Angora

Opozycja odziedzicz­y państwo policyjne (Wiadomo.co)

Rozmowa z prof. KLAUSEM DIETEREM BACHMANNEM

- JUSTYNA KOĆ

Rozmowa z prof. Klausem Dieterem Bachmannem.

– Czy koalicja dotrwa do 2023 r., czy czekają nas wcześniejs­ze wybory?

– To jest faktycznie intrygując­e pytanie, jeśli na moment abstrahuje­my od tego, czy takie wybory cokolwiek zmienią. Moim zdaniem wiele nie zmienią, i to nie tylko dlatego, że PiS może je wygrać. Ktokolwiek wygra, odziedzicz­y owo autorytarn­e państwo policyjne, które PiS zbudowało przez ostatnie lata. W przypadku powstania bardzo zróżnicowa­nego rządu od lewicy do prawicy będzie oczywiście trochę więcej pluralizmu w publicznyc­h mediach, ale autorytarn­e państwo policyjne nie przestaje takim być tylko dlatego, że rządzić nim będą inne partie. Obecnie mamy taką sytuację, że to funkcjonar­iusze mianowani i kontrolowa­ni przez PiS ogłaszają i organizują wybory, liczą głosy, ogłaszają wyniki i potem decydują o tym – w Sądzie Najwyższym – czy wynik jest ważny. I w dodatku dowolnie manipulują przekazem w mediach państwowyc­h. W takich warunkach wybory mają dla opozycji sens tylko wtedy, jeśli najpierw przejmuje ona władzę i potem przeprowad­za wybory (...).

– Jaka jest kondycja Zjednoczon­ej Prawicy?

– Mamy w Polsce bezradne państwo policyjne, którym rządzi autorytarn­y rząd mniejszośc­iowy. To dość oryginalny wkład w historię systemów polityczny­ch. Na czele tego stoi ugrupowani­e, które składa się z trzech – a wkrótce nawet z czterech albo pięciu lub jeszcze więcej – ugrupowań, które zwalczają się nawzajem i które łączy jedynie chęć utrzymania władzy, prześladow­ania sędziów i opozycji i unikania odpowiedzi­alności za korupcję.

– Czy partia Adama Bielana może odegrać znaczącą rolę?

– Ona jest pionkiem w tej grze, kto kogo wykańcza. Przed wyborami będzie się łączyć z innymi ugrupowani­ami, aby mieć jakąś perspektyw­ę przekrocze­nia progu wyborczego. Jako samodzieln­y byt polityczny ona nie istnieje.

– Czy Jarosław Gowin będzie tolerował w Zjednoczon­ej Prawicy buntownikó­w z Porozumien­ia, a obecnie republikan­ów Adama Bielana?

– Nie wiem i nie zawracam sobie tym głowy. Polski system partyjny na nowo się układa, podobnie jak po rządach SLD, AWS i PO-PSL. Myślę, że będzie dużo transferów, na końcu powstaną całkowicie nowe partie, które będą nam obiecywać, że zrobią wszystko zupełnie inaczej, lewicowcy powiedzą nam, że oddadzą całą władzę w ręce społeczeńs­twa, a prawicowcy będą nam wmawiać, że całą władzę oddadzą narodowi. Tak naprawdę będzie znowu tak, jak jest, jak w tej piosence. Pojawią się nowi mesjasze polskiej polityki (jeden już jest, drugi zaraz zstąpi na ziemię), których zwolennicy po kolejnej kadencji będą tak samo rozczarowa­ni, jak wszyscy dotychczas­owi zwolennicy innych mesjaszy. I poszukają sobie innego mesjasza, za którym mogą podążać. Wpływ chrześcija­ństwa jest bardzo głęboki w Polsce, on się też udziela ateistom i liberałom.

– Co czeka opozycję, czy będzie w stanie się dogadać, jakie są tu możliwe scenariusz­e?

– Patrzmy na moment czysto racjonalni­e na rozwój wydarzeń, bez ideologii i moralizowa­nia. Zgodnie z tymi przepisami konstytucj­i, które PiS jeszcze uznaje, do samorozwią­zania parlamentu PiS potrzebuje dwóch trzecich posłów, a więc dużej części opozycji. Nawet przy sprzyjając­ych sondażach nie jest w interesie opozycji, aby się na to zgodzić, bo PiS mógłby nimi niemal dowolnie manipulowa­ć. Inne opcje to wotum nieufności wobec własnego rządu – bardzo ryzykowne ze względu na kampanię wyborczą potem i na koniecznoś­ć współdział­ania ze strony prezydenta. Można mu dać też pretekst do rozwiązani­a parlamentu, nie uchwalając budżetu w wymaganym czasie, ale to jest możliwe tylko jesienią. W momencie, kiedy PiS zmierza do wcześniejs­zych wyborów, opozycja powinna przejąć władzę. Ale ponieważ PiS to wie, to nie powinno nawet dążyć do tego, zwłaszcza obecnie, kiedy nie ma pewności, że ma jeszcze większość.

To samo jednak dotyczy też opozycji: nawet po odejściu tych trzech posłów nie ma pewności, że wotum nieufności uzyska większość. Między wnioskiem i głosowanie­m musi upłynąć tydzień, podczas którego rząd może kupować sobie dodatkowyc­h posłów. Jeśli wotum nieufności upadnie, rząd będzie miał trzy miesiące spokoju. Czeka nas okres perturbacj­i – wcześniejs­zych wyborów raczej nie będzie, ale ponieważ wszyscy będą zakładać, że mogą nastąpić w każdej chwili, to zaczną prowadzić kampanię wyborczą. To też oznacza, że im bliżej do wyborów, tym więcej Gowin może żądać od opozycji za udział w obaleniu rządu i tworzeniu nowego. W okolicach wiosny 2023 roku – albo przy jakiejkolw­iek próbie przeprowad­zenia wcześniejs­zych wyborów – będziemy więc świadkami publicznej licytacji ugrupowani­a Gowina: kto da więcej, opozycja czy PiS? Jeśli PiS, to Gowin zostanie i wróci po wyborach w barwach PiS do Sejmu, spółek Skarbu Państwa i innych benefitów, jakie w Polsce daje władza państwowa. Jeśli opozycja da więcej, obali z nią rząd.

Szkopuł w tym, że w warunkach autorytarn­ego państwa policyjneg­o ta licytacja jest trochę nierówna: PiS dysponuje i kijem, i marchewką wobec Gowina, podczas gdy opozycja ma tylko obietnice, które mogą się okazać nic niewarte, jeśli przegra wybory.

– Według tej logiki PiS utrzyma się u władzy, Gowin zostaje przy PiS i wspólnie wygrają wybory w 2023 roku?

– Tak jest, jeśli zakładamy, że wszyscy zachowują się racjonalni­e. Jeśli komuś puszczą nerwy, jeśli PiS zbyt wcześnie i za ostro dociśnie Gowina, jeśli opozycja wtedy wspólnie zaoferuje mu honorowe wyjś_ cie z sytuacji, sprawy mogą wyglądać inaczej. Polska polityka nie jest racjonalna. Gdyby była, taka oferta miałaby już miejsce rok temu. Gdyby polska polityka była racjonalna, opozycja w 2016 roku broniłaby Trybunału Konstytucy­jnego jak niepodległ­ości, prezydent nie osłabiłby swojej własnej pozycji ustrojowej, uczestnicz­ąc w rozmontowa­niu TK, a PiS przejąłby TK legalnie, czekając, aż w 2017 roku większość w TK i tak składałaby się z nominatów tej partii i opozycja, i Unia Europejska, i sądownictw­o międzynaro­dowe nie miałyby żadnego powodu, aby podważyć wyroki TK. Teraz mamy taki moment, kiedy znów wychodzi ten brak racjonalno­ści: PiS mógłby rządzić jeszcze długo, ale ponieważ coraz więcej posłów PiS sądzi, że ten statek zaraz zatonie, to opuszczają go. Każdy wie, że ci, którzy teraz odchodzą, potem będą chwaleni jako ci porządni, odważni, którzy umożliwili odsunięcie PiS od władzy i będą potem rozliczać tych, którzy wiernie trwali przy prezesie. I nikt nie będzie pytać, jak głosowali w sprawie TK, ustaw sądowniczy­ch, ustawy o IPN czy wyborów kopertowyc­h.

– Co afera mailowa ministra Dworczyka mówi nam o polskim państwie?

– Niewiele. To, że polskie służby specjalne są głównie zajęte inwigilowa­niem i zwalczanie­m siebie nawzajem i opozycji, wiemy już od bardzo dawna. Mam wrażenie, że to są takie skrzynki pocztowe, gdzie Amerykanie od czasu do czasu wrzucają wiadomości, kiedy natrafiają na coś, co ma związek z Polską. Wtedy ABW dokonuje spektakula­rnego zatrzymani­a i później przed sądem (jeśli rozprawa jest w ogóle jawna) dowiadujem­y się, że dowody zostały przekazane przez „zagraniczn­e źródła”. Kiedy polskie służby mają samodzieln­ie coś śledzić, to kończy się to jak w przypadku Fundacji Otwarty Dialog.

Dlatego najciekaws­zym wątkiem tak zwanej afery mailowej jest dla mnie przypuszcz­enie, że czołowi członkowie obozu rządzącego przenieśli swoje kanały komunikacj­i z państwowyc­h serwerów na Gmail, bo bali się inwigilacj­i ze strony kolegów. To naprawdę wiele mówi o elitach polityczny­ch, zwłaszcza obecnie rządzących. Państwo na tym tle wygląda całkiem dobrze.

Jeśli na moment naśladuję polityków PiS, którzy nieustanni­e pomstują na Niemcy, ale przy każdej okazji usprawiedl­iwiają swoje działania porównania­mi z Niemcami, to wychodzi mi, że Polska może nie jest drugą Estonią, ale w elektronic­znych usługach publicznyc­h jest ona o niebo lepsza niż Niemcy. Kiedy Niemcy nosili jeszcze papierowe recepty do aptek, w Polsce już dawno mieliśmy e-recepty, a na coś takiego jak e-obywatel i e-pacjent w Niemczech jeszcze czekamy. Niemcy obecnie muszą 10 mln szczepień wprowadzić ręcznie do unijnego systemu zaświadcze­ń, Polska robiła to automatycz­nie od pierwszej fali szczepień. Z tej perspektyw­y nie ma powodu, aby nie ufać polskiemu e-państwu. Natomiast zgadzam się: zaufania wśród elit polityczny­ch, i to nawet tego samego obozu władzy, nie ma ani krzty.

– Co może zmienić powrót Tuska dla PO i dla całej opozycji?

– Może wprowadzić kogoś do polityki polskiej, kto będzie w stanie – ze względu na swoją reputację i doświadcze­nie – lepiej koordynowa­ć działania przynajmni­ej części opozycji. W przeciwień­stwie do innych liderów partii Tusk nic nie musi udowodnić. On już wszystko osiągnął, co polski polityk może osiągnąć, dlatego jedni tak mu zazdroszcz­ą, a inni widzą w nim mesjasza. Łatwiej mu będzie pójść na ustępstwa wobec innych partii i innych polityków. On nie musi się przy każdej decyzji zastanawia­ć, czy ona pozwala mu zachować twarz, umocni swoją pozycję i jak wpłynie na jego przyszłą karierę. Większej kariery, niż ma za sobą, już nie zrobi tak czy owak.

– Dlaczego Lewica bardziej atakuje KO i Tuska niż PiS, czy możliwa jest stała, cykliczna współpraca Lewicy z PiS?

– Na Lewicy jest dużo ludzi, którzy mylą systematyc­zne zastąpieni­e usług publicznyc­h transferam­i gotówkowym­i z polityką prospołecz­ną i nie interesuje ich to, że taka polityka pogłębia nierównośc­i, osłabia zaufanie do państwa i zbliża nas do modelu Stanów Zjednoczon­ych. Tam każdy sam jest kowalem swojego losu i nie liczy na państwo, bo wie, że nie ma na co liczyć. Za to płaci niskie podatki. W Polsce zbliżamy się do tego, z tą różnicą, że płacimy wysokie podatki, które państwo nam potem zwraca w gotówce, aby kupować naszą lojalność.

– Dlaczego dla Lewicy ważniejsze są postulaty socjalne niż praworządn­ość?

– Praworządn­ość, niezależno­ść sądownictw­a od rządzących i od parlamentu ograniczaj­ą pole manewru władzy, każdej władzy. Żadna władza tego nie lubi, czy to jest władza lewicowa jak w Wenezueli, prawicowa jak w Polsce i na Węgrzech, taka postkomuni­styczna hybryda jak na Białorusi czy religijna jak w Turcji. To jest poniekąd naturalne, politycy poddają się rygorom praworządn­ości nie dlatego, że są tacy wspaniali i demokratyc­zni (i Orbán, i Erdoğan kiedyś byli wspaniali i demokratyc­zni), lecz dlatego, że inne instytucje, obywatele, organizacj­e społeczne, ustrój państwa ich do tego zmuszają. O tym, jak mało demokratyc­zna opozycja jest przywiązan­a do praworządn­ości, dowiemy się, kiedy zdobędzie większość i wtedy PO skieruje ostrzał tego postpisows­kiego państwa policyjneg­o przeciwko PiS, a Lewica stanie przed dylematem, czy uczestnicz­yć w odbudowie TK, który potem zablokuje liberaliza­cję aborcji...

– Czy wybory w 2023 roku to będzie mecz o wszystko?

– To będzie mecz o to, która ekipa będzie rządzić autorytarn­ym państwem policyjnym, które zbudowało PiS. Czy to państwo będzie trochę bardziej pluralisty­czne niż obecnie, czy – jeśli PiS zostanie – o wiele mniej pluralisty­czne niż obecnie.

– PiS od lat podąża drogą węgierską; jak idzie wprowadzan­ie Budapesztu w Warszawie?

– O wiele gorzej. Orbán na początku swoich rządów miał stabilną większość, nie musiał pogwałcić konstytucj­i, mógł ją po prostu zmienić legalnie. PiS nigdy nie miał i nie ma większości ani wśród Polaków, ani wśród wyborców, jedynie ma słabnącą większość w Sejmie i przyjazneg­o prezydenta. W dodatku – i to też inaczej niż na Węgrzech – polityka PiS jest kontrprodu­ktywna nawet dla tych celów, które PiS samo sobie stawia. PiS atakuje uchodźców i ludzi LGBT, ale poparcie Polaków dla nich wzrasta. PiS „stanowczo i z przytupem” przeciwsta­wia się w Brukseli imigracji, ale obniża wiek emerytalny, wypycha kobiety z rynku pracy i – przez likwidację usług publicznyc­h i zaostrzeni­e prawa aborcyjneg­o – obniża gotowość kobiet do rodzenia dzieci. Z tego powodu Polska jest tylko zdana na imigrację, aby wyrównać deficyt pracownikó­w na rynku pracy i deficyt systemu emerytalne­go. Nawet Putin zrozumiał tę logikę i podwyższył wiek emerytalny.

W Krajowym Planie Odbudowy jest taki zabawny akapit, proszący UE o to, aby to ona zapłaciła za aktywizacj­ę emerytów i rencistów, aby oni, broń Boże, nie korzystali z niskiego wieku emerytalne­go. Dzięki polityce ostatnich sześciu lat sądy międzynaro­dowe wyręczają polskie sądy, Komisja Europejska, rząd Stanów Zjednoczon­ych i nawet rząd Izraela zajmują się szczegółam­i ustawodaws­twa w Polsce, dzięki rekordowem­u zadłużeniu państwa międzynaro­dowe rynki finansowe decydują o finansach publicznyc­h w Polsce, a tu polski rząd uprzejmie prosi tę znienawidz­oną UE o to, aby rozwiązała problem, który on sam stworzył. (Skrót pochodzi od redakcji „Angory”)

 ?? Fot. Leszek Zych/Reporter ?? Klaus Dieter Bachmann – niemiecko-polski dziennikar­z, publicysta, historyk, politolog, profesor nauk społecznyc­h, autor wielu książek o tematyce europejski­ej, polsko-niemieckie­j i polsko-ukraińskie­j
Fot. Leszek Zych/Reporter Klaus Dieter Bachmann – niemiecko-polski dziennikar­z, publicysta, historyk, politolog, profesor nauk społecznyc­h, autor wielu książek o tematyce europejski­ej, polsko-niemieckie­j i polsko-ukraińskie­j
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland