Czym są cnoty niewieście? Trzy przykłady
Nie przypuszczałem, że człowiekiem, któremu regularnie będę poświęcał nadmiar miejsca na tych łamach, będzie minister Przemysław Czarnek. Tym razem szef MEN zachęca dziewczyny do bycia dziewczynami, a Polakom zarzuca tępotę i niewyedukowanie.
Kiedy dwa tygodnie temu napisałem dosłownie pół akapitu o tym, że marzy mi się szkoła przygotowująca ucznia do wejścia na rynek pracy, moi uniwersyteccy znajomi podnieśli larum i powiedzieli, że nie do tego służy edukacja. To, czy placówki edukacyjne mają bardziej uczyć, czy wychowywać, to pytanie stare jak świat i chętnie się jeszcze kiedyś o to pospieram. Wątpię jednak, żeby wśród moich adwersarzy znalazł się wówczas minister Czarnek i jego koledzy. Ich wizja edukacji jest bowiem zupełnie inna. Nie mieści się w niej wychowanie ani drugiej Skłodowskiej-Curie, ani Joanny Hoffman (fizyczka, jedna z twórczyń potęgi firmy Apple). Mówiąc z grubsza, minister chciałby, żeby chłopcy ubierali się na niebiesko, a dziewczynki na różowo. Do tego ma teraz służyć edukacja.
Wnioski czerpię oczywiście z wypowiedzi Pawła Skrzydlewskiego – doradcy ministra i wykładowcy na mało znaczących uczelniach – który wspomniał o tym, że istotną część wychowania powinna stanowić promocja tzw. cnót niewieścich. Gdy słysząc to, opinia publiczna zaczęła chichotać, Czarnek zmarszczył brwi i powiedział, że przecież cnota to odwrotność wady. Chodzi więc wyłącznie o „zalety niewieście”, ale pewnie też „dziewczęce” i „kobiece”. Nie czepiajmy się pojedynczych słówek.
A czym owe zalety są? No to już każdy Polak powinien wiedzieć. Pytany o to minister nie umiał wymienić żadnej. Może dlatego, że zasadniczo chodzi o skromność, siedzenie cicho i wierność małżeńską. Znów można mieć wątpliwości, czy warto marnować sześć godzin dziennie w szkolnej ławce tylko po to, żeby wpoić sobie konkretny, lubiany przez ministra styl życia, zamiast w tym czasie nauczyć się trygonometrii.
Gdyby ktoś miał wątpliwości, czy dobrze rozpoznaję „cnoty niewieście”, to spieszę donieść, że wiedzę czerpię z literatury. Choćby z „Potopu”, gdzie pan Zagłoba, rozmawiając z Rochem Kowalskim, chwali jego rodzinę za to, że „mężowie to dobrzy żołnierze”, a niewiasty „są cnotliwe”. O „zaletach” kobiecych wspominał też Adam Asnyk. W popularnej piosence „Miejcie nadzieję” autor pisze, że: „Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,
Mężom przystoi w milczeniu się zbroić”. Cnoty niewieście były też tematem dydaktycznych utworów Jana Kochanowskiego. Poecie z Czarnolasu zależało na tym, żeby „żona uczciwa była ozdobą domu”.
Czy możemy mieć pretensje do tych żyjących przecież tyle lat przed nami autorów o to, że nie byli dość progresywni? Raczej nie. Co innego do ministra Czarnka, który – choć jest humanistą – teksty dawno zmarłych mistrzów odczytuje wybiórczo, a przy tym dosłownie. Nie jestem pewien, czy z takim podejściem minister poradziłby sobie z tegoroczną maturą z języka polskiego. Na poziomie rozszerzonym uczniowie musieli porównać labirynty z utworów Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i Wisławy Szymborskiej. Co mogłoby ministra zaskoczyć, w obu utworach tytułowe labirynty stanowiły tylko metaforę.