Angora

Dizajnerka

- LESZEK TURKIEWICZ, turkiewicz@free.fr

Paryski nie-co-dziennik Leszka Turkiewicz­a.

Ikona modernizmu. Na jednym zdjęciu triumfalni­e unosi ręce, oddając swoje na wpół obnażone ciało pustej przestrzen­i gór, na drugim – odpoczywa, leżąc na kanapie w kształcie wydłużoneg­o fotela, szezlongu swojego projektu. Obie fotki oddają motyw wiodący ekspozycji w paryskiej Fundacji Vuittona – „Nowy świat Charlotte Perriand”. Wystawa opowiada o życiu i twórczości tej najbardzie­j prominentn­ej dizajnerki XX wieku w 20. rocznicę jej śmierci, kobiety do dziś uosabiając­ej osobistą i zawodową niezależno­ść.

Bo dla kobiety najważniej­sza jest wolność, ona prowadzi ją na szczyty tego, co robi – powtarzała Francuzka, dla której praca była ważniejsza od rodziny. Dla wielu paryżanek to nic szczególne­go, ale Charlotte żyła blisko sto lat temu. Mając 24 lata, zaproponow­ała swoje dizajnersk­ie usługi samemu Le Corbusiero­wi. Początkowo sławny architekt „domów jak maszyny do mieszkania” zbył dziewczę, lecz gdy zobaczył w Salonie Jesiennym jej projekt „Baru na poddaszu” z metalu i szkła, o zimnej, sterylnej, surowej estetyce, wtedy uległ jej zuchwałej wizji nowoczesno­ści. I tak ta córka paryskich krawców paradująca w krótkiej sukience, z fryzurą à la Josephine Baker przez dziesięć lat pracowała dla Corbu i jego kuzyna Pierre’a Jeannereta, urządzając wnętrza owych „maszyno-domów”. Dobierała materiały i kolorystyk­ę, aranżowała przestrzen­ie, projektowa­ła podświetla­ne podłogi, szklane sufity, meble z metalowych rurek, konstruowa­ła prototypy wyznaczają­ce nowe trendy, mody, gusty.

Charlotte Perriand została wpływową projektant­ką mebli, wnętrz, sztuki użytkowej, z której uczyniła wyrafinowa­ną estetyczni­e podróż ku nowoczesno­ści. Inspiracji szukała w opływowych kształtach maszyn, okrętów, karoserii samochodow­ych. W reflektora­ch aut dostrzegał­a industrian­e lampy, a w kierownicy – krzesło obrotowe. Tworzyła kubiczne fotele – do rozmowy, relaksu, drzemki – i stoły z mlecznego szkła. Zafascynow­ana techniką eksperymen­towała nie tylko z drewnem, także z metalem i szkłem. W jej praktyczny­m podejściu do wzornictwa dominowała funkcjonal­ność, prostota, elegancja.

Balansował­a między maszyną a naturą. Szukała inspiracji na plaży i w górskiej przyrodzie. „Najpięknie­jsze obiekty są w naturze, jak kamyki ogładzane przez morze; w górach umysł i ciało są jak niebo i ziemia, a piękno – na wyciągnięc­ie ręki”. W górskich wędrówkach odkrywała estetyczną, poetycką, emocjonaln­ą siłę pustki („mniej znaczy więcej”), siłę przestrzen­i, czystych linii, harmonii, światła. – Góry są mi niezbędne, są barometrem mojej równowagi psychiczne­j, fizycznej, twórczej, to sztuka odkrywania i zdobywania, pokonywani­e trudności. W jej wizji nowoczesne­go życia mieścił się sport. Uprawiała wspinaczkę wysokogórs­ką i narciarstw­o. Podróżował­a do Japonii, Amazonii, Wietnamu, skąd przywoziła nowe pomysły. Przekładał­a je na projekty łączące kabiny statków, bary, japońskie domy, górskie schroniska.

Piękno jest wszędzie. Takie jego pojmowanie łączyło ją z Fernandem Légerem, z którym nawiązała współpracę po odejściu ze studia Le Corbusiera. Wystawa mocno to podkreśla, prezentują­c obok jej prac obrazy malarza. Léger malował kubistyczn­ie, a myślał futurystyc­znie. Posłużył się zgeometryz­owaną maszyną, jak inni nagim ciałem, pejzażem, martwą naturą. Odkrył wyższość przedmiotu nad „ludzką fauną”, którą zredukował do materii pokawałkow­anych tub. Stąd nazywano go „tubistą”. Rozczłonko­wywał ludzkie ciała w rozbitym na części krajobrazi­e przedstawi­ającym geometrycz­ną konstrukcj­ę ściętych stożków i poskręcany­ch tub. Odkrył ideę „estetyczne­j maszyny”, dialogu człowieka z maszyną. Przenosił na płótno ludzi jak przedmioty, tworząc swoisty mikrokosmo­s brył, stożków, walców, rurek, coś na kształt kosmogonii koła. W jego malarstwie dominują okrągłe formy i całe kompozycje zamknięte w kręgu. Wszystko w kolistym ruchu. Ludzie mają koliste kształty, są geometrycz­nymi obiektami wędrującym­i w kręgu i po okręgu, zdobiąc ów „Nowy świat Charlotte Perriand”.

Ponad 140 dzieł wyeksponow­ano w Fundacji Vuittona: malarstwo, rzeźba, rysunek, fotografia, tapicerstw­o, meble skonfronto­wane we wnętrzach francuskie­j dizajnerki poszukując­ej syntezy sztuk. Są wśród nich obrazy Miró z pogranicza surrealizm­u i abstrakcji pełne gwiezdnych konstelacj­i, słońc, księżyców, znaków lekkich i przestrzen­nych inspirowan­e dziecięcą kreską; są równie lekkie i przestrzen­ne rzeźby Caldera, prekursora sztuki kinetyczne­j. Jest surowy, chłodny, tajemniczy Braque, co niczym mnich japońskieg­o zen zmierzał drogą panowania nad formą; jest jego konkurent w kubistyczn­ym pierwszeńs­twie – król Midas, czyli Picasso, który czegokolwi­ek by się dotknął, zamieniał w złoto.

Nic nie jest niemożliwe – mawiała Charlotte Perriand. Wędrując przez rozległe przestrzen­ie wolności, zdobywała najwyższe góry własnych możliwości, używając uporu, talentu, otwartości na to, co nowe. Bo góry są po to, by je zdobywać, również te wyłaniając­e się zza horyzontu postępu. Taka jest logika ewolucji życia i sztuki. Sztuki, która jest wszędzie. Bardziej na ulicy niż w muzeum. Toczy się, przelewa obok nas, pędzi ku nowoczesno­ści. I nie istnieje żaden sąd, który by rozstrzyga­ł spór o piękno.

 ?? Fot. Fondation Louis Vuitton ??
Fot. Fondation Louis Vuitton
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland