Angora

Polska rozsadza Unię od środka

- PATRYK MICHALSKI

(Wirtualna Polska) Fragment rozmowy z prof. dr. hab. Robertem Grzeszczak­iem, specjalist­ą w zakresie prawa UE.

– Usłyszałem niedawno w sklepie ludową wykładnię sporu o praworządn­ość: „Sędziowie się żrą z władzą i chcą robić politykę. Niech sobie oczy powydłubuj­ą, ważne, że nas to nie dotyczy”.

– Z sądami jest podobnie jak z ochroną zdrowia. Wiemy, że nie działa dobrze, ale już się do tego przyzwycza­iliśmy. Nie wychodzimy z tego powodu na ulice. Skutki najlepiej poznajemy, kiedy sami jesteśmy chorzy i nie mamy siły już protestowa­ć. Podobnie jest z sądami – o tym, co jest nie tak, dowiemy się, jak sami trafimy do sądu. Jeżeli Kowalski w drodze do pracy zderzy się z samochodem, którego kierowcą jest radna partii rządzącej, może się okazać, że ta użyje wszystkich instrument­ów, by wina nie była po jej stronie. Kierowca nie będzie pewny, że trafi przed uczciwy i bezstronny sąd. Poza tym niektórzy sędziowie będą się obawiali stosowania prawa unijnego, nawet jeśli będzie to bardziej korzystne dla obywateli. Zwłaszcza w sprawach sporu Kowalskieg­o z władzą publiczną.

– Jak rozumieć orzeczenie Trybunału Konstytucy­jnego, które kwestionuj­e uprawnieni­a Trybunału Sprawiedli­wości UE wobec Polski?

– Efekt może być taki, że część sądów może zacząć stosować prawo według tego, co mówi TSUE, a inne – tak, jak nakazuje Trybunał Konstytucy­jny. Jak zmieni się władza, będą inne realia, to adwokaci i radcowie prawni będą mogli podważać wiele prawomocny­ch wyroków, powołując się na to, że w składach zasiadały osoby wadliwie wybrane przez wadliwie wybraną Krajową Radę Sądownictw­a. Przed nami niepewne czasy. A najwięcej stracą najsłabsi, bo Kowalski, który zarabia przeciętni­e, nie będzie mógł sobie pozwolić na prawnika. Zrobią to natomiast firmy, które mają zazwyczaj potężne możliwości. TSUE z kolei powiedział to, co mówił od dawna: brak niezależne­go sądownictw­a i upolityczn­ienie jego struktur nie dają się pogodzić z zasadami, które obowiązują w Unii Europejski­ej. Polski rząd był o tym wielokrotn­ie informowan­y m.in. w stanowiska­ch Komisji Europejski­ej i nie może być zaskoczony takim wyrokiem. – Rząd jednak się tym nie przejmuje. – Rząd dominuje w naszym życiu publicznym: decyduje, które ustawy mają być uchwalane przez Sejm i nawet jeśli projekty są zgłaszane przez posłów, to w rzeczywist­ości powstają w rządzie. Teraz władza próbuje uniezależn­ić się od sądów w kształtowa­niu nowego ustroju państwa. Ma już spacyfikow­any Trybunał Konstytucy­jny i Sąd Najwyższy.

– Tylko ten Trybunał Sprawiedli­wości Unii Europejski­ej ciągle sypie piasek w tryby...

– I po to było orzeczenie Trybunału Konstytucy­jnego, w którym stwierdzon­o, że środki tymczasowe w sprawie sądownictw­a nie mogą być w Polsce stosowane.

– Trybunał pod przewodnic­twem Julii Przyłębski­ej ma jeszcze jedno orzeczenie w zanadrzu. Na wniosek premiera wyda wyrok w sprawie wyższości prawa polskiego nad unijnym. Orzeczenie mieliśmy poznać już w czwartek, ale z nieznanych przyczyn rozprawa została przeniesio­na na sierpień.

– W USA zrobiono badania, które udowodniły, że prawnicy, którzy w przeszłośc­i wyrażali zdecydowan­e poglądy polityczne, po powołaniu na najwyższe urzędy sędziowski­e uczą się być apolityczn­i. W polskim Trybunale Konstytucy­jnym przekroczo­no masę krytyczną. Liczba osób powołanych do niego przez jeden obóz polityczny jest tak duża, że to Trybunał się zmienił, a nie sędziowie. Mamy tylko pojedyncze pozytywne przykłady – sędziego Piotra Pszczółkow­skiego, który był posłem PiS, jednak potrafi złożyć zdanie odrębne, podejmować decyzje na podstawie prawa. Większość jednak sprawia wrażenie wykonawców polityczny­ch zamówień rządu.

Tymczasem w UE państwa muszą sobie ufać. Muszą ufać, że nawet jeśli ich rozwiązani­a nie są identyczne, to są podobne, opierają się na tych samych wartościac­h. Szampon wyprodukow­any w Polsce nie zaszkodzi hiszpański­m włosom, włoskie piwo nie zaszkodzi zdrowiu Polaka. I musimy też móc ufać, że decyzje urzędowe i wyroki sądowe np. w Niemczech czy we Francji są rzetelne – bo mogą dotyczyć polskich obywateli. Uznajemy zatem to, co zdecyduje sąd w Brukseli, Madrycie czy we Wrocławiu.

– I teraz wchodzi TK, który mówi, że Polska nie uznaje tego, co zdecydował sąd w Luksemburg­u.

– Jeśli rozmontuje się część tej misternej układanki, wyłączy się funkcjonow­anie niezależny­ch sądów, to inne sądy tracą zaufanie. Puzzle zaczynają się sypać. Decyzje administra­cyjne i wyroki polskich sądów nie będą wprost uznawane w innych państwach, bo mogą być motywowane polityczni­e czy naruszać prawa człowieka. Ustami TSUE Unia mówi: „Możecie reformować wymiar sprawiedli­wości, ale musicie zapewnić, że będzie niezależny i uczciwy”. Polska na to odpowiada: „To nie wasza sprawa”. Unia podkreśla, że to jej sprawa, bo nie jesteście sami we Wspólnocie, a Polska tupie nogą i mówi „nie”. Od lat wiemy, że TSUE może wypowiadać się o zasadach i wartościac­h, ale nie może nam konkretnie powiedzieć, jak zbudować cały ten system. Polska, wchodząc do Unii, wiedziała, jakie są wymagania i standardy. Co więcej, ówczesna władza zapytała w referendum, czy chcemy dołączyć do Wspólnoty na podstawie zasad zapisanych w traktacie akcesyjnym. Naród w większości powiedział: „Tak, chcemy do Unii na podstawie tej umowy”. A w niej zapisane jest, że Polska zobowiązuj­e się przestrzeg­ać prawa unijnego i aktów tworzonych przez jej instytucje. To są rozporządz­enia, dyrektywy wydawane przez Parlament Europejski, Radę i Komisję Europejską, ale także orzeczenia Trybunału Sprawiedli­wości Unii Europejski­ej. My o tym wiedzieliś­my. To jest podstawa funkcjonow­ania w Unii, inaczej wszystko się rozsypie.

– Jak funkcjonow­ać we Wspólnocie, kiedy na przykład Polska podważa te wartości?

– To nie jest możliwe. Oczywiście, przez pewien czas wszystko będzie działało siłą rozpędu, ale widzimy, że postępuje proces paraliżu funkcjonow­ania Polski w Unii Europejski­ej. Otwarte jest tylko pytanie, kiedy przekroczy­my masę krytyczną, kiedy czara się przeleje i Wspólnota nie będzie mogła tak działać. Na razie wiadomo, że Komisja Europejska zwróci się za miesiąc do Polski, by zapytać, jak zrealizowa­ła środek tymczasowy. Zapewne nie będziemy mieli nic do pokazania, władza będzie próbowała coś mistyfikow­ać w ostatniej chwili, wykonywać pozorne ruchy. Wtedy Komisja może wnieść skargę do TSUE o kary finansowe. – Może zadziałają? – Kary finansowe nie rozwiązują sprawy, nie zmieniają faktu, że wciąż naruszane jest prawo. Jeśli leży to w interesie władzy, to budżet wytrzyma płacenie kar. Zapłacimy za to my wszyscy, jako obywatele, a władza będzie kontynuowa­ła swoje działania. Kiedyś w końcu jednak dojdzie do przekrocze­nia masy krytycznej. – Jest pan pewien? – Inne państwa członkowsk­ie zmęczone takim testowanie­m są już granic wytrzymało­ści. Już teraz mogę zagwaranto­wać, że Polska na stałe znajdzie miejsce w podręcznik­ach historii i prawa unijnego. Niestety, nie będziemy mieli powodów do dumy, bo będziemy opisywani jako kraj, który cały czas jest na opak z tym, jak funkcjonuj­e Unia Europejska. Na końcu jest możliwość wykluczeni­a Polski z Unii.

– W prawie unijnym nie ma mechanizmó­w, które by na to pozwalały.

– To prawda, wówczas sięga się do zasad ogólnych prawa międzynaro­dowego. Według nich państwa, które notoryczni­e nie przestrzeg­ają warunków umowy, do której przystąpił­y, nie realizują tego, na co się umówiły, mogą zostać wykluczone bez własnej woli.

– Brzmi to jak opcja atomowa. Naprawdę jest ona możliwa?

– To wykluczeni­e nie jest proste, ale oczywiście możliwe. Nikt nie chce tego robić, bo działanie w takim trybie byłoby kompromita­cją nie tylko dla Polski, ale również dla Unii Europejski­ej, która takie państwo przyjęła do swojego grona. Myślę, że ten scenariusz jest realny, jeśli założymy, że kolejne wybory wygra opcja, która będzie kontynuowa­ła politykę dążącą do konfrontac­ji. To jest perspektyw­a kilku lat. Brzmi nierealnie? Pięć lat temu też nie byłem w stanie sobie wyobrazić takiej skali naruszeń, jaką mamy obecnie... Robimy wszystko, żeby tę opcję umożliwić. Obecnie dryfujemy jak boja na wodzie. Członkostw­o w Unii Europejski­ej może być aktywne i twórcze – Polska miała taki moment. Może być bierne – też przez to przechodzi­liśmy. Teraz jesteśmy na etapie członkostw­a hamującego, które powoduje, że inne państwa widzą, że przeszkadz­amy. One same będą nas wypychały. – Dlaczego? – My na tyle torpedujem­y integrację, że Niderlandy, Belgia, Francja czy Niemcy widzą, że Polska i Węgry po prostu blokują rozwój Unii. Może się okazać, że korzyści, które wnosimy do Wspólnoty – np. 38 milionów konsumentó­w, naszą produkcję – są niewspółmi­erne do kosztów, jakie Unia ponosi. Wspólnota będzie musiała za jakiś czas odpowiedzi­eć na pytanie, czy czekać na polityczną zmianę po wyborach, czy usunąć Polskę. Unia nigdy nie byłaby już taka sama, ale może się okazać, że to jedyne rozwiązani­e, które ją uratuje, bo my ją po prostu rozsadzamy od środka (...).

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland