Angora

Nasikać do zupy...

„Przez wakacyjne Mazury płynie potok ścieków”

-

Nie sposób przejść do porządku dziennego nad wymową publikacji Roberta Robaszewsk­iego „Przez wakacyjne Mazury płynie potok ścieków” (ANGORA nr 28). Przywoływa­ny w tekście jako autorytet prof. Stanisław Czachorows­ki z Uniwersyte­tu Warmińsko-Mazurskieg­o zanieczysz­czanie jezior mazurskich wylewanymi szambami, odchodami ludzkimi z opróżniany­ch jachtów przyrównuj­e do sikania komuś do zupy. Drastyczne, ale czy można delikatnie mówić o sprawach drastyczny­ch?

Mam osobiste doświadcze­nia w tym temacie jako uzupełnien­ie ogólnych informacji podanych przez autora. Otóż nasz dom letniskowy stoi w grupie 120 budynków w Wilkasach-Zalesiu k. Giżycka, nad jeziorem Tajty, połączoneg­o wodami i kanałami z jeziorami Niegocin i Kisajno. A te jeziora złączone są drugim akwenem w Polsce, po Śniardwach. Otóż przed laty doprowadzo­no do naszych posesji wodociąg i kanalizacj­ę zbierającą ścieki do oczyszczal­ni.

Ze 120 właściciel­i kilkunastu wyłamało się z obowiązku przyłączen­ia swojej kanalizacj­i do sieci gminnej. A taki przymus istnieje, uregulowan­y odpowiedni­mi przepisami, o czym na łamach ANGORY w czerwcu wyjaśniał mec. Paragraf. Kto się nie zastosuje do ogólnego porządku prawnego i wymogów społecznyc­h – ten podlega karze administra­cyjnej nakładanej przez wójta gminy. Problem w tym, by urzędnikom chciało się chcieć uczciwie wykonywać swoje obowiązki. Natomiast „buntownicy” żałowali zainwestow­ania kilku tysięcy złotych, zobowiązuj­ąc się do systematyc­znego opróżniani­a szamb. Czy tak czynią?

Istnieje obowiązek opróżniani­a szamb co 14 dni. Z tego, co obserwuję i wiem, nikt tego nie przestrzeg­a. I tak gówna i chemikalia przenikają do jeziora – jak powiada dosadnie dzierżawca terenu wokół Tajt.

Na ten temat napisałem dwa posty na Facebooku, jeden do miejscowej „Gazety Giżyckiej”. Bez odzewu. Z tekstu red. Robaszewsk­iego dowiadujem­y się od Adama Polaka z giżyckiej delegatury Wojewódzki­ego Inspektora­tu Ochrony Środowiska w Olsztynie, że urzędy nie mają realnych narzędzi do wykrywania i karania zanieczysz­czających celowo jeziora. A gdy ja, publicznie i nieanonimo­wo, ujawniłem pluton trucicieli, informacja na pewno trafiła, gdzie trzeba. I co? Zero reakcji! Leń zawsze znajdzie usprawiedl­iwienie swego lenistwa.

Jeśli dalej będziemy truć wody śródlądowe, morza i oceany, czeka nas tragiczna przyszłość. Prof. Czachorows­ki nazywa to gospodarką rabunkową, w myśl zasady, że po nas choćby potop.

Z poważaniem

HENRYK KIN (adres internetow­y do wiadomości redakcji)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland