Jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach
szefem sztabu walczącego o prezydenturę Bronisława Komorowskiego, a po zwycięskich wyborach został ministrem w Kancelarii Prezydenta. Współpracownik Komorowskiego ocenia w rozmowie z nami, że młody polityk nie utożsamiał się z konserwatywnym wizerunkiem Komorowskiego i ludźmi, którymi się otaczał prezydent. – To nie byli ludzie wówczas z pierwszego obiegu, a Sławek miał dynamiczny styl bycia. Lubił żarty, lans, a na to nie ma miejsca w kancelarii. Nie utożsamiał się z nami i czekał na okazję, by iść do Sejmu i rządu – wspomina nasz rozmówca.
Donald Tusk nie chce komentować
Okazja pojawiła się w 2011 roku, gdy Nowak dostał się do Sejmu, odszedł z Kancelarii Prezydenta i otrzymał od Donalda Tuska propozycję wejścia do jego rządu. – Zastanawiał się nad dwoma ministerstwami: sportu i transportu. Te pierwsze jest znacznie łatwiejsze do kierowania, daje możliwość podróżowania po świecie, ale Sławek się zdecydował na znacznie trudniejsze – opowiada znajomy byłego ministra. – I wiele mu się udało – założył sobie cele, które zrealizował. Jest naprawdę dobrym menedżerem i bardzo się angażuje w pracę. Potrafił ubrany w bluzę z kapturem odwiedzać dworce, by sprawdzić, czy jest na nich realizowana strategia „Zima na kolei” – dodaje. Jeden z ministrów rządu Tuska podkreśla jednak, że Nowak wykorzystywał swoją mocną pozycję u premiera: – Zawsze dawał odczuć, że ma wsparcie Tuska, jak były spory między resortami. Spór z nim oznaczał, że minister transportu wygra. Stosował argument siły, a nie siłę argumentu. Inny rozmówca, który także był w rządzie Tuska, jest jeszcze bardziej surowy wobec Nowaka. – Był silny Donaldem, był traktowany jako złote dziecko. Miał swój urok, ale w sumie to portret człowieka, który nigdzie poza polityką nie pracował. Widać było, że będą z nim kłopoty. Miał parcie na blichtr i luksus, który kosztuje – podsumowuje. Znajomy Nowaka: – Miał żal, że po sprawie zegarka, która przy obecnych aferach wygląda na śmieszną, Tusk się od niego odwrócił. Na Ukrainie (Nowak – red.) chciał udowodnić, ile jest wart. Na rozmowę na temat Sławomira Nowaka chcieliśmy też namówić Donalda Tuska. Paweł Graś, bliski współpracownik byłego szefa rządu, odpowiedział, że „już były pytania w tej sprawie”: – Szef na pewno nie będzie chciał. Jest na wczasach z rodziną. Nie zaprzątam mu głowy nawet służbowymi sprawami – ucina Graś.
Współpraca: ROBERT ZIELIŃSKI
O ukraińskiej karierze Sławomira Nowaka czytaj także w PERYSKOPIE
Wakacje w polskich górach, nad jeziorami, a zwłaszcza nad morzem już dawno przestały być konkurencyjne wobec wypoczynku w Grecji, nie mówiąc już o Egipcie czy Tunezji. Ale z powodu pandemii nie wszędzie możemy jeździć. Czy w tym roku Polacy przekonali się do urlopu w kraju?
Tłok w pociągach i drożyzna, oto dwa niedomagania pobytu nad morzem – możemy przeczytać w gazecie z...1934 r.
(...) Połowa lipca, to chwila najwyższego natężenia tego krótkiego niestety sezonu nad Bałtykiem. Od Orłowa i Gdyni poprzez Kuźnicę, Jastarnię, do końcowego cypla Mierzeji Helskiej i do Karwi – wszędzie tłumy, wszędzie tysiące przyjezdnych z całej Polski: z Podkarpacia i z dorzecza Dniestru, z Mazowsza, z Kresów zachodnich i wschodnich. Minęły już na szczęście czasy, kiedy snobizm kazał ludziom zamożnym szukać wrażeń nad cudzemi wybrzeżami morskiemi, a ludziom niezamożnym w miesiącach letnich niezniszczalnem marzeniem wydawała się wycieczka nad „mare nostrum” (...). Dziś mamy już kilkanaście zorganizowanych i na tłumny najazd letników przygotowanych miejscowości zaopatrzonych w wykwintne hotele, pensjonaty i odpowiednio przygotowane izby w chacie kaszubskiej. I dziś mamy również wzdłuż brzegów morskich rozsiane liczne kolonie i obozy pod namiotami (...). A jednak w tej coraz bujniej zakwitającej róży są i kolce... Należą do nich przede wszystkim niedomagania komunikacyjne i drożyzna, a właściwie nie tyle drożyzna, ile bardzo częste tendencje wyzysku przyjezdnych przez osoby pragnące się w szybkim tempie wzbogacić (...). Spekulant forsujący drożyznę artykułów codziennej potrzeby, drożyznę mieszkań w tandetnie wybudowanych „willach” czy „pensjonatach” (...). Piszącemu te słowa zdarzyło się widzieć gromadkę uczennic gimnazjalnych z Przemyśla – 27 panienek z 3 nauczycielkami – które drogę z Gdyni do Warszawy od godz. 10 wieczorem do 7 rano spędziły stojąc w korytarzu przepełnionego wagonu (...) (pisownia oryginalna).
Za dwutygodniowy pobyt w pensjonacie drugiej kategorii w Jastarni turysta musiał zapłacić około 100 zł. Podobne ceny były w cieszących się wielką popularnością Druskiennikach (4 posiłki dziennie). W pensjonacie pierwszej kategorii (łazienka, radio) w Krynicy trzeba było już zapłacić ponad 150 zł. Ci, którzy mieli odwagę i pieniądze, mogli wybrać się w podróż samolotem.
Z Warszawy do Rzymu bilet kosztował 320 zł ( w obie strony 576), do Budapesztu – 100 (180), do Londynu 336 (604,80). Ceny połączeń krajowych, jak na początki pozwolić na wakacyjny wyjazd, gdy w Szwecji, Danii, Luksemburgu tylko co dziesiąty obywatel. W gorszej sytuacji są Rumuni, Chorwaci, Grecy, Cypryjczycy, gdzie co drugiego mieszkańca nie stać na urlopowy wyjazd, ale oni nie muszą nigdzie jeździć, gdyż wakacje mają niemal cały rok.
Drogo, tanio czy bez zmian?
W kwietniu 2020 r. Instytut Badania Rynku i Opinii Społecznej IMAS International przeprowadził badania, z których wynikało, że zaledwie 40 proc. Polaków planuje wakacyjny wyjazd lub wycieczkę w czasie 6 miesięcy od wygaśnięcia zagrożenia epidemicznego.
66 proc. ankietowanych chciało wypoczywać w kraju, przede wszystkim w pensjonatach, kwaterach prywatnych i agroturystycznych. Ponieważ co najmniej kilka procent osób, które biorą udział w takich sondażach, mimo deklaracji o wyjeździe, pozostaje w domu, więc można się spodziewać, że lato 2020 w turystyce będzie najgorsze od kilku dekad. Media straszą: Rosną ceny jedzenia! W nadmorskich lokalach za potrawy trzeba zapłacić nawet o 50 proc. więcej, a w niektórych przypadkach aż o 100 proc.!
Koszty wynajmu czteroosobowego domku na Helu osiągają nawet 1000 zł za jeden dzień!
To, co zaczyna się dziać w głównych miejscach wypoczynkowych, staje się horrorem!
Rachunek na 200 zł za obiad z rybą w Juracie czy 100 zł za zestaw w Niechorzu – ceny nad Bałtykiem szaleją!
Politolog Marek Migalski zamieścił na Twitterze zdjęcie, z którego wynika, że skorzystanie z toalety w nadmorskim barze, gdy nie jest się jego klientem, kosztuje 15 zł. Jednak w tym przypadku cena ma zapewne odstraszać różnych przygodnych turystów, którzy mogliby zakłócać spokój tym, którzy właśnie posilają się rybą z frytkami.
Postanowiliśmy sprawdzić, ile kosztuje tygodniowy pobyt w sierpniu dla trzyosobowej rodziny (dwójka dorosłych i 14-letnie dziecko) nad morzem, w Tatrach i na Mazurach. Wybraliśmy dwa warianty: wczasy w luksusowych cztero- i pięciogwiazdkowych hotelach oraz w pensjonatach i prywatnych kwaterach. Hotel Grand Lubicz w Ustce (5*) Położony 350 metrów od plaży. Aguapark, spa, kręgielnia, siłownia, cubeball, squash. Cena za tygodniowy pobyt ze śniadaniami i obiadokolacjami wynosi 8351 zł. Parking pod chmurką kosztuje 30 zł, a w garażu 50 zł za dobę.
Willa Feria w Międzyzdrojach położona 100 metrów od plaży.
Cena trzyosobowego pokoju (z łazienką i telewizorem) na drugim piętrze za dobę to 350 zł i jest taka sama jak w ubiegłym roku, a więc koszt tygodniowego pobytu wyniósłby 2450 zł. W tej cenie nie ma jednak śniadań. W willi znajduje się aneks kuchenny, w którym samemu można coś przygotować. Jest też darmowe Wi-Fi. Parking płatny – 15 zł za dobę.
Jak zapewnia właścicielka, w mieście jest znacznie mniej gości niż przed rokiem, a tzw. obiad domowy można zjeść za 25 zł. Hotel Gołębiewski w Mikołajkach (4*) Prawdopodobnie największy hotel w województwie warmińsko-mazurskim. Położony nad samym jeziorem Tałty (z własną plażą, przystanią i całorocznym torem saneczkowym).
Za tygodniowy pobyt ze śniadaniami i obiadokolacjami (pokój ma 40 metrów kwadratowych) trzeba zapłacić 6420 zł, w tym bezpłatnie można korzystać z aquaparku i całorocznego lodowiska. Z powodu obostrzeń epidemicznych hotel nie może mieć pełnego obłożenia, dlatego jest spokojniej niż w ubiegłych latach. Parking kosztuje 30 zł za dobę.
Dom Gościnny Tabu w Mikołajkach 100 metrów od jeziora. Tygodniowy pobyt (pokój na pierwszym piętrze, 24 metry kwadratowe z telewizorem plus łazienka i przedpokój) ze śniadaniami kosztuje 2100 zł. Parking bezpłatny. Według właścicielki ceny w lokalach gastronomicznych są zbliżone do zeszłorocznych. Hotel Belvedere w Zakopanem (4*) Położony w pobliżu wejścia do Doliny Białego, z widokiem na Giewont.
Za tygodniowy pobyt ze śniadaniami i obiadokolacjami trzeba zapłacić 4596 zł.
Do dyspozycji gości są basen, spa, sauna, bilard, kręgielnia, squash (niektóre atrakcje są płatne). Parking kosztuje 30 zł za dobę.
Ośrodek Wypoczynkowy w Murzasichlu
Tygodniowy pobyt ze śniadaniami i obiadokolacjami w pokoju z łazienką i telewizorem to wydatek 1680 zł. Parking bezpłatny. Kreta – zatoka Malia W tym samym czasie za 8700 zł można spędzić tydzień na Krecie w czterogwiazdkowym hotelu z basenem nad
Szarotka samym morzem (zatoka Malia). Pokoje z telewizorem, klimatyzacją, lodówką, Wi-Fi, umeblowanym balkonem. Wczasy all inclusive (samolot z Warszawy).
Cena musi być powiązana z jakością
Dr WOJCIECH FEDYK, w dziedzinie turystyki:
– Polskie Wybrzeże w sezonie nie jest bardziej gwarne, zaśmiecone czy droższe niż zagraniczne modne rejony turystyczne. Baza noclegowa nad morzem dynamicznie rozwija się od wielu lat, cały czas podnosząc swoją jakość. Oferta jest bardzo szeroka – od pensjonatów, po hotele pięciogwiazdkowe. Oczywiście zawsze będą zdarzali się klienci niezadowoleni, roszczeniowi, którzy mają inne oczekiwania, ale pamiętajmy, że oczekiwania dotyczące jakości muszą być powiązane z ceną. W okresie pandemii jakość usług nie tylko nad morzem, ale w całej Polsce, wzrosła, co wynika z zaleceń władz. Podniosły się zwłaszcza standardy sanitarne i jestem przekonany, że pozostaną takie także po zakończeniu pandemii. ekspert