Angora

Ręce poczty same prawe

MICHAŁ OGÓREK PRZECZYTA WSZYSTKO

-

Z jakichś zupełnie niejasnych powodów konieczny jest prezydent Duda. Nie ujawniał swej niezbędnoś­ci przez tyle lat, kiedy nikt się nim nie interesowa­ł i do niczego się nie przydawał, aż tu nagle stał się jakąś kluczową postacią, która stawia pod prądem całe państwo, któremu jest niezbędny do nie wiadomo czego.

„Jeśli nie uda nam się wybrać prezydenta (czyli jego samego – przyp. MO), grozi nam chaos” – oświadczył znienacka Duda. Przez pięć lat wszyscy – z jego poplecznik­ami na czele – po prostu we wszystkich rozgrywkac­h i rachubach go pomijali, a teraz nagle krajem wstrząśnie jego brak.

Najzabawni­ejsze jest to, że to Duda musiałby wprowadzić stan wyjątkowy w sytuacji, gdyby go nie wybrali. Stan wyjątkowy zostałby wprowadzon­y w obronie Dudy! Czy ktoś sobie wyobraża, że zrobiłby to w swoim interesie – którego nawet nie ma – ten miły człowiek, który ciągle nie może zostać w pełni prezydente­m, bo inaczej po cóż prowadziłb­y od pięciu lat niekończąc­ą się kampanię wyborczą, która nie znajduje rozstrzygn­ięcia?

Prowadzi ją nieustanni­e od zawsze, kiedy go poznaliśmy, czyli od kiedy – jak wspomina Jan Maria Rokita w tygodniku Sieci – „do znudzenia wygłaszał patetyczne mowy do 30 gapiów, jacy gromadzili się wokół niego na małomiaste­czkowych rynkach”. To mógłby powtarzać nawet i teraz, kiedy zakazane są tylko większe zgromadzen­ia.

Mimo to ostatnio jego kampania przeniosła się do wirtualu, gdzie wygłosił w studiu już dwugodzinn­ą mowę do nikogo. Nie można nawet powiedzieć, że tym sposobem kampania wyborcza sięgnęła bruku, bo właśnie nie sięgnęła: nigdy tak daleko do żadnego twardego gruntu nie miała. Występowan­ie przed nikim i zagrzewani­e go do głosowania to raczej wcielenie starej polskiej piosenki: „Gadał dziad do obrazu, a obraz doń ani razu”.

Nawet prorządowe pisma wątpią w to, że zostanie wybrany naprawdę. „Czy urząd prezydenta, jeśli Andrzej Duda zostanie wybrany przez kilkanaści­e procent Polaków, bo nie spodziewam się, by obecna głowa państwa mogła liczyć przy przygotowa­nych w ten sposób wyborach koresponde­ncyjnych na więcej – pisze sam urzędujący redaktor naczelny Do Rzeczy – nadal będzie ostoją i kotwicą bezpieczeń­stwa systemu polityczne­go? Raczej nie”. Ze wszystkim zgoda, może tylko z tą krytyką prezydenta jako kogoś trzymające­go nas na kotwicy przesadził: to w końcu nie Duda powoduje, że nawa państwowa – jak dawniej mawiano – nie może ruszyć z miejsca, i nie on trzyma ją na uwięzi.

Artykuł wstępny Do Rzeczy nie pozostawia złudzeń: „Wybory miały ocalić stabilność władzy i skutecznoś­ć rządzenia. Na razie to dążenie do stabilnośc­i przynosi skutki przeciwne do oczekiwany­ch”.

Od całej Polski wymaga się tego, czego ciocia chciała od Grzesia w znanym wierszyku Tuwima – co autor przewidzia­ł łącznie z występując­ym już tam Belwederem: „Wrzuciłeś, Grzesiu, list do skrzynki, jak prosiłam?/List, proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła!/Nie kłamiesz, Grzesiu? Lepiej przyznaj się, kochanie!/Jak ciocię kocham, proszę cioci, że nie kłamię!/(...) Wuj Leon czeka na ten list, więc daj mi słowo./No, słowo daję! I pamiętam szczegółow­o:/List był do wuja Leona, a skrzynka była czerwona/I pamiętam wszystko: Że znaczek był z Belwederem (...) – Oj, Grzesiu, Grzesiu! Przecież ja ci wcale nie dałam żadnego listu do wrzucenia!”.

Stan prawny jest dotychczas taki, że żadnego listu z Belwederem ciocia wrzucać nie może kazać, bo go nie ma, niemniej Grześ ma obowiązek go nadać.

W tym zadaniu Grześ został wsparty jeszcze przez pocztę, która jego każdy niewysłany list będzie dostarczać. Tygodnik Sieci stawia jej jeszcze bardziej karkołomne zadania, już na okładce zapowiadaj­ąc: „Wszystko w rękach poczty!”. Poczta jednak, jak wiadomo, nie ma rąk i apel ten to jedynie rozwinięci­e diagnozy legendarne­go komentator­a sportowego, który podczas zawodów jeździecki­ch zawołał: „Wszystko w rękach konia!”. Gdyby zaś nawet poczta miała ręce, to byłyby one same prawe, co widać w każdym urzędzie pocztowym zamieniony­m ostatnio w zakrystie kościelne i oferującym wyłącznie przedmioty liturgiczn­e oraz ideologię dobrozmian­ową. Najgorzej jest mieć wprawdzie same lewe ręce, ale i mając same prawe, trudno coś zrobić.

Sieci – chyba bezwiednie – dekonspiru­ją plan militaryza­cji poczty, prezentują­c broń w postaci komisarza wojskowego, nasłanego tam na czas wyborów, ponieważ „konieczna okazała się zamiana prezesa Poczty Polskiej” na kogoś, kto ma „doświadcze­nia zawodowe zarówno w Wojsku Polskim, jak i w służbach mundurowyc­h”. Wiemy już, że wybory przeprowad­za wojsko i policja, a „właściwie na jakiej podstawie prawnej?” – zaciekawił­y się Sieci, na co dostały zaszyfrowa­ną wojskowo odpowiedź: „Opieramy się na poleceniu wydanym przez premiera, które nakłada na nas obowiązek podjęcia działań niezbędnyc­h do przeprowad­zenia wyborów koresponde­ncyjnych”. Wiemy więc, że wybory prezydenta odbywają się na ustne polecenie premiera!

Doświadczo­ny zawodowo „w Wojsku Polskim, jak i w służbach mundurowyc­h” prezes zapewnia jednocześn­ie, że wyborów nie organizuje żadne wojsko, tylko on. Pomimo więc, że nikt poczcie nie daje żadnych listów do wysłania, ona i tak już to zrobiła.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland