spodziewać ostrych wystąpień prezydenta Dudy na tematy historyczne w duchu krytyki nie tylko Rosji, ale również jej popleczników w Polsce. I może się okazać, że jako ten poplecznik zostanie wskazany Bosak.
– Tyle że Bosak – w przeciwieństwie do niektórych polityków Konfederacji – jest wyważony, więc trudno będzie w jego wystąpieniach znaleźć jakieś prorosyjskie akcenty.
– Ja nie twierdzę, że to się uda, tylko mówię, że takie próby już się zaczęły.
– Ale w drugiej turze wyborcy Konfederacji zapewne zagłosowaliby na Dudę.
–O to toczy się gra. Duda będzie musiał w taki sposób atakować Bosaka, żeby nie zrazić do siebie jego wyborców.
– Kidawa-Błońska wydaje się dziś najpoważniejszym, a może nawet jedynym kandydatem, który może znaleźć się w drugiej turze z obecnym prezydentem.
– Na placu boju pozostają: jeden pancernik, czyli Andrzej Duda, jeden ciężki krążownik – Kidawa-Błońska, dwa lekkie krążowniki, to jest Kosiniak-Kamysz i Hołownia, którzy balansują na poziomie od kilku do kilkunastu procent. Reszta to lekkie jednostki. Takie ścigacze, wśród których najważniejsi to Bosak i Biedroń. – Tak nisko ocenia pan Biedronia? – W wyborach parlamentarnych lewica zdobyła 12 proc. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby Biedroń był w stanie powtórzyć ten wynik. To polityk, który mimo młodego wieku jest już mocno zużyty. Ale zobaczymy. Może jeszcze czymś nas zaskoczy.
– A co z wyborcami, którzy wcale albo bardzo rzadko biorą udział w wyborach? Który z kandydatów ma największe szanse na przekonanie ich do siebie?
– Tych niezdecydowanych i tych, którzy zazwyczaj nie chodzą na wybory, w tym roku będzie mniej niż zwykle. Do tej pory w wyborach prezydenckich największą frekwencję (68 proc.) odnotowano w 1995 r., gdy w drugiej turze Kwaśniewski wygrał z Wałęsą. Teraz w pierwszej turze frekwencja może być podobna, a w drugiej może nawet dojść do 70 proc. Sondaż wskazujący na minimalną wygraną Dudy z Kidawą-Błońską jest moim zdaniem nie do końca wiarygodny. Bardziej przekonuje mnie badanie przeprowadzone przez firmę na zlecenie jednego
z prawicowych portali, gdzie w drugiej turze Duda wygrywa ze wszystkimi co najmniej o 12 proc., ale także 12 proc. badanych stwierdziło, że są jeszcze niezdecydowani, na kogo oddadzą swój głos. To pokazuje, że wynik drugiej tury wcale nie jest już przesądzony. Nie zapominajmy też, że jeszcze mogą pojawić się kolejni kandydaci. Liroy-Marzec z pewnością jest w stanie zebrać wymagane 100 tys. podpisów i w pierwszej turze zyskać 1 proc. głosów. To niewiele, ale to będzie oznaczać, że ten 1 proc. zabierze komuś z mocnych graczy, co przy wyrównanej stawce może mieć znaczenie.
– Wydaje się, że Liroy równie dobrze może zabrać ten 1 proc. Dudzie, jak i Kidawie-Błońskiej.
– To mógłby być ten 1 proc., którego zabrakłoby Dudzie do zwycięstwa w pierwszej turze, ale może też odebrać głosy Hołowni, gdyż obaj są antyestablishmentowi, co w tym przypadku oznacza, że nie są kandydatami kartelu czterech głównych partii. Jeżeli ktoś ma dość partii politycznych, to zostaje mu Hołownia, być może Liroy i w jakimś stopniu także Bosak.
– Czy Hołownia jest dużym zagrożeniem dla Kidawy-Błońskiej?
– Jak pokazały to badania, gdyby dziś odbyły się wybory, to Hołownia w pierwszej kolejności odebrałby głosy Kosiniakowi-Kamyszowi, a dopiero w drugiej Kidawie-Błońskiej. Jeżeli do marca kandydatka Koalicji Obywatelskiej utrzyma 10-procentową przewagę nad Hołownią i Kosiniakiem-Kamyszem, to już jej nie straci, ale jeśli spadnie poniżej 20 proc., to wszystko może się zdarzyć.
– Co by się stało, gdyby Kidawa-Błońska nie weszła do drugiej tury?
– Platformę spotkałaby katastrofa podobna do tej, jaka miała miejsce w Akcji Wyborczej Solidarność przed 20 laty. Wówczas w pierwszej turze wygrał Aleksander Kwaśniewski, ale Marian Krzaklewski, lider AWS-u, zajął dopiero trzecie miejsce (za Andrzejem Olechowskim), uzyskując fatalny wynik 15,5 proc. Przypomnę, że AWS rządził wówczas Polską w koalicji z Unią Demokratyczną, a rok później już się rozpadł.
– Na partię tak dużą i doświadczoną w sprawowaniu władzy jak Platforma Obywatelska Małgorzata Kidawa-Błońska nie jest najmocniejszym kandydatem.
– Przede wszystkim ma problemy z udziałem w debacie, co może sprawić, że wspomniany przeze mnie efekt wyborów plebiscytowych w jej przypadku będzie słabszy, niż gdyby kontrkandydatami Dudy w drugiej turze byli Hołownia lub Kosiniak-Kamysz. Mimo że wybory prezydenckie są loterią, to moim zdaniem w drugiej turze znajdą się jednak Duda i Kidawa-Błońska.
– Czy to, kto zostanie nowym szefem Platformy, będzie miało wpływ na wynik Kidawy-Błońskiej?
– Zapewne tak. Na placu boju pozostało już tylko dwóch liczących się kandydatów: Tomasz Siemoniak i Borys Budka. O ile Budka, moim zdaniem, rzuci wszystkie siły na rzecz kandydatki Koalicji Obywatelskiej, to nie jestem pewny, czy zrobi to Siemoniak. Obecny szef PO Grzegorz Schetyna bardzo słabo angażował się w promowanie Kidawy-Błońskiej i nie wiem, czy do końca akceptuje jej kandydaturę. A ponieważ Siemoniak jest związany ze Schetyną, to zrobi to, co mu Schetyna każe.
– Przez niespełna cztery miesiące, które zostały do wyborów, może pojawić się coś, co w znaczący sposób wpłynie na ich wynik?
– Tego nie da się przewidzieć. Nie spodziewam się jednak żadnych dużych afer związanych z najważniejszymi kandydatami. Ale czasem z pozoru drobna sprawa może mieć duże znaczenie.
W 2015 r. takim przełomem była niewinna wizyta Bronisława Komorowskiego w parlamencie japońskim (polski prezydent wołał wówczas do szefa BBN-u gen. Kozieja: „Chodź, szogunie”. Wprawdzie jego kancelaria twierdziła, że wszedł wtedy na podest znajdujący się za miejscem przeznaczonym dla spikera Izby Reprezentantów, jednak z tego, co było widać na filmie, wydaje się, że wszedł na fotel spikera – przyp. autora).
– Nawet przy najlepszych trenerach medialnych i doradcach trudno mi sobie wyobrazić, żeby w debacie telewizyjnej Duda nie poradził sobie z kandydatką Koalicji Obywatelskiej.
– Duda jest niezłym mówcą, ale lubi się nakręcać i wtedy wpada w rodzaj słowotoku. Czasem zdarza mu się też powiedzieć niezbyt śmieszny dowcip.
W najbliższym czasie prezydent będzie występował publicznie wiele razy. Musi uważać, żeby nie przeszarżować, bo wówczas zostanie to wykorzystane przeciwko niemu. Z kolei Kidawa-Błońska będzie chyba trzymać się nauczonego tekstu i go recytować albo czytać z promptera, co wywołuje złe wrażenie. Pani marszałek gra rolę dostojnej matrony, ale teraz znalazła się pod szczególną obserwacją. Ostatnio TVP filmowała ją z drona jak z jakąś osobą chodziła po ulicy. Nie ulega wątpliwości, że podczas spotkań wyborczych, których będzie coraz więcej, zostaną podjęte próby, żeby ją sprowokować i żeby zdjęła wspomnianą maskę matrony. Jeżeli to się uda, telewizja publiczna z pewnością to wykorzysta. Dzisiaj największym zagrożeniem dla Kidawy i Dudy są oni sami.