Polityka czuje się skorumpowana...
Jak dobrze mieć sąsiada
Właściwie to powinienem być ze swojego kraju zadowolony. Przynajmniej jeżeli chodzi o szerzenie się korupcji. Na wykazie organizacji Transparency International, który porównuje postrzegany – a nie rzeczywisty – poziom korupcji w sektorze publicznym wśród 180 krajów, Niemcy zajmowały w 2020 r. stabilne 9. miejsce. W statystykach od lat prowadzi Dania, a Holandia i Norwegia znajdują się tuż przed Niemcami. I z tymi wynikami w zasadzie mógłbym żyć. Polska zajmuje 45. miejsce za krajami takimi jak Botswana, Kostaryka czy Gruzja. Można by uznać, że raczej przeciętnie, wciąż z przestrzenią na poprawę.
Jednak moje wątpliwości wobec tego typu statystyk narastają. Zwłaszcza kiedy w moim kraju jestem zmuszony obserwować, jak zostaje ujawnionych coraz więcej korupcyjnych zachowań polityków, a skandale polityczne zajmują pierwsze strony gazet.
Coraz częściej w centrum uwagi w Niemczech znajdują się członkowie niemieckiego Bundestagu, łączący władzę polityczną z lukratywnym zajęciem lobbystów na rzecz różnych firm. Ostatnio jeden z członków niemieckiego Bundestagu złożył mandat, ponieważ dorobił się wielkich pieniędzy na pośrednictwie zamówień maseczek ochronnych. Inny parlamentarzysta, który w podobny sposób poprawił stan swego konta, zrezygnował jedynie z członkostwa we frakcji parlamentarnej, ale w Bundestagu pozostał. A wyrzucić go nie można. Musiałby sam zrezygnować. Ale kto byłby na tyle przyzwoity? Zbyt niewielu, jak mi się wydaje. Niestety, nie są to odosobnione przypadki. Inna – niedawno zmarła posłanka – od kilku lat otrzymywała określone sumy od pewnej firmy azerbejdżańskiej za pracę lobbystki; jednocześnie jako jedyna posłanka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy głosowała przeciw żądaniu uwolnienia więźniów politycznych w Azerbejdżanie. Jeszcze inny ambitny młody poseł wybił się na pozycję czołowego kandydata swojej partii w kraju związkowym Meklemburgia-Pomorze Przednie, chociaż zajmował lukratywną pozycję lobbysty na rzecz amerykańskiej firmy. Jak się na koniec okazało, nie ukarano nikogo. Jeśli już, to karą była wymuszona rezygnacja z władzy, ponieważ presja opinii publicznej była zbyt wielka. No, ale cóż znaczy utrata władzy politycznej wobec kilku milionów na koncie?
Pod ostrzałem od miesięcy znajduje się także nasz minister transportu. Wprawdzie mniej wiąże się to z podejrzeniem o korupcję, a bardziej dotyczy oczywistej niekompetencji. Ja właściwie nie wiem, co jest gorsze: niekompetencja czy korupcja? Jednak trzeba być sprawiedliwym i przyznać, że w przypadku polityczek i polityków nadużywających swojej władzy, przynajmniej odczuwalnie, chodzi o mniejszość, ale ta zła opinia, niestety, odciska się na większości. Mam nadzieję, że podobnie jest w Polsce, nawet jeśli jej pozycja w rankingu korupcji jest znacznie gorsza niż Niemiec. Być może jesteśmy odrobinę bardziej sprawni w jej ukrywaniu. Albo, co bardziej prawdopodobne, jesteśmy zwyczajnie większymi optymistami niż Polacy.
Bardziej wierzymy w dobro w polityce i staramy się nie uogólniać zła. Tak się po prostu nie robi. Polityczna poprawność nadal jest bardzo ważna w Niemczech. Dotyczy to tak występków uchodźców, jak zbrodni katolickich dostojników i przewinień polityków. Nie podbijamy niepotrzebnie bębenka. Należy się to większości tych uczciwych, którzy niewątpliwie istnieją. I to mogłoby wyjaśniać pozycje Niemiec i Polski w rankingu korupcji w polityce. Ów indeks państw bowiem pokazuje poziom odczuwanej przez społeczeństwo korupcji pośród polityków i urzędników. Idzie zatem o postrzeganie korupcji, nie o rzeczywiste jej istnienie. I tu oczywiście przewagę mają optymiści.
Być może Polacy powinni po prostu zmienić postawę. I zacząć myśleć pozytywnie! Nie jest tak źle, dobro zwycięży! I hopsa, wyprzedzą Botswanę i Kostarykę w rankingu korupcji. Przy czym wcale to nie zmieni realiów. A te są coraz bardziej nieprzyjemne ze względu na korupcję panującą na poziomie politycznym tak w Niemczech, jak i w Polsce, bez względu na to, jak się je postrzega.