Angora

Relacja z pogrzebu Krawczyka

Ostatnie pożegnanie kolorowego Trubadura przy dźwiękach orkiestry dętej

- JACEK BINKOWSKI

Rozstąpiły się przestworz­a, bo król polskiej piosenki przypłynął. Będzie nam teraz śpiewał całą wieczność – cieszą się anioły. A Pan przytula artystę i obaj patrzą w stronę ziemi. Na parafialny­m cmentarzu w maleńkich Grotnikach pod Łodzią wszyscy zaś zerkają ku niebu. Czekają na jakiś sygnał od Krzysztofa Krawczyka, bo zaczęło się jego pożegnanie.

Fani artysty stoją z kwiatami przy drodze, którą za chwilę będzie jechał czarno-biały karawan pogrzebowy. Są też transparen­ty z napisem: „Żegnamy Cię, Krzysiu”. W końcu były premier Marek Belka na wiadomość o śmierci artysty napisał, że „Łódź płacze rzęsistym deszczem za swoim Trubadurem”. Jeszcze piękniej powiedział o zmarłym Jego kolega po fachu Andrzej Piaseczny: „Dziękuję za to, że mogłem być przez chwilę na orbicie jego słońca”.

Na tej orbicie była jego żona. Piosenkarz miał jej powiedzieć tuż przed swoją śmiercią: „Moja Kochana Laleczko”. Teraz Ewa Krawczyk idzie za trumną z ciałem ukochanego męża. Na szarfie wieńca napisała: „Mojemu Kochanemu Chłopczyko­wi, Twoja Laleczka”.

Za nią kroczą inni żałobnicy: przyjechał premier Mateusz Morawiecki, jest Andrzej Kosmala, menedżer artysty, nie zapomnieli o przyjaciel­u koledzy z zespołu Trubadurzy: Marian Lichtman, Sławomir Kowalewski i Ryszard Poznakowsk­i. Tłumnie przyszli mieszkańcy Grotnik. Nie mogli przecież nie pożegnać sąsiada. Pana Krzysia, bo tak zawsze o nim mówili.

– Boże, jaki to był skromny człowiek i jakiego wielkiego serca. Z każdym porozmawia­ł, każdemu pomagał, jak tylko mógł. Dusza człowiek – mówi starsza kobieta.

Uroczystoś­ci zaczęła orkiestra dęta, bo takie miał życzenie zmarły. A za chwilę biskup Antoni Długosz przypomni słowa piosenki „To, co dał nam świat...”: Mieliśmy dla siebie tyle chwil/Przed nami otwierał się świat... I powie nad grobem:

– Dziś stoimy przy trumnie wielkiego piosenkarz­a, który był legendą już za życia. Kolorowego Trubadura...

Kilka godzin wcześniej w bazylice archikated­ralnej św. Stanisława Kostki w Łodzi podczas nabożeństw­a żałobnego ten sam biskup mówił:

– Jest gdzieś niebo jak len. Noc za krótka na sen. Dom, gdzie czeka znów ktoś. I gdzie miejsca jest dość dla spóźnionyc­h gości. Twój rysunek na szkle, tylko na nim już dziś nie ma mnie. Oto wokalista i kompozytor Krzysztof Krawczyk wyruszył parostatki­em w piękny rejs, statkiem na parę w piękny rejs. Najpięknie­jszy, bo wieczny.

– Kilka dni temu śmierć odwiedziła dom państwa Krawczyków w Grotnikach. Przyszła tam, choć nikt jej nie wyglądał, jak zwykle nieproszon­a, jak zwykle niechciana, bez pozwolenia i zabrała ostatnie tchnienie Krzysztofo­wi, a Ewę, Krzysztofa juniora, brata i nas wszystkich pozostawił­a w wielkiej żałobie. I nie zostało nam już nic...

To nie przypadek, że właśnie ten duchowny wygłosił mowę pogrzebową. Sam znany jest z hitu „Chrześcija­nin tańczy” robiącego furorę na YouTubie oraz z koncertów i nagrań. Krzysztof Krawczyk przyjaźnił się z nim przez długie lata, razem nagrali nawet piosenkę „Europo, nie możesz żyć bez Boga”.

– Dzisiaj płaczę razem z Ewą, która zdała egzamin z miłości do męża. Była dla niego całym westchnien­iem i za każdym razem to dla niej śpiewał: „Bo jesteś ty, zaczynasz ze mną dzień, bo jesteś wciąż, gdy zaczyna się noc. Ja wszystko mam, cóż więcej mógłbym chcieć, bo jesteś Ty i zawsze tu bądź”. Ewuniu, dzisiaj to Twoja droga krzyżowa, ale zawsze pamiętaj, że na tej Twojej Golgocie, choć z boku – jesteśmy z Tobą. Dziś Krzysztof dziękuje Ci za tę wspólną życiową podróż, która trwała od chwili poznania w Chicago – aż 39 lat. Twój mąż, choć nie wystąpi już na żywo, nie udzieli wywiadu, nie zadzwoni i nie odbierze telefonu i nie przytuli swoich najbliższy­ch, będzie obecny jeszcze bardziej niż za życia” – słychać w katedrze słowa biskupa Antoniego Długosza.

Wszyscy zgromadzen­i w świątyni będą ocierać łzy, gdy za chwilę duchowny zaśpiewa piosenkę „Melancholi­a” nad trumną, a później ją ucałuje.

Wcześniej hołd odda swojemu wieloletni­emu przyjaciel­owi Daniel Olbrychski – przejmując­ym, łamiącym się głosem czyta bowiem fragmenty Pisma Świętego. To wtedy wdowa po zmarłym ukryje twarz w dłoniach. Słowa Bożego słuchają w skupieniu minister kultury Piotr Gliński, Norbi, Robert Janowski...

Przy jasnobrązo­wej trumnie otoczonej wieńcami czuwa warta honorowa, bo pogrzeb ma charakter państwowy. Z powodu obostrzeń w ogromnej świątyni jest wiele wolnych miejsc w ławkach, bo do środka weszło niecałe sto osób. Za to wokół katedry, na długo przed nabożeństw­em, gromadziły się setki fanów artysty z całej Polski – i starszych, i młodszych, bo Krzysztof Krawczyk swoją muzyką łączył pokolenia.

O tym też będzie mowa w odczytanym liście od prezydenta RP.

„Odszedł wspaniały artysta, który swoimi dokonaniam­i zapisał własny, odrębny rozdział w historii polskiej muzyki. Jego piosenki znają na pamięć miliony Polaków” – napisał Andrzej Duda.

Nikt jednak nie usłyszał w katedrze przebojów Krzysztofa Krawczyka. Nie było „Parostatku”, nie było „Jak minął dzień” ani „To, co dał nam świat”, bo zdecydowan­o, że oprawa muzyczna musi mieć podniosły oraz religijny charakter. Dlatego zespół Siewcy Lednicy śpiewał biblijne psalmy. Tuż przed nabożeństw­em zabrzmiała pieśń „Abba, Ojcze”, której autorem był – zmarły kilka lat temu – ojciec Jan Góra. Krzysztof Krawczyk zawsze podkreślał, że to właśnie on był jego duchowym przewodnik­iem, który pomógł wrócić do wiary w Boga.

Wszyscy będą bić brawo przy wyprowadza­niu trumny z katedry. Zanim to jednak nastąpi, przytuli się do niej wdowa.

Cmentarz w Grotnikach otoczony jest lasem. To tutaj zmarły gwiazdor znalazł dla siebie azyl i spędził dwadzieści­a lat życia, kilka kilometrów od nekropolii. Przyjaźnił się z mieszkańca­mi oraz z księżmi oblatami z miejscowej parafii. Nie wstydził się swojej wiary, często mówił o Bogu, regularnie chodził na mszę i przystępow­ał do sakramentó­w.

Codziennie z żoną odmawiał różaniec i koronkę do Bożego Miłosierdz­ia, bo zawsze wspominał, że zawdzięcza Maryi uratowanie życia po wypadku samochodow­ym. Przy swoim domu wybudował nawet kapliczkę poświęconą Matce Bożej. Marzył, żeby w jego ukochanych Grotnikach powstał nowy kościół, i organizowa­ł koncerty charytatyw­ne, które miały pomóc w sfinansowa­niu świątyni. Każdego roku w Boże Narodzenie organizowa­ł wspólne kolędowani­e, a ludzie przyjeżdża­li, żeby z bliska zobaczyć gwiazdora.

Wiele razy zmagał się z kłopotami zdrowotnym­i, ale zawsze dotąd wygrywał. Jeszcze dwa dni przed śmiercią pisał: „Wychodzę ze szpitala. Dziękuję fanom za wsparcie. Żona czytała mi przez telefon wszystkie komentarze i życzenia. Wracam do zdrowia. Nie martwcie się o mnie, z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Bóg działa rękoma ludzi. Dziękuję Bogu, że żyję”.

A jednak Krzysztof Krawczyk nie wystąpi już ani przed publicznoś­cią w Grotnikach, ani nigdzie indziej. Bóg postanowił zabrać nam artystę. Być może nasz Elvis Presley spod Łodzi jest tam bardziej potrzebny. On sam często powtarzał, że albo jest w czepku urodzony, albo ktoś go w niebie naprawdę bardzo lubi, bo śpiewanie było dla niego jak oddychanie. Teraz zapewnił sobie sceniczną nieśmierte­lność. Nie bez powodu przyjaciel­e włożyli mu do trumny mikrofon, do którego przez 26 lat śpiewał w studiu muzycznym, a także czarne okulary, w których występował na scenie.

Nad grobem zadumał się Daniel Olbrychski. Zapamiętał swojego przyjaciel­a tak:

– Dobroć i otwartość była dla niego czymś naturalnym jak oddychanie. Pewnie dlatego takiego pogrzebu nie widziałem od czasu pożegnania Zbigniewa Cybulskieg­o.

Ewa Krawczyk znów kładzie się na trumnie. Słychać jej szloch i błagalne słowa, gdy nastaje czas złożenia ciała jej męża do grobu: – „Nie róbcie tego!”.

Nad Grotnikami tego popołudnia niebo poskąpiło słońca, spadło natomiast kilka kropel deszczu. Przy dźwiękach dętej orkiestry, a później trąbki, ptaki rozleciały się na wszystkie strony świata, przez chwilę las przestał szumieć, a żałobnikom wydawało się, że zza chmur pomachał im król piosenki. Chyba założył też swoje słynne ciemne okulary.

Pięknie się jednak ten smutek zakończył...

 ?? Fot. Piotr Kamionka/Angora ??
Fot. Piotr Kamionka/Angora
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland