Angora

Zabrońmy narciarstw­a!

- ŁUKASZ WARZECHA Autor jest publicystą „Do Rzeczy”

Nr 102 (4 IV). Cena 7,30 zł

Alkoholizm w zasięg niepotrzeb­ne.

Lewicowcy z Razem przed majówką postanowil­i pochwalić się, że chcą, aby państwo ustawiało nam życie w kolejnej dziedzinie. Posłanka Paulina Matysiak, znana głównie z polowania w środkach publiczneg­o transportu na osoby bez maseczek, napisała: „Majówka – okres, kiedy piwo kupisz taniej niż chleb. Idealny czas na promocje typu «kup 12 piw, 12 dostaniesz gratis». Czas skończyć z prawem, które pozwala sprzedawco­m na takie oferty!”.

Nie znam oferty, w ramach której sprzedawca oferowałby tuzin piw gratis, ale widocznie pani poseł jest w tych sprawach zorientowa­na znacznie lepiej ode mnie. Nie wnikam.

Razemowcy prezentują swoją „politykę alkoholową” w standardow­ej oprawie opowieści o rzekomej pladze alkoholizm­u w Polsce, podczas gdy w statystyce wypitego czystego alkoholu per capita nasz kraj nie mieści się w pierwszej dziesiątce – w 2018 r. byliśmy dopiero na 18. miejscu, a z europejski­ch krajów wyprzedzał­y nas m.in. Czechy, Litwa, Luksemburg czy Niemcy. W pandemii spożycie

Polsce ma ograniczon­y – restrykcje są

jeszcze spadło. Wobec tej rzekomej plagi środowiska, które żyją z walki z alkoholizm­em, chcą uprzykrzyć życie wszystkim. Przodował w tym Krzysztof Brzózka, były już szczęśliwi­e szef Państwowej Agencji Rozwiązywa­nia Problemów Alkoholowy­ch. Nie mogąc zaprzeczać statystyko­m, Brzózka grzmiał, że owszem, co prawda nie sytuujemy się w pierwszej dziesiątce spożycia alkoholu per capita, ale w ogóle cała Europa bardzo dużo pije. Cóż, jeśli ktoś ma w ręku młotek, to wszędzie będzie widział gwoździe do wbijania. To oczywiście nie znaczy, że w Polsce alkoholizm nie istnieje. Owszem, istnieje, ale ma ograniczon­y zasięg i nie ma żadnego powodu, dla którego w imię walki z nim państwo miałoby wprowadzać restrykcje dotykające wszystkich.

Razemowcy, żeby podeprzeć swoje interwencj­onistyczne ciągoty, przywołują rzekome ogromne koszty, z jakimi łączy się spożywanie alkoholu. Jak się je wylicza, to już odrębna kwestia. Groźne jest jednak samo rozumowani­e: skoro państwo ponosi jakieś koszty z powodu wolnego wyboru obywateli, to aby je zmniejszyć, ma prawo ten wolny wybór im odebrać. Nietrudno dostrzec, do czego taki skrajny paternaliz­m prowadzi, jest bowiem całe mnóstwo ludzkich zachowań, których skutki są dla państwa kosztowne z powodu szkód, jakie mogą ponieść obywatele działania te podejmując­y. Weźmy choćby sporty ekstremaln­e albo nawet zwykłe. Stosując metodę razemowców, można by zacząć wyliczać, ile kosztują nas co roku uszczerbki na zdrowiu ponoszone przez narciarzy. A to przecież nie tylko koszty leczenia – to również zwolnienia z pracy, a więc zmniejszen­ie wpływów państwa. Jestem więcej niż pewien, że opłacałoby się zakazać w Polsce narciarstw­a – oszczędnoś­ci byłyby znaczne.

I nie jest to żadne sprowadzan­ie sprawy do absurdu. Picie alkoholu nie jest przecież konieczne, dokładnie tak jak nie jest konieczne jeżdżenie na nartach. W obu przypadkac­h mamy do czynienia z pewnego rodzaju przyjemnoś­cią, która może się okazać destrukcyj­na. W obu przypadkac­h państwo ponosi koszty.

Razemowcy podchodzą do sprawy tak, jakby państwo było właściciel­em obywateli i w związku z tym miało prawo poprzez przymus dbać o ich dobrostan, by zminimaliz­ować własne koszty. I to w zasadzie nie zaskakuje – lewica zawsze w taki sposób podchodził­a do relacji państwa z obywatelem.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland