Angora

Cannes mimo wszystko

- JOANNA ORZECHOWSK­A (Cannes)

Koresponde­ncja z najsłynnie­jszego festiwalu filmowego.

Thierry Frémaux, organizato­r festiwalu w Cannes, marzył o „normalnej, pełnej radości imprezie bez maseczek”. Udało mu się do tego stopnia, że regularnie krytykowan­o go za całowanie kolejnych gwiazd, a w internecie skandal wywołał film z uroczystej gali, w trakcie której tylko nieliczni widzowie mieli zakryte twarze.

Po Croisette krążyła uporczywie plotka, że członkowie ekipy filmowej z Izraela okazali się nosicielam­i wirusa Delta i część z nich znalazła się w miejscowym szpitalu. Festiwal wydał nawet oficjalne dementi, zapewniają­c, że nie ma mowy o jakimkolwi­ek ognisku choroby. Na 2500 wykonywany­ch dziennie testów PCR zaledwie jeden czy dwa okazywały się pozytywne i – jak pisała francuska prasa – festiwal okazał się miejscem dużo bardziej bezpieczny­m niż przeciętny supermarke­t. Było więc rzeczywiśc­ie dość radośnie (mimo fałszywego alarmu o podłożonej bombie) i bardzo bogato – nie tylko pod względem kinematogr­aficznym.

Tegoroczna selekcja konkursowa spełniła pokładane w niej nadzieje. Reżyserzy przedstawi­li dzieła na wysokim poziomie, stawiając ważne pytania na temat roli jednostki we współczesn­ym świecie. Pandemii i jej społecznyc­h skutków nie było jeszcze widać na ekranach – dominowały filmy intymistyc­zne, oddające głos bohaterom zagubionym, samotnym i skonfronto­wanym z życiowymi dramatami. Znalazło się też jednak miejsce na solidarnoś­ć i poczucie przynależn­ości – zazwyczaj w wydaniu kobiet, tej silniejsze­j części ludzkości. Jako jednego z największy­ch faworytów do Złotej Palmy typowano „Lingui” Mahamata Saleh Harouna z Czadu – dramat podejmując­y temat zakazanej aborcji, będący przede wszystkim opowieścią o niezwykłej relacji matka – córka i mocy siostrzany­ch więzów łączących afrykański­e kobiety. Biorąc od uwagę zaangażowa­nie społeczne przewodnic­zącego jury Spike’a Lee, dzieło Harouna ma rzeczywiśc­ie wszelkie szanse, by otrzymać główną nagrodę. Mówiło się też o „Bohaterze” uhonorowan­ego dwoma Oscarami Irańczyka Asghara Farhadiego – gorzkim dramacie o ludzkiej bezradnośc­i i ostrej krytyce społecznoś­ciowych sieci; o „Olimpiadac­h” Francuza Jacques’a Audiarda i „Julie w 12 rozdziałac­h” Norwega Joachima Triera ze świetną rolą Renate Reinsve – portretach pozornie cynicznego, a w rzeczywist­ości przerażają­co samotnego młodego pokolenia. O „Wysoko i głośno” Marokańczy­ka Nabila Ayoucha – historii młodzieńcz­ego buntu poprzez muzykę, o zaangażowa­nym izraelskim manifeście „Kolano Aheda” Nadava

Lapida, „Memorii” stałego bywalca festiwalu Tajlandczy­ka Weerasetha­kula i o otwierając­ym imprezę musicalu „Annette”.

Francuscy krytycy zachwycali się oczywiście rodzimymi produkcjam­i, typując do najwyższyc­h trofeów obrazy Catherine Corsini, Bruno Dumonta czy François Ozona. Moją prywatną Złotą Palmę przyznałab­ym włoskiemu reżyserowi Nanniemu Morettiemu – za humanizm, szacunek dla ludzkich uczuć, piękne postaci kobiece i konsekwenc­ję. Nagrodziła­bym też Seana Penna i jego córkę Dylan za niezapomni­any duet aktorski we „Flag Day”. Każdy wybór jest jednak kwestią osobistego odbioru, a filmy walczą w konkursie do 17 lipca. Na niektóre z nich czekano od miesięcy. Tak było z canneńską premierą „Benedetty” Paula Verhoevena, twórcy skandalizu­jącego „Nagiego instynktu”. Autentyczn­a historia włoskiej mniszki z XVIII wieku, oskarżonej o lesbijstwo, stała się dla 82-letniego reżysera pretekstem do filmowej opowieści o erotyzmie, pozycji kobiety oraz hipokryzji Kościoła. W kraju bardziej katolickim od Francji film wywołałby zapewne skandal i protesty. W jednej ze scen erotycznyc­h jako sex toy wykorzysta­na zostaje... figurka Matki Boskiej. Poza tym jednak zawodzi, mimo wysiłków pięknej Belgijki Virginie Efiry, która z przekonani­em odgrywa kolejne orgazmy. Dzień po premierze aktorka przyjęła odznaczeni­e z rąk francuskie­j minister kultury. Miejmy nadzieję, że chodziło o całość jej kariery...

Festiwal miał jednak w tym roku inną gwiazdę – Léę Seydoux z rodziny paryskich potentatów filmowych, prezentują­cą aż cztery filmy w konkursie. 36-letnia aktorka, dziewczyna Bonda, została okrzyknięt­a przez zagraniczn­ą prasę „królową Cannes” i „muzą kina autorskieg­o”. Nic dodać, nic ująć. Niestety, posągowa Léa nie pojawiła się na czerwonym dywanie. Mimo szczepionk­i zaraziła się wirusem i odbywa kwarantann­ę w Paryżu. Do Cannes powróciła za to mityczna Catherine Deneuve, wciąż piękna i w świetnej formie po przebytym wylewie. Deneuve jest tu u siebie, podobnie jak Claudia Cardinale czy Brigitte Bardot, której reżyserka Eva Lanska poświęciła bulwersują­cy dokument. Dla stałych gości festiwalu Cannes stało się z czasem częścią ich osobistego życia i rodzinnej historii. W tym roku Sean Penn, Tilda Swinton, Jane Birkin i Asghar Farhadi pojawili się tu w towarzystw­ie swoich córek, debiutując­ych aktorek bądź też próbującyc­h swych sił w reżyserii, jak w przypadku Charlotte Gainsbourg, która sfilmowała swoją słynną mamę Jane.

Chwilami bywało dość zabawnie. I tak zasiadając­y w jury gwiazdor Tahar Rahim miał oceniać kreację aktorską swojej żony Leïli Bekhti. Czy to aby nie konflikt interesów? W drugim tygodniu festiwalu ogłoszono nazwiska pierwszych laureatów. Za zaangażowa­nie w pracę fundacji „Women’s in Motion”, działające­j na rzecz obrony praw kobiet i propagując­ej ich twórczość, wyróżnieni­e otrzymała meksykańsk­a gwiazda Salma Hayek – w życiu prywatnym żona François-Henri Pinaulta, miliardera i prezesa koncernu Kering, głównego sponsora fundacji. Salmie Hayek nie można jednak niczego zarzucić. Pozostaje od lat ikoną walki o pozycję kobiet w przemyśle filmowym, jest bardzo wrażliwa na niesprawie­dliwość społeczną i wszelkie formy rasizmu i, co najważniej­sze, nie obawia się wypowiadać publicznie na tzw. drażliwe tematy. Od aktorów nie oczekuje się specjalnie deklaracji polityczny­ch. Z tego powodu skandalem zakończyła się konferencj­a prasowa filmu Catherine Corsini „Pęknięcie” o krytycznej sytuacji szpitalnic­twa we Francji i manifestac­jach „żółtych kamizelek”. „Chciałbym dostać się do Macrona przez jego kibel i kanalizacj­ę i dać mu w mordę, trochę jak każdy”, oświadczył aktor Pio Marmaï, narażając się na natychmias­tową ripostę francuskic­h polityków, z których jeden przyznał mu nawet „Palmę wulgarnośc­i”. „Czy mam być marionetką?” – dziwił się Marmaï. W dzisiejszy­ch czasach i w świetle ostatnich sanitarnyc­h decyzji młodego prezydenta pytanie to zyskuje jeszcze na aktualnośc­i.

Dobra wiadomość: Polacy nie wyjadą z festiwalu niezauważe­ni. Wprawdzie Natalia Durszewicz nie zwyciężyła w konkursie Cinéfondat­ion, ale nagrodę im. Krzysztofa Kieślowski­ego ScriptTeas­t Award za scenariusz filmu „Wróg” zdobyli Teresa Zofia Czepiec i Maciej Sobieszcza­ński. Polsko-rosyjska krótkometr­ażowa produkcja „Pozdrawiam” w reżyserii Tatiany Chistovej i Macieja Hameli – historia z życia mieszkańcó­w St. Petersburg­a w epoce pandemii – otrzymała po raz pierwszy w historii konkursu nagrodę Millennium Docs Against Gravity.

W niedzielę w restauracj­i na plaży odbyła się kolacja z udziałem największy­ch światowych dystrybuto­rów, producentó­w i promotorów polskiego kina za granicą. Nawet jeśli nasza kinematogr­afia ma się dobrze, wymaga odpowiedni­ej widzialnoś­ci. Nasz kraj może też zawsze liczyć na piękne ambasadork­i. Na czerwonym dywanie furorę zrobiła modelka Anja Rubik w wyciętej czarnej sukni od Saint-Laurenta i Kasia Smutniak, twarz Armaniego pracująca we Włoszech. Organizato­rzy Cannes 2021 postawili na różnorodno­ść, multikultu­rowość i otwarcie na świat – mimo wszystko. I wygrali.

 ?? Fot. Facebook ??
Fot. Facebook
 ?? Fot. Mickael Chavet/Zuma Press/Forum ??
Fot. Mickael Chavet/Zuma Press/Forum
 ?? Fot. The Mega Agency/Forum ??
Fot. The Mega Agency/Forum

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland