Rzucałem koktajlami Mołotowa!
Mateusz Morawiecki:
– Oczywiście (rzucałem koktajlami Mołotowa – przyp. red.), ze skutkiem pozytywnym. Rzucaliśmy przede wszystkim w nyski policyjne i działka armatnie, które jeździły podczas demonstracji i bardzo zimną wodą rozpędzały demonstrantów. To był nasz główny cel – powiedział podczas wywiadu na żywo na Facebooku Mateusz Morawiecki. Przeprowadzili go dwaj blogerzy – Stefan Tompson i Patrick Ney.
Ney już raz rozmawiał z premierem i pytał go o umiejętność konstruowania koktajlu Mołotowa. Morawiecki stwierdził wtedy, że potrafi taki zrobić. Dlatego korzystając z drugiej okazji, bloger dopytał szefa rządu, czy korzystał z tej broni podczas swojej działalności w opozycji. Premier odpowiedział twierdząco. Podkreślił, że w tamtych czasach młodzież bardzo szybko dorastała i od małego był angażowany przez ojca Kornela Morawieckiego do pomocy opozycji. Nie wszyscy jednak, którzy obejrzeli wywiad z premierem, uwierzyli w jego opowieść. Wielu było zaskoczonych tym, że jako dziecko lub nastolatek (nie wiadomo, bo Morawiecki nie precyzuje, kiedy to było) rzucał bombami zapalającymi domowej roboty w samochody milicji. Niektórzy zarzucili mu, że mija się z prawdą i fantazjuje. Od razu pojawiły się prześmiewcze komentarze, które w przerysowany sposób podkreślały absurd wypowiedzi premiera. „Kiedy film o partyzanckich dokonaniach M. Morawieckiego?”, „Był koktajl jagodowy... ale żeby nim rzucać...”, „Nawet Radio Wolna Europa nie opowiadało takich głupstw, kolejny przykład mitomanii premiera”, „Wkrótce usłyszymy, że rzucał w czołgi w Powstaniu Warszawskim” – czytamy w komentarzach na Twitterze. Morawiecki nieraz zasłynął już z opowieści o swoich spotkaniach z ówczesną milicją oraz z opisów działalności opozycyjnej. Jako 19-latek był ścigany po „rachitycznych rusztowaniach” przez milicjantów za powieszenie transparentu z apelem o uwolnienie jego ojca.
– Uciekałem razem z kolegą po takich rachitycznych rusztowaniach przed milicjantami, bo tak się wtedy nazywali policjanci. I w końcu nas złapali na tych rusztowaniach na czwartym czy piątym piętrze. Próbowali szarpać się z nami, grożąc, że zrzucą nas stamtąd. I mnie konkretnie również – wspominał premier. I dodał z grozą: – Trzymałem się takiej rachitycznej rurki, która chyba ocaliła mi życie, bo udało się przetrwać tamtą scenę. Innym razem napisał, że organizowany w 1989 roku przez opozycję wrocławski Przegląd Niezależnej Sztuki Czechosłowackiej był wstępem do rewolucji w Czechosłowacji. Oczywiście Morawiecki popisał się kronikarską pamięcią i dokładnie opisał wspomniane wydarzenie, w którym przyszło mu brać udział. „Szczególnie zapamiętałem wspaniały koncert Karela Kryla w Teatrze Polskim. Widownia była pełna, sporo osób siedziało na podłodze lub stało. Czeski Artysta rozpoczął koncert od powitania: «Dobry wieczór po 20 latach», po czym wybuchła wrzawa oklasków. Podobnie jak po pierwszych taktach utworu «Morituri te salutant»” – opowiedział z niezwykłą precyzją premier.
Między innymi właśnie przez takie relacje Morawiecki zaskarbił sobie miano „mitomana” wśród zwolenników opozycji, ale nie tylko. Wiele osób po prostu nie wierzyło w jego opowieści i wyśmiewało je. Pikanterii sprawie dodawały przekazy innych opozycjonistów, np. Władysława Frasyniuka, który podważał heroiczność czynów obecnego premiera w czasach PRL-u. Jeden z internautów postanowił dowiedzieć się prawdy o wspomnianym przez Morawieckiego rzucaniu koktajlami Mołotowa w milicyjne nyski. Chciał znaleźć w mediach społecznościowych osoby, które mogłyby opisać wydarzenia sprzed przeszło 30 lat. I udało mu się. „Wśród spalonych pojazdów nie było nysek i tym bardziej polewaczki. Były terenowe Gaz 24. Jedyny znane mi przypadki to 31.08.1982. Z tym «wielokrotnie» na pewno przesadził” – napisał na Twitterze Jacek Dominiak. Wtórował mu Tadeusz Szlegier. „O ile sobie dobrze przypominam, to na placu Pereca była ogromna bitwa z ZOMO. Ale MM tam nie widziałem” – napisał w komentarzu. Niektórzy komentujący zajrzeli do źródeł historycznych, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o „spalonych nyskach” (...).