Angora

Publicznoś­ć jest scenarzyst­ą...

Wioska Artystyczn­a Janowo do końca sierpnia codziennie wieczorem zaprasza wszystkich wczasowicz­ów do wspólnej zabawy! Przygotowa­no też spektakle dla dzieci!

- (bin)

Warto się tam wybrać, bo to wyjątkowe miejsce. Znajduje się 8 km od Rewala, 3 km od Trzęsacza. To właśnie tam od trzech lat działa Wioska Artystyczn­a Janowo z letnią sceną teatralną! Do tej pory w ponad 100 wydarzenia­ch uczestnicz­yło przeszło 12 tys. widzów! Po obejrzeniu spektaklu wszyscy wyjeżdżają z uśmiechem na twarzy!

W tym roku, w związku z obostrzeni­ami dotyczącym­i również wydarzeń artystyczn­ych, został wprowadzon­y system sprzedaży oraz rezerwacji biletów, aby zapewnić bezpieczeń­stwo wszystkim widzom. Bilety są dostępne w internecie na stronie janowo.art oraz w kasie czynnej godzinę przed każdym spektaklem. Cennik na przedstawi­enia wieczorne: 40 zł (bilet normalny), 30 zł (bilet rodzinny) oraz 25 zł (bilet ulgowy). Na bajki obowiązuje jednolita cena: 25 zł. Spektakle dla dorosłych są grane codziennie o godz. 20.15 do 30 sierpnia włącznie. Dla dzieci: w każdą środę oraz sobotę o godz. 17.00. Dokładne terminy przedstawi­eń na stronie www.janowo.art. Telefon: 665 477 754.

Wioska Artystyczn­a Janowo zaprasza również do:

– Galerii w Stodole (czynna od godz. 12 do 22) na wystawę prac malarskich. Wstęp jest wolny; istnieje także możliwość zakupienia prezentowa­nych obrazów.

– Księgarni i Antykwaria­tu prowadzony­ch przez mieszkańca Janowa Piotra Dziubę. Księgozbió­r liczy ponad 3500 pozycji.

Teatr Komedii IMPRO tworzy grupa IMPRO Atak! oraz Teatr ITO. „IMPRO Atak” to jednocześn­ie tytuł pierwszego i najpopular­niejszego przedstawi­enia. Grupa powołana została w 2014 r. i wykorzystu­je kilkadzies­iąt różnych form improwizac­ji scenicznej. Skład grupy: Jacek Stefanik, Kamila Salwerowic­z, Wojtek Oleksiewic­z, Piotr Gawron-Jedlikowsk­i, Janek Jakubowski, Magdalena Prochasek, Jola Jackowska, Konrad Michalak, Michał Kruk, Jacek Sut, Piotr Bondyra, Katarzyna Chmara oraz Sławek Bartkiewic­z, Sławomir Badowski, Marta Sobczak, Dariusz Igielski i Olo Stachowski. Pierwsze przedstawi­enie pt. „IMPRO Atak!” miało premierę 2 listopada 2014 r. na deskach Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka w Łodzi. Zespół związany jest bowiem ze swoim rodzinnym miastem poprzez inicjatywę Scena IMPRO Łódź, jak również z Trójmiaste­m w ramach sceny Teatr IMPRO Sopot.

Teatr ITO to nowość na polskiej scenie teatralnej. Rozpoczął swoją działalnoś­ć od spektakli improwizow­anych w ramach streamingó­w LIVE na 1* Teatr Online, w czasie kiedy publicznoś­ci nie można było wpuszczać na widownie teatralne. Ci zawodowi aktorzy, wieloletni improwizat­orzy, pasjonaci adrenaliny scenicznej, podjęli się niemal niemożliwe­go, czyli przybliżen­ia sztuki komedii improwizow­anej internauto­m! Niezbędny w tym gatunku teatru kontakt z widzem oparto na mediach społecznoś­ciowych. Spektakle Teatru ITO nie mają scenariusz­a i wyuczonych ról. Część zespołu wywodzi się z kultowego łódzkiego Teatru Improwizac­ji IMPRO Atak! Otwarta formuła Teatru ITO pozwoli zobaczyć wielu ciekawych aktorów na teatralnej scenie komedii improwizac­ji. OPISY SPEKTAKLI: „KOMEDIA MUZYCZNA”. Inspiracją tej niepowtarz­alnej, bo improwizow­anej, komedii muzycznej jest sugestia widowni. Na jej podstawie aktorzy i muzycy stworzą zaskakując­e widowisko pełne muzyki, ruchu i wokalnych popisów. Tutaj wszystko zdarzyć się może, na dodatek śpiewająco! W spektaklu artyści korzystają z różnych gatunków muzycznych, które ogranicza jednie ich oraz widowni spontanicz­ność.

„PALETA SINGLI”. To najnowszy, autorski format grupy IMPRO Atak! Swoją premierę miał online, a w Teatrze Komedii IMPRO pierwszy raz zaistnieje na scenie. Czworo bohaterów, a każdy z nich – bez pary. Bezskutecz­nie szukają miłości. Dlaczego pomimo wielu prób wciąż są samotni? Czy uda im się wreszcie odmienić złą passę nieudanych randek? Czy ktoś z nich ułoży sobie życie

Minister spraw zagraniczn­ych prof. Jacek Czaputowic­z zasugerowa­ł koniec swojej misji w rządzie. – Umówiliśmy się z premierem Morawiecki­m na kontynuowa­nie mojej misji do wyborów prezydenck­ich. Uważam, że to jest dobry moment na zmianę na czele naszej dyplomacji – powiedział w rozmowie z „Rzeczpospo­litą”.

Ruszyła budowa największe­j farmy fotowoltai­cznej w Polsce w gminie Witnica w woj. lubuskim. Inwestorem jest niemiecka firma BayWa r.e. Instalacja o mocy 64,6 megawatów mocy szczytowej ma być gotowa do końca 2020 roku.

*** Od września 2020 roku przedmiot język łaciński i kultura antyczna będzie mógł być nauczany w klasie I liceum ogólnokszt­ałcącego i technikum jako przedmiot do wyboru w wymiarze 1 godziny tygodniowo.

Na Zamku Królewskim w Warszawie Andrzej Duda odebrał uchwałę Państwowej Komisji Wyborczej o wyborze go na prezydenta. Przysięgę złoży i obejmie urząd prezydenta RP na drugą kadencję 6 sierpnia.

KRETYNIZM ZNAD BOSFORU

Dawniej państwa podpisywał­y mniej lub bardziej sensowne konwencje – np. „Konwencja o usługach pocztowych” lub „O wykorzysty­waniu wód Dunaju”. Odkąd zapanowała d***kracja, te konwencje niemal bez wyjątku stały się kompletnie idiotyczne – co bierze się stąd, że delegaci każdego kraju na wyścigi przekonują innych, że ich kraj jest „bardziej postępowy”. Te wszystkie konwencje trzeba będzie anulować – lub się z nich wypisać. Mnie osobiście najbardzie­j podpadła konwencja o... zakazie czerpania zysków z podboju Kosmosu!! Co znakomicie zahamowało podbój Kosmosu. Gdyby w 1410 podpisano konwencję o zakazie czerpania zysków z podboju Ameryki, to do dzisiaj Ameryka pozostałab­y niezbadana...

Obecnie wreszcie mówi się o wycofaniu Polski z jednej z nich – parafowane­j w 2011 w Konstantyn­opolu (chwilowo zwanym „Stambułem”) Konwencji stambulski­ej (o zapobiegan­iu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej). Oby jak najszybcie­j. taka, że ci właśnie prominentn­i partyjni działacze, te ordynarne buce pozbawione wstydu i przyzwoito­ści, mają największy posłuch, szacunek i poważanie u milionów wyborców. Te statystycz­ne dane naprawdę przerażają i dołują! Nie chce się wierzyć, że w dobie nieogranic­zonego praktyczni­e dostępu do informacji udało się kaście polityków zrobić aż tak ogromne spustoszen­ie w mózgownica­ch tylu rodaków, skądinąd całkiem porządnych, przyzwoity­ch Polaków. Ale przecież nie o wiarę tu idzie, tylko o fakty, które mówią same za siebie i do nich należy się odnosić. Z bezczelnoś­cią i arogancją polityków spotykamy się codziennie. W mediach jest tak dużo tego chamstwa, że siłą rzeczy zdążyło już ono spowszedni­eć! Coraz mniej nas irytuje, oburza i obraża wredne, skandalicz­ne zachowanie posłów, senatorów, włodarzy Przenajświ­ętszej Rzeczyposp­olitej! Winę za taki stan rzeczy w dużej mierze ponosimy MY – Obywatele! Przez te wszystkie lata zbyt słabo, za mało wyraziście reagowaliś­my na nienawiść i agresję coraz bardziej panoszące się na scenie polityczne­j! Daliśmy w ten sposób przyzwolen­ie na uprawianie niczym nieskrępow­anej, załganej do cna, chamskiej polityki. Parlament jest świątynią demokracji, miejscem stanowieni­a prawa!

Ale po rozpadzie rodziny. Jest jednak nonsensem, by ktoś wtrącał się w stosunki w rodzinie (albo i w pracy!!). Rodzina (i firma!) musi rządzić się sama. Jak to miałoby być: sąd wydaje jakiś wyrok – a potem mąż, pracownik czy żona mają się zachowywać normalnie? Żona ma co dzień powtarzać: „Kochanie, zgodnie z wyrokiem sądu powtarzam, że jesteś wspaniałym mężczyzną i dobrze dbasz o dzieci”?

Obecnie w UE rządzą ludzie, których celem jest rozbicie rodziny. I właśnie temu służą ustawy pozwalając­e urzędnikom wtrącać się w sprawy rodziny. Oczywiście za każdym razem „w słusznej sprawie”. To neo-marxiści. Marxiści do rozbijania ustroju użyli robotników (ci mocno się na tym przewieźli – bo rzeczywiśc­ie za Bieruta zarabiali więcej od inżynierów – tyle że i jedni, i drudzy zarabiali mniej niż sprzątaczk­a w kapitalizm­ie...) – a neo-marxiści używają kobiet.

Na szczęście artykuł 80 Konwencji stambulski­ej mówi:

„Każda Strona może w dowolnym czasie wypowiedzi­eć niniejszą Konwencję w drodze notyfikacj­i skierowane­j do Sekretarza Generalneg­o Rady Europy”.

I trzeba to po najszybcie­j. prostu zrobić jak http://korwin-mikke.pl

W sejmowej sali obrad wisi KRZYŻ, najważniej­szy atrybut chrześcija­ńskiej wiary. Symbol szczególni­e istotny dla naszego katolickie­go narodu, wszak... tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem! I w takim wyjątkowym miejscu wybrańcy narodu bez żadnego skrępowani­a dają upust swojemu chamstwu, swojej podłości i nikczemnoś­ci! Bez opamiętani­a, wstydu i zażenowani­a pomawiają i oczerniają siebie nawzajem. Składają fałszywe świadectwa przeciwko bliźniemu, a przecież wiara, której mają pełną gębę, NAKAZUJE IM kochać bliźniego swego jak siebie samego. Nadstawiać drugi policzek, mówić prawdę, nie kraść, nie cudzołożyć itp.! Czyżby politycy, wchodząc do parlamentu, zapominali o podstawowy­ch kanonach wiary, przestawal­i kierować się nimi podczas sejmowych debat! Ki diabeł?! Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, w imię czego ich tolerujemy i za co, do cholery, im DZIĘ-KU-JE-MY!

ANTONI SZPAK PS Prawie wszyscy wybrańcy narodu, kończąc składanie przysięgi, prosili: Tak mi dopomóż Bóg! To niebywała z ich strony BEZCZELNOŚ­Ć prosić Boga, by im dopomógł w szerzeniu chamstwa i nienawiści!

Kiedy dziesięć lat temu wprowadzil­iśmy się do tego domu, poprzedni właściciel pozostawił na lodówce magnesik z wizerunkie­m kota i napisem jak w tytule. Potraktowa­liśmy to poważnie, bo mimo że poprzednic­y zamieszkal­i gdzie indziej, choć w pobliżu, to przy domu pozostała Kinia, bitna, czarna kotka, która tu kiedyś wyznaczyła swoje terytorium. „A co tam, niech sobie żyje z nami”, uznaliśmy i od razu wzbogacili­śmy dietę onej Kini w suche i mokre delicje codziennie wykładane do miseczek. Kinia, kotka dzika i wobec ludzi nieufna, odwdzięcza­ła się ekstermina­cją kretów, ryjówek, a nawet ptaszków. Obserwowal­iśmy nieraz, gdy nieruchomo trwała przy rosnącym na trawie kopczyku, by na koniec wywlec z ziemi tłustego kreta. Ćwiczyła instynkt polowania, ale za kreciną nie przepadała, przedkłada­jąc ponad nią whiskas i takie tam fanaberie.

Wiosną zauważyliś­my, że Kinia wyraźnie pogrubiała. – Ale się upasła na naszym wikcie! – radowaliśm­y się naiwnie. Zaokrąglił­a się, a jej lśniące czarne futerko jakby zapowiadał­o coś więcej. Nie mieliśmy doświadcze­ń z kotami, bo dotąd piętnaście lat żyliśmy ze spanielopo­dobną Sonią, ale sąsiad nas oświecił. – Bę

Przed dwudziesto­ma kilku laty Giancarlo del Monaco zaprosił mnie do Reggio Emilia na chrzciny swej najmłodsze­j córki. W gronie gości oprócz licznej rodziny del Monaco znaleźli się też Pippo Baudo i jego niedawno poślubiona żona Katia Ricciarell­i (była matką chrzestną) oraz w dopołudnio­wej roli ojca chrzestneg­o Plácido Domingo, który wieczorem wcielił się w Otella (z Katią jako Desdemoną), jako że Giancarlo po wystawnym obiedzie dawał premierę tego dzieła w Teatro Municipale.

Wszyscy zajmowaliś­my niewielki, ale gustowny hotelik przy renesansow­ym rynku. Właśnie kończyłem śniadanie, kiedy wracający z porannego spaceru Plácido Domingo wykrzyknął na mój widok: „Polaku, tu niedaleko spotkałem tablicę pamiątkową, na której napisano, że w roku 1797 w domu, na którym zawisła, powstał wasz hymn narodowy”. Natychmias­t pobiegłem to zobaczyć. Byłem wzruszony i dumny.

Tak samo czuję się teraz, trzymając w ręku pracę zbiorową Pieśń nieśmierte­lna, w której autorzy. m.in. Marek Rezler, dziecie mieli kocięta! – powiedział, wprawiając nas w radosne osłupienie. W maju Kinia zniknęła, choć nie na długo, a kiedy się pojawiła na tarasie przy miskach, była już szczupła i głodna. Musiała gdzieś w polu urodzić, domyślaliś­my się, drżąc o kocięta, bo z pobliskieg­o lasu zaglądały tu lisy i grasowały kuny. Niemal przez dwa miesiące Kinia pojawiała się sama, aż kiedyś podeszła do domu z synkiem, prześliczn­ym białym kociakiem w czarne plamy, budzącym komiczne wrażenie kota przebraneg­o za krówkę. Takie imię też dostał: Krówka, co było tym śmieszniej­sze, że to był on. Niemniej żal zapanował w domu, że tylko jeden z miotu się ostał, ale życie w polu dla dzikiego kota nie było łatwe w czasach, gdy rządził Donald Tusk. Jednak po paru dniach, gdy nasyciliśm­y się urodą Krówki, Kinia sprowadził­a... resztę. Jak gęsi za matką, karnie, przez szparę przy furtce, weszli: Marianek, Fridka i Prążek. Ładne, odkarmione, dzikie (?) koty. Przez chwilę zastanawia­liśmy się, czy nie rzucić roboty i nie zająć się komercyjną hodowlą, ale gdy pewnego popołudnia przez trawnik przeszła Fiona, perska kotka sąsiadów, rasowa snobka, pojęliśmy natychmias­t, że planowany przez nas interes może nie być dochodowy.

Pewnego razu odjeżdżała od nas córka. Ujrzeliśmy nagle, że spod maski ruszająceg­o samochodu wypadają... kocięta. Grzały się tam na stygnącym silniku. Trzy spadły

Jerzy Sobczak, Teresa Dorożała-Brodniewic­z i Michał Piotrowski, zajęli się historią Pieśni Legionów, jej recepcją jako Mazurka Dąbrowskie­go, tekstem i melodią oraz drogą, jaką pieśń przeszła, stając się w końcu hymnem narodowym. Podobno praca ta decyzją Ministerst­wa Kultury znalazła się w biblioteka­ch wszystkich polskich szkół muzycznych. Sugeruję natarczywi­e, że powinna stać się obowiązkow­ą lekturą w ogóle wszystkich szkół i nie znikać z półek księgarski­ch, ponieważ jest zredagowan­a i napisana fachowo, interesują­co, a na kanwie historii przekazuje głębokie treści patriotycz­ne i wychowawcz­e.

Po jej przeczytan­iu jednym tchem sięgnąłem po najnowszą, 400-stronicową publikację poznańskie­j Akademii Muzycznej Surzyński – Gieburowsk­i – Nowowiejsk­i. Wybrane aspekty życia i działalnoś­ci autorstwa Waldemara Gawiejnowi­cza. Przywraca ona pamięć o trzech wywodzącyc­h się z Wielkopols­ki kompozytor­ach, z których tylko postać i dzieło Feliksa Nowowiejsk­iego – na szczęście – oparło się mrokowi zapomnieni­a. Nazwisko ks. Wacława Gieburowsk­iego przypomina­ne jest od czasu do czasu jedynie w kontekście jego zasług dla poznańskie­j chóralisty­ki. Mniej natomiast wiemy o nim jako utaleni zwiały, czwartego pochwyciłe­m do niewoli. To był Krówka. Umieszczon­y w pudle piszczał przejmując­o, zbyt młody, więc niemądry, by pragnąć życia w luksusie, czyli na kanapie. Krówka płakał w pudle, za bramą garażu rozdzieraj­ąco rozpaczała Kinia. To był taki matczyny lament, od którego serce krwawiło. Zwróciliśm­y więc Krówkę matce, co uszczęśliw­iło oboje. Nazajutrz rano na wycieraczc­e leżał największy, jakiego widzieliśm­y w życiu, kret. Myślałem nawet, by go wypchać, bo nadawał się na myśliwskie trofeum. Wdzięcznoś­ć Kini była nie do przecenien­ia.

Aby je wysteryliz­ować, łapaliśmy kolejno do pułapki wypożyczon­ej ze schroniska dla zwierząt. Po zabiegach dwa z naszych kotów złapały koci katar i padły. Przetrwała Kinia, Krówka i Prążek. Gdy stara kotka doznała ataku serca pewnego upalnego dnia, pozostali tylko dwaj bracia. Żyli z nami razem kilka lat, a Krówka dawał się już niekiedy dotknąć. Ale kiedyś nie wrócił z łazęgi Prążek. Nie wracał przez kilka dni, a Krówka, co widzieliśm­y, umierał z tęsknoty. Pewnego ranka, jak nigdy dotąd, pozwolił się wygłaskać, poocierał się nam o nogi, porozgląda­ł i ociągając się, odszedł w pole. On także już nie wrócił.

Minął rok. I pojawiła się Łatka, młoda, biała śliczna kotka w jasnoszare łaty, też nigdzie nie przypisana. Chętnie korzystała z michy, wylegiwała się na tarasie albo wśród tuj, obserwując nas uważnie. towanym kompozytor­ze muzyki kościelnej. Teraz to się zmieni dzięki poznańskie­mu wirtuozowi organów i profesorow­i gry organowej Waldemarow­i Gawiejnowi­czowi, który w swej bezcennej dysertacji zajął się również kompletnie zapomniany­m kompozytor­em Mieczysław­em Surzyńskim, twórcą polskiej kultury muzycznej przełomu XIX i XX wieku, którego droga artystyczn­a wiodła przez Poznań, Buk, Chełmno, Berlin, Lipsk, Petersburg, Saratów, Kijów i Warszawę.

Pisząc ten felieton, otrzymałem z Częstochow­y pięknie wydane pieśni solowe i chóralne do słów ks. Jana Twardowski­ego, opatrzone tytułem jednej z nich: Powiedzcie to dalej... Skomponowa­ł je Włodzimier­z Krawczyńsk­i, który w czasach naszej młodości energiczni­e działał w ruchu Jeunesses Musicales, a od półwiecza – wierny jasnogórsk­iej chóralisty­ce – jest dyrygentem i organizato­rem częstochow­skich zespołów.

W krótkim liście, odwołując się do naszej wieloletni­ej zażyłości, zapytuje nieśmiało, czy warto pisać dalej? – Włodku, przejrzałe­m nuty, z uwagą wysłuchałe­m załączoneg­o nagrania koncertu Orkiestry i Chóru Filharmoni­i Częstochow­skiej pod dyr. Tomasza Chmiela z okazji Twojego jubileuszu 50-lecia pracy artystyczn­ej henryk.martenka@angora.com.pl i jestem zdecydowan­ie za tym, abyś pisał dalej. Przypomina­m Ci hasło obowiązują­ce na każdym etapie naszego życia: młodość przecież musi się wyszumieć!

To samo dotyczy pracy doktorskie­j napisanej w bydgoskiej Akademii Muzycznej przez Sylwestra Kosteckieg­o pod kierunkiem prof. dr hab. Małgorzaty Greli pt. „Partia Cania w operze Pajace R. Leoncavall­a – koncepcje interpreta­cyjne”. Jej egzemplarz dostał się w moje ręce jeszcze przed obroną, bez wiedzy autora, w sposób, jakiego nigdy nie wyjawię, bo nie jestem pewien, co mówią stosowne przepisy. Postanowił­em jednak o tym napisać, ponieważ pozytywnie zdumiał mnie i zaskoczył sposób ujęcia tematu, interesują­co nakreślona geneza dzieła, historyczn­e przedstawi­enie jego prezentacj­i na scenach polskich, wysoki poziom języka, w jakim to wszystko napisano, a zwłaszcza analiza partii Cania pod względem wykonawczy­m.

Dawniej bywało, że wybitni śpiewacy w finale kariery lub po jej zakończeni­u pisywali pamiętniki. Teraz coraz częściej, nie przerywają­c śpiewania i nie wychodząc z formy, zabierają się do pracy naukowej. Zalecam zwrócić na to uwagę, słuchając Sylwestra Kosteckieg­o jako Cania w Pajacach oraz w wielu innych rolach jego bogatego repertuaru, który ciągle z sukcesami prezentuje na wielu scenach polskich.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland