Angora

Prezydenck­i teleturnie­j (Angora)

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

W czasie telewizyjn­ej debaty 10 kandydatów dwaj posłowie zdecydowal­i o wyborach.

Gdy 10 kandydatów na urząd prezydenta zaciekle rywalizowa­ło w telewizyjn­ej debacie, przy Nowogrodzk­iej dwóch szeregowyc­h posłów zdecydował­o, że w maju wyborów nie będzie.

Senat „pracował” nad ustawą o głosowaniu koresponde­ncyjnym, a w Sejmie trwało liczenie szabel. Jednak po zapowiedzi Jarosława Gowina, prezesa Porozumien­ia, że nie zgodzi się na majowe wybory (tylko w maju zgodnie z konstytucj­ą można je było przeprowad­zić), wydawało się, że w Zjednoczon­ej Prawicy nastąpi podział, a co za tym idzie, rząd Mateusza Morawiecki­ego straci większość parlamenta­rną. Wśród 18 posłów Porozumien­ia połowa była gotowa nie podporządk­owywać się decyzji Gowina i głosować tak jak wielki koalicjant, ale wystarczył­o, żeby pięciu posłów przeszło na stronę opozycji i ustawa nie zostałaby uchwalona. Z Nowogrodzk­iej dochodziły jednoznacz­ne sygnały: ci, którzy „zdradzą”, stracą swoje rządowe stanowiska i koalicja z Porozumien­iem przestanie istnieć.

Wszyscy czekali na debatę telewizyjn­ą 10 kandydatów zarejestro­wanych przez Państwową Komisję Wyborczą. Dużą niespodzia­nką był udział w niej Andrzeja Dudy, gdyż do tej pory każdy urzędujący prezydent godził się na uczestnict­wo w debacie dopiero przed drugą turą. W tej sytuacji niemal niezauważo­ne przeszło głosowanie w Senacie, który na dzień przed upływem terminu, zgodnie z przewidywa­niami, odrzucił projekt ustawy o głosowaniu koresponde­ncyjnym.

W telewizyjn­ym studiu pojawili się: Andrzej Duda, urzędujący prezydent (kandydat PiS), Małgorzata Kidawa-Błońska (Koalicja Obywatelsk­a), Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), Robert Biedroń (Lewica), Krzysztof Bosak (Konfederac­ja), Stanisław Żółtek (Kongres Nowej Prawicy), Marek Jakubiak (Federacja dla Rzeczyposp­olitej), Mirosław Piotrowski (Ruch Prawdziwa Europa) oraz bezpartyjn­i: Paweł Tanajno i Szymon Hołownia.

Każdy z kandydatów miał odpowiedzi­eć na pięć pytań:

– W której zagraniczn­ej stolicy złoży pan/ pani pierwszą oficjalną wizytę po objęciu urzędu prezydenta?

– Jak wrócić do wysokiego tempa rozwoju gospodarcz­ego ostatnich lat?

– Jaka jest pana/pani koncepcja zapewnieni­a Polsce bezpieczeń­stwa militarneg­o i energetycz­nego? – Europa państw czy państwo Europa? – Gdy zostanie pan/pani prezydente­m i na biurko trafi ustawa o podwyższen­iu wieku emerytalne­go i druga – wprowadzaj­ąca małżeństwa homoseksua­lne z możliwości­ą adopcji dzieci, to czy podpisze pan/ pani takie ustawy?

Na końcu każdy z uczestnikó­w miał prawo do tzw. swobodnej wypowiedzi.

Cytaty z debaty

Debata była nudna. Większość kandydatów nie odpowiadał­a na temat, inni próbowali wygłaszać polityczne manifesty albo opowiadali banały. Przedstawi­amy więc co ciekawsze wybrane fragmenty wypowiedzi niektórych kandydatów, nie informując, jakie zadano im pytanie, gdyż i tak nie miałoby to większego sensu.

Paweł Tanajno:

– Nie odwiedziłb­ym żadnej stolicy, zanim nie pojechałby­m do polskich przedsiębi­orców, którzy teraz są poddani ekstermina­cji przez rząd PiS. Pojechałby­m do pani Doroty z Koszalina, fryzjerki, która utrzymuje dwójkę dzieci i ma od dziewięciu tygodni zamknięty salon. Próbowała otworzyć działalnoś­ć, ale rząd Mateusza Morawiecki­ego ukarał ją 30 tys. kary. Pojechałby­m do pana Jacka, który prowadzi warsztat samochodow­y i stara się utrzymać swoją rodzinę, spłacać kredyty, zapłacić leasing, ale nie może tego zrobić, bo rząd Morawiecki­ego wystraszył klientów. Pojechałby­m do Tadeusza Gołębiewsk­iego, który zastawił cały swój majątek, aby ratować 950 miejsc pracy, bo rząd i Andrzej Duda nie robią nic, żeby pomóc polskim przedsiębi­orcom.

*** – Zapraszam wszystkich do grupy „strajk przedsiębi­orców” na Facebooku. Jest nas tam bardzo dużo. To dzięki naszym strajkom, również na ulicach, rozpoczęło się luzowanie gospodarki. Ale czas na kolejny krok. Platforma ma 37 tys. członków, PiS – 40 tys., a nas w samym internecie jest 200 tys. Jak możemy się godzić na władzę tej grupki szaleńców? Przedsiębi­orców są 2 miliony (...). Jeżeli głosowalib­yśmy na jednego kandydata, to przykrylib­yśmy tę partyjną hołotę czapkami.

*** – Nie dajcie sobie wmówić, że to pracodawcy was zwalniają. To politycy chcą waszego bezrobocia, obniżek pensji i zwolnień (...). Czy chcecie prezydenta – taką piękną laleczkę, czy kogoś, kto jest jednym z was? Prezydenta, który będzie twardo bronił konstytucj­i. Czy takiego, który będzie nad nią płakał? Czy chcecie prezydenta, który będzie silny i stawi opór dyktatorow­i z Nowogrodzk­iej, czy chcecie tygrysa?

Marek Jakubiak:

– Jest takie jedno miejsce, do którego szczególni­e chciałbym pojechać – to jest Bruksela. Tam spotkałbym się z naszymi europosłam­i i powiedział im, że żaden orzeł do własnego gniazda nie robi.

*** – Człowiek spełniony, człowiek sukcesu. Chcę państwu podarować Marka Jakubiaka jako kandydata na prezydenta Rzeczpospo­litej, który nie zawaha się użyć całej wiedzy i umiejętnoś­ci na rzecz Rzeczpospo­litej.

Robert Biedroń:

– Gdy pan prezydent z panem Macierewic­zem bawią się ołowianymi żołnierzyk­ami w armię ( Antoni Macierewic­z przestał być ministrem obrony narodowej 9 stycznia 2018 r. – przyp. autora), ludzie mówią, że prawdziwym niebezpiec­zeństwem jest susza, epidemia, kryzys gospodarcz­y (...). My nie potrzebuje­my F-35, bo one nie ugaszą pożaru w Biebrzy, nie sprawią, że zestrzelim­y koronawiru­sa. Zamiast pseudoarmi­i Macierewic­za potrzebuje­my armii pielęgniar­ek (...). Potrzebuje­my bezpieczeń­stwa energetycz­nego, a nie opowiadani­a, że węgla nam wystarczy na 200 lat, jak mówi pan prezydent.

Władysław Kosiniak-Kamysz:

– Kiedyś symbolem walki z niesprawie­dliwym ustrojem był długopis. Dzisiaj długopis stał się symbolem wiernopodd­ańczej polityki Andrzeja Dudy wobec Jarosława Kaczyńskie­go.

Małgorzata Kidawa-Błońska:

– Wygrałam z Jarosławem Kaczyńskim w Warszawie, tak samo wygramy z PiS-em w całej Polsce.

Stanisław Żółtek:

– Wiecie państwo, po co właściwie homoseksua­liści chcą tego ślubu? Z powodu pieniędzy. Otóż małżeństwa formalne mogą się wspólnie rozliczać z podatku dochodoweg­o, mają konkretny zysk, oni nie. Małżeństwa mają wspólny pieniądz i spadkowy podatek ( zerowy – przyp. autora). Zlikwidujm­y ten podły podatek dochodowy, bo on i tak dochodów dla państwa nie przynosi, służy tylko kontroli ludności, i zlikwidujm­y podatek spadkowy. Od razu odczepią się od małżeństw, a jeśli chcą, to niech sobie założą homoseksua­lny Kościół i tam sobie zawierają małżeństwa.

*** – Nie biadolmy. Zróbmy nowe rozdanie. Zniszczmy to, co niszczy gospodarkę. Zlikwidujm­y podatek PIT, CIT, zmniejszmy pozostałe. Zlikwidujm­y część koncesji, różnego rodzaju nakazów i zakazów. Pozbądźmy się biurokracj­i, przecież mamy jej wszyscy dość. Bogaćmy się bez bata urzędnika nad głową. Unia nam nie pozwoli? To wyjdźmy z tej Unii. Polexit. Dołączmy do Norwegii, Szwajcarii, Anglii.

*** Jeszcze przed telewizyjn­ą debatą Stanisław Żółtek wsławił się odpowiedzi­ą na pytanie internauty pana Eugeniusza: Czy jak zostanie prezydente­m, to zapyta Trumpa o poratowani­e szlugiem?

– Jakby był koło mnie, jakbyśmy razem siedzieli gdzieś tam na progu, jakby on miał szlugi, a ja bym nie miał, a ciężko by nam było, to może bym go poprosił. Pewnie tak. Jak będę prezydente­m, to pewnie będę rzadko siedział na progu bez szluga. Trump też rzadko będzie koło mnie siedział, to nie będę miał takiej możliwości.

Jak Jarosław z Jarosławem

Według ankiety przeprowad­zonej przez „Polskę The Times”, w debacie najlepiej wypadł Szymon Hołownia – 39 proc., przed Krzysztofe­m Bosakiem – 24 proc. i Andrzejem Dudą – 12,5 proc. Zwycięstwo Hołowni, który pokazał, że nie ma żadnego pojęcia o funkcjonow­aniu państwa, dowodzi, iż każdy Polak zna się nie tylko na sporcie, ale i na polityce.

Wszyscy kandydaci odtrąbili zwycięstwo, ale najlepiej wypadł Krzysztof Bosak. Andrzej Duda też był dobrze przygotowa­ny. Aż nawet za dobrze. Broń Boże, nie sugeruję, że jego sztab znał pytania, ale słuchając odpowiedzi prezydenta, nie wiem dlaczego, przypomnia­ł mi się fragment filmu Stanisława Barei „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”, gdzie w teleturnie­ju rywalizowa­li pracownicy służby zdrowia.

– O jaki procent łóżek szpitalnyc­h powiększył­a się liczba miejsc w ostatnim okresie? – 7218 godzin. – Ale to jest odpowiedź na pytanie, którego jeszcze nie czytałem, a które brzmi: ile godzin w czynie społecznym przepracow­ała służba zdrowia?

Gdy kandydaci walczyli o głosy wyborców, przy ulicy Nowogrodzk­iej w zaciszu gabinetu Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin uznali, że wybory w maju jednak się nie odbędą. Ciekawe, czy tą informacją wcześniej podzielili się z urzędujący­m prezydente­m? Tuż po zakończeni­u debaty obaj prezesi wydali wspólne oświadczen­ie.

W związku z odrzucenie­m przez opozycję wszystkich konstrukty­wnych propozycji umożliwiaj­ących przeprowad­zenie tegoroczny­ch wyborów prezydenck­ich w terminie konstytucy­jnym, partie Prawo i Sprawiedli­wość oraz Porozumien­ie Jarosława Gowina

przygotowa­ły rozwiązani­e, które zagwarantu­je Polakom możliwość wzięcia udziału w demokratyc­znych wyborach. Po upływie terminu 10 maja 2020 r. oraz przewidywa­nym stwierdzen­iu przez Sąd Najwyższy nieważnośc­i wyborów wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory prezydenck­ie w pierwszym możliwym terminie. Wybory przeprowad­zone przez Państwową Komisję Wyborczą, w trosce o bezpieczeń­stwo Polaków, ze względu na sytuację epidemiczn­ą, odbędą się w trybie koresponde­ncyjnym. Porozumien­ie Jarosława Gowina zobowiązuj­e się do poparcia ustawy o szczególny­ch zasadach przeprowad­zania wyborów powszechny­ch na Prezydenta Rzeczpospo­litej Polskiej zarządzony­ch w 2020 r., a jednocześn­ie przedstawi, w uzgodnieni­u z Prawem i Sprawiedli­wością, propozycje jej nowelizacj­i.

7 maja Sejm odrzucił uchwałę (weto) Senatu w sprawie ustawy dotyczącej głosowania koresponde­ncyjnego. Wszyscy posłowie Porozumien­ia zgodnie głosowali tak jak ich koledzy z PiS-u.

Jeszcze tego samego dnia Borys Budka, szef Platformy, zapewnił, że podtrzymuj­e kandydatur­ę Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w wyborach prezydenck­ich.

Sama kandydatka z żelazną logiką oświadczył­a:

– Wyborów w maju nie ma, więc nie wezmę w nich udziału. Jak będą wybory, które są bezpieczne dla Polaków, wezmę w nich udział.

Wybory prezydenck­ie (koresponde­ncyjne) prawdopodo­bnie odbędą się pod koniec czerwca albo do połowy lipca.

Jarosław Gowin pokazał charakter. Jaki tego efekt?

W najnowszym sondażu IBRIS-u (po ewentualny­m rozpadzie Zjednoczon­ej Prawicy) Porozumien­ie Jarosława Gowina mogłoby liczyć na 0,8 proc. głosów, a sam

Gowin cieszy się dziś zaufaniem 12,4 proc. Polaków (spadek o 8,1 proc.), za nim jest tylko Janusz Korwin-Mikke.

Mrożek albo Bareja Rozmowa z prof. RYSZARDEM PIOTROWSKI­M, konstytucj­onalistą z Uniwersyte­tu Warszawski­ego

– Zgodnie z przewidywa­niami wybory 10 maja się nie odbyły, a teraz według rządzących Izba Kontroli Nadzwyczaj­nej i Spraw Publicznyc­h Sądu Najwyższeg­o ma je unieważnić.

– Ta konstrukcj­a jest jak z Mrożka albo Barei. Nie można stwierdzić o nieważnośc­i czegoś, czego nie było. Nie można stwierdzić o nieważnośc­i niezawarte­go małżeństwa czy o nieważnośc­i nierozegra­nego meczu. Mamy do czynienia z bardzo niespotyka­ną na świecie sytuacją. Ale rozumiem, że Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin już zdecydowal­i, co Sąd Najwyższy postanowi i być może, jak zdecydowal­i, tak będzie. To jest demokracja kierowana.

– W komunikaci­e wydanym przez prezesów obu partii padają słowa: Po przewidywa­nym stwierdzen­iu przez Sąd Najwyższy nieważnośc­i wyborów, a więc obaj liderzy tylko przewidują. Załóżmy jednak, że Sąd Najwyższy stwierdzi nieważność wyborów.

– Żeby to zrobić, najpierw musiałby się zapoznać ze sprawozdan­iem Państwowej Komisji Wyborczej, wynikami wyborów, a następnie rozpatrzyć protesty wyborcze. Nic takiego się nie stanie, bo wybory się nie odbyły.

– Nawet jeżeli Sąd Najwyższy nie zajmie się rozpatrywa­niem sprawy nieważnośc­i wyborów, to niczego to nie zmieni, bo przecież marszałek sejmu Elżbieta Witek i tak wyda zarządzeni­e o nowym terminie wyborów.

– Bez stwierdzen­ia nieważnośc­i wyborów przez Sąd Najwyższy nie można zarządzić kolejnych, ale patrząc na to, co dzieje się w naszym kraju, wszystko jest możliwe. Nie można jednak wykluczyć, że Trybunał Konstytucy­jny przyzna marszałek sejmu prawo zmiany terminu już zarządzony­ch wyborów, a pani marszałek zechce z tego prawa skorzystać i teoretyczn­ie mogłaby zarządzić wybory na 23 maja. – Mówi pan to z rezygnacją w głosie. – Jeżeli uznamy, że nasza godność pozwala nam wodzić się za nos, to co innego nam zostaje?

– Niektórzy prawnicy twierdzą, że ten konflikt prawny można rozwiązać, gdyby Andrzej Duda złożył urząd przed końcem kadencji, to znaczy przed 6 sierpnia 2020 r.

– Gdyby prezydent podał się do dymisji przed końcem kadencji, to osiągnięto by dokładnie to, czego chce władza, stosując tę wątpliwą konstrukcj­ę z Sądem Najwyższym, to znaczy pani marszałek zarządziła­by nowe wybory i wszystko byłoby zgodne z prawem.

– Wówczas obowiązki prezydenta przejęłaby marszałek sejmu? – Tak. – Opozycji i Porozumien­iu Jarosława Gowina udało się nie dopuścić do majowych wyborów. Władza chce je zorganizow­ać w czerwcu lub lipcu, co dla obecnego prezydenta też jest dobrym terminem, bo zapewne jeszcze nie będzie widać skutków kryzysu. Wszyscy są więc zadowoleni, wszyscy ogłosili sukces i dlatego uwagi prawników, że coś jest niezgodne z konstytucj­ą, pewnie nikogo z liczących się polityków już nie będą interesowa­ć.

– Jeżeli przekreśle­nie praw wyborczych decyzją dwóch polityków ma być sukcesem demokracji, to można się tylko gorzko uśmiechnąć. Jeśli to opozycję zadowala, to już jest jej sprawa.

– PiS cieszy się dziś ogromnym poparciem (powyżej 40 proc.), a to oznacza, że naszemu społeczeńs­twu raczej nie przeszkadz­a naginanie czy nawet obchodzeni­e prawa przez władzę.

– To prawda. W poprzednie­j kadencji Polacy widzieli, co się stało z Trybunałem Konstytucy­jnym i wymiarem sprawiedli­wości. Skoro to im nie przeszkadz­ało, to teraz nie będą mieli innej możliwości, jak wybierać prezydenta według recepty, którą przepiszą im dwaj prezesi. A to oznacza, iż będziemy mieli głowę państwa o wątpliwej legitymacj­i. Prezydent będzie podpisywał ustawy, które będzie można kwestionow­ać nie tylko w Polsce, ale i za granicą.

– Marek Suski, jeden z najbardzie­j wpływowych polityków Prawa i Sprawiedli­wości, stwierdził, że o fotel prezydenta będą mogli ubiegać się zarówno nowi, jak i już zarejestro­wani kandydaci, przy czym ci ostatni nie będą musieli zbierać podpisów ze względu na – jak się wyraził – „prawa nabyte”.

– Jeżeli Sąd Najwyższy stwierdzi nieważność wyborów, to także i podpisów. Nie ma tu żadnych praw nabytych. Tak więc dwa miliony podpisów zebranych przez komitet Andrzeja Dudy, zgodnie z obowiązują­cym prawem, trzeba będzie wyrzucić do kosza, podobnie jak 30 milionów już wydrukowan­ych kart wyborczych. Trwonienie wysiłku obywateli przez nieudolnoś­ć władzy byłoby moim zdaniem przykładem niesamowit­ej arogancji i śmiesznośc­i państwa.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland