Krucjata dziecięca
Amerykańska granica z Meksykiem zaatakowana...
Kryzys graniczny trwa. Południowa granica, a chodzi o stan Teksas, jest sceną niekończących się naruszeń przez tysiące nielegalnych imigrantów, głównie dzieci.
Sytuacja trwa od kilku tygodni, a zaczęła się nasilać, gdy nowy prezydent USA Joe Biden zmienił twarde reguły wprowadzone przez Trumpa i zezwolił tysiącom ludzi oczekiwać na decyzje azylowe na terytorium Stanów. Powód tej decyzji był humanitarny, gdyż wcześniej potencjalni azylanci zmuszeni byli oczekiwać na postanowienia administracyjne w Meksyku, w warunkach skrajnie niebezpiecznych. Obecnie sytuacja wcale nie zapowiada poprawy losu biedaków z Gwatemali, Hondurasu czy
Salwadoru, szukających w Stanach życiowej szansy. Graniczną rzeką Rio Grande płyną zwłoki tych, którym się nie udało, a na pustyni błądzą kilkulatki porzucone przez przemytników.
Drugiego kwietnia telewizja CBS News doniosła, że tylko w marcu do amerykańskich aresztów na pograniczu trafiło 19 tysięcy dzieci, które nielegalnie przeszły granicę i to bez dorosłych opiekunów. To zmusiło administrację amerykańską do lokowania ich w centrach kongresowych, kampach dla nafciarzy czy bazie wojskowej. Sporą część dzieci umieszczono w miasteczkach namiotowych, do których wstępu zabrania mediom administracja federalna. Nie bez powodu są to obiekty kojarzące się bardziej z więzieniem niż ośrodkiem dla imigrantów.
Marzec był więc rekordowy, choć kryzysy imigracyjne, z dziećmi i młodzieżą z Ameryki Środkowej w rolach głównych, przydarzyły się już za prezydentury Baracka Obamy w 2012 i pięć lat później, gdy w Białym
Domu rządził Trump. Ale i wtedy liczba dzieci nielegalnie przechodzących granicę nie była wyższa od 12 tysięcy. Agenci Straży Granicznej dokonali w marcu 170 tysięcy zatrzymań, co oznacza skokowy wzrost o 70 proc. w stosunku do lutego, w tym 100 tysięcy dorosłych. Tych natychmiast wydalono do Meksyku lub kraju pochodzenia, ale w aresztach granicznych umieszczono 53 tysiące rodziców i dzieci, co też jest zatrważającym przyrostem (o 175 proc.). Spora część z nich nie została wydalona w związku z rozpatrywaniem ich wniosków azylowych. Ale pozwalano pozostać w Stanach głównie dzieciom bez opieki. To trwało już od listopada 2020, bowiem sąd federalny uznał, że wydalenie łamałoby ochronę prawną nieletnich. Dzieci pozostawiano więc w spokoju, mimo że administracja Trumpa naciskała, że zagrażają bezpieczeństwu zdrowotnemu Amerykanów ze względu na pandemię.
Prawicowe media za całą sytuację obwiniają prezydenta Joe Bidena, twierdząc, że to jego polityka imigracyjna spowodowała istniejący dziś chaos i bezprawie na granicy z Meksykiem. Pokazywano dzieci umieszczane w aresztanckich klatkach, zaś poruszający przekaz stworzyła grupa 18 republikańskich senatorów, którzy w Teksasie dokonali wizji lokalnej. – Wszyscy widzieliśmy dzisiaj „klatki Bidena”. To, co dzieje się na granicy, rozdziera serca i jest prawdziwą tragedią – mówili później mediom. Tragiczne są też przyczyny, dla których biedacy z Ameryki Środkowej zmuszeni są porzucić swe ojczyzny. Jeden z chłopców, zatrzymanych przez Straż Graniczną, opowiadał, jak jego rodzina przez miesiąc ciężko pracowała na polu pomidorów, które tuż przed zbiorami zostało zniszczone przez huragan. To był cios, po którym rodzina nie mogła się podnieść i zdecydowała o próbie przekroczenia granicy z USA.
W ostatnich dniach marca w placówkach Straży Granicznej przebywało 5 tysięcy dzieci bez rodziców. Kolejnych 13 tysięcy nieletnich bez opieki ulokowano w schroniskach i domach pomocy doraźnej. Departament Zdrowia USA podjął też bezprecedensowy wysiłek, by otworzyć co najmniej 10 domów opieki w Teksasie i Kalifornii z ponad 16 700 łóżkami, żeby wydostać dzieci migrantów z aresztów Straży Granicznej.
Rodzi się psychoza. Jedni, walcząc o życie, są skrajnie zdeterminowani, by osiągnąć cel, nawet nielegalnymi sposobami; inni uważają, że napór migrantów na granice zagraża bytowi narodowemu. CBS cytuje Amerykankę ze stanu Missisipi, która powiedziała do kamery: – Musimy ocalić tę granicę, musimy ocalić nasz kraj. (TR)