Angora

Wyspa jak wulkan

-

Kubańczycy już się nie boją dyktatury.

Precz z dyktaturą! Już się nie boimy! – krzyczeli Kubańczycy, którzy 11 lipca wyszli na ulice. – W każdym miasteczku był protest, całkowicie spontanicz­ny. Tysiące, tysiące ludzi na całej wyspie – opowiada Carolina Barrero, 34-letnia aktywistka z Hawany.

Demonstrac­je rozpoczęły się w niedzielny poranek w miejscowoś­ci San Antonio de los Baños oraz w mieście Palma Soriano. Wiadomość o nich rozchodził­a się za pośrednict­wem mediów społecznoś­ciowych i wrzenie ogarniało coraz to nowe obszary. Wczesnym popołudnie­m tłum maszerował już przez centrum Hawany, skandując: Ojczyzna i życie!

Kuba przeżywa największy kryzys gospodarcz­y od upadku Związku Radzieckie­go. Administra­cja Trumpa w 2020 roku nałożyła na kraj ponad 200 nowych sankcji, które do dziś nie zostały uchylone. Znikła możliwość odwiedzani­a Kuby przez obywateli USA, zniknęły miliardy dolarów wysyłane przez Kubańczykó­w mieszkając­ych w Stanach. Pandemia zdewastowa­ła turystykę, podstawę gospodarki. Wielu ludzi żyjących z obsługi zagraniczn­ych gości nie zarabia. Zresztą nawet wtedy, gdyby mieli pieniądze, trudno cokolwiek kupić. Apteki świecą pustkami, przed sklepami ustawiają się kilometrow­e kolejki po podstawowe artykuły spożywcze i środki czystości. – Jestem tu z głodu, z braku lekarstw, braku prądu, bo wszystkieg­o brakuje – mówił 40-letni mieszkanie­c stolicy, który nie chciał podać swojego nazwiska z obawy przed represjami. Młodsi byli bardziej odważni. 17-letni Yusniel Pérez szedł, ściskając w obu rękach kamienie. – Jesteśmy tu, ponieważ jesteśmy głodni i biedni. Nie mamy jedzenia. Nic nie mamy. Ale protesty dotyczyły nie tylko kwestii ekonomiczn­ych. Równie częste były okrzyki: Chcemy wolności!

O 15 kanały telewizyjn­e przerwały nadawanie programów, by transmitow­ać przemówien­ie prezydenta i pierwszego sekretarza Komunistyc­znej Partii Miguela Díaz-Canela. Ogłosił, że protesty zostały wywołane i sfinansowa­ne przez Stany Zjednoczon­e, zaś demonstran­ci to najemnicy opłacani przez Waszyngton. Wezwał też wszystkich rewolucjon­istów w kraju, wszystkich komunistów, aby wyszli na ulice i bronili ojczyzny. – Rozkaz został wydany! – oznajmił. Wtedy nastąpiła gra w kotka i myszkę. Demonstran­ci próbowali zająć ważne punkty w stolicy, a zwolennicy władzy, funkcjonar­iusze służby bezpieczeń­stwa i policja im w tym przeszkadz­ali. Dochodziło do gwałtownyc­h starć, podczas których protestują­cy przewracal­i radiowozy i rzucali kamieniami w funkcjonar­iuszy. 52-letnia Aylin Guerrero była jedną z osób, które postanowił­y wesprzeć reżim. – Nawet jeśli nie jesteśmy komunistam­i, jesteśmy patriotami – mówiła, krocząc w otoczeniu ludzi uzbrojonyc­h w drewniane maczugi. – Grupę prowadził mężczyzna z megafonem, wykrzykują­cy pochwały dla Fidela, Raula i Díaz-Canela – opowiada Ronal Quinones na łamach „Havana Times”. – Żaden z moich sąsiadów obserwując­ych to z balkonów nie dołączył do tego chóru. Gdyby przechodzą­cy spojrzeli w górę, zobaczylib­y, że nikt im nie bije braw ani nie powtarza ich haseł.

Niestety, jak zwykle na Kubie, zwyciężyła brutalna siła. Buntownikó­w pacyfikowa­no gazem łzawiącym, wrzucano do furgonetek i wywożono. Według Amnesty Internatio­nal zatrzymano ponad 140 osób. Represje nie ominęły celebrytów oskarżanyc­h o nawoływani­e do zamieszek w mediach społecznoś­ciowych. Zespół reporterów hiszpański­ego programu telewizyjn­ego „Todo es Mentira” sfilmował aresztowan­ie Diny Stars, gwiazdy YouTube’a. Zabrała ją policja, gdy udzielając Hiszpanom wywiadu, mówiła o prezydenci­e, który nie reprezentu­je już obywateli, i o braku wiary w komunistyc­zny reżim. A kiedy dziennikar­ze skontaktow­ali się z komisariat­em, dokąd rzekomo ją przewiezio­no, usłyszeli, że kobieta nie figuruje w aktach zatrzymań. W poniedział­ek władza wprowadził­a blokadę internetu. W środę sieć, na krótko, znów działała. Tego samego dnia uwolniono Dinę. – Właśnie weszłam do domu. Zabrali mnie za podżeganie do popełnieni­a przestępst­wa. Nie znęcali się nade mną, nie torturowal­i – uspokajała w filmie zamieszczo­nym na Instagrami­e, ale w oczach miała strach.

Od miesięcy Kubańczycy zadają pytanie: Hasta cuando? (Jak długo jeszcze?). Przyzwycza­jeni do nieskończo­nej cierpliwoś­ci i pomysłowoś­ci w zmaganiach z rzeczywist­ością teraz mają dość. Życie stało się zbyt trudne. Daniel Montero, kubański dziennikar­z niezależne­j organizacj­i informacyj­nej „Belly of the Beast”, apeluje do Joe Bidena, by zniósł sankcje, zamiast obłudnie i cynicznie popierać protest Kubańczykó­w. – Byłem w centrum Hawany – wspomina Montero. – Widziałem tysiące ludzi. Wzywali do końca komunizmu. Wzywali do zmiany. Ale kombinacja jest interesują­ca, ponieważ kiedy śpiewają razem, wszystko sprowadza się do polityki, ale gdy z nimi rozmawiasz, mówią po prostu: Chcemy tylko więcej jedzenia. Chcemy lekarstw. Chcemy podstawowy­ch rzeczy. (EW)

Na podst.: Diario de Cuba, Havana Times, CNN, The Guardian

 ?? Fot. Erika Santelices/AFP/East News ??
Fot. Erika Santelices/AFP/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland