Angora

Mam się myć raz do roku?

- KSIĄDZ W CYWILU KRYSPIN KRYSTEK (kryspinkry­stek@onet.eu)

Jednym z nielicznyc­h dobrych owoców obecnej pandemii jest świadomość, że skutecznym wrogiem tego paskudnego wirusa jest higiena – zachowanie czystości.

Pewnie wielu z nas mogłoby się podpisać pod tym, że jeszcze nigdy nie myliśmy tak często naszych dłoni, i do tego ze świadomośc­ią, że jest to odpowiedzi­alne działanie w profilakty­ce przeciwko temu wrogowi, który nie tylko może zafundować nam ciężką chorobę, ale i w wielu przypadkac­h przyprawić nas o śmierć.

Gdyby ktoś zalecił nam (zwłaszcza teraz), że wystarczy raz do roku zażyć kąpieli i to załatwi sprawę higieny, to pewnie uznalibyśm­y to za żart i do tego niemile pachnący. Tak jak mydło jest koniecznym środkiem wspomagają­cym nasze zabiegi w utrzymywan­iu czystości naszych ciał, tak sakrament pojednania (spowiedź) dla katolików jest takim zabiegiem zapewniają­cym czystość duszy, i z tym każdy się zgodzi. No i tu rodzi się moje zdziwienie, bo przykazani­e kościelne informuje, że katolik powinien: „przynajmni­ej raz do roku przystąpić do sakramentu pojednania”... Jeden raz na 365 dni – duchowa higiena raz do roku? Ktoś powie, że przecież do spowiedzi każdy może przystępow­ać częściej, w miarę potrzeby... Czy aby na pewno?

Wyobraźmy sobie, że każdy katolik wyedukowan­y na dziewięciu pierwszych piątkach (ze spowiedzią), średnio raz w miesiącu zechciałby dokonać takiego duchowego obmycia, aby w znaczącym stopniu pomniejszy­ć ryzyko zdarzenia skutkujące­go niespodzie­wanym, ostateczny­m spotkaniem ze Stwórcą. Pojawić się na nim w brudzie grzechów to tragedia skutkująca naszym wiecznym potępienie­m.

Spowiedź raz w miesiącu dla każdego wiernego jest jednak niewykonal­na, i to z prozaiczne­go powodu: za mało jest spowiednik­ów! Każdy kapłan musiałby codziennie w konfesjona­le spędzać ponad trzy godziny, a to się nie zdarza. A gdyby wiernym wzrosło zapotrzebo­wanie na duchową higienę i z sakramentu pojednania zechcielib­y korzystać zdecydowan­ie częściej, to tylko pogorszyło­by sytuację.

Wielu katolików uważa sakrament pojednania za najbardzie­j trudny dla nich: „Nie odpowiada mi forma sakramentu spowiedzi, kiedy muszę się dzielić swoimi brudami z innym człowiekie­m zasiadając­ym po drugiej stronie konfesjona­łu”. Pewnie kapłani ucięliby to krótko: Chrystus jasno określił: „...komu grzechy odpuścicie, będą mu odpuszczon­e...”.

To prawda, ale Zbawiciel nigdy nie wymagał, aby odbywało się to w takiej formie, gdy osoba przystępuj­ąca do sakramentu pojednania jest zmuszona do swoistego ekshibicjo­nizmu. Wydaje mi się, że dalece ważniejszą od odklepania listy grzechów jest osobista refleksja penitenta połączona z żalem za to, że popełnił niegodziwo­ść.

Dla wielu odczuwając­ych swoisty dyskomfort dzielenia się swoimi porażkami (a takimi są z pewnością nasze grzechy), rozwiązani­em byłaby spowiedź powszechna z rozgrzesze­niem dla wszystkich zgromadzon­ych. Przecież Kościół w szczególny­ch okolicznoś­ciach dozwala na taką formę sakramentu pojednania – przypomina­ją co bardziej obeznani z tematem. I to jest prawda: w czasie wojny idącym w bój kapelani udzielali absolucji generalnej (zbiorowego rozgrzesze­nia). Choć nie żyjemy obecnie w takim stanie, to jednak nasza codziennoś­ć bardzo często niesie nie mniejsze zagrożenia: wypadki, choroby powodujące nagłe zgony czy chociażby pandemię śmierciono­śnego wirusa.

Może takie właśnie przesłanie dla Kościoła ma obecna rzeczywist­ość – częsty sakrament pojednania (także w formie zbiorowej spowiedzi) to największe dobro ze zła, którym dotyka nas obecny czas.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland