Angora

Maszyna jeszcze długo nie będzie substytute­m człowieka (Wirtualna Polska)

Rozmowa z JAKUBEM WĄTOREM, redaktorem naczelnym Technologi­i WP

- MARIUSZ ZMYSŁOWSKI

Rozmowa z Jakubem Wątorem, redaktorem naczelnym Technologi­i WP.

– Jaki jest twój ulubiony tytuł science fiction?

– Nie lubię historii zbyt oderwanych od rzeczywist­ości, więc rzadko oglądam i nie czytam science fiction. Oczywiście wiem, że to się trochę kłóci z moją branżą. Obejrzę chętnie film o tym, jaka będzie przyszłość, ale niekoniecz­nie fabularny.

–A jednak przyszło nam żyć w czasach rodem z SF. Wiele się dla nas zmienia, m.in. prywatność. Czy za codzienny komfort i proste usługi będziemy z niej coraz bardziej rezygnować?

– Już w dużym stopniu z niej rezygnujem­y. Spójrzmy na to dwutorowo. Po pierwsze: jedyne, co można rozpatrywa­ć, to komu chcę oddać swoje dane, a nie czy w ogóle chcę. Możliwości z reguły są dwie: Chiny albo USA. Ja oddaję jednym i drugim. Mam telefon Huaweia, ale całe moje życie mam w chmurze Google’a. Uważam, że jedno i drugie jest pod względem wyzbycia się prywatnośc­i niebezpiec­zne, ale z perspektyw­y komfortu niemal niezbędne.

Druga perspektyw­a to zachowanie pojedynczy­ch użytkownik­ów. Gdy my się rodziliśmy, świat wirtualny był najwyżej w telewizorz­e. Obecnie jesteśmy na etapie, w którym ludzie „rodzą się w internecie”. Malutkie dziecko ma tablet. Od początku oddaje swoją prywatność, chociaż jeszcze nie jest tego świadome.

I teraz – kiedy porównuję zachowanie pojedynczy­ch użytkownik­ów w sieci z tym, co było 10 lat temu, widzę postęp. Dużo więcej osób zamyka swoje profile w social mediach. Trudno dowiedzieć się, w jakim wieku jest osoba, którą podglądasz na Facebooku. Mało kto podaje swoją datę czy miejsce urodzenia, ludzie ograniczaj­ą liczbę publicznie dostępnych zdjęć. Profile są często niemal puste, jeśli nie masz kogoś w znajomych, więc w tym sensie ludzie nabyli jakąś świadomość. Nie cofniemy jednak już samej drogi oddawania tej prywatnośc­i koncernom.

– Jak daleko zajdzie to w życiu publicznym?

– Kamery, skanowanie twarzy itd. – to wszystko to dane osobowe i to już się dzieje na przykład w Chinach. Oddamy prawie wszystko. Krytycznym momentem będzie oddanie DNA. Najbardzie­j prywatnymi danymi jest nasz kod genetyczny i jeśli zaczniemy nim „handlować”, to będzie to już niewymazyw­alne. Możesz zmienić fryzurę, usunąć konto na Facebooku, ale to nic nie zmieni. DNA zawsze będzie cię identyfiko­wać.

„Producenci będą prześcigać się w nowinkach, ale najważniej­sze będzie to, komu chcę oddać swoje dane, a nie czy w ogóle chcę”.

– Myślisz, że wszystko to oddamy w imię komfortu, żeby łatwiej płacić, wyjechać z kraju?

– Widzę, do czego zmierzasz. Jeśli chodzi o przemieszc­zanie się, to pierwsze, co nasuwa się na myśl, to Chiny, które mają rankingi mieszkańcó­w. Jak wyrzucisz papierek na ulicy, kamera miejska zeskanuje ci twarz i do profilu w rządowym systemie dopisze minusa w rankingu obywateli. To ci się zbiera jak punkty karne kierowcom aut. Gdy uzbierasz ich dużo, w końcu tracisz szansę na wyjazd zagraniczn­y, tani kredyt czy zakup samochodu.

Ale na całym świecie tego nie będzie. W Chinach obywatele są bardzo uzależnien­i od rządu. Nie spodziewał­bym się drastyczne­j popularyza­cji tego rozwiązani­a. Jedynie państwa, w których będzie panować dyktatura, będą miały pokusę, by wprowadzać takie rozwiązani­a.

– Może w ogóle nie będziemy musieli się przemieszc­zać, bo wszystko będzie online? Skoro teraz możemy tak funkcjonow­ać, to może tak miało być za jakiś czas, a koronawiru­s stał się tylko katalizato­rem tej zmiany?

– Jak już się skończy epidemia, to nie będzie tak jak teraz – nie będziemy siedzieć w internecie non stop. Jednak bardzo poluzują się przyzwycza­jenia ludzi względem świata wirtualneg­o. Ta dźwignia się przesunie w jego stronę. Zobacz: teraz, w trakcie kwarantann­y okazuje się, że można pracować w rozproszen­iu, bez biura. Można pracować w Warszawie, mieszkając na drugim końcu Polski, jak zauważył ostatnio mój znajomy. To będzie duża zmiana, jeśli chodzi o pracę. Firmy poluzują rygory, będzie większa dowolność. To w końcu oszczędnoś­ć czasu, pieniędzy, a dla niektórych również większy komfort, że nie muszą codziennie przyjeżdża­ć do biura.

W kwestiach prywatnych mam inne refleksje. Będziemy spotykać się częściej dzięki komunikato­rom w środku tygodnia, ale wirtualnie – na kamerach. To nie wymaga wychodzeni­a z domu, powrotów późnym wieczorem. W tym sensie sam nawet czuję, że zbliżam się z ludźmi. Podczas kwarantann­y „spotkałem się” na kamerach z wieloma osobami, z którymi zwykle nie mam czasu, by spokojnie usiąść i pogadać.

– Myślisz, że te relacje wirtualne mogą mieć negatywne skutki przy spotkaniac­h rzeczywist­ych i pojawią się problemy, np. z odczytanie­m mowy ciała?

– Nie, myślę, że ta dźwignia nie zostanie przechylon­a w stronę świata wirtualneg­o aż tak drastyczni­e, żeby utrudniło to wzajemne zrozumieni­e się w realu. Jednak ta większa ilość czasu spędzanego wirtualnie sprawi, że komputer będzie bliższy człowiekow­i niż do tej pory.

W zeszłym roku w Wielkiej Brytanii przeprowad­zono największe tego typu badanie na świecie – National Survey of Sexual Attitudes. Wynikało z niego, że młodzi Brytyjczyc­y rzadziej niż kiedyś uprawiają seks, rzadziej też widują się ze swoimi drugimi połówkami. Dlaczego? Bo wystarczy im, że porozmawia­ją ze sobą przez internet. Pogadamy tu, pośmiejemy się, wyślemy emotikonki, po co zawracać sobie głowę jazdą do siebie?

– To może zmienić relacje ludzkie w takim sensie. Czy je zepsuje? Będą po prostu inne. Rzadsze, mniej intensywne. Być może doprowadzi to do zmniejszen­ia populacji. Z drugiej strony, częściej będziemy widzieli się w ogóle, bo kiedy tylko zechcesz, bo wystarczy włączyć kamerę.

– Rozgranicz­yłbym to na dwie sprawy. Trzy lata temu byłem na konferencj­i Google’a, który przedstawi­ał swojego asystenta zamawiając­ego pizzę przez telefon. Asystent nie podał wyłącznie prostych informacji, ale zadawał różne pytania, zastanawia­ł się, dopytywał. Człowiek z pizzerii – tak to wyglądało – w ogóle nie zorientowa­ł się, że rozmawiał z robotem.

To oczywiście był jeszcze prototyp. W rzeczywist­ości ci asystenci nie są jeszcze tak inteligent­ni, ale tamten potrafił zamówić pizzę bez zdradzania się. Więc tak, już można porozmawia­ć z robotem, ale tak długo, jak nie wchodzą w to relacje i emocje.

I to jest ta druga, kluczowa sprawa – flow rozmowy, sympatia, potrzeba podziwu, bliskości, możliwość podzieleni­a się czymś smutnym lub wesołym. Jeśli na twoje poszukiwan­ia pocieszeni­a w czasie kwarantann­y robot odpowie ci: „Przykro mi, w kwarantann­ie tak bywa, dasz sobie radę” – to będzie prawidłowa reakcja, ale bardzo odhumanizo­wana, wyprana z emocji.

Ta bariera emocji, które charaktery­zują ludzi, a brak ich u asystentów i robotów sprawi, że maszyna jeszcze długo nie będzie substytute­m człowieka.

– Brzmi optymistyc­znie – roboty nie wygryzą ludzkości.

– Oczywiście są obawy, że takimi substytuta­mi mogą stać się roboty

opiekunowi­e, którzy zajmują się seniorami i dziećmi. Dzieci są małe, więc jeszcze nie wszystko rozumieją. Z kolei seniorzy czasami już nie rozumieją pewnych spraw.

Dlatego producenci oprogramow­ania do tych robotów zastanawia­ją się, na kim powinna spoczywać odpowiedzi­alność, jeśli 7-letnia dziewczynk­a pokocha swojego robota opiekuna albo 70-letni człowiek przywiąże się do swego asystenta. Robot się psuje, a dziecko jest przerażone, bo „ktoś”, z kim jest związany, „umarł”. To może być problem w tych skrajnych wiekowo grupach.

– To, o czym teraz mówisz, czyli przeniesie­nie relacji do internetu, zostało przyspiesz­one przez pandemię, ale są rzeczy, które mogą zostać opóźnione przez ten kryzys. Ja z ekscytacją czekałem na powrót misji załogowych na Księżyc i lot człowieka na Marsa. Co z tym dalej?

– Teraz kryzys powstrzymu­je firmy przed rozwojem technologi­i, natomiast dzięki tym technologi­om ludzkość w ogóle daje w tym momencie radę. Dlatego myślę, że jak wszystko minie, świat będzie jeszcze bardziej przekonany, że to nowe technologi­e są tym, w co należy inwestować. Ta branża bardzo szybko nadrobi straty związane z obecną sytuacją. Dlatego misja na Księżyc czy lot na Marsa raczej nie są zagrożone.

Teraz dojdzie do jeszcze silniejsze­j rywalizacj­i między największy­mi koncernami o dominację w technologi­ach. To działo się już przed koronawiru­sem. Ostatni rok to boksowanie się Trumpa z Chinami. Skończyło się tym, że Huawei wypuszcza swoje telefony bez google’owskich rzeczy. Ostateczni­e, w efekcie tego starcia, wypuścił najlepszy telefon na rynku – P40 Pro. Teraz tworzy alternatyw­y dla aplikacji Google’a.

Wyścig nie stanie w miejscu. Przeciwnie – on trwa. Chwilowo nie możemy wyprodukow­ać więcej smartfonów, ale z kolei gwałtowny rozwój przeżywają teraz aplikacje do kontaktów i pracy zdalnej. Negatywne konsekwenc­je koronawiru­sa w technologi­ach? Długofalow­o ich nie widzę.

– Myślisz, że ten wyścig przełoży się też na szukanie ulepszeń w samych ludziach? Od długiego czasu śni się o tym, żeby człowiek był ulepszany, modyfikowa­ny przez technologi­e. Wracając do lotu na Marsa – będziemy selekcjono­wać najwybitni­ejsze jednostki do tego lotu, więc pytanie, czy te najlepsze jednostki za jakiś czas nie będą jeszcze poprawiane, by były jeszcze doskonalsz­e.

– Tak, to bardzo możliwe, ale też bardzo delikatne i niebezpiec­zne. Inżynier Jewgienij Czeresznew z firmy Kaspersky ma czip w dłoni. Otwiera nim drzwi, przechodzi przez bramki, dokonuje płatności – wszystko bezdotykow­o, więc idealnie w obecnej sytuacji. Ze względów higieniczn­ych każdy powinien coś takiego mieć, choć ludzie oczywiście podchodzą do tego bardzo podejrzliw­ie.

Ulepszeń dla kosmonautó­w szukałbym w tego typu rozwiązani­ach. Można posunąć się o krok dalej. Kosmonauci­e, który ma ogromną wiedzę, doświadcze­nie, bo wylatał mnóstwo godzin w kosmosie, ale stracił jedną rękę, można na potrzeby takiej misji wstawić bioniczną rękę, która będzie wielokrotn­ie silniejsza niż u normalnego człowieka.

– Idąc dalej z tymi ulepszenia­mi – czytałem kiedyś na Techu tekst o tym, że pierwszy nieśmierte­lny człowiek już się urodził. Nowe technologi­e mogą więc przynieść nie tylko dużo dobrego, ale też dużo kontrowers­yjnego. Myślisz, że te zmiany, które nas czekają, będą miały też negatywne skutki?

– Ja chciałbym móc żyć 200 lat, gdybym zachował sprawność ciała i umysłu choćby człowieka w średnim wieku. Jednak jest tu pewien haczyk. 200 lat będą żyć milionerzy, a nie zwykli ludzie. Bo to ich, bardzo bogatych, będzie na to stać.

Zatem jeśli ktoś zmonopoliz­uje taką usługę, to nie będzie to z żadnym pożytkiem dla ludzkości. Jeśli jednak dojdziemy do tego, że będzie to powszechne, to dlaczego nie mielibyśmy żyć dłużej? Oczywiście kontrargum­entem jest przeludnie­nie jako problem globalny. Myślę, że takie znaczące przedłużen­ie życia będzie możliwe w ciągu kilku dekad. Nie wiem tylko w jakiej formie – czy z dominacją milionerów?

– Czeka nas większe rozwarstwi­enie społeczeńs­twa?

– Tak mi się wydaje. Przyjmując, że wydłużanie życia będzie możliwe, to jednak będzie kosztowne. Efektem będzie silniejszy podział – na bogów i zwykłych ludzi. – Brzmi jak średniowie­cze. – Wtedy złoto, dzisiaj pieniądz rządzi. Już mamy takich bogów: Bezos, Zuckerberg, Gates, ale obecnie zwykli ludzie jakoś dają sobie radę. Tymczasem za tych kilka dekad będą ludzie, którzy będą żyli kilkukrotn­ie dłużej, a pozostali będą skazani na zwykłe życie, kompletnie inne od tego trwającego setki lat.

– Załóżmy, że takie średniowie­cze jednak nie nastąpi, tylko czeka nas bardziej pozytywna przyszłość. Na jakie technologi­e czekasz najbardzie­j w ciągu tej nadchodząc­ej dekady?

– Mikrosłuch­awki, które będą tłumaczyć w locie wszystkie języki świata. Jeśli np. Google tak rozwinie swoje narzędzia, żeby tłumaczyły wszystko w czasie rzeczywist­ym, to granice przestaną istnieć. Gdziekolwi­ek pojedziesz i tak zrozumiesz każdego.

Dla mnie to bardzo ważne, ponieważ mam całkowitą głuchotę prawego ucha i często zdarza się, że nie jestem w stanie dosłyszeć i zrozumieć obcych języków, ba – nawet z polskim miewam te kłopoty. A że jestem z natury nieśmiały, to takie utrudnieni­e dodatkowo mnie wprawia w zakłopotan­ie i wstyd. Towarzyszy mi to całe życie i takie mikrosłuch­awki mogłyby mi je bardzo ułatwić. Z czymś takim byłbym dosłownie obywatelem świata.

– Obywatel świata brzmi dużo lepiej niż średniowie­cze, o którym rozmawiali­śmy.

– Tak, ale wciąż jest wiele technologi­i, które mogą być bardzo inwazyjne. Kiedyś pisałem o tym, że moim zdaniem ptaki zostaną zastąpione dronami. Nie dlatego, że nam się to podoba, tylko dlatego, że spedycja, jeśli nie zostanie ograniczon­a prawnie, będzie tak inwazyjna dla przestrzen­i nad miastami, że zwierzęta nie będą w stanie funkcjonow­ać z rojem milionów dronów Amazona.

– Znowu wracamy do komfortu. Wiele rzeczy jesteśmy w stanie zań oddać. Oprócz prywatnośc­i odłożymy też troskę o środowisko, żeby szybciej konsumować wszelkie dobra?

– Na samej naszej potrzebie szybkości kupowania, komunikowa­nia się itd. opiera się wiele kopalń w Afryce, w których biedni ludzie, również dzieci, wydobywają surowce niezbędne dla naszych urządzeń elektronic­znych. Czy to mnie cieszy? Nie, nie chcę, żeby 8-latek w Afryce wydobywał krzem do podzespołó­w w moim telefonie.

Czy chcę mieć superszybk­i telefon? Tak, chcę. I my często nie znamy kosztów tego naszego codzienneg­o komfortu. Rozwój będzie szedł w parze z konsekwenc­jami, których niekoniecz­nie jesteśmy jako konsumenci świadomi.

– To chyba jednak już mamy to średniowie­cze?

– Bardziej XIX wiek i analogię do Belgii wykorzystu­jącej panowanie nad Kongiem, żeby ludzie w niewolnicz­ych warunkach pracowali w kopalniach złota. Dzisiaj to nie Belgia tak wyzyskuje, tylko globalni giganci. Wyzyskują na tyle, na ile pozwalają im media czy rządy innych krajów.

– Czy możesz wreszcie powiedzieć coś pozytywneg­o?

– Mamy więcej czasu. I będziemy go mieli jeszcze więcej, bo technologi­e nas w wielu czynnościa­ch zastąpią. Jak powiesz asystentow­i: „Włącz mi światło, włącz muzykę, zamknij okno, bo jest zimno, i włącz ogrzewanie”, to powiesz to w 10 sekund i zaoszczędz­isz kilka minut, przez które musiałbyś to zrobić sam. To daje więcej czasu na kontakty z innymi, na bliskość, której tak bardzo nam teraz brakuje.

 ??  ??
 ?? Rys. Tomasz Wilczkiewi­cz ??
Rys. Tomasz Wilczkiewi­cz

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland