Na kawałkach raju
Rozmowa z dr. hab. Tomaszem Janiszewskim, ornitologiem z UŁ.
– Jadąc z Łodzi do Częstochowy, doliczyłem się ostatnio ponad setki ptaków z dziobami zakrzywionymi ku dołowi (jak u orłów), ostrymi na końcu jak nóż. Przesiadywały przy autostradowych barierkach, na słupach elektrycznych. Kątem oka widziałem, jak kręciły głowami: w lewo, w prawo, w lewo! Jakby wodziły wzrokiem za pędzącymi samochodami.
– To drapieżniki! W okolice dróg i autostrad przyciąga je pożywienie. I pewnie wielu kierowcom, podróżnym może przyjść na myśl, że to padlinożercy, którzy tylko czekają, aż któraś z pędzących maszyn potrąci jakieś bujające w obłokach – chcące przejść na drugą stronę trasy – zwierzątko. Ale to nieprawda! Warto zwrócić uwagę, co to za ptaki. Są to pustułki i myszołowy. Głównym daniem w ich menu są drobne nornice, myszy, szczury, a czasem też krety. Autostrada z jej otoczeniem oferuje tym ptakom niesamowite wprost możliwości żerowania, ponieważ wzdłuż niej ciągnie się zawsze wąski pas zieleni – trawa, która jest regularnie koszona przez pracowników służby drogowej. Nikt tam nie orze, niczego nie sadzi. To raj dla gnieżdżących się pod jej powierzchnią gryzoni. Ale jednocześnie też i raj dla skrzydlatych drapoli. Na przystrzyżonej trawce te wszystkie małe zwierzątka, które wcześniej czy później wychodzą na powierzchnię, są widoczne jak na dłoni, tzn. jak na skrzydle... I wtedy ciach! Drapieżniki robią swoje. Oczywiście jakaś trącona przez samochód wiewiórka albo drobny ptaszek, czyli padlina, też się trafia. Ale dla tych ptaszydeł to drugorzędna sprawa. W wypatrywaniu zwierząt, które zginęły na miejscu pod kołami, specjalizują się krukowate. Mięsożerne, a raczej wszystkożerne kruki – śmietanka ptasiej inteligencji. One już dobrze wiedzą, które odcinki autostrad są dla nich najbardziej atrakcyjne.
– Zauważyłem, że najwięcej skrzydlatych drapieżników przesiaduje na wylotach z miast, miasteczek. Dlaczego akurat w takich miejscach?
– Rzecz dotyczy głównie pustułek, które teraz gniazdują w Polsce bardzo licznie w centrach miast. Ot, polubiły nasze strychy kamienic, zakamarki kościelnych wież, ale mimo wszystko rzadko w takiej betonowej dżungli polują. I zawsze o poranku – chociażby w Łodzi – można obserwować, jak wylatują z miasta. Kierują się na podmiejskie pola i właśnie w okolice autostradowych wylotówek i obwodnic. Wracają, zanim zaczyna się ściemniać. Widać to szczególnie zimą, kiedy dzień jest krótki. Autostrada jest dla tych ptaków ważnym punktem jeszcze z innego powodu. Wraz z pojawieniem się takich tras wybudowaliśmy przy nich również wiadukty, mosty, kładki z różnego rodzaju przęsłami, z wydrążeniami – w sam raz nadającymi się na ich gniazda! Tym bardziej że szczęśliwym lokatorom tak blisko do raju – do tych regularnie koszonych przy autostradach zielonych pasów.
– Którejś zimy udało mi się uchwycić kilkadziesiąt myszołowów na jednym zdjęciu. Siedziały na skrawku pola, jeden obok drugiego. Rolnik wylał tam nawóz, którego zapach przyciągał je jak magnes. Żadnemu drapieżnikowi nie przeszkadzał bezpośredni kontakt z pobratymcami...
– Czym innym w przypadku ptaków jest terytorium, czyli miejsce gniazdowania, którego bronią najczęściej przed osobnikami tego samego gatunku, a czym innym jest rewir – obszar, na którym polują. Myszołowy mogą mieć częściowo wspólne rewiry. Z tym że akurat w tym wypadku mamy do czynienia z jeszcze inną sytuacją. Ta scena miała miejsce w okresie pozalęgowym. Wtedy wiele ptaków, nawet osiadłych, nie broni już swoich terytoriów. Bo to nie ma sensu. Terytorializm w tym znaczeniu przygasa zimą. I wtedy rzeczywiście możemy obserwować takie zgrupowania myszołowów liczące kilka, kilkanaście osobników. Ale gdy, tak jak w tym wypadku, mają dostatek pokarmu, bo rolnik rozrzucił na pole jakieś resztki, pewnie odpadki mięsne, nie było żadnego powodu, żeby się o nie spierać, walczyć ze sobą, męczyć. Najważniejsze dla ptaków było to, żeby się najeść.
– Nie bały się nawet przechodzących akurat zdziczałych psów. Co więcej, to psy wyraźnie bały się ptaków.
– Otóż w przyrodzie jest tak, że potencjalne ofiary potrafią często zaatakować drapieżnika. Zbiorowo! Wiadomo, psy są dużo silniejsze od takich drapieżnych ptaków, lecz jednak warunkiem skutecznego ataku ze strony czworonogów mogło być jedynie zaskoczenie, o którym na takim otwartym terenie nie mogło być mowy. I gdyby nawet psy były mocno wygłodniałe i zaświtałby im pomysł ataku, to nie tak łatwo byłoby im któreś z takich ptaszydeł capnąć. Zresztą pewnie spojrzały na tę armię i wolały podkulić ogony.
– Czy takie przyautostradowe polowania na masową skalę urządzane przez drapieżne ptaki mogą mieć jakiś wpływ na zachwianie równowagi w przyrodzie?
– Absolutnie nie. Myszołowy, pustułki, które obserwujemy w zmienionym przez człowieka krajobrazie, korzystają mimo wszystko z różnych źródeł pokarmu i wybierają te najbardziej dla nich korzystne. Gdy przesiadywanie przy autostradzie przestanie im się opłacać, przeniosą się w inne miejsca. O zachwianiu równowagi liczebności skrzydlatych drapieżników i ich ofiar nie ma tu mowy.