Capstrzyk?
Trochę ponad rok temu, tuż po wyborze Borysa Budki na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej, którą uważałem za siłę przewodzącą opozycji, napisałem tekst „POBudka”. Liczyłem na to, że wybór nowego szefa partii zakończy namiętne dyskusje, a nawet spory w łonie demokratycznej opozycji, i że będzie impulsem do energicznego działania. Teraz, po zapoznaniu się z wywiadem, jakiego Budka udzielił „Gazecie Wyborczej”, jestem skłonny powiedzieć, że zamiast pobudki mamy – trzymając się terminologii wojskowej – capstrzyk, czyli udaliśmy się na spoczynek. Ten spoczynek rozpoczął się zresztą już dosyć dawno.
Po wyborze Budki były wybory prezydenckie. Przegrane, jak należało przypuszczać, bo całej machinie państwa, także tej nieczystej, opozycja nie potrafiła przeciwstawić nic, poza kandydatem, którego udało się jakoś namówić (...) i który doskonale się prezentował. Takie odnosiliśmy wrażenie. Po wyborach opozycja udała się na urlopy. Zasłużone, bo taka to była przecież pora roku dla lemingów. Po nicnierobieniu odpocząć kiedyś trzeba! Do znudzenia będę przypominał, że Jarosław Kaczyński doszedł do władzy, organizując każdego 10. swoje miesięcznice niezależnie, czy był upał, mróz, czy ulewny deszcz; a od czasu do czasu zwoływał duże zgromadzenia ludzi, którzy chcieli umożliwić mu dojście po tej skromnej drabince do władzy. Dziś rządzący kradną, ich wyborcy stoją na czatach, bo a nuż coś im z tego skapnie; pozostali przyglądają się temu wszystkiemu ze zgrozą, ale negatywny wpis na FB to jedyne, na co ich stać.
I oto teraz słyszę, że z Trzaskowskim to był taki poryw chwili jedynie, że Platforma dalej tkwi we własnych sporach i rozważaniach. Słowa Budki są zresztą tylko potwierdzeniem powszechnego odczucia co do aktywności opozycji. Może – jeśli nie miało się pomysłu na skuteczne przeciwstawianie się narastającym tendencjom autokratycznym, psuciu prawa skutkującego zepchnięciem Polski na margines Europy, niespotykanej skali nepotyzmu itd. – nie należało zmieniać przewodniczącego PO? Jaki Schetyna był, taki był, ale dzisiejsze drobne sukcesy w Senacie to jednak jego zasługa. A już na pewno nie należy odcinać się od lidera, którym niewątpliwie okazał się Rafał Trzaskowski, w którego ludzie uwierzyli, któremu zaufali, który dalej jest ich nadzieją.
Niektórzy, tak zwani zwykli obserwatorzy tego, co się dzieje w naszej polityce, mówią, że opozycja sprawia wrażenie, jakby wcale nie miała ochoty na przejęcie władzy. Wygodniej jest bowiem występować z pozycji recenzenta i krytyka obecnej władzy. W wyborach niezależnie od ich wyniku większość posłów opozycji i tak znajdzie się w nowym Sejmie, czym zagwarantuje sobie bezpieczną przyszłość. Natomiast rządzenie po latach psucia wszystkiego przez obecną władzę może być naprawdę trudne.
Sytuację na naszej scenie politycznej można porównać do toczonego na boisku meczu piłkarskiego, w którym władza gra w brutalny futbol amerykański, a opozycja walczy o tytuł drużyny fair play piłki nożnej, ale dalej nie może ustalić, na jakiej pozycji każdy z graczy ma występować. I cały ten mecz odbywa się w sytuacji, gdy sędziowie oglądają grę, siedząc w domach przed telewizorami – każdy przy swoim. NARCYZ WASZKIEWICZ (adres internetowy do wiadomości redakcji)