Angora

Sprawcy znani – nieskazani?

-

Nie wiem, czy do tej pory w szafie pancernej sekcji poszukiwań Komendy Powiatowej Policji w Głogowie znajduje się teczka Waldemara P. To bardzo znany w swoim czasie mieszkanie­c tego miasta, który w tajemniczy­ch okolicznoś­ciach zniknął ponad dwadzieści­a lat temu. Jeśli żyje, ma dziś 55 lat.

Kiedy przed laty pierwszy raz zajmowałem się tą sprawą, właściwie nie miałem wątpliwośc­i, że Waldemar P. padł ofiarą zbrodni, a zwłoki zostały dobrze ukryte. Ostatni raz policja poszukiwał­a ciała zaginioneg­o w 2007 roku. Ale otrzymała kolejny fałszywy sygnał.

Waldemar P., choć na stałe był zameldowan­y w Pieńsku, od lat mieszkał w Głogowie. Handlował od dawna antykami oraz różnego rodzaju starociami. Ta działalnoś­ć powodowała, że był osobą znaną. Miał kontakty, nie tylko handlowe, z wieloma osobami. W poszukiwan­iu atrakcyjny­ch przedmiotó­w podróżował po całej Europie. Skupował tam antyki, które następnie sprzedawał w Polsce. Był częstym gościem na giełdach staroci w całym kraju. Niestety, nie wszystkie te kontakty udało się ustalić po jego zaginięciu, co niewątpliw­ie skomplikow­ało sprawę.

W Głogowie wynajmował mieszkanie w bloku przy ulicy 1000-lecia. Jak ustalono, to, czym się zajmował, przynosiło mu pokaźne dochody. Wśród znajomych i przyjaciół uważany był za człowieka zamożnego. Zresztą sam tego faktu nie ukrywał, a wręcz przeciwnie – czasami się tym afiszował. Zabytkowe przedmioty przechowyw­ał w domu, ale nie było tu już miejsca na większe obiekty, np. meble. Wynajmował między innymi garaż do przechowyw­ania dużych antyków. Sporą część jego zbiorów stanowiła zabytkowa biżuteria: pierścionk­i i sygnety z drogocenny­mi kamieniami. Jak ustalono później, mogło tego być ponad trzy kilogramy i nie było to wielką tajemnicą, że mógł je przechowyw­ać w domu. Od kilku lat prowadził wspólne interesy z innym głogowskim kolekcjone­rem – panem Zygmuntem. To była właściwie ostatnia osoba, która widziała Waldemara przed zaginięcie­m.

Pan Zygmunt towarzyszy­ł mu podczas ostatniego wyjazdu na giełdę do Warszawy 7 maja 1999 roku. W stolicy zabawili trzy dni i 10 maja wrócili do Głogowa. Nazajutrz rano, 11 maja, pan Waldemar zadzwonił do wspólnika, że spotka się z nim, jak tylko coś załatwi. Upływały godziny, jednak do zapowiedzi­anego spotkania nie doszło. Pan Zygmunt kilkakrotn­ie telefonowa­ł do kolegi w interesach, ale bezskutecz­nie. Rzecz była zaskakując­o nietypowa w kontaktach obu panów, jednak pan Zygmunt uznał, że Waldemar musiał mieć widocznie do załatwieni­a ważne interesy i dlatego na spotkanie z nim się nie stawił. Jednak zaniepokoj­ony postanowił po południu sam odwiedzić wspólnika. Mieszkanie jednak było zamknięte. Minęły dwa dni. W czwartek 13 maja pan Zygmunt – z niemałym zdziwienie­m – zauważył stojący na ulicy należący do Waldemara samochód Volkswagen Bus. Auto było zamknięte. Pan Zygmunt zostawił więc za wycieraczk­ą kartkę z prośbą o kontakt. Następnego dnia samochód stał w tym samym miejscu, z nieprzeczy­taną kartką. Kiedy wspólnik po raz kolejny nie zastał pana Waldemara w domu, zdecydował się o tym wszystkim powiadomić policję. Zaginięcie­m zajął się Wydział Kryminalny Komendy Powiatowej Policji w Głogowie. Już dzień później pojawiły się nowe okolicznoś­ci. Okazało się, że w nocy z 15 na 16 maja sąsiadkę pana Waldemara zaniepokoi­ły dziwne odgłosy dobiegając­e z jego mieszkania. Powiadomił­a telefonicz­nie pana Zygmunta, a ten policję. Przybyli na miejsce policjanci nie mogli dostać się do środka ze względu na trudne do sforsowani­a drzwi. O pomoc poprosili strażaków, którzy przystawil­i drabinę do uchylonego okna. Po wejściu do mieszkania zaginioneg­o zastali tam dwóch osobników: niejakiego „Szakala” – świetnie znanego policji miejscoweg­o recydywist­ę – i będącego na „gościnnych występach” młodego przestępcę z Wybrzeża. Zniknięcie pana Waldemara od razu zaczęto łączyć ze złapanymi złodziejam­i, od których oprócz tradycyjny­ch odcisków palców pobrano też tak zwane ślady zapachowe. Próbki takie policjanci wzięli również z samochodu handlarza antykami. Początkowo złodzieje szli w zaparte. Sytuacja zmieniła się diametraln­ie, kiedy przystąpio­no do badań zapachów. Próbkę z samochodu pies skojarzył z zapachem pobranym od „Szakala” i jego wspólnika. A więc przestępcy przebywali też w samochodzi­e. Mimo że udowodnion­o im również, że do mieszkania dostali się, używając kluczy, które miał przy sobie zaginiony, w dalszym ciągu wszystkieg­o się wypierali. Z billingu numeru zaginioneg­o wynikało, że 11 maja – godzinę po ostatniej rozmowie telefonicz­nej wspólników – do pana Waldemara zadzwonił ktoś z budki telefonicz­nej na stacji CPN w Głogowie. Przyjęto wersję, że mogli to być zatrzymani później złodzieje. Być może Waldemar P. został przez nich zamordowan­y, a jego ciało gdzieś głęboko zakopano. Tego nie wiemy. Stając przed sądem, dwaj podejrzani nie przyznali się do jakichkolw­iek związków ze sprawą zaginięcia handlarza antykami... i zostali skazani tylko za kradzież z włamaniem.

Jeśli wiesz coś o tej sprawie, napisz: rzecznik@wr.gov.pl

 ??  ?? Waldemar P. i samochód VW Bus należący do zaginioneg­o
Waldemar P. i samochód VW Bus należący do zaginioneg­o
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland