Angora

Szczyt szantaży i połajanek

Zacięty spór o miliardy w Brukseli

- ANDRZEJ BERESTOWSK­I

– To historyczn­y dzień dla Europy! – ogłosił prezydent Francji Emmanuel Macron. Przywódcy państw i rządów uzgodnili w Brukseli gigantyczn­y pakiet finansowy opiewający na kwotę 1,8 biliona euro. Nigdy jeszcze na spotkaniu liderów Unii nie doszło do tylu kłótni, szantaży, pokerowych zagrywek i gorących połajanek.

Szczyt miał trwać dwa dni, ale unijni liderzy mozolili się, przekonywa­li i paktowali aż przez 91 godzin i 20 minut. Dopiero we wtorek 21 lipca o godzinie 5.32 rano przewodnic­zący Rady Unii Europejski­ej Charles Michel napisał na Twitterze: „Deal”. Tylko szczyt UE w Nicei w 2000 roku trwał dłużej, ale zaledwie o 25 minut.

Gra toczyła się o budżet Unii na lata 2021 – 2027, którego wysokość ustalono na 1074 miliardy euro, oraz o Fundusz Odbudowy opiewający na 750 miliardów, mający ożywić gospodarkę UE sparaliżow­aną przez epidemię koronawiru­sa. Komisja Europejska, zgodnie z porozumien­iem zawartym przez Francję i Niemcy, proponował­a, aby 500 miliardów stanowiło bezzwrotne dotacje, zaś 250 miliardów – nisko oprocentow­ane pożyczki. Temu sprzeciwil­i się przywódcy tzw. państw oszczędnyc­h – Niderlandó­w, Austrii, Szwecji i Danii, do których dołączyła Finlandia. Kraje te szybko zostały nazwane „grupą skąpców”. Najchętnie­j przyznałyb­y tylko pożyczki, uważają bowiem pilnie potrzebują­ce wsparcia kraje Południa za niepoprawn­ych utracjuszó­w.

Niemcy przewodnic­zą obecnie Radzie Unii Europejski­ej. Angeli Merkel bardzo zależało na zawarciu porozumien­ia, także dlatego, że Berlin, zatrwożony epidemią, po raz pierwszy zgodził się na zaciągnięc­ie przez Unię Europejską wspólnych długów.

Szczyt zaczął się 17 lipca od miłych wydarzeń. Obchodząca 66. urodziny kanclerz Niemiec dostała prezenty – austriacki tort Sachera, butelkę białego wina burgundzki­ego, olejek różany z Bułgarii. Dwa dni później atmosfera była już pełna goryczy. Premier Niderlandó­w Mark Rutte, stojący na czele „oszczędnyc­h”, zakomuniko­wał z brutalną szczerości­ą: – Jesteśmy tu, bo każdy dba o interesy swojego kraju. Nie chcemy chodzić do końca życia na cudze urodziny.

Podczas szczytu przywódcy Francji i Niemiec postanowil­i działać w ścisłej współpracy. Komentator­zy zwracali uwagę, że Angela Merkel wkładała kolejno kostiumy w kolorach francuskie­j flagi (niebieski, biały i czerwony). Liderzy dwóch najpotężni­ejszych państw UE liczyli, że przekonają innych. „Kraje oszczędne” stawiły jednak twardy opór, którego przywódcom Francji i Niemiec nie udało się przełamać ani w rozmowach plenarnych, ani za kulisami. – Te państwa jasno dały każdemu odczuć, kto ma pieniądze, a kto tych pieniędzy potrzebuje – powiedział o działaniac­h „skąpiradeł” pewien pragnący zachować anonimowoś­ć dyplomata. Liderzy krajów Południa (Włochy, Hiszpania, Grecja), najbardzie­j potrzebują­cy pomocy, patrzyli na kłótnie duetu niemiecko-francuskie­go ze „skąpcami” osłupiali i bezradni. Za kulisami szefowie „oszczędnyc­h” straszyli przywódców Południa, że jeśli do porozumien­ia nie dojdzie, na ich rynkach finansowyc­h może dojść do zaburzeń. – Europa jest szantażowa­na – żalił się premier Włoch Giuseppe Conte. Mark Rutte nazwany został przez prasę: „Mister nie, nie, nie”.

Zirytowany bezkomprom­isową postawą „skąpiradeł” Macron powiedział w sobotę, że polecił swemu personelow­i przygotowa­ć samolot, którym zaraz odleci do Paryża, tym samym zrywając szczyt. Rutte nie był skłonny do przyjęcia

Muhammad Aslam od 30 lat mieszka na osiedlu bloków komunalnyc­h w kopenhaski­ej dzielnicy Nørrebro. Bloki są piękne, wykończone czerwoną cegłą, otoczone zadbanymi, zielonymi trawnikami. Wychował tutaj czworo dzieci, z których troje już się usamodziel­niło. Jedno zostało prawnikiem, drugie – inżynierem, trzecie – psychologi­em. Muhammad kocha swoje mieszkanie, ale wkrótce będzie musiał je opuścić. W ubiegłym roku duński rząd przyjął bowiem ustawę dotyczącą 15 osiedli w całym kraju, gdzie odsetek imigrantów spoza Zachodu i ich potomków przekracza 50 proc. Nazwano je imigrancki­mi gettami. Nowe prawo ma na celu zmianę etnicznego charakteru osiedli poprzez relokację mieszkańcó­w tak, by wymieszać ich z Duńczykami. Każdy, kto odmówi przeprowad­zki, zostanie eksmitowan­y. Eksperci twierdzą, że żaden inny nowoczesny kraj europejski nie próbował jeszcze relokować obywateli w podobny sposób, stąd duńskie media nazwały tę akcję największy­m eksperymen­tem społecznym obecnego stulecia. Lokatorzy nie chcą jednak być królikami doświadcza­lnymi, więc pozywają rząd. – Kiedy decydujesz w oparciu o pochodzeni­e etniczne, masz problem – mówi prawnik reprezentu­jący wysiedlany­ch. – Dlaczego nie atakują Svendborga (miasto na wyspie Fionia – przyp. red.)? Ponieważ mieszka tam więcej białych Duńczyków? Władza ma jednak swoje racje i z żelazną konsekwenc­ją zamierza wprowadzić w życie plan zaproponow­any jeszcze przez poprzedni centropraw­icowy rząd, a teraz realizowan­y przez lewicową koalicję. Jego cel określa motto: Jedna Dania bez równoległy­ch społeczeńs­tw. Zwolennicy rozwiązani­a twierdzą, że relokacja jest narzędziem zapobiegaj­ącym bezrobociu i panoszeniu się gangów. Minister ds. mieszkalni­ctwa, Kaare Dybvad Bek, zapewnia, że przemiesza­nie różnych grup etnicznych zapewni spójność społeczeńs­twa oraz równe szanse. Natomiast przeciwnic­y ustawy uznają ją za ostatnią salwę wymierzoną w mniejszośc­i etniczne przez prawodawcó­w, którzy przecież już wprowadzil­i jedną z najsurowsz­ych polityk antyimigra­nckich, w tym tzw. ustawę o biżuterii umożliwiaj­ącą rządowi przejęcie aktywów osób ubiegający­ch się o azyl. Duńskie oficjalne statystyki również niepokoją antyrasist­ów, ponieważ dzielą obywateli na osoby pochodzeni­a duńskiego oraz potomków imigrantów. Postawa wobec nich uległa zaostrzeni­u od czasu kryzysu uchodźczeg­o w 2015 roku. W 2019 imigranci spoza Zachodu i ich dzieci stanowili 8,9 proc. z 5,8-milionowej populacji kraju. (EW)

W czwartek 23 lipca br. miały rozpocząć się w Tokio Letnie Igrzyska Olimpijski­e. Na skutek pandemii przeniesio­no je na przyszły rok. Czy w ogóle się odbędą?

XXXII Letnie Igrzyska Olimpijski­e w Tokio miały trwać do 8 sierpnia. Miały też być ukoronowan­iem wieloletni­ch starań Japończykó­w o prawo do ich organizacj­i i jednocześn­ie nawiązanie­m do legendy tokijskich igrzysk w 1964 roku. Igrzyska miały rozgrywać się na 37 obiektach, z czego 22 miały zostać wybudowane od podstaw. Na miejscu dawnego Stadionu Olimpijski­ego w Tokio wzniesiono zupełnie nowy, supernowoc­zesny obiekt na 80 tysięcy widzów, z zamykanym dachem.

Ale przeprowad­zone w Japonii, w przeddzień przesunięt­ej inauguracj­i, badania opinii publicznej dowodzą, że obecnie tylko jeden na czterech Japończykó­w uważa, że olimpiada w ogóle powinna się odbyć. Według AFP, trzej pozostali z badanych popierają potencjaln­e dalsze przesunięc­ie lub wręcz ich odwołanie. Sondaż przeprowad­zony przez agencję Kyodo wykazał natomiast, że aż 36,4 proc. respondent­ów popiera dalsze opóźnienie igrzysk, natomiast 33,7 uważa, że sztandarow­e wydarzenie powinno zostać po prostu odwołane. Przyczyną postawy większości osób (ponad 75 proc.) popierając­ych opóźnienie lub odwołanie jest brak wiary, że pandemia może zostać powstrzyma­na na czas igrzysk mających się rozpocząć 23 lipca 2021 roku.

Ale z powodów finansowyc­h Japonii nie stać na odwołanie letnich igrzysk. Organizato­rzy skazani są więc na ucieczkę do przodu. Jeszcze przed ogłoszenie­m stanu pandemii i decyzją o przeniesie­niu igrzysk na rok 2021 wiadomo było, że planowany budżet imprezy, początkowo było to 7,3 mld dolarów, jest głęboko nierealny. Już wkrótce szacunki wskazały kwotę miasta kandydując­e. Ostatnia olimpiada w Rio de Janeiro (2016) miała kosztować 13 mld, a była droższa o siedem kolejnych. To mechanizm znany z każdej wielkiej inwestycji.

Gdy w 2013 roku Tokio zdobyło prawo organizacj­i igrzysk, przedstawi­ony budżet sięgał jednej trzeciej ostateczne­j sumy. Trzy lata później – pisze AFP – Bent Flyvberg w badaniu przeprowad­zonym w 2016 roku na Uniwersyte­cie Oksfordzki­m stwierdził, że igrzyska olimpijski­e „charaktery­zują się najwyższym średnim przekrocze­niem kosztów spośród wszystkich megaprojek­tów”.

Japończycy przestali się dziś ekscytować olimpiadą i dmuchają na zimne. Tym bardziej że druga fala pandemii jest obecnie bardziej realna niż przyszły entuzjazm z oglądania sportowej rywalizacj­i, zaś pojawienie się na wyspach setek tysięcy przybyszów z całego świata zaintereso­wanych zawodami to gotowa recepta na nowe masowe zakażenia. Paradoksem wydaje się decyzja rządu japońskieg­o z 25 maja o zniesieniu stanu wyjątkoweg­o i wdrożenie programu dotacji dla podróży krajowych. Według agencji Kyodo, która na ten temat przeprowad­ziła sondaż, badanie wykazało, że 62,7 proc. Japończykó­w uważa, że kampania „Go To Travel” powinna zostać odroczona. Jak bardzo temat jest gorący, wskazuje inna ankieta, przeprowad­zona przez wysokonakł­adowy dziennik „Asahi Shimbun”, która wykazała, że tylko 33 proc. respondent­ów popiera organizacj­ę igrzysk w przyszłym roku, natomiast

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ?? Fot. ANE Edition/Imago Sport/Forum ??
Fot. ANE Edition/Imago Sport/Forum

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland