Kupujemy nowoczesne samoloty F-35... bez offsetu i uzbrojenia
Blogi i blagi.pl
32 amerykańskie samoloty F-35 będą bronić polskiego nieba. Jak je uzbroimy. W piątek polski rząd podpisał umowę w sprawie zakupu maszyn. Jej wartość to 4,6 mld dolarów. Pierwsze samoloty otrzymać mamy w 2024 r. (do szkolenia w USA), zaś do kraju F-35 trafią dopiero w 2026 roku. Jak informuje MON, oprócz samolotów (i zapasowego silnika) kupujemy szkolenia, system logistyczny i symulatory. Do tego części zamienne itp. Cena zakupu nie obejmuje uzbrojenia. Gdyby Polska przystąpiła do programu badawczego, jak to zrobiła np. Dania, prawdopodobna cena mogłaby być niższa. Głównymi udziałowcami programu Joint Strike Fighter są Stany Zjednoczone i Wielka Brytania – wyjaśnia „Polska The Times”. Kupując samoloty za gigantyczne pieniądze, rząd nie zadbał o offset.
– Samoloty F-35 to gwarancja zabezpieczenia naszych granic powietrznych. Dziś rozpoczęliśmy projekt, który wprowadzi biało-czerwoną szachownicę na najnowszą, 5. generację myśliwców. Polska kolejny raz pokazała, że jest wiarygodnym partnerem i realizuje zobowiązania wobec NATO – obwieścił premier Mateusz Morawiecki (twitter.com/MorawieckiM).
– W polskich Siłach Powietrznych kończy się epoka kokpitów z napisami cyrylicą. Rozpoczynamy erę najnowocześniejszych, budzących respekt u potencjalnych przeciwników, myśliwców 5. generacji. Umowa na 32 samoloty F-35 podpisana! – pisał szef MON Mariusz Błaszczak (twitter. com/mblaszczak).
– „Polska jest jedynym krajem, który może sobie pozwolić na zakup tych samolotów” – zacytowała słowa Antoniego Macierewicza nt. zakupu F-35 Katarzyna Lubnauer (twitter. com/Klubnauer). – Raczej jedynym, który jest skłonny tak przepłacić i jeszcze nie zapewnić sobie offsetu... – skwitowała.
– (...) sam zakup maszyn to tylko część kosztów. Do nich należy dorzucić koszty związane z eksploatacją, zbudowaniem odpowiednich baz dla samolotów i stworzeniem sieciocentrycznego środowiska, bez którego F-35 nie wykorzystają w pełni swoich bojowych zalet. No i koszty serwisowania. Właśnie, serwisowanie, eksploatacja. Tu mamy drugi problem. Otóż F-35 powstał w ramach programu Joint Strike Fighter. Program jest zamknięty w tym sensie, że są dobrani już wszyscy kooperanci potrzebni do produkcji i serwisowania samolotów. To oznacza, że polski przemysł obronny i lotniczo-rakietowy ma nader marne szanse, aby coś uszczknąć dla siebie z miliardów, które wydamy na obsługę F-35. One popłyną do zagranicznych, głównie amerykańskich zakładów. A że pozyskanie nowych maszyn wiąże się z wycofaniem samolotów MiG-29 i Su-22, z których remontów i utrzymania żyje spora część polskiego sektora lotniczego, to można spokojnie założyć, że obecnie posiadanych 48 samolotów F-16 nie będzie w stanie ich utrzymać. Czyli zostaną zamknięte (...) – analizował Bogusław Mazur (wprost.pl/blogi/boguslaw-mazur).
– Kupujemy samoloty za 18 mld zł. Tymczasem w mediach amerykańskich czytam, że F-35 nie strzelają prosto (tricky.link/f-35)... – zareagował Robert Biedroń (twitter.com/RobertBiedron). – Średnia cena F-35 (ze szkoleniami itp.) „z tegorocznej serii” (!) w wersji podst., z błędami i bez offsetu (o części będziemy żebrać w USA?), to ~550 mln zł. Nie wiadomo kto i na jakiej podstawie wydał taką decyzję. Ani po co. Drogi gadżet na defilady? Zapomnieliście o caracalach?
– Oj tam, oj tam. Co za problem, że działko strzela krzywo. F-35 zza węgła będzie strzelać jak w powstaniu – ironizował Paweł Wroński (twitter.com/ PawelWronskigw). – Według „Wiadomości” już mamy F-35, a z tego powodu Moskwa, ale i Berlin drżą ze strachu. F-35 na razie jeszcze chorują na choroby wieku dziecięcego, a szef Komisji Obrony Michał Jach chce już modernizować...
– To oburzające, że resort obrony narodowej nie chciał poinformować sejmowej komisji ON o warunkach, na jakich ma dojść do podpisania tego kontraktu. PiS kupuje potajemnie drogie zabawki, żeby „zrobić łaskę” Trumpowi. Nie wybrałbym żadnego sprzętu rosyjskiego z przyczyn oczywistych. Uważam, że F-35 to nie jest najbardziej potrzebny zakup. Armia znacznie bardziej ucieszyłaby się ze śmigłowców. Jednak ten zakup pozostaje nadal wyłącznie wytworem wyobraźni byłego ministra Antoniego Macierewicza. Postawienie na czele priorytetów samolotu F-35 – bardzo drogiego i bardzo skomplikowanego, o niewielkiej przydatności obronnej – świadczy o tym, że te priorytety stoją na głowie, a nie na nogach – skomentował Andrzej Rozenek (twitter.com/ARozenek).