Hinduskie żeglowanie Rozmowa z TOMASZEM JANUSZEWSKIM – głównym trenerem żeglarzy Indii
– Jak pracuje się z żeglarzami, którzy nie należą do światowej czołówki?
– Spotkałem wspaniałych ludzi, świetnych zawodników, praca w Indiach sprawia mi ogromną przyjemność. Od pierwszych dni miałem wolną rękę, spokojnie realizowałem swój plan, zarządzałem opadów. Pontony szybko się psuły i dwa razy tonąłem. Musiałem wzywać pomocy, wysyłałem sygnał SOS, popadłem w tarapaty i potrzebowałem ratunku. To były także i chwile złości, że nie mam odpowiedniego sprzętu, który gwarantowałby spokój ducha. Ale w Indiach takie kłopoty hartują, człowiek
Oficjalny kontrakt kończy się po igrzyskach, dokładnie we wrześniu.
– Poznał pan dobrze w Indiach?
– Mój ulubiony komik Fluffy Iglesias nazywa Indie krajem wielu kolorów i mnóstwa sprzeczności, w którym można przeżyć wiele wspaniałych, życie
– Izrael stanowi dla całego świata wzór skutecznej walki z koronawirusem. Proszę opowiedzieć, jak to osiągnęliście? Jak wygląda walka z COVID-19 w Jerozolimie, gdzie pani żyje?
– Tutaj od ponad 100 lat świetnie funkcjonuje system kas chorych i to głównie dzięki niemu udało się zaszczepić tak wielu ludzi w stosunkowo krótkim czasie. Kasy mają doskonałą infrastrukturę, są niezależne organizacyjnie, a w akcji szczepień okazały się bezkonkurencyjne. Imigranci, którzy tu przyjeżdżali z całego świata, pracowali na gołej ziemi, żyli w namiotach, potrzebowali opieki medycznej. Kasy chorych pomagały już wtedy, gdy nie było jeszcze państwa Izrael.
– Izrael jest światowym liderem pod względem tempa szczepień. Jedną dawkę szczepionki otrzymało już ponad 55 proc. społeczeństwa, obie – ponad 50 procent. Co jeszcze zadecydowało o sukcesie? Dyscyplina, a może strach?
– Kampania szczepień w Izraelu rozpoczęła się 19 grudnia ubiegłego roku, a pierwszy przypadek zarażenia koronawirusem w Izraelu odnotowano 21 lutego 2020 r. i nikt się tym jakoś szczególnie nie przejął. Wynika to m.in. z mentalności tego narodu, który przecież od początku istnienia państwa Izrael żyje w ciągłym zagrożeniu. Siła przetrwania jest tu wielka, a strach pojawił się dopiero wtedy, gdy ogłoszono pierwszy lockdown. Dość szybko, bo już 19 marca 2020, rząd wprowadził stan wyjątkowy. Kraj został zamknięty, a za nierespektowanie ograniczeń groziły kary. Od początku było jednak wiadomo, że szczepienia są najważniejsze. Rząd bardzo szybko zdecydował o kupnie szczepionek, nie oszczędzał na tym. – Ludzie chętnie się szczepili? – Tak, większość chciała zrobić to jak najszybciej. Oczywiście mamy jakieś ruchy antyszczepionkowe, ale są mało widoczne. Zaczęliśmy od najstarszych oraz od ludzi z chorobami przewlekłymi; na pierwszy ogień poszli też medycy. Na początku zainteresowanie było ogromne. A w tej chwili właściwie chętnych na szczepienia już brakuje, bo kto chciał się zaszczepić, to już to zrobił. Zaszczepili się też młodzi ludzie i w tej chwili są otwarte punkty, gdzie można pójść z ulicy i się zaszczepić. Podczas szczepienia osób z poszczególnych grup wiekowych zdarzały się dni, gdy wieczorami były nadwyżki rozmrożonych szczepionek.
Należało je wykorzystać, bo inaczej by się zmarnowały. Informacja o możliwości przyjęcia szczepionki rozchodziła się pocztą pantoflową; ludzie jechali i godzinami czekali w kolejkach. Sama w takich kolejkach stałam trzy razy. Raz byłam blisko, druga w kolejce, ale szczepionki się skończyły.
Widziałam na ulicy sytuację, gdy wyszedł pielęgniarz i zapraszał do szczepienia. Mówił: „Może pan, może pan, bo mamy wolne szczepionki”. Cóż. Mamy nadwyżkę, a w innych krajach nie są zaszczepieni nawet ludzie starsi, z nowotworami itd. Mam teściową w Holandii, która ma 78 lat i dopiero kilka dni temu dostała pierwszą szczepionkę. A ja, 40-latka, zaszczepiłam się już dwa miesiące temu. Teraz mamy mało ludzi, którzy chorują, zamykane są szpitale covidowe.
– Gdy rozmawiamy, w Polsce temat szczepień wywołuje duże kontrowersje. Za nami awaria systemu. Czego jako Polacy moglibyśmy się uczyć od mieszkańców Izraela? Padną jakieś podpowiedzi z pani strony?
– Radę miałabym jedną: idźcie, kochani, się szczepić. Nie bójcie się. To jest niesamowite. My mamy to już za sobą i dzięki temu otwieramy się na życie. Znowu działają restauracje, kawiarnie, teatry, kina. Jako społeczeństwo Izraela daliśmy się masowo zaszczepić i z tych danych można powszechnie korzystać. Uważam, że nie ma w tym niczego złego, bo powikłania po szczepieniu to jakieś pojedyncze przypadki. Wniosek? Nie ma się czego bać.
– Ultraortodoksyjni Żydzi to grupa ok. miliona mieszkańców Izraela. Oni nie byli zbyt chętni do szczepień. Jak udało się złamać ich opór?
– Nie można powiedzieć, że wszyscy ultraortodoksi nie chcieli się szczepić. Gdy mowa o religijnych Żydach, to trzeba podkreślić, że to społeczność bardzo zróżnicowana. W Izraelu jest wiele poziomów zaangażowania religijnego – to dość skomplikowane dla ludzi z zewnątrz. Jak stwierdził mój znajomy, który chce urządzać zwiedzanie dzielnic zamieszkanych przez chasydów, m.in. Mea Szearim w Jerozolimie, religijność ultraortodoksyjnych Żydów to pięćdziesiąt odcieni czerni. – Co religia ma do szczepień? – W świecie judaizmu właściwie całym życiem zarządza prawo halahiczne, które jest ustanowione przez Boga i zapisane w Torze. To prawo znają dobrze rabini i to do nich idzie się tak jak do prawnika, żeby zapytać, co można zrobić, a czego nie. Ci rabini stwierdzili, że ciągłość religijnego życia i oddanie się nauce i modlitwie są ważniejsze niż ryzyko zarażenia.
– Dlaczego władze Izraela przymykały oko na praktyki religijne ultraortodoksyjnych Żydów, którzy licznie uczestniczyli m.in. w pogrzebach rabinów?
– Rzeczywiście, ultraortodoksi znacznie zawyżali statystyki zachorowalności. Nie stosowali się do obostrzeń, ale sprawa miała aspekt polityczny, bo część społeczności ultraortodoksyjnych Żydów nie uznaje państwa Izrael. Twierdzą, że może ono powstać dopiero wtedy, gdy przyjdzie Mesjasz. Obojętnie, co powie rząd, oni są przeciwko. Ultraortodoksi to ok. 8 proc. ludności Izraela. To potężna grupa, z którą nie sposób się nie liczyć, a poza tym u nas zawsze jest albo po wyborach, albo przed nimi. Cała sprawa była bardzo upolityczniona. U nas przez ostatnie dwa lata wybory były urządzane już cztery razy, a ortodoksi są ogromnym elektoratem. To przede wszystkim wyborcy środowiska politycznego sprzyjającego Benjaminowi Netanjahu, który – chcąc utrzymać ich przy sobie – przymyka oko na to, co się dzieje. A działy się rzeczy okropne – 20 tys. ludzi na pogrzebie, wszyscy bez maseczek, a policji nie było. Za to w innej części miasta pojawił się przy fontannie człowiek bez maseczki i od razu dostał mandat.
– Jak to się ostatecznie skończyło?
– Ta społeczność słucha tylko rabinów. Były sytuacje, że przychodzili do nich politycy, którzy prosili o interwencję. Większość ważnych rabinów w końcu