Nawalny: skazany na kalectwo?
Po próbach bagatelizowania i dyskredytowania doniesień o pogarszającym się stanie zdrowia rosyjskiego „więźnia nr 1” w końcu przeniesiono go na oddział szpitalny. Niemal jednocześnie Kreml oznajmił, że na szczególne traktowanie Aleksiej Nawalny nie ma co liczyć.
IK-2, czyli kolonia poprawcza nr 2 w Pokrowie, to placówka wzorcowa, przypominająca wręcz obóz pionierski. Warunki są ascetyczne, ale znośne... Taki przyjazny obraz zakładu penitencjarnego, w którym odsiaduje wyrok główny rosyjski opozycjonista, namalowała Maria Butina, dziennikarka telewizji RT – jednego z głównych narzędzi kremlowskiej propagandy. I gdyby nie ten fakt, mogłaby ona rzeczywiście uchodzić za pewien autorytet. W USA za działalność agenturalną na rzecz Rosji skazano ją na 18 miesięcy więzienia i po odsiadce (w której poczet zaliczono jej pobyt w areszcie) – deportowano do Moskwy. Tam „odnalazła się” w telewizji, a jej najnowszym zadaniem redakcyjnym było zdementowanie alarmujących doniesień o stanie Nawalnego oraz nękaniu go przez służby więzienne, na co opozycjonista odpowiedział protestem głodowym. Butina zapewniała, że na głodującego Nawalny „nie wygląda” i „leży sobie jak panisko”. A gdy chodzi, to o własnych siłach i z filiżanką herbaty w dłoni. I w ogóle jest symulantem i leniem, wymagającym specjalnego traktowania i specjalnych warunków. O tym, że ta wizytacja nie była przypadkiem, świadczy fakt, że dosłownie tej samej retoryki niemal jednocześnie użył Kreml. – Naturalnie, nie może być mowy o jakichś specjalnych warunkach dla jednego z osadzonych – oznajmił Dmitrij Pieskow, rzecznik Władimira Putina, który, podobnie jak jego szef, starannie unika wymieniania Nawalnego z nazwiska. Zastrzegł jednak przy tym, że „jeśli faktycznie chodzi o chorobę, to zapewnione zostanie leczenie na odpowiednim poziomie”.
Tylko że chyba właśnie w to nie wierząc, Nawalny rozpoczął pierwszą w życiu głodówkę. Wcześniej bez skutku skarżył się na dokuczliwe bóle kręgosłupa oraz prawej nogi: traci w niej czucie i ma problemy z chodzeniem, na co więzienny lekarz ma jedno lekarstwo – dwie tabletki ibuprofenu dziennie. Adwokaci opozycjonisty nazywają to kpiną i dodają, że ich klienta faktycznie też torturuje się brakiem snu – w nocy jest co godzinę budzony w ramach tzw. ewidencji profilaktycznej. – Z człowieka robią inwalidę – podsumowuje to mecenas Olga Michajłowa.
O tym, że Nawalny naprawdę ma się czego bać za kratami, już dawno ostrzegał słynny rosyjski obrońca praw człowieka Lew Ponomariow. – Umieszczenie go zarówno w areszcie śledczym, jak i w kolonii karnej jest zagrożeniem dla jego zdrowia. Absolutnie nie mam co do tego wątpliwości – podkreślał jeszcze zanim opozycjonista trafił do kolonii.
Ponomariow tłumaczył, że wszystko zależy tak naprawdę od niejawnych poleceń, jak traktować więźnia. Przypomniał losy Michaiła Chodorkowskiego, innego słynnego oponenta Kremla, który przeżył w kolonii karnej dziesięć lat. Być może dlatego, że Putin „kazał na niego uważać”. Chodorkowskiego wspomniał zresztą teraz sam Nawalny. – Tam najważniejsze jest, aby nie zachorować. Nikt nie będzie cię leczyć. Jeśli poważnie zachorujesz, to umrzesz – miał go osobiście ostrzec były szef koncernu Jukos.
Pytanie, na ile poważnie jest już chory Aleksiej Nawalny. W zeszłym tygodniu trafił na oddział szpitalny. Adwokatom udało się wyjaśnić, że już z dwiema przepuklinami kręgosłupa i protruzją krążka międzykręgowego. A także z kaszlem i gorączką – wśród więźniów szerzy się gruźlica. (CEZ)