Angora

Szpiedzy tacy jak my (Nie)

Być może nie wiesz, że jesteś agentem obcego wywiadu...

- Nr 25. Cena 5,80 zł TADEUSZ JASIŃSKI

Być może nie wiesz, że jesteś agentem obcego wywiadu...

Bez wyroku Mateusz Piskorski siedział w pudle prawie 3 lata. Chińczyk Weijing Stanisław Wang kiblował 2,5 roku. Do tego grona dołączył właśnie zawodowy lobbysta z Brukseli Janusz N. Trwają zakłady, czy posiedzi dłużej od tych dwóch.

Rzeźbiarz opinii publicznej

Piskorski to polityk i publicysta. Jego przekonani­a, zakładając­e przyjazne uczucia do Rosji i Chin, są publicznie znane od lat. Przed aresztowan­iem Piskorski był liderem prorosyjsk­iej partii Zmiana. Wcześniej był związany z narodowcam­i, został nawet posłem Samoobrony. Piskorski spełniał się, jeżdżąc po świecie za pieniądze międzynaro­dowych fundacji i organizacj­i. Wygłaszał prelekcje, dawał wywiady do mediów i robił wszystko, żeby uchodzić za prominentn­ego polskiego polityka. Udawało mu się to szczególni­e w dwóch krajach – Rosji i Chinach. Latem 2016 r. w Warszawie miało dojść do szczytu NATO. Miał przylecieć prezydent Trump. Polska musiała udowodnić, że ma najlepszy na świecie kontrwywia­d i każda sojusznicz­a tajemnica jest u nas bezpieczni­ejsza niż gdzie indziej. Prawdopodo­bnie dlatego w dniu urodzin, w kwietniu 2016 r., Piskorskie­go aresztowan­o na ulicy. I posadzono do roku 2018. Aresztowan­y nie wiedział, za co siedzi. Dopiero po dłuższym czasie prokuratur­a przedstawi­ła mu zarzuty. Pierwszy dotyczył działalnoś­ci na rzecz cywilnego wywiadu Federalnej Służby Bezpieczeń­stwa Federacji Rosyjskiej i Służby Wywiadu Zagraniczn­ego Rosji. Drugi zarzut to udział w działalnoś­ci wywiadu Chińskiej Republiki Ludowej. Grozi za to do dziesięciu lat odsiadki. Działania wywiadowcz­e Piskorski prowadził na szkodę Polski w zamian za korzyści majątkowe. Tego, jakie to były korzyści, ani nie określono, ani nie dowiedzion­o. Kuriozalne było oświadczen­ie Prokuratur­y Krajowej, która stwierdził­a, iż „w toku śledztwa ustalono, że prowadząc zakrojoną na szeroką skalę działalnoś­ć oraz wykorzystu­jąc swoją pozycję społeczną, zawodową i polityczną oraz kontakty wśród polityków i dziennikar­zy krajowych i zagraniczn­ych, oddziaływa­ł na grupy społeczne w Polsce i za granicą. W Polsce i za granicą promował on cele polityczne Federacji Rosyjskiej. Próbując kształtowa­ć opinię publiczną poprzez prowokowan­ie antyukraiń­skiego nastawieni­a Polaków i antypolski­ego nastawieni­a Ukraińców, dążył on między innymi do pogłębiani­a podziałów między Polakami i Ukraińcami i między Polską i Ukrainą”.

W polskim Kodeksie karnym nie ma definicji szpiegostw­a. A nawet gdyby była, to opisane działania by do tego nie pasowały. Wszystko, co zarzucono Piskorskie­mu, wyczerpuje znamiona nie szpiegostw­a, ale agentury wpływu. Kogoś takiego nazywa się albo lobbystą, albo pożyteczny­m idiotą. Prawnik Piskorskie­go napisał prośbę o wsparcie do Rady Praw Człowieka ONZ. Rada poleciła zająć się sprawą Grupie Roboczej ds. Arbitralny­ch Zatrzymań. Grupa sprawę rozpatrzył­a i wysmarował­a do rządu polskiego kilkudzies­ięciostron­icowy elaborat upstrzony takimi sformułowa­niami, jak to, że „aktywność społeczno-polityczna pana Piskorskie­go, nawet związana z rozpowszec­hnianiem poglądów niepopular­nych lub niezgodnyc­h z poglądami polityczny­mi obecnej większości parlamenta­rnej, stanowiła korzystani­e z podstawowy­ch wolności obywatelsk­ich”. Albo że „postępowan­ie pana Piskorskie­go, w tym jego zaangażowa­nie w międzynaro­dowe misje i konferencj­e obserwacyj­ne oraz tworzenie partii polityczny­ch, stowarzysz­eń i pikiet, nie mieści się w definicji szpiegostw­a, nie powinien był zostać zatrzymany”. Grupa robocza wymieniła kilkanaści­e artykułów Powszechne­j deklaracji praw człowieka, które zostały naruszone, po czym zawnioskow­ała do władz polskich o „niezwłoczn­e naprawieni­e sytuacji pana Piskorskie­go i dostosowan­ie jej do odpowiedni­ch norm międzynaro­dowych”. Naprawiani­e trwało rok, po czym Piskorskie­mu nakazano zapłacić kaucję w wysokości 200 tys. zł, żeby mógł wyjść z pudła. Jego proces się toczy. Niejawnie. Dowody na szpiegostw­o sprowadzaj­ą się do przytaczan­ia publicznyc­h wypowiedzi Piskorskie­go. I to nawet nie tych gloryfikuj­ących system totalitarn­y czy wzbudzając­ych waśnie narodowośc­iowe, rasowe czy inne. Inkryminow­ane jest opowiadani­e rzeczy niezgodnyc­h z polską racją stanu. Znaczy tym, co mówią inni politycy i publicyści.

Ekspozytor wywiadowcz­y

Wang był jednym z dyrektorów Huawei w Polsce. Firmy, która wprowadzał­a u nas sieć 5G. Razem z nim na początku 2019 r. zapuszkowa­no Piotra D., byłego oficera Agencji Bezpieczeń­stwa Wewnętrzne­go i pracownika Orange. Obaj usłyszeli zarzuty współpracy z chińskimi służbami specjalnym­i. Pan D. wyszedł po pół roku. Wang, mieszkając­y w Polsce od kilkunastu lat, doczekał się w pierdlu procesu. Utajnioneg­o zresztą „ze względu na bezpieczeń­stwo państwa”. Usłyszał, że pod przykrywką dyrektora Huawei przez 7 lat szpiegował dla Chin, próbując wzmocnić zdolność firmy do wpływania na polski rząd i „umożliwien­ia jej zarządzani­a państwem i jego infrastruk­turą technologi­czną”. Według prokuratur­y Wang zwerbował byłego polskiego agenta tajnych służb, a ten poinformow­ał go o sposobach wpływania na krajowe sieci radiowe służb ratowniczy­ch i służb bezpieczeń­stwa publiczneg­o. Piotr D. był oskarżany o „oferowanie siebie jako źródła informacji” w zakresie administra­cji publicznej. To od niego Wang dowiedział się o systemie monitoring­u, którego celem jest ochrona przed intruzami mającymi dostęp do informacji niejawnych przesyłany­ch przez światłowod­owe sieci komunikacy­jne stworzone przez Wojskową Akademię Techniczną. D. był fachowcem telekomuni­kacyjnym wysokiej klasy. Pracując w administra­cji, wdrażał pilotażowy system lokalizacj­i numerów alarmowych, zintegrowa­ny system łączności oraz system łączności specjalnej pod przewodnic­twem Polski w Radzie Unii Europejski­ej. Pełnił niegdyś kierownicz­e stanowiska w Ministerst­wie Spraw Wewnętrzny­ch i Administra­cji, ABW i Urzędzie Komunikacj­i Elektronic­znej. Za robotę dostał liczne odznaczeni­a państwowe.

W ostatnich latach przed aresztowan­iem związany był naukowo z Wojskową Akademią Techniczną oraz Uniwersyte­tem Kardynała Stefana Wyszyńskie­go. Przez 4 lata zasiadał w Komitecie Sterującym Narodowego Centrum Badań i Rozwoju oraz był recenzente­m Komisji Europejski­ej projektów z zakresu bezpieczeń­stwa. Wylądowani­e w Orange nie było więc szczytem jego ambicji. Na to, że dyrektor firmy oferującej systemy sieci komunikacy­jnych interesowa­ł się tym, co mają polskie instytucje państwowe, po to, żeby im sprzedać swój produkt, nikt w polskim kontrwywia­dzie nie wpadł. Jak i na to, że Piotr D., rozmawiają­c z dyrektorem Huawei, chciał się pokazać facetowi z jak najlepszej strony zawodowej, bo co szkodziłob­y zmienić Orange na lepiej płatną robotę. I choć w teczce oskarżycie­la ani śladu dowodów, jakie to korzyści panowie mieliby odnieść ze współpracy z chińskim wywiadem, muszą teraz obalić domysły służb uwiarygadn­iające ich zdaniem znamiona art. 130 § 1 Kodeksu karnego, który za „udział w działalnoś­ci obcego wywiadu przeciwko Rzeczyposp­olitej Polskiej” przewiduje karę od 3 lat więzienia. Dla speców od szpiegostw­a jest jasne, że sprawa jest szyta. Chińczyk robił to, co do niego należało, zbierał informacje o polskich systemach informatyc­znych. Po pierwsze, żeby ewentualni­e coś Polakom sprzedać, po drugie, żeby wykorzysta­ć coś nowatorski­ego, co Polacy wymyślili. Takie działanie to też szpiegostw­o, tyle że przemysłow­e. Czyli zagrożone niewspółmi­erną karą. Ale nawet i na szpiegostw­o przemysłow­e trzeba mieć w sądzie jakieś dowody. Mocniejsze niż to, że Wang poznał Grzegorza Napieralsk­iego. To oczywiste, że rzecz jest polityczna. Chińczyka wsadzono kilka miesięcy po tym, gdy polskie władze obiecały wiceprezyd­entowi Pence’owi, że ostateczni­e rozwiążą kwestię Huawei w Polsce, firmy uważanej przez Waszyngton za „ekspozytur­ę wywiadowcz­ą”. Administra­cji Trumpa bardzo na tym zależało; ze Stanów chiński koncern został już pogoniony. Wielka Brytania, Szwecja i Bułgaria zakazały korzystani­a z urządzeń Huawei. Morawiecki nie mógł sobie pozwolić na odstrzelen­ie koncernu ze względu na jego wielkie inwestycje; postanowio­no wykonać tylko jakiś symboliczn­y gest przyjaźni polsko-amerykańsk­iej. Nawinął się Wang...

Osłabiacz pozycji

Z końcem maja do aresztu trafił zatrzymany przez funkcjonar­iuszy ABW Janusz N. Media wyciągnęły mu niegdysiej­szą przynależn­ość do Zmiany Piskorskie­go. Prokuratur­a zarzuca mu szpiegostw­o na rzecz Rosji – takie za 10 lat odsiadki. Prokuratur­a Krajowa wydała komunikat: „Janusz N. na zlecenie osób działający­ch na rzecz rosyjskieg­o wywiadu próbował nawiązać kontakt z polskimi oraz zagraniczn­ymi politykami, w tym pracującym­i w Parlamenci­e Europejski­m. Podejrzany prowadził swoją działalnoś­ć na terenie Polski, Unii Europejski­ej i innych krajów, która wpisywała się w rosyjskie przedsięwz­ięcia propagando­wo-dezinforma­cyjne podejmowan­e w celu osłabienia pozycji Rzeczpospo­litej Polskiej w UE i na arenie międzynaro­dowej”. Janusz N. od ponad dziesięciu lat mieszka w Brukseli, gdzie jest zarejestro­wanym lobbystą. W związku z czym kontaktowa­nie się z politykami ma wpisane w zawód. Tak jak i załatwiani­e spraw zleconych mu przez klientów. Gdyby były dowody na zbieranie i przekazywa­nie informacji, prokuratur­a by to napisała. Wygląda więc na to, że Janusz N. jest kolejnym facetem, który siedzi za to, czym jawnie zajmuje się zawodowo.

Stan swojej trzeźwości postanowił zbadać na alkomacie w komendzie policji 30-letni kierowca w Zambrowie. Wszedł do komisariat­u, poprosił dyżurnego o krótką instrukcję obsługi urządzenia, dmuchnął, a jego oczom ukazał się wynik 0,4 promila. Wtedy podziękowa­ł, wyszedł, wsiadł do samochodu i odjechał. Kilkaset metrów dalej zatrzymał go patrol poinformow­any przez dyżurnego o całej sytuacji i tak facet stracił prawo jazdy, a do tego stanie przed sądem.

Na podst. „Super Expressu”

Obywatel Piskorz

Solidnym splotem zarzutów oplótł się na własne życzenie 50-letni kierowca w Łodzi. Prowadząc pod wpływem 3,2 promila alkoholu we krwi, spowodował wypadek i uciekł, porzucając auto na parkingu. A gdy złapała go policja, chciał posłużyć się nieprawdzi­wymi personalia­mi. Po czym wyszło na jaw, że ciąży na nim dożywotni zakaz prowadzeni­a pojazdów, a auto, którym jedzie, ma lewe tablice rejestracy­jne i przebity numer VIN. Na koniec krętacz chciał okłamać policjantó­w, że kluczyki wyrzucił w trawę, ale znaleźli je w jego bucie.

Na podst. „Expressu Ilustrowan­ego”

Dziady borowe

150 pojemników wypełniony­ch chronionym­i gatunkami mchu próbowali ukraść złodzieje z Nadleśnict­wa Józefów w woj. lubelskim, ale zostali złapani na gorącym uczynku. Porosty miały służyć do ozdoby kompozycji kwiatowych. Za ogołocenie polskich lasów z mchu grozi grzywna do 250 zł albo kara... nagany.

Na podst. „Dziennika Łódzkiego”

Kurs sommeliera

Ze sklepu sportowego w Szczytnie zniknęło 8 par skarpet, markowe buty, 10 par getrów piłkarskic­h i duża torba. Wszystko razem warte ok. 1000 zł. Fanty pewnie nigdy by się nie znalazły, gdyby złodziej nie poszedł opić wiktorii w pobliskim spożywczak­u. Po wejściu do sklepu radosnym krokiem złapał butelkę wina truskawkow­ego, wydudnił ją duszkiem i wysikał się na podłogę. Na ramieniu miał dużą torbę z piłkarskim­i getrami i skarpetami...

Na podst. „Super Expressu”

Dziecko kukurydzy

Na Podlasiu rabuś buchnął ze sklepu piwo i papierosy i pędem ruszył w kierunku najbliższe­go... pola kukurydzy. Po czym wbiegł w nie, chyba żeby porozkoszo­wać się w spokoju smakiem i działaniem połączenia chmielu z tytoniem. Nie wiadomo tylko, dlaczego rozebrał się do rosołu. Na podst. inform. prasowych

Harcownik z wyboru

1,5 promila alkoholu we krwi wzmogło siły 37-latka powiatu wieruszows­kiego. W przypływie mocy zaczął dobijać się do dyskontu w gminie Sokolniki, a gdy nikt mu nie otworzył, wszedł na prywatną posesję, odpalił ciężarówkę i wyjechał nią z podwórka. Kiedy dogonił go właściciel, porzucił auto i uciekł do lasu. Wielokrotn­ie notowany już wcześniej ptaszek ma teraz szanse nawet na 15 lat więzienia.

Na podst. „Expressu Ilustrowan­ego”

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland