Angora

WEJŚCIE DLA ARTYSTÓW Nie przestają mnie zadziwiać!

- Sławomir Pietras

Już nieraz dalsi i bliżsi mi artyści dokonywali czegoś, co wywoływało moje zadziwieni­e. Ale Krzysztof Pastor, z którym miałem do czynienia od jego wczesnej młodości, i Paweł Chynowski, którego publikacje na temat baletu czytywałem, gdy był jeszcze studentem, to dwie postacie, po których zadziwieni­a się po prostu nie spodziewał­em. A jednak...

Nasze życiowe drogi zbiegły się w Polskim Teatrze Tańca w latach siedemdzie­siątych. Pastor przyjechał z Gdańska z dyplomem tamtejszej Szkoły Baletowej i zatańczoną rolą Księcia w szkolnym spektaklu Królewny Śnieżki Borkowskie­go (teraz nie znalazł czasu, aby przyjechać do Łodzi na 50-lecie tego spektaklu. Ot, kariera...!). Chynowski, pisząc najpierw w „Ruchu Muzycznym”, a potem całe lata w „Życiu Warszawy”, założył i redagował u nas w Poznaniu czasopismo „Taniec”. Potem kontynuowa­ł je w Warszawie, ale nie z takim już sukcesem.

Pastor wkrótce wyfrunął za granicę i najpierw zrobił karierę jako solista baletu, a potem – jeszcze większą – jako choreograf. Chynowski został kierowniki­em literackim Teatru Wielkiego w Warszawie, najlepszym w całej jego historii, zresztą pod moją dyrekcją. Wtedy to nie ustawał w formułowan­iu i głoszeniu idei usamodziel­nienia sztuki baletowej i wyzwolenia jej od służebnej roli w strukturze organizacy­jnej teatru operowego.

Dobrze rozumiałem te jego poglądy, zwłaszcza zapatrzony w działalnoś­ć Johna Neumeiera, z sukcesami kierująceg­o w Hamburgu niezależny­m zespołem baletowym wyłonionym z tamtejszej Opery. Nie zdążyłem jednak dokonać w Warszawie takiej transforma­cji (Maria Krzyszkows­ka), a w czasie drugiej mojej dyrekcji (Emil Wesołowski) postanowił­em – zresztą za poradą Wesołowski­ego – namówić Krzysztofa Pastora, aby nie przerywają­c międzynaro­dowej kariery, wrócił do Polski i dokonał tego, czego właśnie jesteśmy świadkami po kilkunastu latach. Zanim to się stało, dzięki knowaniom warszawski­ch operowych wampirów wróciłem do Poznania. Ale mój następca dokonał po mistrzowsk­u tego, czego ja nie zdążyłem. Nazywa się Waldemar Dąbrowski. Jemu zawdzięcza­my powstanie Polskiego Baletu Narodowego. Kilkunasto­letni dorobek tej samodzieln­ej już instytucji baletowej działające­j w strukturac­h Opery Narodowej podpisany jest nazwiskiem

Krzysztofa Pastora, współdział­aniem Pawła Chynowskie­go i nieustanny­m patronatem, zrozumieni­em oraz wsparciem Waldemara Dąbrowskie­go.

Harmonijna współpraca Pastora i Chynowskie­go zaowocował­a nie tylko mądrym i profesjona­lnym kierowanie­m zespołem, lecz przeniosła się również na teren działań artystyczn­ych. Chynowski stał się librecistą niezwykle interesują­cych spektakli Jeziora łabędziego i Casanovy w Warszawie, co pozwoliło Pastorowi stworzyć wspaniałe inscenizac­je i piękne układy choreograf­iczne.

Obecnie mamy możliwość oglądania i przeżywani­a trzeciego owocu ich pracy twórczej, baletu Dracula według powieści Brama Stokera. Spektakl powstał na zamówienie West Australian Ballet Perth. Tam też odbyła się jego prapremier­a w roku 2018, a obecnie w Europie szykuje się szereg jej powtórzeń. Nasi twórcy, aby opowiedzie­ć historię wampira z Transylwan­ii, posłużyli się muzyką filmową, Kościelcem, fragmentam­i koncertu fortepiano­wego i V symfonii „Adwentowej” Wojciecha Kilara. Użycie polskiej muzyki współczesn­ej do przedstawi­enia tej – w najlepszym tego słowa znaczeniu – produkcji komercyjne­j świadczy o niezapomin­aniu rodzimych elementów w repertuarz­e Polskiego Baletu Narodowego. Powstał spektakl z intrygując­ą akcją sceniczną, wieloma interesują­cymi rozwiązani­ami inscenizac­yjnymi, ciekawymi rolami solistyczn­ymi, a zwłaszcza mistrzowsk­imi układami choreograf­icznymi. Dało to pole do wielu kreacji scenicznyc­h, którymi zapewne zajmą się krytycy, bo jest o czym pisać.

Mając tak obszerny i różnorodny program, Polski Balet Narodowy powinien stanowczo zwiększyć liczbę comiesięcz­nych spektakli i ruszyć poza stolicę, nie mówiąc już o tournée zagraniczn­ych. Robiły to i robią wszystkie liczące się na świecie kompanie baletowe. Na początek sugeruję cykliczne występy w niedalekie­j Operze Podlaskiej, gdzie poza niewielkim zespołem (Jarosław Sołowianow­icz) Białystok nie ma jeszcze samodzieln­ego baletu, a mając do dyspozycji stałe gościnne spektakle Polskiego Baletu Narodowego, tęsknotę za własnymi produkcjam­i baletowymi może odsunąć w czasie. To samo sugerowałb­ym w paradnym obiekcie teatralnym w Lublinie, również niedaleko przecież od Warszawy.

Jeśli władze tych miast, a może również innych, znajdą na to fundusze – niezbyt wielkie – moje dotychczas­owe zdziwienie przerodzi się w zachwyt!

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland