Zamordował sąsiada
Fajbusiewicz na tropie(524)
Blisko 10 lat temu Prokuratura Rejonowa w Toruniu wydała list gończy za Sławomirem B. – podejrzanym o zabójstwo mieszkańca tego miasta. Mężczyzna został zamordowany w lutym 2012 roku. Tuż po zabójstwie B. zniknął.
Ukrywał się prawie dekadę, ale jego poszukiwań nie zaniechano nawet przez chwilę. Wiele wtedy wskazywało na to, że podejrzany o zbrodnię skrył się w Anglii, choć niektóre tropy prowadziły i do Hiszpanii. Wiadomo też było, że Sławomir B. zmienił całkowicie swój wizerunek. Pod koniec lipca 2012 roku został wydany w związku z tymi poszukiwaniami Europejski Nakaz Aresztowania Sławomira B.
Początkowo nie było wiadomo, kim jest ofiara. Ciało mężczyzny zadźganego nożem zostało odnalezione 11 marca 2012 roku przez przechodniów w lesie przy ulicy Grudziądzkiej w Toruniu. Ofiara miała na szyi i plecach liczne rany zadane ostrym narzędziem. Wstępnie ustalono, że zabójstwa dokonano prawie miesiąc wcześniej. Nie znaleziono żadnych dokumentów ani charakterystycznych przedmiotów. Nie było też świadków, którzy pomogliby w rozwikłaniu tej zagadki. Policjanci w kartotece zgłoszonych osób zaginionych Komendy Miejskiej ustalili, kim jest ofiara. Okazało się, że kilka dni wcześniej zgłoszono zaginięcie mieszkańca Torunia – 48-letniego Jacka S. Zniknął ze swojego mieszkania 19 lutego 2012 roku (zwłoki przeleżały więc w lesie około miesiąca). Na miejscu zabezpieczono wiele śladów. Jak wykazała sekcja zwłok, ciosy nożem uszkodziły płuca oraz narządy jamy brzusznej – jelito cienkie i lewą nerkę. Zrekonstruowano ostatnie godziny życia denata. Przesłuchano świadków. Dzięki uzyskanym informacjom śledczy ustalili personalia podejrzanego. Otóż ofiara – Jacek S. – mieszkał w starej toruńskiej kamienicy przy ulicy Piastowskiej 9. Na piętrze zajmował mieszkanie, które miało wspólny przedpokój z niejakim 44-letnim (wtedy 35-letnim) Sławomirem B., który tuż po zabójstwie współlokatora zniknął. Wszystko wskazywało więc na to, że to on może był mordercą. „Obydwaj mężczyźni doskonale się znali, mieszkali przecież prawie razem. B. to budowlaniec zmieniający ciągle pracę, a jego ofiara ostatnio pracowała w zakładzie rzemieślniczym produkującym i montującym bramy kute” – poinformowała mnie po publikacji listu gończego mł. insp. Monika Chlebicz z Kujawsko-Pomorskiej Komendy Wojewódzkiej w Bydgoszczy. – „Często razem pili wódkę” – dodała. Kiedy pytałem o motyw i przebieg zdarzeń, pani rzecznik odpowiedziała: „Trudno odpowiedzieć, co się wydarzyło – to tak naprawdę mogli wiedzieć tylko ofiara i poszukiwany. Najprawdopodobniej tego dnia pili alkohol. Ponieważ mieli wspólny przedpokój, spotykali się właściwie kilka razy dziennie. Ani jeden, ani drugi mężczyzna nie byli osobami majętnymi, więc nie wchodził tu w rachubę motyw rabunkowy, np. pieniądze. Była to raczej kłótnia bądź nieporozumienie. Ale jak ustaliliśmy, dotąd mężczyźni nie byli skonfliktowani” – uzupełniła przed laty Monika Chlebicz. Wszystko wskazuje na to, że tego dnia musiało dojść do jakiejś awantury i bójki w czasie alkoholowej libacji. Jacek S. miał liczne rany wskazujące na pobicie, później padły śmiertelne ciosy nożem. Balanga rozpoczęła się w mieszkaniu B. Co było dalej, tego nie wiemy. Jak to się stało, że w sporej odległości od centrum Torunia zwłoki wylądowały w lesie? Najprawdopodobniej w pijackiej imprezie uczestniczyła większa grupa biesiadników, którzy być może pozostaną tylko w roli świadków, ale nie ma wątpliwości, że zapanowała wtedy zmowa milczenia. Być może szczegóły tej zbrodni przedstawi Sławomir B., główny podejrzany w tej sprawie. Wpadł bowiem po latach w Anglii. Jak poinformował komisarz Przemysław Słomski z Zespołu Prasowego KWP Bydgoszcz, zatrzymano go w Leicester. Poszukiwany zmienił diametralnie wygląd i tożsamość. Sukces przyniosła doskonała współpraca z polskim oficerem łącznikowym w Anglii, ale przede wszystkim długoletnia praca bydgoskich policjantów, którzy wreszcie namierzyli adres ukrywającego się torunianina. Angielscy policjanci pojawili się pewnego wieczoru w mieszkaniu, które zajmował m.in. poszukiwany. Podczas zatrzymania Sławomir B. podawał się za zupełnie inną osobę. Przekonywał funkcjonariuszy, że zaistniała jakaś pomyłka. Jakiś czas trwała weryfikacja cech identyfikacyjnych mężczyzny (miał m.in. na kolanie ranę ciętą) i nie było już wątpliwości, że zatrzymanym jest poszukiwany. Za zabójstwo grozi mu 25 lat więzienia lub dożywocie.