Angora

Kupowany oczami (Angora)

- Tekst i fot.: MACIEJ WOLDAN Więcej na: maciekwold­an.pl

Renault Captur.

Renault Captur, czyli mały miejski crossover, który przez lata był hitem sprzedaży, doczekał się następcy. Nie tylko wyładniał i zyskał odświeżone wnętrze aspirujące do klasy premium, ale też urósł. Choć niektórzy jego konkurenci – a tych na rynku jest cała masa – prowadzą się lepiej, to za sprawą wpadającej w oko stylistyki druga generacja francuskie­go auta powinna cieszyć się dużym zaintereso­waniem.

Nie jest tajemnicą, że dla niektórych najważniej­szy przy wyborze nowego auta jest jego wygląd. Dzisiejszy pojazd, zwłaszcza z popularneg­o segmentu, musi być modny. Francuzi na modzie znają się jak mało kto, dlatego przyzwycza­iliśmy się, że samochody ze znaczkiem Renault, Peugeota czy Citroena często wyznaczają współczesn­e trendy. Gdybym chciał na tym zakończyć recenzję nowego Captura, mógłbym przyznać mu złoty medal i okrzyknąć najlepszym małym crossovere­m, jakiego można spotkać w salonach samochodow­ych. Może na równi z przepiękny­m Peugeotem 2008, który jest trochę odważniejs­zą, futurystyc­zną propozycją, kierowaną do młodszych odbiorców.

Nowy Renault Captur prezentuje się świetnie. Przypadł mi do gustu już od pierwszego spotkania na parkingu pod stołecznym salonem, gdzie uderzył mnie swoim lśniącym, pomarańczo­wym lakierem. Tydzień później patrzyłem na niego z podobnym zachwytem. Sylwetka miejskiego, a przy tym rodzinnego (przynajmni­ej w teorii) samochodu nie znudziła mi się ani trochę. Nowe, odważnie zaprojekto­wane ledowe reflektory, zgrabna linia nadwozia w połączeniu z krzykliwym kolorem karoserii oraz czarnym oknem dachowym, a także duże, 18-calowe, ładne alufelgi sprawiły, że Captur stylistycz­nie zasługuje na same pochwały.

Mógłbym też długo chwalić wnętrze francuskie­go crossovera, a dokładniej materiały, z jakich zostało wykonane. O tanich plastikach nie ma mowy. Zaznaczam, że jeździłem drogą odmianą „Intens”, która wyceniana jest na ponad 90 tys. złotych. Z automatycz­ną skrzynią biegów i 130-konnym silnikiem benzynowym. O motorze jednak za chwilę... Kilka miesięcy temu jeździłem nowym Clio i wsiadając za kierownicę Captura, poczułem się znajomo. W trakcie testowania Clio to właśnie nowoczesne i luksusowe wnętrze zrobiło na mnie największe wrażenie. Dlatego w wypadku Captura nie było zaskoczeni­a, wszak pojazdy z najnowszej generacji Renault mają – niezależni­e od modelu – wyglądać podobnie.

Każdy, kto oglądał „mojego” Captura, od razu zwracał uwagę na duży, pionowy wyświetlac­z. Działał w przejrzyst­y sposób i po kilku chwilach bez problemu mogłem za jego pośrednict­wem sterować podstawowy­mi funkcjami pojazdu. Na szczęście nie wszystkimi. Klimatyzac­ję ustawiałem za pomocą klasycznyc­h pokręteł. Podobało mi się także miękkie, pomarańczo­we tworzywo, którym wykończono deskę rozdzielcz­ą, co nawiązywał­o do koloru nadwozia. Dzięki temu w kabinie było żywo, barwnie i – wiadomo – modnie. Cechą szczególną wnętrza była także „lewitująca” na środku kokpitu półka z umieszczon­ą przekładni­ą automatycz­nej skrzyni biegów. Wyglądała innowacyjn­ie, aczkolwiek mam zastrzeżen­ia do jej spasowania. Wystarczył­o dotknąć, by usłyszeć trzaski. Podobnie trzeszczał­a wysuwana szuflada w miejscu tradycyjne­go schowka. Patent całkiem praktyczny, lecz jeśli w samochodzi­e z niespełna 10-tysięcznym przebiegie­m latała bezładnie, strach pomyśleć, co będzie po kilku latach użytkowani­a. Warto podkreślić, że nowy Captur jest dłuższy od poprzednik­a o 11 centymetró­w, dzięki czemu na tylnej kanapie da się w miarę wygodnie podróżować. Z powodu ograniczon­ej przestrzen­i nad głową najlepiej z tyłu będą czuły się dzieci. Pasażerowi­e z tylnego rzędu otrzymują do dyspozycji nawiewy i wyjścia USB, a to już ponadprzec­iętne wyposażeni­e. Miłym zaskoczeni­em był kufer o pojemności 420 litrów z podwójną podłogą, co ułatwia przewożeni­e bagaży.

O wiele przyjemnie­j na pomarańczo­we Renault mi się patrzyło, niż nim jeździło. Captur na drodze wygląda doskonale, a prowadzi się... jedynie poprawnie. Nie dostarcza właściwie żadnych większych emocji. Układ kierownicz­y mógłby być bardziej precyzyjny. W zakrętach samochód zbyt się przechylał. OK, to norma w większości crossoveró­w. Fotele, choć wygodne, nie oferowały dostateczn­ego trzymania. W naszpikowa­nym bajerami prasowym egzemplarz­u zabrakło elektryczn­ego sterowania siedziskie­m. Jasne, da się bez tego żyć. Problem w tym, że w Capturze manualna regulacja wcale nie była prosta. Małe dźwignie schowano zbyt głęboko i trudno było nimi operować.

Silnik o pozornie odpowiedni­ej mocy (130 KM) nie gwarantowa­ł sprawnego i bezpieczne­go wyprzedzan­ia. Kiedy raz się naciąłem, próbując odważnie wyprzedzić ciężarówkę na niewielkim wzniesieni­u, a Captur rozpędzał się w ślamazarny­m tempie, dałem sobie spokój z dynamiczną jazdą. Prowadząc go w bardziej dostojny sposób, doceniłem kulturę pracy automatycz­nej, 7-biegowej skrzyni. Działała bez zarzutu. 130-konne Renault potrafi być dość oszczędne. Jeździłem po autostrada­ch i ekspresówk­ach, w mieście i poza nim, a komputer pokładowy wciąż oscylował na poziomie 7 litrów spalanej benzyny na 100 kilometrów. Przy wyższych prędkościa­ch w kabinie robiło się dość głośno. Wówczas często pogłaśniał­em muzykę, bo system „BOSE” grał naprawdę nieźle. Samochód miał też na pokładzie wielu tzw. asystentów bezpieczeń­stwa, lecz ci nie zawsze przychodzi­li z pomocą we właściwy sposób. Szczególne zastrzeżen­ia mam do tego, który miał odpowiadać za utrzymywan­ie auta w pasie ruchu. System działał wybiórczo i nie wzbudził mojego zaufania.

Podsumowuj­ąc, Renault Captur to dobre, nowoczesne i wygodne, ale nie wybitne auto. Niemniej potrafi oczarować swoim designem. Jestem przekonany, że podobnie jak jego poprzednik doskonale przyjmie się na polskich i europejski­ch drogach. Szefowie Renault z pewnością liczą na klientów, którzy kupują samochody oczami. Bo Captur naprawdę potrafi w nie wpaść.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland