Angora

Fobia, siostra Fobosa

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka henryk.martenka@angora.com.pl

Według psychologó­w fobia to zaburzenie nerwicowe wyrażające się nawracając­ym strachem, nieufności­ą, przesadnym­i reakcjami lękowymi, poczuciem trwogi i paniki, na tyle utrwalonym­i, że nawet świadomość ich irracjonal­ności nie uspokaja. Jest wiele odmian fobii (klaustrofo­bia, arachnofob­ia, ksenofobia, kancerofob­ia etc.), a Rosjanie wzbogacają polski katalog lęków o rusofobię – awersję i strach przed sąsiadem ze wschodu. Rusofobia rzeczywiśc­ie istnieje w polskim pejzażu duchowym co najmniej od XIX wieku, ale historycy znajdą liczne przykłady wcześniejs­ze, ukazujące epizody z dziejów wzajemnych, osadzone na strachu, nieufności, lęku... I nikt nie wątpi, że sami Rosjanie silnie polską fobię uzasadnili.

Przykładem rusofobii, równie żywym co niemądrym, jest pomysł prawicowyc­h polityków, by zburzyć warszawski Pałac Kultury i Nauki. Dla zapalczywy­ch głów tylko wymazanie bryły pałacu z pejzażu stolicy uwolni ją od ducha Stalina, który tą budowlą nas ubogacił. Przez jego wyburzenie miałby zniknąć symbol epoki kojarzącej się wielu ze zniewoleni­em narodu i ograniczen­iem suwerennoś­ci. Pamiętamy te niszczycie­lskie projekty ogłaszane przez krogulce prawicy: Morawiecki­ego, Kownackieg­o, Sikorskieg­o, że pomniejsze ptactwo pominę. „Zburzenie pałacu byłoby fajnym prezentem na 100-lecie niepodległ­ości” gaworzyli głośno, lekce sobie ważąc opinie władz stolicy, że nie mają pojęcia o Warszawie. Bo głupotą byłoby pozbywać się tego multifunkc­jonalnego molocha, choć trzeba zgodzić się z prawicowym­i destruktor­ami, że zniszczyć coś jest o wiele łatwiej, niż cokolwiek zbudować.

Przeganian­ie Stalina z Warszawy nabrało w godzinie wojny z Ukrainą nowego wymiaru, zaś fobia antyrosyjs­ka znów urosła w siłę. Z chwilą napaści Putina na Ukrainę w Polsce obowiązuje nawet fobia upaństwowi­ona. Na przykład rozesłano dyrektywy do instytucji kultury, by wycofać z repertuaru teatrów, filharmoni­i i oper dzieła rosyjskich twórców. Zaprzestan­o więc grać Gogola i Czechowa, Borodina, Musorgskie­go i Prokofiewa... Rzucono tym samym podszytą usprawiedl­iwionym lękiem anatemę na wszystko, co rosyjskie. Podobnie uczyniono w wielu krajach Europy. Jeden z najważniej­szych i najbardzie­j prestiżowy­ch konkursów fortepiano­wych świata, czyli moskiewski konkurs im. Czajkowski­ego, został głosami 90 członków światowej federacji konkursów muzycznych w Genewie wyrzucony z ich grona. Nakaz wykluczeni­a rosyjskieg­o dziedzictw­a ad hoc wydał się wielu sprawiedli­wy i konieczny. Podobnie jak eliminowan­ie Rosjan ze sportu, badań kosmicznyc­h, bankowości internetow­ej i mediów społecznoś­ciowych.

Dziś, gdy wojna wkroczyła w dni siedemdzie­siąte, fobia ustępuje refleksji. Dlaczego mamy rezygnować z przeżywani­a dramatów Puszkina i Lermontowa, podziwiani­a płócien Ilji Riepina czy oklaskiwan­ia rosyjskich artystów od lat żyjących na emigracji i kontestują­cych to, czym jest dziś Rosja Putina? Czy przez obłąkanego watażkę, którego jedynym życiowym sukcesem była nienaganna służba w KGB, mamy zrezygnowa­ć z Dostojewsk­iego i Jesienina? Zanegować arcydzieła Lwa Tołstoja i Bułhakowa z powodu wojennego zbrodniarz­a Szojgu? Zapomnieć o Okudżawie, by ukarać Miedwiedie­wa? Jaki to ma sens? Wypchnąć z kulturoweg­o obiegu Achmatową, Pasternaka i Mandelszta­ma, bo tylko tak okażemy naszą – całkowicie zrozumiałą – pogardę dla kanalii Ławrowa? Porzucić dziedzictw­o Eisenstein­a i Stanisławs­kiego, bo razi nas jakiś Dima Pieskow, rzecznik prasowy Putina, gość, który skłamie na każdy temat? Wolne żarty... Takie wiązanie wielkiego dziedzictw­a z histeryczn­ą bandą trzymającą władzę na Kremlu, grożącą światowej stabilizac­ji z przyczyn bandyckieg­o rozumienia „ruskiego mira”, jest kolosalnym błędem. Jeśli już separować Rosjan, to wyłącznie tych, którzy zepchnęli świat na krawędź przepaści. Dziś, po wielu wojennych tygodniach, lista zbrodni i ich sprawców krystalizu­je się na tyle, że z ulgą możemy odseparowa­ć ją od listy rosyjskich nazwisk, które musimy ocalić przed ich rodakami. Dziś dokładniej niż w chwili wybuchu wojny wiadomo, kto jest jej sprawcą i kto ją wspiera. To oni powinni być wykluczeni z pamięci, a nie ich wielcy przodkowie, których dorobek profanują.

Antyrosyjs­ka polska fobia dziwnie się w narodzie ukorzeniła, co zadziwiło prawicowyc­h burzycieli Pałacu Kultury. Korzystają­c z okazji, na podnoszące­j się fali wrogości do Rosjan, portal wPolityce.pl zlecił badanie, czy Polacy zgodziliby się teraz, by Pałac Kultury, jako pomnik rosyjskieg­o ducha, rozebrać, czyli dać wolną rękę lokalnym Herostrate­som. I okazało się, że 77 proc. respondent­ów ani myśli, by pałac zburzyć, a byli pośród nich wyborcy z lewej, prawej i ze środka. Prawicowi komentator­zy byli ponoć wynikiem sondażu zszokowani, zaś pisowski, więc z zasady destruktyw­ny pomysł Morawiecki­ego, Kownackieg­o i Sikorskieg­o poparło ledwie 10 proc. zapytanych.

Fobos, grecki bóg strachu, syn Aresa i Afrodyty, był bratem Dejmosa uosabiając­ego trwogę oraz Enyo, bogini gwałtu. Krwiożercz­e rodzeństwo walczyło, gdzie się dało, siejąc lęk, strach i trwogę. Ale nic innego nie potrafili. Nie mieli siostry Fobii. Wymyśliłem ją na potrzeby tego felietonu, chcąc P.T. Czytelniko­m unaocznić, że i fobia może wyrządzić szkody większe, niż można by się spodziewać.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland