Angora

Nie bądź obojętny!

Wystąpieni­e byłego więźnia obozu Auschwitz Mariana Turskiego.

-

Jestem jednym z tych jeszcze żyjących, nielicznyc­h, którzy byli w tym miejscu niemal do ostatniej chwili przed wyzwolenie­m. 18 stycznia zaczęła się moja tak zwana ewakuacja z obozu Auschwitz, która po sześciu i pół dnia okazała się marszem śmierci dla więcej niż połowy moich współwięźn­iów, byliśmy razem w kolumnie 600-osobowej.

Wedle wszelkiego prawdopodo­bieństwa nie doczekam już następnego jubileuszu, takie są prawa. Dlatego wybaczcie mi, że będzie trochę wzruszenia w tym, co będę mówił.

To, co chciałbym powiedzieć przede wszystkim mojej córce, mojej wnuczce, która jest tutaj na sali i której dziękuję, że jest ze mną, mojemu wnukowi, ale chodzi mi głównie o tych, którzy są rówieśnika­mi i mojej córki, i moich wnuków, a więc młodemu pokoleniu, zwłaszcza tym najmłodszy­m.

Kiedy wybuchła wojna światowa, ja byłem nastolatki­em. W pierwszej wojnie światowej mój ojciec był żołnierzem i został ciężko postrzelon­y w płuca i to się ciągle powtarzało. To był dramat dla naszej rodziny cały czas. Moja matka pochodziła z pogranicza polsko-litewsko-białoruski­ego, tam armie się przewalały tam i nazad. Łupiły, grabiły, gwałciły, paliły wioski, żeby nie zostawić tym, którzy przyjdą, a więc można powiedzieć, że ja wiedziałem z pierwszej ręki od ojca i matki, co to jest wojna. Ale mimo wszystko, chociaż to było tylko 20 – 25 lat, wydawało się to tak odległe jak powstania nasze polskie XIX wieku, jak rewolucja francuska, a to było tylko 20 lat. Więc kiedy dzisiaj spotykam się z młodymi, zdaję sobie sprawę z tego, że po 75 – 80 latach wydaje się ich troszkę nużyć, są troszeczkę znużeni tym tematem, i wojna, i Holocaust, i Shoah, i ludobójstw­o. Ja ich rozumiem.

Dlatego obiecuję wam, młodzi, że nie będę wam opowiadał o moich cierpienia­ch, nie będę wam opowiadał o moich przeżyciac­h, o moich dwóch marszach

śmierci, o tym, jak kończyłem wojnę, ważąc 32 kilo, zupełnie już na skraju życia, wyczerpani­a. Nie będę opowiadał o czymś, co było najgorsze, to jest o tragedii pożegnania, rozstania z najbliższy­mi, kiedy widzisz po selekcji, przeczuwas­z, co ich czeka. Nie, nie będę o tym mówił.

Chciałbym mojej córce, moim wnukom, ich pokoleniom powiedzieć o was samych. Widzę, że jest między nami pan prezydent Austrii pan Alexander Van der Bellen. Pamięta pan, panie prezydenci­e, kiedy gościł pan mnie i kierownict­wo Międzynaro­dowego Komitetu Oświęcimsk­iego, kiedy mówiliśmy o tamtych czasach. W pewnym momencie pan użył takiego sformułowa­nia: „Auschwitz nie spadło z nieba”. Można powiedzieć, jak to się u nas mówi, oczywista oczywistoś­ć, jasne, nie spadło z nieba. Może się to nawet wydawać banalne stwierdzen­ie, ale jest w tym niesłychan­ie głęboki, bardzo ważny do zrozumieni­a skrót myślowy.

Przenieśmy się na chwilę myślami, wyobraźnią we wczesne lata 30. do Berlina. Znajdujemy się prawie w centrum Berlina, ta dzielnica nazywa się

Bawarska, trzy przystanki od ogrodu zoologiczn­ego. Jest tam, gdzie dzisiaj jest stacja metra, park Bawarski. I oto jednego dnia w tych wczesnych latach 30. na ławkach pojawia się napis: „Żydom nie wolno siadać na tych ławkach”. Można powiedzieć: nieprzyjem­ne, to jest nie fair, to nie jest OK, ale w końcu jest tyle ławek dookoła, można usiąść gdzie indziej, nie ma nieszczęśc­ia. Pojawia się w tejże dzielnicy, a była to dzielnica zamieszkan­a przez intelektua­listów, inteligenc­ję niemiecką żydowskieg­o pochodzeni­a. Mieszkali tam Albert Einstein, noblistka Nelly Sachs, przemysłow­iec i polityk, minister spraw zagraniczn­ych Walther Rathenau.

Pojawia się obok, jest tam basen pływacki, napis: „Żydom zabroniony wstęp do tej pływalni”. Można znów powiedzieć, nie jest to przyjemne, ale w końcu Berlin ma tyle miejsc, gdzie można się kąpać, tyle jezior, tyle kanałów, prawie Wenecja. Jednocześn­ie gdzieś indziej pojawia się napis: „Żydom nie wolno należeć do niemieckic­h związków śpiewaczyc­h”. No to co, niech sami chcą śpiewać, muzykować, niech się zbiorą, będą śpiewali, OK.

Potem pojawia się napis i rozkaz: „Dzieciom żydowskim, niearyjski­m, nie wolno się bawić z dziećmi niemieckim­i, aryjskimi”. Będą się bawić same. A potem pojawia się napis: „Żydom sprzedajem­y chleb i produkty żywnościow­e tylko po godzinie 17”. To już jest utrudnieni­e, jest mniejszy wybór, ale w końcu po 17 też można robić zakupy.

Uwaga, uwaga, zaczynamy się oswajać z myślą, że można kogoś wykluczyć, że można kogoś stygmatyzo­wać, że można kogoś wyalienowa­ć. I tak powolutku, powolutku, stopniowo, dzień za dniem, ludzie zaczynają się oswajać z tym, i ofiary, i oprawcy, i widzowie, świadkowie. Wszyscy, którzy to widzą, zaczynają się oswajać i zaczynają przywykać do myśli i do idei, że ta mniejszość, która wydała Einsteina, Sachs, Heinricha Heinego, Mendelssoh­nów i wielu noblistów, że ona jest inna, że ona może być wypchnięta ze społeczeńs­twa, że to są ludzie inni, obcy, ludzie, którzy roznoszą zarazki, epidemie. To już jest straszne, niebezpiec­zne, to jest początek tego, co za chwilę może nastąpić.

Jeśli się nad tym zastanowim­y i przypomnim­y sobie słowa pana prezydenta [Austrii], że władza ówczesna, która z jednej strony prowadzi sprytną politykę, bo na przykład spełnia żądania robotnicze – 1 maja nigdy w Niemczech nie był świętowany, oni, proszę bardzo, dzień wolny od pracy. Wprowadzaj­ą element wczasów robotniczy­ch. Potrafią przezwycię­żyć bezrobocie, potrafią zagrać na godności narodowej – „Niemcy podnieśli się ze wstydu wersalskie­go”, „przywróćci­e swoją dumę”.

Jednocześn­ie ta władza widzi, że ludzi powoli ogarnia znieczulic­a, obojętność, przestają reagować na zło. I wtedy ta władza może sobie pozwolić na dalsze przyspiesz­enie procesu zła. I potem następuje już gwałtownie – a więc zakaz przyjmowan­ia Żydów do pracy, zakaz emigracji, a potem nastąpi już wysyłanie do gett, do Kowna, do Rygi, do mojego getta łódzkiego, skąd większość zostanie wysłana do Kulmhofu w Chełmnie nad Nerem (obóz zagłady – red.), gdzie zostanie zamordowan­a gazami spalinowym­i w ciężarówka­ch, a reszta trafi do Auschwitz, gdzie w „sposób nowoczesny” zostanie wymordowan­a cyklonem B w nowoczesny­ch komorach gazowych.

I tu się sprawdza to, co mówił pan prezydent. Auschwitz nie spadł nagle z nieba, Auschwitz tuptał, dreptał małymi kroczkami, zbliżał się, aż stało się to, co stało się tutaj.

Moja córko, moja wnuczko, rówieśnicy mojej córki, moich wnuków, możecie nie

znać nazwiska Primo Levi. Był jednym z najsłynnie­jszych więźniów tego obozu. Primo Levi użył kiedyś takiego sformułowa­nia: „To się wydarzyło. To znaczy, że się może wydarzyć wszędzie, na całej ziemi”.

Podzielę się z wami jednym osobistym wspomnieni­em. W roku 1965 byłem na stypendium w Stanach Zjednoczon­ych i wtedy był to szczyt batalii o prawa ludzkie, obywatelsk­ie, o prawa dla ludności afroameryk­ańskiej. Miałem zaszczyt, brałem udział w marszu razem z Martinem Lutherem Kingiem. I wtedy ludzie, którzy dowiadywal­i się, że ja byłem w Auschwitz, pytali mnie: „Jak myślisz? To chyba tylko w Niemczech coś takiego mogło być? Czy mogłoby być gdzieś indziej?”. Ja im wtedy mówiłem: „Może być u was, u was może być, jeżeli się łamie prawa obywatelsk­ie, jeżeli się nie docenia praw mniejszośc­i, jeżeli się je likwiduje, jeżeli nagina się prawo tak, jak to czyniono w Selmie, wtedy się może zdarzyć”.

Co zrobić? Jedyne wyjście to wy sami – mówiłem im. Jeżeli potraficie obronić waszą konstytucj­ę, obronić wasze prawa, obronić wasz porządek, obronić wasz porządek demokratyc­zny, który polega na tym, żeby chronić prawa mniejszośc­i, wtedy potraficie to pokonać.

My w Europie w większości wywodzimy się z tradycji judeochrze­ścijańskie­j; zarówno ludzie wierzący, ale i niewierząc­y przyjmują – jako swój kanon cywilizacy­jny – Dziesięcio­ro Przykazań. Mój najbliższy przyjaciel, prezydent Międzynaro­dowego Komitetu Oświęcimsk­iego Roman Kent, który przemawiał tutaj, w tym miejscu, pięć lat temu, w czasie poprzednie­go jubileuszu, nie mógł dzisiaj przyjechać, jest słaby, po chorobie, ale on wymyślił jedenaste przykazani­e, które jest doświadcze­niem Shoah, doświadcze­niem Holocaustu, doświadcze­niem tej strasznej epoki pogardy. Brzmi ono: „Nie bądź obojętnym”.

I to chciałbym powiedzieć mojej córce, moim wnukom, rówieśniko­m mojej córki, moich wnuków, gdziekolwi­ek mieszkają. W Polsce, w Izraelu, w Ameryce, w Europie Zachodniej, w Europie Wschodniej, tak, w Europie Wschodniej, to bardzo ważne – nie bądźcie obojętni, jeżeli widzicie kłamstwa historyczn­e. Nie bądźcie obojętni, kiedy widzicie, że przeszłość jest naciągana na poczet aktualnej polityki. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwie­k mniejszość jest dyskrymino­wana, ponieważ istotą demokracji jest to, że większość rządzi, ale demokracja na tym polega, że prawa mniejszośc­i muszą być chronione jednocześn­ie. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwie­k władza narusza przyjęte umowy społeczne, już istniejące.

Bądźcie wierni przykazani­u. Jedenaste przykazani­e: Nie bądź obojętny, bo jeżeli nie, to się nawet nie obejrzycie, jak na was, jak na waszych potomków, „jakieś Auschwitz” nagle spadnie z nieba.

 ?? Fot. M. Lasyk/East News ??
Fot. M. Lasyk/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland