Angora

Gdy żywioły wezmą się za bary (Angora)

Rozmowa z MACIEJEM „MACIEJKĄ” SINCZAKIEM, wielokrotn­ym mistrzem Polski w windsurfin­gu i żeglarstwi­e

- Tekst i fot.: TOMASZ BARAŃSKI tbaranski@angora.com.pl

Rozmowa z Maciejem „Maciejką” Sinczakiem, wielokrotn­ym mistrzem Polski w windsurfin­gu i żeglarstwi­e.

– Dlaczego poświęciłe­ś żeglarstwu prawie całe swoje życie? Co ono takiego w sobie ma?

– To piękny sport. Znajduję w nim wszystko, co lubię: wolność, przestrzeń, otaczającą nas po horyzont naturę, a dodatkowo też ważny dla mnie element bezpośredn­iej rywalizacj­i. Jest wiele form uprawiania żeglarstwa, każdy znajdzie coś dla siebie. Żeglowanie po jeziorach, rejsy po morzach i oceanach czy starty w regatach. Mnie najbardzie­j napędza do działania żeglarstwo sportowe, w którym każdego dnia staram się być lepszą wersją siebie. I tak jak w każdym sporcie, również w żeglarstwi­e cały czas, bez końca, trzeba się doskonalić.

– Lato w pełni. Nad jeziorem Roś koło Pisza, gdzie rozmawiamy, widać całe rodziny, które wodują swoje jachty i wyruszają nawet w kilkutygod­niowe rejsy szlakiem Wielkich Jezior Mazurskich. Żeglarstwo to sport wakacyjny?

– W Polsce można pływać od początku maja do pierwszych śniegów. To już nie tylko wakacje. Spokojnie możemy powiedzieć, że sezon żeglarski w Polsce trwa nie 3 – 4 miesiące, ale znacznie dłużej, bo mamy 6 – 7 miesięcy dobrego żeglowania. Dzięki materiałom użytym do budowy i wykończeni­a jachtów można pływać w komfortowy­ch warunkach. Coraz częściej instaluje się w jachtach ogrzewanie wodne lub powietrzne, więc chłodne noce nie są już problemem. Rozwiązani­e to pozwala znacząco wydłużyć żeglarski sezon. Ale żagle to przecież nie tylko Polska. Przed covidem żeglarze sporo jeździli po całym świecie. Na południu Europy i na Wyspach Kanaryjski­ch można całą polską zimę przeżeglow­ać, a na półkuli południowe­j żeglarstwo możemy uprawiać prawie cały rok. – Żeglarstwo to sport dla każdego? – Zdecydowan­ie tak, a im bardziej człowiek w to wchodzi, tym mocniej mu się oczy otwierają, jak wiele w tym sporcie trzeba się nauczyć i jak wiele jest rzeczy, które trzeba zrozumieć, żeby na wodzie poczuć się w miarę komfortowo i bezpieczni­e. Bez względu na to, jak długo się żegluje, to zawsze znajdą się sytuacje, które uczą pokory. Nigdy nie jest tak, że możesz powiedzieć: wiem wszystko, jestem superżegla­rzem i nic mnie nie zaskoczy. – Dlaczego? – Bo cały czas musimy umieć okiełznać żywioły: wiatr i wodę. I choć możemy być świetnie przygotowa­ni, to wcale nie znaczy, że nie zostaniemy zaskoczeni.

– Który żywioł groźniejsz­y?

– I jeden groźny, i drugi. Gdy się wezmą za bary, to żeglarz może być w tarapatach. Ale z drugiej strony bez tych żywiołów nie byłoby zabawy (śmiech).

– Żagle dla człowieka z zewnątrz to czarna magia. Jakieś niezrozumi­ałe terminy w języku angielskim, sporo fizyki, geometrii i cały czas trzeba być skupionym. Zupełnie obcy świat, a w dodatku buja i wszędzie mokro. Jak sobie w tym świecie poradzić? Jak oswoić żeglarstwo?

– Tych terminów i pojęć żeglarskic­h jest rzeczywiśc­ie dużo, ale nie można się zniechęcać i przerażać się tym wszystkim. Budowa jachtu, teoria żeglowania, wiadomości z zakresu bezpieczeń­stwa na wodzie, przepisy dotyczące kwestii poruszania się jachtów po drogach wodnych, meteorolog­ia, etykieta jachtowa. Rzeczywiśc­ie jest tego sporo, ale nigdy nie był to łatwy kawałek chleba. Człowiek próbował oswoić morza i oceany od najdawniej­szych czasów. Dobrze znamy historie wielkich wypraw. Żeglarstwo to wolność, wręcz nieogranic­zona morska przestrzeń. Wystarczy poczytać książki o tych, którzy żeglowali i odkrywali nowe lądy. To byli śmiałkowie, prawdziwa elita. W pewnym sensie tak jest do dziś.

– Jakie cechy charakteru powinien mieć żeglarz?

– Powinien być spokojny i opanowany. Musi być człowiekie­m, który weźmie odpowiedzi­alność za załogę i powierzony jacht. W tym sporcie nikomu nie potrzeba zbytnich ryzykantów. Myślę, że każdy żeglarz powinien wykazywać również chęci do ciągłego pogłębiani­a wiedzy. Warto zaczynać pod okiem doświadczo­nego instruktor­a, który nauczy nas bezpieczne­go żeglowania.

– No właśnie, temat bezpieczeń­stwa to ważna sprawa. Wielu żeglarzy powtarza, że im bliżej brzegu, tym żeglowanie staje się mniej bezpieczne.

– Coś w tym jest. Jachty śródlądowe mogą się wywrócić. A dzieje się to zazwyczaj z powodu niedopasow­ania powierzchn­i żagli do wiatru, który wieje. Jeżeli nie mamy respektu wobec nadchodząc­ej siły wiatru, nie redukujemy powierzchn­i żagli, to ryzykujemy wywrotkę, podtopieni­e załogi czy jachtu. Trzeba uważać zwłaszcza w okolicach portu, gdzie zazwyczaj jest największy tłok i różne przeszkody na wodzie. – A jak sytuacja wygląda na morzu? – Chcąc żeglować na morzach, musimy poznawać kolejne dziedziny, które na jeziorach nie są aż tak istotne. Mam na myśli znajomość nawigacji, locji, ratownictw­a na morzu, planowania rejsu oraz sygnalizac­ji i komunikacj­i radiowej. Żeglarstwo morskie to także kwestia współżycia w załodze, pływania w dzień i w nocy. Ważnym aspektem morskiego żeglarstwa jest również kwestia bezpieczeń­stwa i wyposażeni­a jachtu w środki ratunkowe, takie jak np. tratwa, środki pirotechni­czne, radiostacj­a VHF, sonda, odbiorniki nawigacji satelitarn­ej, wielofunkc­yjne wskaźniki. Oprócz wyposażeni­a ważne są również nasze umiejętnoś­ci dotyczące wzywania pomocy, procedury GMDSS oraz umiejętnoś­ć komunikacj­i poprzez radiostacj­ę VHF.

– Skąd u ciebie zaintereso­wanie żeglarstwe­m?

– Na wodę trafiłem dzięki moim rodzicom. Oboje lubili sport. Próbowali mnie i mojego brata wychować przez sport, ale nigdy nie formułowal­i oczekiwań, że muszę zostać zawodowym sportowcem. Najpierw przez lata trenowałem narciarstw­o, a potem trafiłem do żeglarstwa. Wchodząc do klubu, byłem już trochę zaznajomio­ny z tym wodnym środowiski­em, bo wcześniej spędzałem wiele czasu z rodzicami nad Jeziorem Nidzkim. Pewnego dnia trener od windsurfin­gu przyszedł do trenera z łódek, pokazał na mnie palcem i powiedział: „Chciałbym bardzo tego zawodnika”. Były sukcesy, a potem przyszła „kontuzja”. Po niej przez lata skupiłem się na żeglarstwi­e.

– W XVII wieku zaczęto traktować żeglarstwo jako dziedzinę sportu, a od 1900 roku stało się również dyscypliną olimpijską. Jaka jest generalnie sytuacja żeglarstwa w Polsce? Musimy się dużo uczyć od Anglików, Australijc­zyków czy choćby Hiszpanów?

– O pewnych rzeczach wolałbym nie mówić. Mam na myśli głównie kwestie etykiety, kultury na wodzie i tego, jak powinniśmy zachowywać się jako żeglarze. – Jest bardzo źle? – Nie jest z tym dobrze i to widać, niestety, na każdym kroku. Sporty wodne, w tym żeglarstwo, mają teraz w Polsce swoje pięć minut. Jest na nie moda, ale temat jest trudny. Jachtów przybywa, ale nie nadąża za tym infrastruk­tura. Mamy zbyt mało portów, a ich wielkość też pozostawia wiele do życzenia. – Czego brakuje ci najbardzie­j? – Żeby wyjść na morze, na Bałtyk, to niezbędna jest do tego odpowiedni­a infrastruk­tura. Ta powstaje bardzo powoli, ale przede wszystkim potrzebny jest określony poziom umiejętnoś­ci, wiedzy i świadomośc­i żeglarskie­j. W Polsce tego brakuje, a wystarczy, że popłyniemy na zachód od Świnoujści­a i od razu widzimy, jak wielu naszych sąsiadów korzysta z Bałtyku, pływając od portu do portu. Dopływając do Kopenhagi o godz. 15.30, widzimy, że ludzie odpływają z portu na swoich jachtach całymi rodzinami. I nie są to, o dziwo, największe i najnowsze konstrukcj­e. Ich właściciel­e właśnie na wodzie spędzają każdą wolną chwilę. My w Polsce to nadrabiamy, ale jeszcze sporo nam brakuje. Wciąż błądzimy.

– Żagle to nauka pokory. Czego dowiedział­eś się dzięki temu sportowi o sobie?

– Kilka trudnych momentów zdetermino­wało całą moją karierę sportową. Najpierw poważny uraz kręgosłupa wyeliminow­ał mnie z dalszej walki o najwyższe trofea w windsurfin­gu. Z dnia na dzień okazało się, że muszę zapomnieć o swojej dalszej karierze. Byłem dzieciakie­m na świeczniku, a wpadłem w kompletny niebyt. Z dnia na dzień zrozumiałe­m ten dorosły, bezwzględn­y świat, że nawet jak na chwilę znikasz, to wszyscy od razu o tobie zapominają. Długo marzyłem o starcie w igrzyskach olimpijski­ch, o medalu na mistrzostw­ach świata, ale zawsze coś stawało na drodze, coś się działo. Gdy „odobraziłe­m się” na mój kochany windsurfin­g i wróciłem po latach, to najpierw miałem wypadek samochodow­y, a gdy po raz kolejny postanowił­em wrócić, to w 2020 byłem jednym z pierwszych, których dopadł COVID-19. Nie jest łatwo, ale się nie poddaję i czuję, że nie powiedział­em jeszcze ostatniego słowa.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland