Angora

Nie będą umierać za Gdańsk?

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

Pytanie do Romualda Szeremieti­ewa, dr. hab. nauk wojskowych.

Rozmowa z ROMUALDEM SZEREMIETI­EWEM, dr. hab. nauk wojskowych, p.o. ministrem obrony narodowej (1992), I zastępcą ministra obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka

– Według raportu amerykańsk­iego ośrodka badawczego Pew Research Center aż 82 proc. Polaków popiera nasze członkostw­o w NATO. To najwyższy wynik ze wszystkich państw paktu. W samych Stanach Zjednoczon­ych poparcie wyniosło tylko 52 proc., a w Turcji zaledwie 21. W 1939 r. srogo zawiedliśm­y się na sojusznika­ch, ale widać nadal wierzymy w moc umów i traktatów.

– W czasach PRL-u NATO było marzeniem wielu z nas. Teraz to się ziściło i wierzymy, że zapewni nam bezpieczeń­stwo.

–W tym samym badaniu aż 50 proc. ankietowan­ych w 16 krajach oświadczył­o, że w razie gdyby jedno z państw członkowsk­ich zostało napadnięte przez Rosję, to ich kraj nie powinien użyć wobec napastnika siły wojskowej. A więc znowu nasi sojusznicy nie będą umierać za Gdańsk, a właściwie za Rygę, Wilno i Tallin, gdyż według wszystkich analityków wojskowych zagrożona jest nie tyle Polska, co państwa bałtyckie.

– Ten wynik wcale mnie nie zaskoczył, gdyż wśród Francuzów, Włochów czy Niemców od lat przeważają nastroje pacyfistyc­zne.

– Państwa bałtyckie są miękkim podbrzusze­m paktu. Prawdopodo­bnie to Polska wzięłaby na siebie ciężar ich obrony. Tymczasem Rosjanie nie kryją, że w razie konfliktu są gotowi do prewencyjn­ego użycia broni jądrowej.

– Rosja w swojej doktrynie wojskowej zakłada użycie taktycznej broni jądrowej, więc istnieje teoria, że uderzy na nas punktowo, co mogłoby sparaliżow­ać działania obronne NATO. Ale to tylko jeden z wielu scenariusz­y. Jednak na razie Stany Zjednoczon­e są obecne na wschodniej flance NATO, a niebawem rozpoczyna­ją się „Defender Europe”, największe od 30 lat ćwiczenia NATO (37 tys. żołnierzy, w tym 20 tys. Amerykanów i 20 tys. jednostek sprzętu – przyp. autora), podczas których ćwiczone będzie przerzucan­ie dużej liczby wojsk z Ameryki do naszej części Europy.

– Gdy prezydent Trump przemawiał w Warszawie, oczekiwali­śmy, że oświadczy, iż w ramach art. 5 paktu w razie napaści na Polskę USA zapewnią nam atomowy parasol ochronny.

– Do takiej deklaracji nie przywiązyw­ałbym aż tak wielkiej wagi. Dla mnie o wiele ważniejsza jest odpowiedź na pytanie, czy środki wojskowe, jakie na wschodniej flance instalują Amerykanie, są wystarczaj­ące do odstraszen­ia Rosji. W obecnej sytuacji moim zdaniem tak. Rosja dąży do podporządk­owania Ukrainy środkami gospodarcz­ymi, polityczny­mi i militarnym­i, a mimo to nie udaje jej się tego osiągnąć. Ameryka odbudowuje swoje zdolności militarne do prowadzeni­a dwóch wojen jednocześn­ie. Ale musimy być przygotowa­ni także na taki scenariusz, że to się nie uda, Donald Trump nie wygra wyborów, a USA postanowią nie angażować się militarnie w Europie. – I co wtedy? – Już generał Clausewitz twierdził, że najpierw trzeba liczyć na własne siły, a dopiero potem na sojusznikó­w.

– Powinniśmy wrócić do poboru czy ograniczyć się tylko do wojska zawodowego?

– Oczywiście, że pobór jest niezbędny. Przywrócil­i go nawet neutralni Szwedzi, myślą o tym Francuzi, mimo że z racji położenia geograficz­nego nic im nie zagraża.

– Wydajemy już 2 proc. PKB na obronność, a chcemy 2,5, ale nawet wówczas dysproporc­ja sił między nami a Rosją będzie ogromna.

– Nie ma wątpliwośc­i, że Polskę stać na stworzenie takiego potencjału obronnego, który sprawiłby, że Rosji nie opłacałoby się nas atakować.

– Na razie jednak to się nam chyba nie udaje. Mało tego, reforma wojskowa przeprowad­zona przez Anatolija Sierdiukow­a i Siergieja Szojgu skierowana jest przede wszystkim przeciwko Polsce. Jakkolwiek groźnie by to brzmiało, to nie Stany Zjednoczon­e są dziś głównym wrogiem Rosji, ale Polska, o czym zapominają chyba polskie elity polityczne i te z obozu władzy, i te z opozycji.

– Zgadzam się, że Polska staje się przeciwnik­iem numer jeden Rosji. Nie jest to naszą winą, ale wynika z geopolityk­i. Nie tylko jesteśmy najważniej­szym krajem wschodniej flanki NATO, ale samym swoim istnieniem stoimy na przeszkodz­ie realizacji planu odbudowy rosyjskiej mocarstwow­ości, a w dalszej perspektyw­ie nawet wyparcia Ameryki z Europy i zbudowania razem z Niemcami nowego ładu polityczne­go sięgająceg­o od Lizbony po Władywosto­k. Także koncepcja Trójmorza, która na razie jest tylko ideą, bardzo denerwuje Moskwę.

– Podobno w Kijowie rodzi się pomysł stworzenia sojuszu obronnego z Warszawą?

– Na pewno byłoby to w interesie Ukrainy. Nie wiem jednak, czy Polska sama zdecydował­aby się na taki krok. NATO dziś chyba także nie jest w stanie zapewnić im bezpieczeń­stwa, ale w dłuższej perspektyw­ie wszystko jest możliwe.

– Na razie o wiele ważniejsze jest to, co dzieje się na Białorusi, którą Rosja chce wchłonąć.

– W relacjach z Białorusią wszystkie nasze rządy po 1989 r. popełniły ogromną liczbę błędów. W czasach, gdy prezydente­m był Stanisław Szuszkiewi­cz, Białorusin­i chcieli, żeby Polska pozwoliła im korzystać z portu w Gdyni. Padały też propozycje przyjęcia przez nich polskiej waluty. Gdyby to się stało, dziś nasza wschodnia flanka wyglądałab­y zupełnie inaczej, a bez opanowania Białorusi Rosja nie jest w stanie realnie zagrozić Polsce. Ale niestety, w tamtych latach naszym elitom zabrakło wyobraźni i chyba także odwagi, a niewykorzy­stane okazje niemal zawsze się mszczą.

– Czy los Białorusi jest przesądzon­y?

– Moim zdaniem nie jest. Łukaszenka przy wszystkich swoich wadach przyzwycza­ił się, że jest prezydente­m suwerenneg­o państwa. Kiedyś snuł plany, że jak powstanie związek Białorusi i Rosji, to może nawet zostanie prezydente­m federacji. Ale teraz już wie, że w najlepszym wypadku może zostać szefem białoruski­ej guberni, i to pod warunkiem, że prezydent Putin wyrazi na to zgodę. Jest też w Mińsku grupa wpływowych polityków i wojskowych, którzy także chcą zachować suwerennoś­ć swojego kraju. W żywotnym interesie Polski jest istnienie niepodległ­ej Białorusi. Dlatego zamiast atakować Łukaszenkę za łamanie swobód obywatelsk­ich, powinniśmy umacniać białoruską państwowoś­ć. Zbliżenie naszych państw byłoby odebrane w Moskwie jako prawdziwe nieszczęśc­ie.

–W Paryżu i Berlinie mówi się o stworzeniu armii europejski­ej, co jest absolutnie nierealne. Do tego Macron, tak jak kiedyś de Gaulle, zaczyna podważać jedność NATO.

– Zastanawia­m się, jaki jest stan umysłów francuskic­h elit? Myślę, że podobny do tego z roku 1939 r. Francją bym się nie przejmował – ani nam nie zaszkodzi, ani nie pomoże, bo do tego, mówiąc kolokwialn­ie, trzeba mieć jaja.

– Czy nasi generałowi­e i żołnierze wiedzą, do jakiej wojny się przygotowu­ją: obronnej, hybrydowej, ofensywnej?

– Na razie na stronach Ministerst­wa Obrony Narodowej i Biura Bezpieczeń­stwa Narodowego widnieją dokumenty z czasów Bronisława Komorowski­ego i Donalda Tuska. Ale może jakaś strategia istnieje, tylko jest utrzymywan­a w tajemnicy.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland