Gdy boli nawet... wiatr
Rozmowa z dr. n. med. JAROSŁAWEM ZAGÓRSKIM, specjalistą neurologiem
– Czy neuralgia i nerwoból to to samo?
– Tak. Na początku XX wieku powstała definicja neuralgii, która stała się synonimem nerwobólu. Neuralgia jest bardziej medycznym pojęciem i skupia w sobie definicję czynności zaburzeń nerwów, co obejmuje wiele dolegliwości. – O czym informuje nas ból? – Przede wszystkim o tym, że coś złego dzieje się w naszym organizmie. Sugeruje, czy to początek choroby, czy tylko jakaś błaha dolegliwość, np. lekkie skaleczenie. Najpierw sami próbujemy dociec, co może być przyczyną bólu i na ile jest on niebezpieczny. Jeśli nie potrafimy sobie sami z tym poradzić, zwracamy się do lekarza. – Jaką rolę pełnią nerwy? – Są łącznikiem między określonymi receptorami a korą mózgową. Każda część ciała i każdy narząd ma swoją projekcję właśnie w korze mózgowej. Możemy mówić o odruchach bezwarunkowych i warunkowych. Te drugie są wyuczone i są efektem naszego wychowania czy doświadczenia życiowego. Przykładem może być informacja, by nie dotykać gorącego czajnika, bo możemy się poparzyć.
– Co decyduje o stanie naszego układu nerwowego?
– Choćby prawidłowe funkcjonowanie naszych zmysłów i receptorów czuciowych czy bólowych. Przykładowo zmysł wzroku przyjmuje ok. 70 proc. bodźców z zewnątrz. Po ich przetworzeniu powstają informacje, jak mamy się w danym momencie zachowywać. Podobnie jest z ośrodkiem ucieczki, który aktywuje się, gdy znajdziemy się w stanie zagrożenia. Generalnie układ nerwowy kontroluje funkcjonowanie wszystkich naszych organów i wysyła sygnały, gdy dzieje się coś złego. Potrafi nawet wyprzedzająco ostrzegać nas przed jakimś działaniem.
– Czasami jednak nerwy się buntują i zaczynamy odczuwać nerwoból. Jak często się to zdarza?
– Z neuralgiami zmaga się bardzo wiele osób. Taki ból może mieć charakter samoistny, ale może być także powiązany z określoną chorobą. Następstwem neuralgii, zarówno wrodzonych, jak i nabytych, są poważne uszkodzenia nerwów na różnym poziomie.
– Gdy boli nas cała ręka, to skąd wiadomo, co jest źródłem i przyczyną bólu?
– W takim przypadku choroba może tkwić w kręgosłupie albo w głowie.
Może decydować o tym ucisk np. nerwu łokciowego. Trzeba to przeanalizować. Mimo badań obrazowych nie zawsze jesteśmy w stanie ustalić przyczynę. Najczęściej konieczna jest biopsja skórna czy mięśnia i nerwu, by sprawdzić, czy jest on uszkodzony. Wcześniej wykonujemy elektroneurografię, która pozwala określić, w jaki sposób przewodzone są bodźce elektryczne. Pacjent zazwyczaj potrafi określić, czy ból dotyczy tylko opuszków palców, czy promieniuje od kręgosłupa szyjnego. Może się okazać, że dolegliwości powodować będzie poruszanie szyją. Ból może być wywołany (jak np. w neuralgii nerwu trójdzielnego) przez tak prozaiczne rzeczy, jak choćby podmuch wiatru – często chorzy powtarzają, że boli ich... wiatr. Bolesne jest wtedy mycie zębów, żucie, mówienie, przełykanie. Kobiety nie mogą zrobić sobie makijażu, mężczyźni przestają się golić, bo to po prostu boli.
– Z jakimi neuralgiami mamy najczęściej do czynienia?
– Wszystko zależy od tego, czy mamy do czynienia z neuralgiami wychodzącymi z nerwów obwodowych, czy z tymi, które wychodzą z mózgu czy rdzenia. Jeśli chodzi o te pierwsze, to najczęstszą jest neuralgia nerwu trójdzielnego. Należy on do nerwów czaszkowych i odpowiada m.in. za odbiór wrażeń zmysłowych w obrębie twarzy. Jego uszkodzeniu towarzyszy silny i uciążliwy ból. Jest on na tyle nieprzyjemny, że mówi się, że jest to najczęstszą neuralgią samobójców. Aż 70 proc. osób źle zdiagnozowanych i źle leczonych w przypadku wspomnianej neuralgii podejmuje przynajmniej raz próbę samobójczą. Nieco rzadziej występuje neuralgia językowo-gardłowa. Jeśli zaś chodzi o neuralgie wywodzące się z rdzenia, to najczęściej mamy do czynienia z neuralgią żebrową, którą pacjenci bardzo ciężko znoszą. Przyczyn choroby często trzeba szukać w dzieciństwie pacjenta. Jeśli przeszedł on ospę wietrzną, to wirus do końca życia pozostanie w jego ciele i będzie się uaktywniał w chwili obniżonej odporności organizmu. Wówczas najpierw pojawiają się zmiany na skórze wzdłuż przebiegu nerwu, bo wirus bytuje głównie w jego okolicach. Neuralgia objawia się pod postacią półpaśca opasującego połowę klatki piersiowej. W takim przypadku bolesne jest wycieranie ciała ręcznikiem, korzystanie z prysznica i ubieranie się.
– Jakie są przyczyny neuralgii?
– Niestety, ciągle wiemy na ten temat niewiele. Możemy jedynie wskazywać zdarzenia, które zainicjowały ból. Często jest to banalna ekspozycja na klimatyzację, bo zmiany temperatury mogą powodować stan zapalny. Czynnikiem inicjującym mogą być jakieś urazy i stany napięcia. Introwertycy np. nie wybuchają, lecz zaciskają zęby, co prowadzi do ciągłego napięcia mięśni żwaczy, co z kolei jest przyczyną bólu w obrębie żuchwy i okolic skroniowych głowy. Dla neuralgii charakterystyczny jest ból ostry, piekący, rozrywający. Pacjenci mówią, że czują, jakby trafił w nich piorun. Mówimy tu o bólu, który pojawia się nagle i równie nagle może zniknąć. Istotna jest częstotliwość jego występowania. W niektórych neuralgiach nie występują żadne dolegliwości pomiędzy poszczególnymi epizodami bólowymi, ale pojawia się u pacjenta lęk przed kolejnym takim zdarzeniem. Są też i takie neuralgie, w których pomiędzy epizodami bólowymi pojawia się dyskomfort somatyczny, odbierany jako uczucie gniecenia czy ucisku.
– Czy neuralgia może sama ustąpić?
– Tak, jeśli mówimy o konkretnym incydencie bólowym. Nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy może się pojawić i kiedy może ustąpić. Przyjmuje się, że neuralgia nerwu trójdzielnego dotyka najczęściej osób po sześćdziesiątce, ale zdarzają się także przypadki u dwudziestolatków.
– Jak medycyna radzi sobie z leczeniem neuralgii?
– To nie jest, niestety, proste, bo tak naprawdę leczymy objawowo, gdyż nie znamy dokładnych przyczyn. Pierwszym etapem jest leczenie farmakologiczne. Wykorzystujemy leki podnoszące próg bólu u pacjenta. Najczęściej stosujemy leki przeciwpadaczkowe, do dyspozycji mamy też stare trójpierścieniowe leki przeciwdepresyjne. Ważna jest też rehabilitacja. Jeśli się uda, to dobrze. Wiele zależy od oceny samego pacjenta. Gdy brak jest efektów, staramy się wykluczyć inne choroby, np. stwardnienie rozsiane mogące być przyczyną problemu.
– Wspomniane leki nie są jednak obojętne dla pacjenta. Czy lepszym rozwiązaniem nie jest kriolezja bądź termolezja?
– To jest kolejny etap terapii. Leczenie ciepłem lub zimnem odbywa się pod kontrolą usg. i można to porównać do „usypiania” nerwu, co oznacza obniżenie progu bólu. Metody te dają dobre efekty, ale są one, niestety, krótkotrwałe. Oznacza to, że trzeba je powtarzać – czasem dość często – co nie zawsze jest akceptowane przez pacjenta.
– Skąd wiadomo, czy leczyć ciepłem czy zimnem?
– To zależy od reakcji nerwu na temperaturę. Większość pacjentów wie, czy lepiej czują się w cieple, czy w zimnie. Na tej podstawie podejmuje się decyzję o wyborze konkretnej metody. W obu przypadkach zabieg polega na nakłuwaniu nerwu i zamrażaniu go lub podgrzewaniu.
– Czy to już cały arsenał środków stosowany w leczeniu neuralgii?
– Można jeszcze wspomnieć o metodach uzupełniających podstawowe leczenie. To chociażby akupunktura, akupresura czy mezoterapia kolagenowa. W dwóch pierwszych przypadkach nie wiąże się to z podawaniem leku, natomiast w mezoterapii nakłuwamy mięsień, by zmniejszyć jego napięcie i ucisk na nerw. Coraz częściej stosuje się też ostrzykiwanie bolącego miejsca toksyną botulinową, co daje efekt na około pół roku.
– Jak długo mogą trwać neuralgie?
– Czasami kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat.
– Choć nie znamy przyczyn neuralgii, to czy możemy się przed nimi w jakiś sposób chronić?
– Osoby, którym neuralgia już się kiedyś przytrafiła, dobrze wiedzą, co ją wywołało i starają się unikać czynników sprawczych. Zawsze starajmy się obserwować własne ciało i jego reakcje w określonych sytuacjach. Dzięki temu zmniejszymy ryzyko pojawienia się bolesnych i uciążliwych dolegliwości.