Bądźcie mądrzy przed szkodą!
Piszę, gdyż projekt ustawy całkowicie zabraniającej aborcji ze względów eugenicznych, schowany na czas kampanii wyborczej, wypełzł z szuflady. I może zostanie uchwalony nad ranem i może wielu rodzinom bardzo skomplikuje życie. Wierzę, że nie powstał on ze złej woli, ale z powodu błędnej wizji tego problemu. Na podstawie własnych doświadczeń chcę napisać, jak to wygląda w rzeczywistości.
Zacznę jednak od apelu, by ewentualne zatwierdzenie takiej ustawy poprzedzone było rzetelną debatą, z której posłowie, senatorowie i społeczeństwo dowiedzą się, ile dzieci z wadami genetycznymi rodzi się obecnie, kto sprawuje nad nimi opiekę medyczną i czy tych służb wystarczy, gdy liczba urodzeń chorych dzieci wzrośnie kilkukrotnie (a może kilkudziesięciokrotnie?) i z jakich środków ta opieka będzie finansowana. Dzieci takie rodzą się z ciężkimi wadami i nie mogą miesiącami czekać na pomoc. One potrzebują pomocy natychmiast!
Znany mi głęboki niedorozwój układu pokarmowego przejawiał się tym, że dziecko nie było w stanie strawić pokarmu. Niestrawiona jego większa część psuła się, powodując ból. Dziecko przysypiało jedynie noszone na rękach, przytulone do mamy bolącą brzuszyną. Postawienie diagnozy i ustalenie diety trwało latami. Mimo starań, choć udało się dziecko usprawnić fizycznie, jego rozwój zatrzymał się na poziomie półroczniaka. Do końca życia zostały pieluchy, a grzechotkami były rozbijane sprzęty. Ciągłe krzyki trwały bez względu na porę dnia i nocy. W końcu przestaliśmy dawać sobie radę. Nie zapomnę dnia, gdy odwiedziłam dom pomocy społecznej dla upośledzonych dzieci. Jego mieszkańcami byli chłopcy oddani do adopcji zaraz po urodzeniu. Czasem siedzieli, ale głównie były to dzieci leżące z buziami bez emocji i oczami, jakie mają dzieci głodującej Afryki – choć owi pacjenci byli zadbani i nakarmieni. Inni, oddani przez matki i zapomniani, każdego pytali, kiedy przyjdzie ich mama. Byli także chłopcy osieroceni, czekający na spotkanie z rodzicami w niebie. Ile dzieci – tyle nieszczęść...
Jeśli tak upośledzone genetycznie dziecko przydarzy się młodemu małżeństwu, to obecnie – przy możliwości skorzystania z badań prenatalnych i ewentualnej aborcji – to małżeństwo będzie mogło starać się o kolejne dziecko. Po zaostrzeniu ustawy na pewno nie zaryzykuje. A jeśli nieplanowana ciąża przytrafi się starszemu małżeństwu (wśród starszych odsetek ciąż z wrodzonymi wadami jest większy niż u młodych), po zaostrzeniu ustawy skorzysta ono z turystyki aborcyjnej, choć zdrowe dziecko mogłoby wychować, choćby z pomocą swoich emerytowanych rodziców. Ktoś pobożny powie: Trzeba brać, co Bóg dał. Bóg, który – jak nas naucza Kościół – jest nieskończoną mądrością i miłością, dał nam też wolną wolę i rozum, byśmy z tych darów korzystali.
Mądre, cywilizowane społeczeństwa rozwiązują ten problem bez zbędnych emocji i ustaw. Środki antykoncepcyjne, badania prenatalne oraz – gdy to nieuniknione – aborcja są tam rzeczą normalną. Osieroceni rodzice popłaczą, pocierpią, a potem, pod większym nadzorem medycznym, rodzą kolejne zdrowe dzieci.
Jeśli upośledzone dziecko przeżyje kryzys narodzin, w takich krajach jest objęte szeroko pojętą opieką ze strony państwa. W jednym z państw skandynawskich, które odwiedzałam, pomoc rodzinie z dzieckiem niepełnosprawnym organizują także znajomi i sąsiedzi. Kolejno odbierają je ze szkoły bądź z ośrodka opiekuńczego, goszczą, zajmują się nim przez kilka godzin, dając bliskim czas na zaspokojenie potrzeb lub na odpoczynek, którego nie da się pogodzić z ciągłą opieką. Niepełnosprawne dziecko integrowało się z rówieśnikami z sąsiedztwa, żyło w poczuciu bezpieczeństwa i akceptacji. Tamto społeczeństwo – w większości protestanckie – w taki właśnie sposób praktykowało przykazania o miłości do Boga i bliźniego. U nas, katolików, liczy się chrzest i inne sakramenty, regularne uczestniczenie w mszach i pielgrzymki. Nie ma czasu na uczynki, które tamtym społecznościom torują drogę do nieba.
Wracając na ziemię, chcę zaapelować do wszystkich, a zwłaszcza do młodych: patrzcie, kto organizuje wasze życie, jakimi pobudkami się kieruje. Bądźcie mądrzy przed szkodą, wybierzcie mądrego prezydenta, a w przyszłości taki parlament, który będzie rozwiązywał problemy społeczne, zamiast je tworzyć.