Drugi najwyższy wynik od początku pandemii!
przebiegu COVID-19, ale też grypy i innych podobnych chorób, potencjalnie dotyczy dziewięciu milionów Polaków. Te dziewięć milionów, o których mówię, to osoby powyżej 60. roku życia, które mają współchorobowości, nadwagę i dziesiątki innych schorzeń. Dla nich poluzowania i uczestnictwo w zewnętrznych kontaktach są niebezpieczne i te osoby z podejrzeniem lub rozpoznaniem COVID-19 codziennie do nas przyjeżdżają. Na szczęście okazuje się, że podejrzenia sprowadzają się do zapalenia płuc o innej etiologii lub w ogóle innych schorzeń.
Do tego w niektórych szpitalach lekarze nawet nie fatygują się, by wstępnie zdiagnozować przyczynę duszności czy gorączki, i osoby z takimi objawami kierują natychmiast na izbę przyjęć szpitala zakaźnego. To kompletnie dezorganizuje nam pracę.
– Rząd mówi dziś o ogniskach zakażeń, choćby na weselach.
– Nie jestem w stanie zrozumieć takiej interpretacji. Mówienie, że wirus nie szerzy się na etapie poziomym, tylko w ogniskach, jest, delikatnie mówiąc, przekłamaniem. Przecież na te wesela, kolonie, msze ktoś wszedł – zwykle osoba całkowicie bezobjawowa, która przeniosła zakażenie.
Z przyjętych ostatnio w mojej klinice osób dwie nabyły zakażenie na
584 nowe przypadki koronawirusa SARS-CoV-2 potwierdzono w sobotę 25 lipca. Jest to też najwyższy dzienny bilans od 8 czerwca, kiedy zanotowano 599 infekcji. Liczba wszystkich zachorowań od początku pandemii przekroczyła już 42 tysiące. Ministerstwo Zdrowia informuje też, że 1664 pacjentów zmarło z powodu COVID-19.
188 z 584 wykrytych zakażeń to nowe zachorowania na Śląsku. Poza tym zakażenia koronawirusem potwierdzono we wszystkich województwach w kraju: w Małopolsce – 142 infekcje, na Mazowszu – 62, w Wielkopolsce – 34, w Łódzkiem – 32, w Pomorskiem – 23, na Podkarpaciu – 21, a na Opolszczyźnie – 20. W pozostałych regionach zanotowano po kilkanaście lub kilka przypadków. Ministerstwo Zdrowia informowało, że w piątek potwierdzono 458 zakażeń, w czwartek – 418, w środę było ich 380, we wtorek – 399, w poniedziałek – 279.
– Maski założyliśmy sobie na oczy, a nie na nos i na usta. Ne widzimy wirusa, udajemy, że go nie ma, rozluźnienie jest zupełne – powiedział doktor Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, komentując liczbę nowych zakażeń w sobotę. – To wirus rozdaje karty. Wirus z nami gra w kasynie w rosyjską ruletkę. My o tym wirusie niewiele wiemy. Nie mamy narzędzi sprawczych poza tymi, które powinniśmy egzekwować społecznie, mianowicie: dystans, maseczki, higiena – zaznaczył. – Chciałbym powiedzieć: ogarnijmy się. To jest ostatni moment. Po wakacjach będzie gorzej. (TVN24) weselach, a jedna jest zakonnicą. Jestem ciekaw, kto odpowie za to nieprzemyślane poluzowanie obostrzeń i kompletne bezhołowie, jeśli chodzi o imprezy zamknięte, jak na przykład wesela. Przecież u nas nikt nie bierze za nic odpowiedzialności, a wydawane są szaleńcze decyzje. Każdy wie, że wesele to wspaniała i miła uroczystość, ale nikt nie jest tak naiwny, żeby uważać, że na takiej imprezie ludzie będą w maseczkach, zachowają dystans i wszystkie inne środki ostrożności. To jest w końcu wesele.
Skoro mówimy, żeby utrzymać dystans, używać maseczek w zamkniętych pomieszczeniach, to nie powtarzamy tego złośliwie, ale dla podkreślenia zachowania solidarności z ludźmi, u których zakażenie może przebiegać bardzo ciężko. I znowu powtórzę, że chodzi o starszych wiekowo, którzy się zapracowali, przetrwali socjalizm, różne dziwactwa w naszym kraju i chcą żyć godnie, z najmniejszą liczbą chorób, a nie przedwcześnie odejść, bo zarazili się takim czy innym wirusem. To dotyczy także grypy. Nie rozumiem ostatnich publicznych skandalicznych wypowiedzi o nieszczepieniu się na grypę, bo to podważa sens profilaktyki licznych chorób zakaźnych.
– Są tacy, którzy mówią, że na SARS-CoV-2 też się nie zaszczepią.
– Zostałem zaatakowany przez środowiska antyszczepionkowe, które uważają, że mówiąc o konieczności szczepień, wychodzę na nieuka, który zmusza do podjęcia tak ryzykownej (niby na czym to ryzyko ma polegać?) procedury, jak zaszczepienie się przeciw takiej czy innej chorobie zakaźnej. Słyszę, że mam się uczyć medycyny, ponieważ szczepienia wywołują autyzm, a każdy może decydować, jak ma się leczyć i na co szczepić, jeśli w ogóle. Naprawdę ręce mi opadają, gdy słucham takich idiotyzmów. Wystarczy minimum inteligencji i umiejętność czytania ze zrozumieniem, aby porównać możliwy odsetek zgonów z powodu określonej choroby zakaźnej z odsetkiem powikłań i zgonów związanych z jakimkolwiek szczepieniem, co może bardzo sporadycznie się zdarzyć. Oczywiście, że nie ma szczepionek całkowicie bezpiecznych, każda daje działania niepożądane, np. ból w miejscu wkłucia, ale skala poważnych powikłań jest znikoma. Mówi to facet, który po szczepieniu na grypę dostał wstrząsu, rozbił własny samochód, ale dalej systematycznie się szczepię, bo jest to rozsądne, celowe i do czego zachęcam, szczególnie w okresie epidemii SARS-CoV-2. Prawie cały cywilizowany świat nie dopuszcza
dzieci niezaszczepionych z powodu dziwactwa rodziców do szkół publicznych. Chroni się w ten sposób osoby, które z różnych przyczyn okresowych lub trwałych nie mogą się zaszczepić, a żyją tylko dlatego, że w ich otoczeniu nie ma określonych chorób zakaźnych. Co więcej, żąda się odszkodowań, jeśli osoby niezaszczepione zarażą inne. Unikanie – bez uzasadnienia medycznego – obowiązkowych szczepień dzieci jest karane m.in. we Włoszech, Francji i wielu stanach w USA. Tymczasem w naszym kraju mamy przecież piosenkarki i polityków, którzy publicznie mówią, że nigdy się nie zaszczepią. Współczuję tym osobom. I w porządku, niech się nie szczepią i nie korzystają ze służby zdrowia, jak dostaną np. odkleszczowego zapalenia mózgu. Nie szczepili się, niech płacą za leczenie. Ktoś powie – ale alkoholików czy narkomanów, którzy nie chcą się leczyć z powodu swoich uzależnień, leczycie. Tak, tyle że oni nie zarażają innych swoją chorobą – niemniej oczywiście stanowią fatalny przykład. I tu też mam pewne wątpliwości – co innego ratowanie życia w sytuacjach nagłych, bo zawsze i każdemu należy udzielić pomocy, a co innego leczenie choroby przewlekłej u osoby, która nigdy, w przeciwieństwie do większości obywateli, nie podjęła z powodu lenistwa, a potem uzależnienia jakiejkolwiek pracy. Nie zebrała więc pieniędzy na przyzwoite leczenie, a przecież ktoś ostatecznie na to jej leczenie musi się złożyć.
– Za każdym razem, gdy rozmawiamy, podkreśla pan znaczenie odpowiedzialności społecznej.
– Tak, bo to niezwykle istotne. Jestem wrażliwy na okazywanie szacunku wobec innych ludzi, ich opinii, na pewną równowagę, ale nie toleruję poglądów, które są szkodliwe, stygmatyzują czy upokarzają innych. Dlaczego mam wyrzucić z zespołu człowieka, który jest świetnym lekarzem, a przy tym gejem czy lesbijką? Bo się jakiemuś aktywiście partyjnemu coś nie podoba? Kształciłem się za granicą, na Zachodzie, byłem na różnych stypendiach i nie akceptuję naszej zaściankowości, ciemnoty, głupoty. Są tacy, co nadal mówią, że jesteśmy przedmurzem chrześcijaństwa. Jestem katolikiem, ale nie zamierzam z tego powodu stać z szablą nad Bugiem czy na innej granicy i bronić wstępu chcącym się osiedlić w naszym kraju pokojowo (podkreślam, pokojowo) nastawionym emigrantom uciekającym przed wojną czy poszukującym lepszych warunków życia, i to niezależnie od koloru skóry czy religii.
– Uznaje pan obecne znoszenie obostrzeń za słuszne?
– Z punktu ekonomicznego nawet za konieczne, ale z absolutnym utrzymaniem restrykcji wobec osób najbardziej narażonych na ryzyko powikłań i śmierci w wyniku zakażenia. Znosimy, zmniejszamy obostrzenia, podejmując jednak ryzyko niekontrolowanego przebiegu epidemii. Jako przykład ktoś może przywołać Szwecję, mimo że w tym kraju jest świetnie dofinansowana i zorganizowana służba zdrowia, są liczne odpowiednio przygotowane oddziały, to brak restrykcji spowodował, że śmiertelność z powodu COVID-19 w Szwecji jest większa niż w Polsce. To wynik zbyt małej liczby miejsc na oddziałach intensywnej terapii w stosunku do napływu chorych z COVID-19. Proszę sobie wyobrazić, że ja w swojej klinice, w nowoczesnym budynku, mam jedną separatkę, pięć sal dwuosobowych, reszta to trzyosobowe. O czym my w ogóle dyskutujemy... A wiem, że na bardzo wielu oddziałach zakaźnych jest znacznie gorzej. Mówiło się, że poprzednie ekipy rządu nie zadbały o służbę zdrowia, tyle że teraz minęło pięć lat i nic się nie zmieniło, a właściwie braki się pogłębiły. Teraz jest epidemia koronawirusa, za pięć, 10 lat będziemy mieć inne wirusy i z tym musimy się liczyć i być tego świadomi. Trzeba myśleć o przyszłości, przygotować się, inwestować w nowoczesne obiekty, w których mogą być izolowane przypadki wysoce zakaźne, a nie skupiać się na okrągło na pomnikach, rocznicach, marszach, permanentnej martyrologii. Trzeba dbać o zdrowie i życie żyjących ludzi, o czym się zupełnie zapomina.
– We Francji, Hiszpanii wracają obostrzenia.
– Ale my, według niektórych, jesteśmy ponad to, jako wyższa forma rozwoju wszystkich lekceważymy, uważamy innych za idiotów i robimy po swojemu. Tymczasem absolutnie należy pamiętać o noszeniu maseczek w miejscach publicznych, utrzymywać dystans, wszędzie, gdzie się da, myć ręce. Gdzie jest policja, która powinna tego pilnować i może niekoniecznie dawać mandaty, ale upominać, przypominać, zwracać uwagę, że to nadal jest konieczne, że epidemia nadal trwa.
– Czy przyjdzie druga fala koronawirusa?
– Oczywiście. Choć to wcale nie musi być tylko druga fala, a może trzecia, czwarta... Jeśli wirus