Łącznik z Kosowa
Czy Polak zatrzymany w kwietniu w Szwajcarii próbował budować imperium narkotykowe mafii albańskiej?
10 lat więzienia – taka kara grozi 38-letniemu Dawidowi J., któremu prokuratura w Winterthur postawiła zarzuty posiadania narkotyków, handlu nimi oraz nielegalnego posiadania broni. Prokuratura zgromadziła przeciwko niemu dowody na tyle mocne, że sąd zgodził się zatrzymać mężczyznę w areszcie do czasu zakończenia sprawy. Po kilku tygodniach śledztwa policjanci uważają, że J. nie działał sam, a prawdopodobnie był ważnym ogniwem w międzynarodowym biznesie narkotykowym. Chcą, aby ujawnił jego szczegóły w zamian za złagodzenie kary.
Nagłe wejście
Był wtorek, 13 kwietnia 2021. W stutysięcznym mieście Winterthur niedaleko Zurychu w północnej Szwajcarii wstawał zwykły dzień. Nikt nie zwrócił uwagi na dwa policyjne radiowozy, które zatrzymały się przed budynkiem na przedmieściach. Kilku umundurowanych policjantów wysiadło, weszło do kamienicy i zapukało do drzwi mieszkania na pierwszym piętrze. Dalsza akcja przebiegła spokojnie, bez zakłóceń ani siłowych rozwiązań. Mężczyźnie, który otworzył drzwi, przedstawiono nakaz zatrzymania i przeszukania i pozwolono mu wykonać telefon do adwokata. Rozpoczęło się drobiazgowe przeszukanie, które podsumował później urzędowy protokół. Wynika z niego, że policjanci ujawnili: 10 gramów kokainy, pałkę teleskopową i dwa noże o ostrzach odpowiednio 8 i 14 centymetrów długości, w tym jeden z rękojeścią wyposażoną w okrągłe osłony palców. To nóż bardzo popularny w środowisku przestępczym, wykorzystywany do gangsterskich porachunków i skrytobójstw. Szwajcarskie prawo traktuje takie noże jako broń i wymaga pozwolenia na ich posiadanie. Po kilku godzinach J. zabrano do budynku prokuratury, gdzie postawiono mu zarzuty. Stamtąd 38-letni Polak trafił do aresztu. Zabezpieczono również kilkanaście tysięcy franków w gotówce. Posiadanie gotówki nie jest w tym małym alpejskim kraju przestępstwem, jednak J. będzie musiał wytłumaczyć, w jaki sposób wszedł w jej posiadanie. Jeśli tego nie zrobi – pieniądze zostaną uznane za nielegalne i przejmie je Skarb Państwa. Prokuratorzy i policjanci podejrzewają, że gotówka to zarobek J. na narkotykach.
Po nitce do kłębka
J. nie był wcześniej znany szwajcarskim organom ścigania. Jak to się więc stało, że wpadł w ręce śledczych? Oto w połowie marca w jednym z nocnych klubów w Zurychu zatrzymany został diler narkotykowy. Miał przy sobie kilkadziesiąt porcji amfetaminy, marihuany i kokainy. Policję zawiadomił menedżer lokalu, któremu wcześniej diler próbował sprzedać działkę. Diler imigrant szybko załamał się i aby uniknąć kary, rozpoczął współpracę z policją w Zurychu. Zeznał, że działki, które rozprowadzał w nocnym klubie, nabywał od człowieka o imieniu „Dawid”, który był cudzoziemcem i mieszkał poza Zurychem. Zatrzymany nie znał nazwiska swojego dostawcy ani jego adresu, ale podał policji jego numer telefonu. Jeszcze tego samego dnia sąd wyraził zgodę na zastosowanie podsłuchu, a policjanci szybko ustalili nazwisko osoby, na którą zarejestrowany jest telefon. Okazał się nim właśnie Polak – Dawid J. Oficjalnie przyjechał do Szwajcarii jako emigrant zarobkowy i utrzymywał się z drobnych prac. Pod mieszkaniem wynajmowanym przez J. pojawili się natychmiast tajniacy, a Polak, niczego nieświadomy, objęty został szczelną inwigilacją.
Od tego momentu policjanci zapisywali każdą rozmowę, którą przez telefon odbywał J., oraz każdą wysłaną przez niego i otrzymaną wiadomość tekstową. J. nie wiedział, bo wtedy jeszcze nie podano tego publicznie, że szwajcarska policja dysponuje narzędziami umożliwiającymi przechwytywanie korespondencji prowadzonej poprzez komunikatory internetowe. Oczywiście J. prowadził ją w sposób dyskretny. Pisał o „zakupach”, a każdy narkotyk miał w jego żargonie swoją nazwę i cenę kamuflowaną „kilogramami”.