Gospodarka leśna czy dewastacja?
(Onet.pl)
Marta Jagusztyn. Podkreśla także, że plany urządzenia lasów są opracowywane na 10 lat i to na mapie również jest zaznaczone. – Niektóre nadleśnictwa mają plany sprzed prawie 10 lat, niektóre swoje plany właśnie uchwaliły. Stąd taka rozpiętość czasowa – tłumaczy.
Wycinka drzew i trzebieże
– Mapa nie jest w 100 proc. precyzyjna, jeśli chodzi o miejsca, gdzie są wycinane drzewa – komentuje prof. Michał Żmihorski z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk. – Ale tę niedoskonałość autorzy zaznaczają w opisie mapy. Zatem mimo braku precyzji mapa jest użyteczna. Co ciekawe, leśnicy jeszcze kilka lat temu sami przygotowali mapę na identycznych założeniach, pokazując prace związane z wycinką w Puszczy Białowieskiej – dodaje.
Jak zaznacza naukowiec, mapa inicjatywy Lasy i Obywatele pokazuje jedynie rębnie – czyli ostateczną wycinkę drzew. Nie pokazuje za to trzebieży, czyli tzw. cięć pielęgnacyjnych. – Leśnicy sadzą na przykład 10 tys. sadzonek sosenki na hektar zalesianej powierzchni. A do wieku, kiedy las jest wycinany, przeżywa około 400 drzew na hektar. To daje zaledwie 4 proc. tego, co było posadzone. 96 proc. jest usuwanych wcześniej w toku działań przedrębnych – tłumaczy. Dodaje także, że wycinki „pielęgnacyjne” stanowią znaczną część biomasy pozyskiwanej w lasach.
– Gdyby pokazać na społecznej mapie również trzebieże, prawdopodobnie byłaby cała czerwona, bo mamy w Polsce bardzo mało terenów wyłączonych z gospodarki leśnej – podkreśla.
Jaka jest skala wycinki?
Na to pytanie zarówno LP, jak i prof. Żmihorski odpowiadają tak samo: w ciągu roku pozyskuje się około 40 mln m3. Czyli, jak tłumaczy naukowiec, około 40 mln drzew.
Z maila przesłanego przez Annę Malinowską wynika, że 40 mln m3 to plan na 2021 rok. W ubiegłym roku było to 38,2 mln m3. – Warto jednak dodać, że globalnie pozyskanie nie przekracza 75 proc. przyrostu rocznego. Przekładając to na język inwestycji – użytkujemy 3/4, a 1/4 inwestujemy. Dzięki temu nasze lasy stają się coraz bardziej zasobne w drewno, starsze i gęstsze – podkreśla Malinowska. Dodaje także, że dojrzałość osiągają już powojenne nasadzenia, dzięki czemu mamy o 50 proc. więcej powierzchni leśnych niż na koniec drugiej wojny światowej. Lasy są, jak pisze rzeczniczka LP, starsze i bardziej różnorodne.
Malinowska dodaje również, że „zapas na pniu”, czyli ilość drewna zgromadzona w lasach podlegających LP w 1946 r., wynosiła 695 mln m3. W 2019 roku było to 2066 mln. – Odnawiamy absolutnie każdą powierzchnię, na której wycięliśmy drzewa. W 2019 r. odnowiliśmy 60,5 tys. ha. Nowe drzewa musimy posadzić maksymalnie do 5 lat po pozyskaniu drewna z danego obszaru. Używamy do tego celu ok. 500 mln sadzonek rocznie – pisze w mailu.
Stare drzewostany a las gospodarczy
– Potrzebujemy gospodarki leśnej, potrzebujemy wycinania części drzew. Ale zostawiliśmy to w rękach instytucji, która ma źle ustawione motywacje. Jej głównym zadaniem jest zarabianie pieniędzy i sprzedaż drewna – komentuje Marta Jagusztyn z inicjatywy Lasy i Obywatele.
Zgadza się z tym prof. Michał Żmihorski. Jego zdaniem skalę wycinek można by było ograniczyć, ale do tego potrzebna jest systemowa zmiana. – Musimy sobie zadać pytanie, czy w lesie priorytetem jest produkcja drewna, ochrona przyrody czy funkcja turystyczna. Bo jeśli mamy podmiejski las, gdzie przychodzą ludzie po pracy, odpocząć i pobyć w naturze, to ta funkcja turystyczna i edukacyjna jest o wiele bardziej wartościowa niż produkcja desek. Można przecież Wawel rozebrać i mieć z tego trochę cegły. Ale przecież uznajemy, że celem konserwacji tego budynku jest inna funkcja niż pozyskiwanie cegieł. Analogicznie: te lasy, które są ważnym miejscem dla mieszkańców, powinny mieć inną funkcję niż produkcja drewna – tłumaczy prof. Żmihorski.
Podaje także drugi przykład: lasy cenne przyrodniczo. – One powinny być zarządzane w zupełnie inny sposób. Tak, żeby chronić resztki populacji rzadkich gatunków w skali Polski czy nawet Europy. Głównym problemem jest tutaj sztampowe podejście do gospodarki leśnej. Czy to jest Puszcza Białowieska, czy drągowina sosnowa zasadzona na piachu na Mazowszu – nieważne. Wszystkie lasy są zarządzane według niepokojąco podobnych schematów. Mimo że to są dwa skrajnie różne ekosystemy, o skrajnie różnych funkcjach, więc powinniśmy traktować je zupełnie inaczej – mówi naukowiec. Podkreśla, że lasy cenne przyrodniczo powinny być zarządzane zgodnie z naukową wiedzą o ochronie przyrody, a nie w sposób maksymalizujący produkcję surowca.
– Nie możemy ulegać iluzji, że w jakiś czarodziejski sposób gospodarka leśna łączy ochronę przyrody, pozyskanie drewna i funkcje turystyczne. Tu jest ewidentna kolizja – dodaje.
Rozwiązanie? Przede wszystkim, poszerzanie rezerwatów i parków narodowych. Te drugie dziś stanowią zaledwie 1 proc. powierzchni naszego kraju. Od lat miłośnicy przyrody, naukowcy i aktywiści postulują, żeby całą Puszczę Białowieską objąć parkiem narodowym. Od dawna trwają także zabiegi, by utworzyć Turnicki Park Narodowy w Puszczy Karpackiej. Wszystko to nie przynosi skutków. Ostatni park narodowy – Ujście Warty – powstał w 2001 r.
Kto słyszał o konsultacjach?
Mapa inicjatywy Lasy i Obywatele ma przede wszystkim pomóc społeczeństwu dowiedzieć się, jakie są plany dotyczące polskich lasów. Można sprawdzić, ile drzew będzie wyciętych w bliskim nam lesie i ewentualnie – jeśli uznamy to za potrzebne – interweniować w nadleśnictwie.
Anna Malinowska na pytanie, czy i jak możemy brać udział w sporządzaniu planów urządzenia lasów, odpowiada: ustawa zobowiązuje LP do prowadzenia konsultacji społecznych. – Inna rzecz, że nasze doświadczenia pokazują bardzo słabe zainteresowanie tym procesem. Nadleśnictwa nie tylko publikują ogłoszenia, ale też kierują zaproszenia do instytucji, organizacji. Często odpowiedź w postaci frekwencji jest słaba. Nie ma uwag. Ludzie budzą się dopiero, gdy widzą prace leśne – odpowiada rzeczniczka LP.
Sprawę zupełnie inaczej widzi Marta Jagusztyn. – Ten system po prostu nie działa. Lasy Państwowe mają rzeczników w każdym nadleśnictwie, mają strony facebookowe, kanały na YouTube, a ogłoszenia o konsultacjach publikują jedynie w Biuletynie Informacji Publicznej albo w lokalnych gazetach. To za mało – tłumaczy. Inicjatywa Lasy i Obywatele razem z sondażownią IPSOS przeprowadziło badania na ten temat wśród reprezentatywnej grupy 1000 Polek i Polaków. Z badania wiadomo, że zaledwie 6,5 proc. ankietowanych słyszało o konsultacjach społecznych w lasach. 79 proc. uważa, że społeczności lokalne powinny mieć większy udział w decydowaniu o planach urządzenia lasu. 38 proc. zadeklarowało, że wzięłoby udział w konsultacjach, gdyby miało taką możliwość.
– Lasy Państwowe muszą wyjść z tej twierdzy, w której się okopały i zobaczyć, że społeczeństwo nie czyha na leśników, czekając, by mieć powód do pretensji. Ludzie chcą po prostu uczestniczyć w decyzjach dotyczących lasów – mówi Jagusztyn. – Chcę zaznaczyć, że w LP jest wielu sensownych leśników. Dlatego ja wciąż wierzę, że dialog jest możliwy.