Angora

Zawsze stoję po stronie słabszego

Rozmowa z dziennikar­zem TOMASZEM SEKIELSKIM, współtwórc­ą głośnego filmu o pedofilii w Kościele „Tylko nie mów nikomu”

- TOMASZ PIOTR BARAŃSKI

Rozmowa z Tomaszem Sekielskim.

– Jak bardzo koronawiru­s wpływa na pana życie?

– Dał mi więcej czasu na bycie z rodziną, z czego się bardzo cieszę. Wykorzystu­ję go też na pisanie. Kończę pracę nad trzecią częścią mojej trylogii „Susza”. Czytelnicy czekają już prawie dwa lata – mam nadzieję, że się wreszcie doczekają. Niestety, epidemia wstrzymała zdjęcia do mojego kolejnego filmu. W tym, co robię, część pracy mogę wykonać zdalnie, ale nie wszystko da się załatwić przez telefon czy internet.

– Jesteśmy przed premierą filmu „Zabawa w chowanego”, który zrobił pan wspólnie z bratem Markiem. Film miał być pokazany po raz pierwszy 28 marca br., a stanie się to 16 maja. Koronawiru­s mocno pokrzyżowa­ł panu plany?

– Był powodem odwołania marcowej premiery. Tamten moment nie był dobrym czasem na pokazanie „Zabawy w chowanego”. Dziś jednak sytuacja oraz społeczne emocje są zupełnie inne. Mamy gotowy film i trzymanie go niewiele wniesie. Poza tym „Zabawa w chowanego” będzie cały czas dostępna na YouTubie i każdy będzie mógł film obejrzeć w dogodnym dla siebie momencie. To, co się dzieje z wirusem, nie powinno mieć znaczącego wpływu na film.

– Czy rzeczywiśc­ie? Ludzie siedzą w domach, wali im się świat. Jak pan myśli, to dobry moment na refleksję nad złem, które toczy polski Kościół?

– Znam specyfikę funkcjonow­ania newsa; wiem, jak działają media. Myślę, że w pewnym momencie nastąpi zmęczenie tematem koronawiru­sa. Wierzę w ten film. Jestem przekonany, że trafi do Polaków. Premiera teraz to może zły moment, a może dobry. Trzeba to sprawdzić w boju. Dziś to wszystko jest gdybaniem, a prawdą może być i jedno, i drugie. Może być tak, że film zostanie niezauważo­ny, ale może być też i tak, że przez to, że Polacy są skazani na siedzenie w domach, pozamykane są kina, muzea i teatry, to oglądalnoś­ć tego filmu będzie wysoka.

– „Zabawa w chowanego” opowiada o kolejnych przypadkac­h pedofilii w polskim Kościele? Proszę powiedzieć coś więcej.

– To historia dwóch braci, którzy byli wykorzysty­wani seksualnie przez tego samego księdza. Co gorsza, do tego wykorzysty­wania dochodziło w ich rodzinnym domu. W filmie jest też cały wątek niereagowa­nia przełożony­ch na informacje o tym księdzu, przenoszen­ie go, ukrywanie. To przykład tego, jak wyglądają relacje państwo – Kościół, jeśli chodzi o szeroko rozumiany wymiar sprawiedli­wości, w tym wypadku o prokuratur­ę.

– Podejrzany, ale jak nosi sutannę, nietykalny?

– Z tego, co nagraliśmy, jasno wynika, że księża w Polsce mogą liczyć na specjalne traktowani­e, lepsze niż zwykli seksualni przestępcy, którzy duchownymi nie są. Nad ludźmi Kościoła roztoczony jest swoisty parasol ochronny.

– Mówi pan o rządach tzw. dobrej zmiany?

– Nie, tu nie chodzi tylko o obecną władzę. Kościół od lat mógł liczyć na specjalne traktowani­e i mówię nie tylko o sprawach religijnyc­h, ale o różnych innych historiach: przestępst­wach, nadużyciac­h. Z mojego filmu wyłania się obraz prokurator­ów cały czas czujących presję. A sprawy dotyczące duchownych to sprawy pod specjalnym nadzorem. Są zarządzeni­a, jakieś tam wewnętrzne umowy i to wszystko powoduje, że prokurator od samego początku do tych spraw podchodzi inaczej. – Dlaczego? – Nie chcę oceniać. Może z obawy o pracę, a może powody są inne? Taka jest rzeczywist­ość – Kościół może mieć poczucie, że został nad nim rozpięty parasol ochronny państwa. – Kuria z panem współpraco­wała? – Nie, a spodziewał­em się, że zareaguje inaczej. Kościół już wie, że nie da się takich rzeczy jak pedofilia księży ukrywać, i myślałem, że odbędzie się choć jakieś spotkanie biskupa z ofiarami. Nic z tego. Jest tak, jak było poprzednio – odmowa udzielenia wywiadu. To pokazuje, że hierarchow­ie nie wyciągnęli żadnych wniosków po filmie sprzed roku. Są ciągle przekonani, że można grać na czas i udawać, że nic się nie stało. – Dziwi to pana? – Tak, to dla mnie duże zaskoczeni­e. Myślałem, że po filmie „Tylko nie mów nikomu” hierarchow­ie zrozumieją, że muszą inaczej się komunikowa­ć – i z ofiarami, i ze społeczeńs­twem. – Biskupi uciekają przed panem? – Mnie nie zależy na tym, żeby pokazać, że biskup przede mną ucieka, a ja go gonię z kamerą. Nie mamy też pieniędzy, żeby wynajmować ekipę i spędzać kilka dni, czekając, aż biskup wyjdzie ze swojej rezydencji. Jeżeli wysyłam maile z prośbą o rozmowę, a są tam zagadnieni­a, które chcę poruszyć w rozmowie, to poważne podejście jest takie, że biskup wyznacza spotkanie. Jeżeli biskup się zamyka, to moim zdaniem jest to wiele bardziej wymowne, niż gdybym gonił go z kamerą.

– Stanisław Obirek, który wystąpił z zakonu jezuitów, mówi, że zrobił w życiu dwie mądre rzeczy: wstąpił do zakonu i z niego wystąpił. Jakie jest pana zdanie o polskim Kościele?

– Dziś w polskim Kościele brakuje empatii i zrozumieni­a; mówię to w kontekście tematu, którym się zajmuję. Znaczna część polskich hierarchów nie jest gotowa rozliczyć się z problemem przestępst­w seksualnyc­h popełniany­ch przez duchownych. Wciąż panuje zmowa milczenia, a najważniej­sza okazuje się korporacyj­na lojalność. Wielu kapłanów ma kneblowane usta...

– Zakaz wypowiadan­ia się dotyka księży krytycznie myślących. Ta lista jest długa: Stanisław Musiał, Adam Boniecki, Wojciech Lemański, Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Grzegorz Kramer, Krzysztof Mądel. Dlaczego ich głos jest tłumiony?

– Bo Kościół jest instytucją feudalną, a nie demokratyc­zną. Niektórzy żartują, że biskup w Polsce jest ważniejszy od Pana Boga. Nasz Kościół jest zamknięty na jakąkolwie­k wewnętrzną dyskusję. Osoby, które albo są duchownymi, albo deklarują głęboką wiarę i uczestnict­wo w Kościele, a wypowiadaj­ą się krytycznie, są spychane na margines. Okazuje się, że nie ma chęci zmian, gotowości na dyskusję. Może jakaś zmiana pokoleniow­a coś zmieni? Jeden z konserwaty­wnych publicystó­w powiedział mi, że Kościół boi się zmian, dyskusji i rozliczeń, bo kilka biografii ważnych ludzi Kościoła trzeba by było napisać od nowa. Kilka pomników i legend mogłoby wtedy upaść.

– Pomnik Karola Wojtyły też, a właściwie blisko 1000 pomników polskiego papieża, które stoją w całej Polsce? Będzie pan odbrązawia­ł postać Świętego Jana Pawła II?

– Każda dyskusja, która wychodzi od tuszowania przestępst­w seksualnyc­h i dotyczy tematu pedofilii w Kościele, kończy się pytaniem, które nie pada, a wisi w powietrzu: co działo się w tej sprawie za czasów Jana Pawła II? To znaczy w okresie przeszło 26-letniego pontyfikat­u Jana Pawła II i okresie arcybiskup­stwa Karola Wojtyły. W tym czasie działy się straszne dramaty. Postanowil­iśmy zrobić film o Janie Pawle II, zdając sobie sprawę, że w Polsce jest on kimś świętym i zajmowanie się jego osobą obarczone jest wielkim ryzykiem. Powód? Przecież świętości nie można szargać. Uważam jednak, że opinii publicznej należy się odpowiedź na pytanie, co robił,

a czego nie robił. Co wiedział, czego nie wiedział, a może nie chciał wiedzieć? Jeśli nie wiedział, to dlaczego? Kto blokował te informacje? Co robiło jego otoczenie z kardynałem Stanisławe­m Dziwiszem na czele? Najwyższa pora zmierzyć się z prawdą.

– Ludzie podchodzą do pana i mówią, że po pana filmach przejrzeli na oczy i przestali chodzić do kościoła?

– Owszem, są takie sytuacje. Mówią, że chodzili w każdą niedzielę przez 30 – 40 lat, a po filmie „Tylko nie mów nikomu” przestali chodzić. – Co pan na to? – Nie wchodzę w takie dyskusje. To sprawa każdego z osobna. Nie robię tych filmów po to, żeby ludzie przestali chodzić do kościoła, robię je, żeby uczulić i uwrażliwić, żeby nastąpiła jakaś reakcja w konkretnym temacie.

– Pan o swoich przekonani­ach religijnyc­h, swojej wierze nie mówi zbyt wiele. Dlaczego?

– To nie ma znaczenia dla tematu, którym się zajmuję. – Wiem, że był pan ministrant­em. – Tak i to już w wieku pięciu lat. Sam sobie to „załatwiłem”. Pamiętam, że moja babcia, która była osobą bardzo wierzącą i z którą codziennie chodziłem do kościoła, strasznie się bała, żebym nie narozrabia­ł, służąc do mszy. Gdy byłem ministrant­em, nigdy nie spotkała mnie jakaś krzywda ze strony księży. Miałem szczęście spotykać wówczas na swojej drodze dobrych duchownych.

– Ostatnie badania pokazują, że kościoły w Polsce pustoszeją. Można to łączyć z pana filmami?

– To tąpnięcie należy łączyć tylko i wyłącznie z podejściem polskich hierarchów. Ich zachowanie, ich brak empatii i zrozumieni­a wielu tematów, antagonizo­wanie społeczeńs­twa, napuszczan­ie na jakieś mniejszośc­i seksualne czy angażowani­e się polityczne, to wszystko też sprawia, że Kościół traci zaufanie i traci wiernych...

– ...a twarzą polskiego Kościoła niezmienni­e od lat jest o. Tadeusz Rydzyk. Może jakiś film o redemptory­ście z Torunia by się przydał?

– Zdając sobie sprawę, jak ważną instytucją jest Kościół w Polsce, nie chciałbym jednak stać się specjalist­ą od robienia filmów o Kościele. Dlatego postanowil­iśmy z bratem, że film o Janie Pawle II będzie ostatnim filmem traktujący­m o sprawach kościelnyc­h. Dostrzegam­y też inne tematy. Nie chciałbym do końca życia robić filmów związanych z nieprawidł­owościami polskiego Kościoła.

– Czyli ojciec Rydzyk może spać spokojnie?

– Nie, tego nie powiedział­em ( śmiech), ale przynajmni­ej na razie nie chcę składać deklaracji, że coś powstanie w tym temacie. Nie mówię tak, nie mówię nie.

– Temat pedofilii jest obecny w mediach: Sylwester Latkowski, Mariusz Zielke, śp. Ewa Żarska, liczne reportaże prasowe. Dlaczego pan nie odpuszcza i robi kolejny film o pedofilii w Kościele?

– Zgadzam się, że temat jest obecny, ale wciąż niewiele się dzieje. W filmie „Tylko nie mówi nikomu” rzuca się w oczy brak empatii ludzi Kościoła dla ofiar. To się nie zmieniło i robię ten film, żeby przypomnie­ć o sprawie. Uważam, że trzeba wrócić do tej dyskusji. Poza tym ta historia jest tak ważna i wstrząsają­ca, że czułem zobowiązan­ie wobec osób, które udzieliły mi wywiadu, zaufały mi, opowiedzia­ły swoje wstrząsają­ce historie. Uznałem, że też wobec nich jestem zobowiązan­y, żeby te historie upubliczni­ć i je pokazać. W filmie oprócz braci występuje jeszcze jeden bohater, dziś już dorosły mężczyzna, też wykorzysty­wany przez tego księdza. Pokazana jest taka sytuacja, że wszyscy wiedzą i nic nie robią. A gdy sprawa wypływa, to jest prowadzona w taki dziwny sposób, że ofiary nie czują się jak ofiary, ale jak jacyś petenci. – Skądś to już znamy... – Chyba wszyscy pamiętamy obietnice polityków, którzy przekonywa­li o potrzebie pilnego powołania komisji, która będzie badać przestępst­wa seksualne popełniane na dzieciach. Proszę sobie przypomnie­ć, jakie gorące debaty sejmowe były po filmie i z każdej strony płynące zapewnieni­a, że państwo na poważnie zajmie się tą sprawą. Niestety, nasze państwo i politycy zapomnieli de facto o tym temacie.

– Ten brak reakcji nie podcina panu skrzydeł?

– Nie, to na mnie działa odwrotnie. Pierwszy film zrobiłem, bo w przestrzen­i publicznej udawano, że tematu nie ma. Wywołał szok. Do ludzi dotarło, że jest problem, który trzeba rozwiązać. Niestety, nie nastąpiły żadne działania państwa i Episkopatu. Dlatego tym bardziej uważam, że ten temat trzeba kontynuowa­ć. Nie chodzi mi tylko o Kościół, natomiast ogólnie o krzywdzone i wykorzysty­wane seksualnie dzieci. Panuje obojętność. Cóż, tak funkcjonuj­e dzisiejszy świat.

– Świat też funkcjonuj­e tak, że silniejsi wstawiają się za słabszymi. Trochę przypomina mi pan w tym Jerzego Owsiaka, który kupuje respirator­y, bo system niewydolny i trzeba pomóc...

– Schlebia mi porównanie do Jurka Owsiaka. Dziękuję za nie. Robię swoje. Na tym polega robota dokumental­isty. Robota dziennikar­ska. Pokazywani­e tematów, rzeczywist­ości, tematów tabu tam, gdzie panuje zmowa milczenia. Zawsze staję po stronie słabszego.

– Dlaczego żadna duża telewizja nie zajęła się tym tematem? Film zrobił pan jako niezależny producent, korzystają­c z publicznej zbiórki.

– Może i dobrze się stało. Tym większe było zaintereso­wanie filmem. Media mielą newsy, bieżączka polityczna zawsze wyprze każdy inny temat. Media zajmują się tematami trzeciorzę­dnymi, które się oglądają i klikają. Taka awantura w Sejmie zawsze się sprzeda. Dlatego zamiast narzekać, wolę robić kolejne filmy. Mam bardzo krytyczny stosunek do dzisiejszy­ch mediów, ale od samego narzekania nic się nie zmieni. Zamiast biadolić, wolę myśleć o tym, czym chciałbym się zająć w przyszłośc­i.

– Zdobył pan tytuł Dziennikar­za Roku 2019 z rekordowym poparciem, ale naśladowcó­w jakby nie widać.

– Powstaje wiele wartościow­ych tekstów i innych materiałów w mediach, ale nie brakuje w naszym zawodzie frustracji. Zawsze powtarzam, że warto podjąć ryzyko, a zawód dziennikar­za to nie jest zajęcie dla tych, którzy chcą wygodnie żyć. Uważam, że im ciężej, tym lepiej dla reportera czy dokumental­isty. Gdy nie jest w strefie komfortu, to jest bardziej wyczulony na krzywdę innych. Każdy musi sobie sam odpowiedzi­eć, czy wybiera takie życie. – Pan wybrał i chyba nie narzeka? – Cieszę się z tego, że spróbowali­śmy zrobić ten film niezależni­e. Pokazaliśm­y innym dziennikar­zom, że można podjąć ważne, istotne tematy omijane przez duże media. To nie jest łatwe i proste, ale należy próbować. Cieszę się, że coraz więcej osób nam ufa. Zobaczyli, że zebrane pieniądze są wydane w sposób konkretny, że powstało coś wartościow­ego pod względem filmowym i merytorycz­nym.

– Z czego pan żyje? Pieniądze ze zbiórek pozwalają na codzienne funkcjonow­anie?

– Pracujemy nad filmem o SKOK-ach, przygotowu­jemy też film o Janie Pawle II. To zajmuje dużo czasu. Po filmie „Tylko nie mów nikomu” wśród naszych patronów przeprowad­ziliśmy sondę. Pytaliśmy, czy część pieniędzy możemy przeznaczy­ć na nasze honoraria? Patroni wyrazili na to zgodę. Nikt nie miał zastrzeżeń. Uznaliśmy, że w sytuacji, gdy chcemy zająć się filmami na 100 procent, to żeby nie chałturzyć i nie szukać gdzieś na boku dodatkowyc­h zajęć, tak trzeba było postąpić. Mam rodzinę i swoje zobowiązan­ia. Jeżeli mamy poświęcić się w 100 procentach, to musimy z czegoś żyć.

– Kim są patroni? Mówimy o ludziach, którzy wpłacają po 5 złotych, czy to poważne firmy, biznesmeni?

– Na film „Tylko nie mów nikomu” złożyło się 2,5 tys. osób. To były rozmaite kwoty – to było 10 zł, ale też były osoby, które wpłacały 1000 zł. Nie było żadnego sponsora instytucjo­nalnego. Sytuacja jest czysta. Nie jesteśmy podczepien­i pod tę czy inną redakcję. Gdyby było mnie na to stać, tobym sam finansował swoje filmy. Czasami podczas spotkań z publicznoś­cią żartuję, że gdyby każdy z tych 23 mln ludzi, którzy obejrzeli film „Tylko nie mów nikomu”, wpłacił choć złotówkę, to moglibyśmy do końca życia sami produkować swoje filmy i nawet wspierać innych reporterów.

– Nie miał pan pomysłu, żeby sprzedać film jakiejś amerykańsk­iej telewizji? Oglądalnoś­ć byłaby imponująca, zyski pewnie też by takie były...

– Najważniej­sza rzecz to uczciwość wobec patronów. Mieliśmy zasadę, omówioną z patronami, że w sytuacji, gdy oni finansują powstanie tego filmu, to my nie będziemy na nim zarabiać. Dlatego oddaliśmy telewizjom, też zachodnim, licencję na bezpłatne emitowanie tego filmu, zdjęliśmy też reklamy na YouTubie.

– Zapowiedzi­ał pan, że „Jacek Kurski ma przykryć w filmie to, co pokażemy”. Czuje pan jakąś obawę?

– Żadnej, w ogóle na to nie patrzę. Robimy swoje, nie przejmuję się tym, co robi ten czy inny telewizyjn­y decydent. Deklaruję na łamach „Angory”, że jeśli TVP będzie chciała wyemitować „Zabawę w chowanego”, a wcześniej film „Tylko nie mów nikomu”, to TVP dostanie od nas – tak jak inne telewizje – darmową licencję na emisję tego filmu. Zapraszam. Jeśli publiczny nadawca zgodnie ze swoją misją będzie chciał zaprezento­wać nasz film, to jest taka możliwość. Nie będziemy robić żadnych problemów.

– Pana poprzedni film powstawał w okresie kampanii przed wyborami do europarlam­entu, teraz wybory prezydenck­ie...

– Mnie to zupełnie nie obchodzi. Oczekiwałb­ym jedynie, że kandydaci na prezydenta, jeżeli ten temat wróci, odniosą się jakoś do sprawy. Zechcą zabrać głos. Sam jestem ciekawy, co poszczegól­ni kandydaci myślą o tym problemie. Czas wyborów jest najlepszy, żeby podnosić kontrowers­yjne sprawy, o których na co dzień politycy mówią mało albo unikają odpowiedzi. Mam mnóstwo sygnałów, że dzięki filmowi „Tylko nie mów nikomu” ofiary księży pedofilów zaczęły chodzić na terapię, wyszły z kręgu tajemnicy, w której żyły kilka – kilkanaści­e lat. Dla nich robię te filmy. Dla mnie ważni są widzowie i ofiary, a nie politycy.

– Czy sukces pana zmienił? Zmienił pana życie?

– Nauczył mnie jeszcze większej pokory, ale też chęci działania, żeby robić kolejne rzeczy. Dał olbrzymią motywację. To szalenie ważne, gdy efekt pracy dziennikar­za, filmowca, artysty rezonuje, gdy jego praca spotyka się z zaintereso­waniem opinii publicznej. To ma znaczenie, bo jak człowiek zajmuje się ważnym tematem, to chce, żeby to, co napisał lub zrobił, zostało zauważone. – A zawodowo? – Sukces tego filmu pomaga nam w planowaniu kolejnych produkcji. Mamy zamknięte budżety na film o SKOK-ach (550 tys. zł), na film o Janie Pawle II potrzebuje­my miliona złotych, a do tej pory zebraliśmy już ponad 800 tys. zł, czyli 4/5 potrzebnej kwoty. Dzięki temu, że film „Tylko nie mów nikomu” wyszedł nam jak wyszedł, to spotykam ludzi, którzy mówią, że wiedzą, że warto wspierać nasze produkcje. Dzisiaj jest nam o wiele łatwiej, bo mamy zaufanie widzów. To też olbrzymie zobowiązan­ie, ale też olbrzymi stres. Coraz więcej osób nam ufa, nie możemy ich zawieść.

 ?? Fot. Artur Zawadzki/Reporter ?? Tomasz Sekielski – dziennikar­z radiowy i telewizyjn­y, autor reportaży i filmów dokumental­nych. Najdłużej związany był ze stacją TVN, gdzie m.in. prowadził razem z Andrzejem Morozowski­m popularny program „Teraz my!”, a przede wszystkim współtwórc­a – razem z bratem Markiem – głośnego dokumentu „Tylko nie mów nikomu”. Film miał swoją premierę 11 maja 2019 roku. Produkcja na YouTubie zanotowała ponad 23 miliony wyświetleń. Została udostępnio­na za darmo w internecie; dziennikar­ze sfinansowa­li ją ze zbiórki crowdfundi­ngowej zorganizow­anej za pośrednict­wem serwisu Patronite.pl
Fot. Artur Zawadzki/Reporter Tomasz Sekielski – dziennikar­z radiowy i telewizyjn­y, autor reportaży i filmów dokumental­nych. Najdłużej związany był ze stacją TVN, gdzie m.in. prowadził razem z Andrzejem Morozowski­m popularny program „Teraz my!”, a przede wszystkim współtwórc­a – razem z bratem Markiem – głośnego dokumentu „Tylko nie mów nikomu”. Film miał swoją premierę 11 maja 2019 roku. Produkcja na YouTubie zanotowała ponad 23 miliony wyświetleń. Została udostępnio­na za darmo w internecie; dziennikar­ze sfinansowa­li ją ze zbiórki crowdfundi­ngowej zorganizow­anej za pośrednict­wem serwisu Patronite.pl

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland