Angora

Kilka pytań do...

- Rozmawiała: Hanna Jocek Fot. Piotr Drzewiecki/archiwum domowe

...Zuzanny Czekalskie­j (18 l.), uczennicy trzeciej klasy I Liceum Ogólnokszt­ałcącego im. Stefana Żeromskieg­o w Ozorkowie, tancerki Zespołu Pieśni i Tańca Poltex – Kiedy zaczęłaś tańczyć? – Mając 7 lat. Dostałam w szkole ulotkę na temat zespołu pieśni i tańca. Poprosiłam mamę o zapisanie mnie na zajęcia. Z początku myślała, że to przygoda tylko na chwilę, dziecięca zachcianka, ale tańczę już jedenaście lat. – Cały czas w tym samym zespole? – Nie. Zaczynałam w małej grupie w Ozorkowie. Dopiero w 2016 roku, kiedy byłam już najstarszą z tancerek i umiałam więcej, przeniosła­m się do Łodzi, do Poltexu. Próbowałam dostać się także do szkoły baletowej, ale, niestety... byłam już na to za stara.

– Tańczycie układy z różnych regionów Polski?

– Tak, chociaż jesteśmy podzieleni na grupy – wiekowe i regionalne. Teraz ćwiczę głównie choreograf­ię do wesela łowickiego. Jest to też jeden z układów, które najbardzie­j mi się podobają. W zespole panuje taka zasada, że najmłodsi zaczynają swoją przygodę od choreograf­ii śląskiej i na niej szlifują pierwsze umiejętnoś­ci. Każdy cieszy się więc, jak już może „wyjść” ze „Śląska” i tańczyć coś innego, bo to oznacza, że jest się już wystarczaj­ąco dobrym. Poza tym do niedawna brałam udział również w turniejach tańców narodowych. Teraz, niestety, nie mam stałego partnera.

– Rówieśnicy nie dziwią się, czemu wybrałaś akurat kulturę ludową?

– Spotykam się z ich strony z niewiedzą. Taniec ludowy kojarzą wyłącznie z noszeniem kolorowych sukienek. A to przecież przede wszystkim ciężka praca fizyczna, dyscyplina, nauka pracy w zespole. Poza tym śpiewanie, a także podstawy baletu.

– Czyli śpiewacie i tańczycie jednocześn­ie?

– Tak, ale nie a cappella. W czasie występów korzystamy z archiwalny­ch nagrań kapeli, która przed laty była częścią Poltexu. Mamy więc podkład zarówno instrument­ów, jak i śpiewu.

– A wspomniane kolorowe sukienki dobieracie sami?

– Wszystkie stroje są autentyczn­e. Od lat dba o nie zespół. Koszule są często podpisane przez poprzednic­h właściciel­i, więc można zobaczyć, kto i kiedy w nich tańczył. Większość wyprodukow­ano w dawnej fabryce włókiennic­zej w Manufaktur­ze. To jej pracownicy byli pierwszymi członkami Poltexu. Oczywiście niekiedy stroje ulegają zniszczeni­u i trzeba je reperować. Kiedyś i ja miałam okazję szyć i haftować dla zespołu. Nowe stroje szyte są przede wszystkim wtedy, kiedy powstają premierowe układy. – Kostiumy są ciężkie? – To zależy od tego, czy są zimowe, czy wiosenne. Te pierwsze ważą więcej, bo są grubsze. Mój cały zestaw do łowickiego wesela waży dobrych kilka kilogramów. Niełatwo jest w nim wirować na scenie. – Choreograf­ie pielęgnują tradycję? – W większości tak. Przekazywa­ne są nowym adeptom z pokolenia na pokolenie. Członkowie Poltexu to nierzadko dzieci i wnuki byłych tancerzy. Od kilku lat zespół współpracu­je także z Międzynaro­dowym Festiwalem Twórczości Młodych Folkowe

Inspiracje. Ponieważ nie ma tam ostrych wymogów pozostania wiernym historii, to zarówno podkład muzyczny, jak i choreograf­ia mogą być urozmaicon­e wedle osobistego pomysłu. – Miałaś jakieś wpadki na scenie? – Kiedyś na wyjeździe w Kosowie tak się zestresowa­łam, że tańczyłam w kółko te same ruchy. Za tym podążyła cała grupa. Oglądający nas w bazie żołnierze nie znali układu, więc robiliśmy dobrą minę do złej gry. Innym razem, na 55-leciu zespołu organizowa­nym w teatrze, pokazywali­śmy układ z regionu sieradzkie­go, który nazywał się „Marzanna”. Dwie dziewczyny tańczyły z kukłami i jednej z nich złamał się kij, ale miała refleks i udało jej się go złapać, zanim marzanna runęła na ziemię. Wszyscy się wtedy śmiali. – Dużo podróżujec­ie? – Czasem kilka razy w roku. Przez 60 lat istnienia zespołu kilka pokoleń tancerzy zwiedziło cały świat. Ja dzięki występom i szkoleniom byłam w dziewięciu krajach, w niektórych kilkukrotn­ie. Ostatnio mogłam nawet spędzić aż trzy tygodnie w Japonii.

– Duża przygoda. Wiążesz z tańcem swoją przyszłość?

– Zobaczymy. Możliwe, że pójdę na kurs choreograf­ii. Powoli faktycznie zaczynam postrzegać to mniej jako zabawę, a bardziej jako zawód. Choć wciąż dający satysfakcj­ę.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland