Gdzie spotkasz gwiazdę?
„Angora” na salonach warszawki.
Gdyby ich nie było, musielibyśmy ich wymyślić. Celebryci dostarczają nam swoim istnieniem tyle radości, że bez nich trudno wyobrazić sobie nawet jeden dzień. Ich problemy, dylematy, wreszcie większe i mniejsze wyjścia, podczas których wyginają się w pociesznych pozach i robią wymyślne miny – to wszystko poprawia humor każdemu zwykłemu zjadaczowi chleba.
Jest kilka miejsc w Warszawie, gdzie znani ludzie umawiają się z fotoreporterami na ustawki. To pewne, że niedaleko restauracji „Flaming & Co” zawsze kręci się jakiś paparazzo, bo w okolicach obiadu będzie tam miał robotę. Nie dlatego, że sam ją sobie zorganizował, ale dlatego, że redakcja któregoś z tabloidów albo portali plotkarskich zamówiła u niego nowe zdjęcia Ewy Chodakowskiej (37 l.) albo Małgorzaty Rozenek (41 l.). Celebryci będą publicznie narzekać, jak bardzo zależy im na prywatności i jak źle znoszą ciągłą obecność wścibskich panów z aparatami fotograficznymi, ale wszyscy – bez wyjątku – bywają w najpopularniejszych kawiarniach czy klubach, gdzie bywają wszyscy. Nie trzeba się więc specjalnie wysilać, żeby się na nich natknąć. I tak, gdy trzeba podpatrzyć kogoś znanego w prywatnych czy niemal intymnych okolicznościach, to oczywiście najlepiej pójść na plac Zbawiciela. Tu, na Zbawiksie – jak warszawiacy nazywają to miejsce w samym środku miasta – zawsze siedzą znani aktorzy i muzycy. Kawiarnia „Charlotte” od lat pęka w szwach już od śniadania, mimo że za parę bułeczek, kawę i dżem trzeba zapłacić kilkanaście złotych, co zwykłemu człowiekowi nie mieści się w głowie. Do tego lepiej pogodzić się z tym, że na wszystko długo się czeka, a obsługa bywa zblazowana, bo w końcu niejedną gwiazdę już w życiu widziała. Wieczorami ludzie sączą tam prosecco, udając, że to szampan, a po kilku kieliszkach układają sobie życie, choćby tylko na jedną noc. Kto ma nocą wzrok niezamglony, wypatrzy w tłumie czulących się do siebie celebrytów. Komu ceny z kosmosu niestraszne, powinien pójść do Hali Koszyki, która – to prawda! – została fantastycznie odrestaurowana i zamieniona w doskonałą miejscówkę na spotkania od rana do wieczora. Różne kuchnie i atmosfera metropolii kuszą, ale lepiej przygotować się na spory wydatek. W zamian natkniecie się tam na blogerki, youtuberów i innej maści celebrytów. Oczywiście na drogie zakupy gwiazdy chodzą do Vitkaca – po wydaniu tysięcy złotych na torebki, swetry i spodnie można jeszcze w restauracji na piątym piętrze wypić kawę albo zjeść wymyślny obiad, podziwiając z balkonu panoramę Warszawy. Oczywiście najchętniej celebryci pojawiają się wszędzie tam, gdzie zamiast wydawać pieniądze, mogą je zarabiać, a więc na przykład na pokazach, premierach kosmetyków czy samochodów. Za przyjście na takie imprezy najbardziej znani dostają pieniądze, ci mniej rozpoznawani muszą się cieszyć, że w ogóle zostali zaproszeni. Co zjedzą i wypiją na bankiecie, to ich, nie będą musieli puszczać kasy w przydomowej Żabce. Robert Kupisz (53 l.) rozpoczął sezon hucznych imprez w 2020 roku pokazem swojej kolejnej kolekcji. Już nikt prawie nie pamięta, że kiedyś był fryzjerem, zwanym też szumnie stylistą fryzur. Teraz z powodzeniem dzierży miano projektanta mody, a celebryci już się u niego nie czeszą, za to chętnie wkładają ubrania z jego logo. Jako twórca ubrań do noszenia na co dzień czy na ulicę, Kupisz stara się nadążać za trendami w każdej dziedzinie. Dlatego tym razem nie było tradycyjnego wybiegu, a modelki i modele spacerowali wśród zaproszonych gości. Można było więc z bardzo bliska przyjrzeć się fasonom i materiałom, z których uszyte zostały ubrania. Na dodatek, dzięki wykorzystaniu nowoczesnej technologii, goście mieli możliwość podejrzenia na ekranach, co dzieje się za kulisami imprezy, a także oglądali filmy z pracy nad kolekcją nazwaną „‘89”, bo nawiązuje stylem do lat 80. i 90. dwudziestego wieku. Jak mówi sam autor kolekcji, jest ona bardzo osobista, bo sięga do czasów, które go ukształtowały – były to czasy jego młodości, a moda z tamtych lat wpisuje się w dzisiejsze trendy. To prawda, światowi projektanci już od kilku sezonów szukają inspiracji w czasach, kiedy najwięksi modnisie nosili z dumą kreszowe szeleszczące dresy. Nic dziwnego, że inspiracje tamtymi czasami było też widać w strojach gwiazd, które licznie stawiły się na imprezie. Nie każda inspiracja odległą epoką każdemu wychodzi na zdrowie. Dlatego Beata Kozidrak (59 l.), która sprawiała wrażenie, jakby wehikuł czasu przeniósł ją tu i teraz z siermiężnej przeszłości, nie miała prawa wyglądać dobrze. Kraciasty płaszcz i za krótka szara dżinsowa sukienkokoszula pasowałyby dziewczynie o połowę młodszej. Jak się ma już trochę więcej lat, lepiej nie udawać nastolatki, bo na takie numery nikt się nigdy nie daje nabrać. I co z tego, że koszula od samego Kupisza i bardzo droga, bo aż za 1300 zł. Już Coco Chanel wiedziała, że kolano to najmniej efektowna część naszego ciała i lepiej je zakrywać, niż odkrywać. Dodajmy, że starzeje się szybciej niż ręce i twarz, więc na wszelki wypadek warto przy okazji wielkiego wyjścia po prostu schować je pod odpowiedniej długości odzieżą. Lara Gessler (31 l.) ma świetne nogi, więc wciąż uparcie zapomina włożyć spodnie. Ale nawet tej zimy, która bardziej przypomina jesień, a momentami też i wiosnę, to wciąż wydaje się jednak objawem szaleństwa albo co najmniej desperacji. Jeszcze bardziej musiała marznąć Honorata Skarbek (27 l.), która nie tylko odsłoniła nogi, ale i ramiona. Trzęsąc się i szczękając zębami, pozowała do zdjęć, a mimo chłodu udawało jej się wykrzesać z siebie odrobinę uśmiechu. Ewa Szabatin (41 l.) włożyła spodnie marmurki – kilkadziesiąt lat temu był prawdziwy szał na te charakterystycznie wybarwione dżinsy! Każda dziewczyna chciała takie mieć. Żeby je kupić, trzeba było się nie lada wysilić, mieć znajomych za granicą albo przynajmniej znajomości na bazarku z tureckimi ciuchami. Dziś po modne spodnie wystarczy pójść do Kupisza, a tam nie trzeba mieć znajomości, wystarczy jedynie gruby portfel.