Herosi biznesu
To małżeństwo nie bryluje na salonach i próżno szukać ich zdjęć w mediach, choć od dawna trafiają na listę najbogatszych Polaków opracowywaną co roku przez magazyn „Forbes”.
W 2019 roku majątek Bogdana Kaczmarka i jego żony Elżbiety oszacowano na 3,35 mld zł.
W zasadzie większość z nas śpi, siedzi, odpoczywa na sofach i materacach, które produkują firmy należące do Kaczmarków. Niemożliwe? A jednak. Małżeński biznes jest głównym dostawcą materaców i sof dla... Ikei. A jeśli nie mamy mebli, które wyszły z fabryk Kaczmarków, to wielce prawdopodobne, że chodzimy w ich... spodniach, które mają wszytą metkę Big Star. Początki tego potężnego biznesu przypadają na lata 80. ubiegłego wieku, kiedy Bogdan wraz ze wspólnikiem Wiesławem Kosterą założyli spółkę Helvepol i zaczęli importować odzież – między innymi szwajcarskie dżinsy. Handel zaostrzył im apetyt do tego stopnia, że w połowie lat 90. postanowili zająć się produkcją spodni. W tym celu uruchomili nowoczesną fabrykę, której produkty idealnie trafiały w gusta Polaków. Marka Big Star była bardzo popularna, a przedsiębiorcom przynosiła coraz większe zyski. Ale Kaczmarkowi to nie wystarczało, więc stworzył następny biznes, tym razem meblarski, po czym nawiązał współpracę z Ikeą. Początkowo kontaktował się z przedstawicielstwem firmy w Polsce, a po pewnym czasie negocjował wszystko bezpośrednio z Ingvarem Kampradem, czyli ojcem szwedzkiego giganta. Najpierw fotele biurowe, a później materace i sofy Kaczmarka weszły do stałego asortymentu Ikei. Nie do końca wiadomo kiedy, ale w pewnym momencie swojego życia Bogdan Kaczmarek spotkał żonę Elżbietę. Naprawdę niewiele wiemy o ich życiu, poza tym że świetnie prosperujący biznes nagle był utożsamiany z małżeństwem Kaczmarków, a nie tylko samym Bogdanem. W każdym razie w 2008 roku, gdy jedna z firm rzutkiego przedsiębiorcy weszła na amerykański rynek, państwo Kaczmarkowie działali już razem. W USA otworzyli zarówno przedstawicielstwo handlowe, jak i fabrykę. Kupili też tartak i powołali do życia własną markę produktów luksusowych o nazwie Comforty. O Bogdanie Kaczmarku krąży zabawna anegdota. Pewnego razu, gdy wszedł do swojej fabryki i zaczął przechadzać się po hali produkcyjnej, jeden z pracowników, widząc niepożądanego gościa kręcącego się między maszynami, chciał go wyrzucić. Twarz biznesmena jest tak mało znana, że robotnik nie miał pojęcia kogo zwymyślał.